Rozdział 20

47 2 0
                                    


Alex

Widziałem jak Jason na nas spojrzał i z chytrym uśmieszkiem zaczął podążać w naszą stronę.
Stella zaczęła dziwnie podrygiwać nogą, a jej ręce drżały niewiarygodnie mocno.

-Uspokój się- szepnąłem, a ona spojrzała mi w oczy.

Nie panowała nad tym.
Nie potrafiła zapanować.

-Cześć, przyjaciele- rzucił fałszywie Jason.

Zbiłem z nim piątkę tak samo jak Cameron.

-Co ci się stało, Stello?- zapytał Jason dotykając jej poranionej twarzy.

Jakbyś kurwa nie wiedział.

Odsunęła się, a na jej twarzy pojawił się grymas.

-Nie powinieneś iść już do szafki?- zapytałem, gdy Stella złapała za materiał mojej bluzy.
-Biedna... On ci nie pomoże- zwrócił się do Stelli z udawanym smutkiem.
-Jason, odpuść- rzuciłem.
-Jak pojedziesz do Rebecci to się nią zajmę. Tak jak ostatnio- powiedział i z dumnym uśmiechem się oddalił.

Zacisnąłem szczękę czując na sobie wzrok Stelli.

-O czym on mówi?- zapytała.
-To nieistotne- mruknąłem i ruszyłem w stronę wejścia do budynku.
-Rebecca to twoja dziewczyna?- zapytała zaciekawiona doganiając mnie.
-Nie, koleżanka- odpowiedziałem nawet na nią nie patrząc.
-To nic złego. Potrzebowała cię, więc pojechałeś. Tak robią przyjaciele- odparła.

Cameron zakrztusił się własną śliną.
Zaczął kaszleć, by ukryć rozbawienie które opanowało jego ciało.

-Zamknij się, Cameron- warknąłem.
-Dobra, nieważne- parsknęła ucinając temat, zapewne by uniknąć jakiejś kłótni.

~~~~~~~

Właśnie rozbrzmiał dzwonek oznaczający koniec ostatniej lekcji.

-Stello, czy mogłabyś zostać na moment?- zapytała pani Roberts zwracając się do Stelli, która właśnie pakowała książkę do plecaka.
-Tak- mruknęła.

Rzuciłem jej zdezorientowane spojrzenie i wyszedłem z sali.
Oparłem się o ścianę na korytarzu wsłuchując się w ich rozmowę.

-Próbowałam dodzwonić się do twojej mamy. Masz bardzo niską frekwencję i trochę mnie to niepokoi- zaczęła pani Roberts.
-Mojej mamy nie ma...- wydukała.
-To znaczy?- zapytała nie rozumiejąc.

Jezu, co za kobieta

-Nie żyje- rzuciłem wchodząc z powrotem do sali.

Pani Roberts spojrzała na mnie z rozchylonymi wargami ze zdumienia.
Obdarzyła Stellę spojrzeniem pełnym współczucia.

-Mogę ci jakoś pomóc?- zapytała zwracając się do Stelli.
-Nie- odpowiedziała od razu.

Widziałem, że miała dość.

-Mogę już iść?- zapytała cicho unikając wzroku nauczycielki jak i mojego.
-Tak- odpowiedziała szybko i odprowadziła ją wzrokiem.

Wyszedłem za nią, dotrzymując jej kroku.
Szła szybko, co raczej rzadko jej się zdarzało.
Po krótkim czasie siedzieliśmy już w samochodzie.
Odpaliłem silnik widząc jaka zdenerwowana siedzi.
Po raz kolejny byłem świadkiem jej dziwnego zachowania.
Drżące nogi i ręce, ciężki oddech, który było słychać nawet przy włączonym radiu i unikanie mojego wzroku. Czasem nawet miała jakieś dziwne tiki i byłem pewny, że nie wiedziała o tym wszystkim co robi.

Nie miała nad tym kontroli.
Nie panowała nad sobą.

Gdy wróciliśmy do domu od razu poszła na górę.
Stwierdziłem, że chce być sama, więc poszedłem do salonu i położyłem się na kanapie.
Po chwili rozległ się dźwięk mojego telefonu.
Gdy na ekranie pojawił się pogrubiony napis „mama" od razu odebrałem.

-Cześć, Mamo.
-Cześć, kochanie. Jak tam u was?
-W porządku.
-A Stella jest gdzieś w pobliżu? Dasz mi ją do telefonu? Chciałabym ją usłyszeć.
-To chyba nie jest dobry moment. Myślę, że woli być teraz sama i nie chce z nikim rozmawiać.
-Coś się stało?
-Pani Roberts dopytywała Stellę o mamę, bo nie mogła się do niej dodzwonić.
-Nie wiedziała, że nie żyje?
-Właśnie nie. Chciała porozmawiać z nią o tym, że Stella ma niską frekwencję. Myślę, że teraz stało się to dla niej zrozumiałe, że Stelli często nie było w szkole.
-Nie zostawiaj jej samej ze sobą, Alex. To najgorsze co możesz zrobić.
-To co mam zrobić?
-Być obok i spróbować porozmawiać.
-Spróbuję.
-Zadzwonię później, synu. Trzymajcie się.
-Ty też.

Rozłączyła się, a ja wstałem z kanapy i ruszyłem na górę.
Wszedłem do sypialni i położyłem się na łóżku.
W łazience paliło się światło, co oznaczało, że Stella jest właśnie tam.
Po chwili wyszła z łazienki.

-Jadłaś coś dzisiaj w ogóle?- zapytałem patrząc jak siada na łóżku.
-Jabłko- odpowiedziała, a ja głośno westchnąłem.
-Chodź- rzuciłem wstając.

Wstała niechętnie i ruszyła ze mną na dół, do kuchni.

-Jest tu w ogóle coś do jedzenia? Byłeś na zakupach?- zapytała.
-Nie byłem, ale był tu makaron na pewno, więc można zrobić spaghetti- odpowiedziałem otwierając szafkę.

Tak jak mówiłem znalazłem makaron, po czym razem ze Stellą zrobiliśmy obiad.

Po zjedzeniu umyłem naczynia i poszedłem do salonu chcąc porozmawiać ze Stellą.
Usiadłem obok niej nie wiedząc jak zacząć.

-Boisz się go?- zapytałem.

Spojrzała na mnie jak na idiotę, po czym znowu odwróciła wzrok.

-Mama cały czas jest z tobą- rzuciłem.
-Przestań o niej mówić- odparła płaczliwym głosem.

Przysunąłem się bliżej niej i objąłem ją ramieniem.
Uległa wtulając twarz w moją klatkę piersiową.

-Tak, boję się... W cholerę się boję...- wyszeptała.

Odsunąłem się od niej, by złapać ją za policzki i spojrzeć na jej twarz.
Patrzyła mi prosto w oczy.
Czułem się jak na haju.
Zahipnotyzowany jej tęczówkami, w których w tamtym momencie widziałem wszystkie kolory i krajobrazy całego świata.
Dopiero później zdałem sobie sprawę, że patrzę na jej usta.
Po chwili wpiłem się w nie, dłużej nie mogąc się powstrzymać.
Odwzajemniła pocałunek, który po chwili zmienił się w coraz bardziej namiętny i porywczy.

-Co my robimy?- mruknęła pomiędzy pocałunkami.
-Nie wiem, ale nie chcę przestawać- odpowiedziałem szybko i po raz kolejny wbiłem się w jej usta.









~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

It's just meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz