Rozdział 32

37 2 0
                                    


Alex

Poczułem jak ktoś mnie szturcha.
Otworzyłem oczy i zobaczyłem Stellę, która wpatrywała się we mnie, prawie dotykając swoim czołem mojego.
Parsknąłem głośnym śmiechem, bo wyglądała komicznie, na co uśmiechnęła się, przewracając oczami.
Zastygła w bezruchu, patrząc w moje oczy.

-Przepraszam- odparła, odwracając wzrok i schodząc z łóżka.

Obserwowałem jak ubiera bluzę, rozmyślając nad jej zafascynowaniem gwiazdami.

-Czemu tak bardzo chcesz zobaczyć gwiazdy?- zapytałem, przez co od razu na mnie spojrzała.
-Chcę spojrzeć na drugi świat- odpowiedziała obojętnie.
-Na dachu jest dobry widok na gwiazdy. Moja mama już śpi, więc spokojnie możemy iść na dach- powiedziałem, na co kiwnęła głową.
-W porządku- mruknęła.

Wstałem i zabierając ze sobą koc wyszedłem za nią z pokoju.
Ruszyliśmy na koniec korytarza, gdzie znajdowała się drabina, prowadząca na dach.
Przepuściłem Stellę pierwszą, po czym sam wdrapałem się na górę.
Rozłożyłem koc i spojrzałem na Stellę, która z zachwytem wpatrywała się w niebo pełne gwiazd.

-Chodź- rzuciłem, przez co po chwili siedziała już obok mnie na kocu.
-O czym myślisz, gdy patrzysz na te gwiazdy?- zapytałem, gdy oboje położyliśmy na plecach.
-O spokoju, który tam panuje- odpowiedziała, po chwili namysłu.
-Skąd wiesz, że tam jest spokój?- zapytałem.
-Brak ludzi to klucz do spokoju, Alex. Nie dzieją tam się tak straszne rzeczy jak na ziemi. Nikt nie robi nikomu krzywdy- wyjaśniła, wpatrując się w niebo.

Patrzyłem na jej profil i słuchałem jak do mnie mówiła.
Mimo wszystkiego, co się działo w jej życiu nadal było w niej światło.

Nadal była w niej nadzieja.

Zacząłem dostrzegać w niej piękno.
To wewnętrzne, jak i zewnętrzne.
Była po prostu piękna.
W każdym tego słowa znaczeniu.

Chyba zaczynałem doceniać również gwiazdy.
Może w tym, co mówiła było trochę racji.
Może panuje tam spokój, którego nie ma na ziemi.
Ale jeśli jest tam tak cudownie to czemu nie żyjemy właśnie tam?
Dlaczego to tam nas nie stworzono?

-Może jest jakiś powód- stwierdziłem.
-Co masz na myśli?- zapytała, odwracając głowę w bok, by na mnie spojrzeć.
-Może nie ma nas tam, bo byłoby nam za łatwo. Na ziemi musimy coś udowodnić. Możemy postępować jak chcemy, stoją za tym konsekwencje to oczywiste, ale podobno na końcu nam to wynagrodzą. Wszystko, co zrobimy dobrze zostanie nagrodzone- powiedziałem.
-Jesteś chrześcijaninem?- zapytała.
-Jestem realistą- odparłem, na co ona lekko się uśmiechnęła.
-Wybrnąłeś- stwierdziła, po czym nastała cisza.

Była to przyjemna cisza.
Mi skończyły się tematy do rozmów, ale widziałem, że jej to pasowało.
Oboje wpatrywaliśmy się w gwiazdy.
Od dłuższego czasu patrzyłem na niebo pełne gwiazd.
Czułem, że opanował mnie spokój.

Po kilkunastu minutach spojrzałem na Stellę, która zasnęła.
Skulona spała na boku, z przyciśniętym czołem do mojego ramienia.
Powoli się podniosłem, by jej nie obudzić.
Wsunąłem jedną rękę pod jej uda, a drugą przeniosłem na plecy.
Przeszedłem z dachu na strych, by nie schodzić z nią po tej cholernej drabinie, a ze strychu schodami dotarłem do swojego pokoju.

Nie wiem czemu zaniosłem ją do swojego pokoju.

To było instynktowne.

It's just meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz