Rozdział 55

31 2 0
                                    


Alex

Odprowadziłem wzrokiem nieprzytomną Stellę, którą zabrali mi lekarze.
Razem z Cameronem zapierdalaliśmy, żeby jak najszybciej dotrzeć do szpitala, bo nawet pierdolona karetka do nas nie dojechała na czas.
Stella nie oddychała, gdy ją znalazłem.
Reanimowałem ją naprawdę długo, ryczałem przy tym jak małe dziecko.
Nigdy tak bardzo nie płakałem.
Udało mi się, przywróciłem ją do życia.
Oddychała, ale wciąż była nieprzytomna.

Zauważyłem, że zabrali ją do sali numer 126.
Siedziałem na plastikowym krześle w holu.
Głowa mnie bolała od płaczu.
Przetarłem twarz dłońmi i oparłem się tyłem głowy o ścianę.

-Lekarze ją zabrali?- zapytał Cameron, nagle pojawiając się obok mnie.
-Tak- odpowiedziałem krótko.
-Wszystko będzie dobrze, stary. Ona oddycha i na pewno niedługo się obudzi- próbował mnie pocieszać.
-To moja wina kurwa. Zrobił jej krzywdę. Widziałem siniaki. Cierpiała, a mnie przy niej nie było. Nie ochroniłem jej- jęczałem, nie mogąc przestać się obwiniać.
-To nie twoja wina- rzucił Cameron, a ja zauważyłem moją mamę ze swoim chłopakiem na końcu korytarza.

Szybkim krokiem ruszyli w naszą stronę.

-Alex- rzuciła, a ja wstałem i się do niej przytuliłem.
-Nie oddychała- wymamrotałem spanikowany.
-Ale już oddycha, uratowałeś ją, wszystko będzie dobrze- uspokajała mnie.
-To moja wina- wydukałem nadal przerażony.
-To nie twoja wina. Gdyby nie ty Stella by nie żyła- odparła, biorąc moją twarz w swoje dłonie.

Odsunąłem się od mamy, a Jack podszedł bliżej mnie i podał mi kubek kawy.

-Dzięki- rzuciłem i usiadłem z powrotem na krześle.
-Alex, może przydałoby ci się trochę odpoczynku- zaczął Jack, a ja od razu spojrzałem na niego karcąco.
-Nigdzie się nie wybieram- wtrąciłem.

Jack ciężko westchnął i opadł na krzesło na przeciwko mnie.

-Nie wyjdę stąd bez niej- odparłem stanowczo.

Moja mama usiadła obok Jack'a i spojrzała na mnie ze łzami w oczach.
Jack objął ją ramieniem, a Cameron usiadł obok mnie.

-Z domu nic nie zostało- odezwała się moja mama po chwili.
-Przepraszam, mamo- powiedziałem cicho.
-Nie przepraszaj. To naprawdę nie jest twoja wina. Nie możesz się w takiej sytuacji obwiniać- odparła, a ja nijak to skomentowałem.

~~~~~~~~~

4 godziny później...

-Dziewczyna się obudziła- oznajmił lekarz, a ja od razu się ocknąłem i wstałem z krzesła.
-Mogę do niej iść?- zapytałem z nadzieją.
-Tak, ale proszę uważać. Póki co nie może wstawać ze względu na silne obrażenia. Proszę o spokojną rozmowę- wyjaśnił.
-Oczywiście- rzuciłem, widząc jak Cameron się budzi.

Nie zwracając na niego uwagi szybko wszedłem do sali, gdzie leżała Stella.
Gdy ją zobaczyłem coś ukłuło mnie w piersi.
Szybko usiadłem na taborecie przy jej łóżku i wpatrywałem się w jej oczy.
Jej pierś unosiła się w równym tempie, a gdy zobaczyłem jak delikatnie unosi swoją obandażowaną dłoń, by dosięgnąć mojej łzy zaczęły spływać mi po policzkach jak wodospad.

-Ty płaczesz- wyszeptała słabym głosem.
-Tak strasznie mi przykro, że cię nie ochroniłem- wyjaśniłem delikatnie łapiąc jej dłoń, a głos załamał mi się w trakcie wypowiedzi.

Ścisnęła moją dłoń, kręcąc głową na boki.

-Nie płacz. To nie twoja wina- powiedziała cicho.
-Bardzo cię boli?- zapytałem, widząc jej oparzenia i siniaki po bójce.
-Prawie wcale- rzuciła delikatnie się uśmiechając, ale doskonale wiedziałem, że kłamała.
Kłamała, żeby mnie uspokoić.
Kłamała, żebym się nie obwiniał.

-Kiedy będziemy mogli wyjść ze szpitala?- zapytała.
-Muszę porozmawiać z lekarzem, wtedy wszystkiego się dowiem- odparłem.
-Gdzie będziemy mieszkać?- zapytała wzdychając.
-Kupię nam mieszkanie- oznajmiłem.

Widziałem jej zmęczenie.
Starała się nie zamykać oczu.
Spojrzałem na kardiomonitor, który pokazywał, że jej serce bije jak należy.

-Śpij. Ja pójdę tylko porozmawiać z lekarzem i do ciebie wrócę- powiedziałem, wstając, a ona pokiwała głową na zgodę.

Wyszedłem z sali, zamykając drzwi.
Cameron spojrzał na mnie wyczekująco.

-Rozmawiałeś z nią?- zapytał.
-Tak, jest zmęczona, więc poszła spać- odpowiedziałem.
-Lekarz czeka na ciebie w gabinecie- powiedział, a ja od razu skierowałem się w wyznaczone miejsce.

Przekroczyłem próg drzwi gabinetu, a lekarz od razu zaprosił mnie gestem ręki.

-Łamie przepisy mówiąc o wszystkim jej chłopakowi, a nie rodzinie, ale w porządku- zaczął, gdy usiadłem na krześle na przeciwko niego.
-Ona nie ma rodziny- rzuciłem, a on westchnął.
-Jej stan jest stabilny i widzę, że szybko dochodzi do siebie. Za jakieś 3 dni, jeśli nic się nie pogorszy, będzie mogła opuścić szpital- odparł, a ja pokiwałem głową.
-Nie ma nic złamane?- zapytałem z nadzieją.
-Nie, jest tylko poobijana i ma trochę oparzeń, które raczej nie pozostawią po sobie dużych blizn- odpowiedział.

Już chciałem wstać, ale lekarz gestem ręki pokazał mi, że to jeszcze nie wszystko.

-Wezwałem policję...- zaczął.
-Daniel Harris- wtrąciłem, wyprzedzając jego pytanie.
-Masz pewność?- zapytał, a ja pokiwałem głową twierdząco.
-To wszystko?- zapytałem.
-To wszystko. Dziękuję- odparł.
-Ja również- rzuciłem i opuściłem gabinet.

Cameron dalej siedział na krześle, a moja mama jak i Jack przecierali zmęczone oczy.

-Wszystko w porządku?- zapytała moja mama z nadzieją.
-Tak, jest w porządku- odpowiedziałem.
-Dzwoń do nas jak coś będzie nie tak to od razu przyjedziemy- odparła, a ja kiwnąłem głową.
-Ja chyba pójdę spać w samochodzie. Przyjdę za 2 godziny- oznajmił Cameron.
-W porządku- rzuciłem, a on razem z moją mamą i Jackiem ruszył do wyjścia.

Gdy zniknęli mi z pola widzenia wróciłem do mojej Stelli.
Usiadłem na taborecie i wpatrywałem się w jej spokojny wyraz twarzy.
Spała spokojnie, a ja zestresowany cały czas zerkałem na kardiomonitor.
Na szczęście wszystko było w porządku, a Stella po prostu spała.
Odetchnąłem, czując jak dopada mnie zmęczenie.
Muszę załatwić sobie kolejną kawę.
Dopóki Stella spała zdecydowałem pójść kupić sobie kawę.
Po kilku minutach wróciłem z kawą i ku mojemu zaskoczeniu Stella nie spała.

-Czemu nie śpisz?- zapytałem, siadając na krześle.
-Trochę boli mnie głowa- odpowiedziała, przymykając oczy.
-Zawołać lekarza?- zapytałem.
-Nie, już mówiłam to lekarzowi, a on powiedział, że to normalne i dał mi coś przeciwbólowego- wyjaśniła, a ja kiwnąłem głową na znak, że rozumiem.

Popiłem kawę, a ona zmierzyła mnie wrogim wzrokiem.

-Nie spałeś- stwierdziła.
-Nie mogłem spać, gdy tu leżałaś nieprzytomna- odparłem, a ona westchnęła.
-Chodź, to łóżko jest wystarczająco duże- rzuciła.
-Nie jest wystarczająco duże, na pewno niechcący dotknę którejś twojej rany i cię zaboli. A ja nie chcę, żeby przeze mnie cię bolało- powiedziałem.
-Nie zaboli. No chodź- poganiała mnie.

Odłożyłem kawę na stolik, a Stella przesunęła się w bok najbardziej jak to było możliwe.
Położyłem się na krawędzi, a ona objęła mnie ramieniem.
Widziałem grymas na jej twarzy, ale szybko zmienił się w delikatny uśmiech.

-Kocham cię- wyszeptałem, a ona zaczęła bawić się moimi włosami.
-Ja ciebie też, Alex- odparła od razu.

Uśmiechnąłem się.

-Co powiedział lekarz?- zapytała, nie przestając dotykać moich włosów.
-Że wyjdziemy stąd za jakieś 3 dni i że twoje blizny raczej nie będą duże- odpowiedziałem.
-Mam nadzieję, że wyjdziemy stąd szybko i mam też nadzieję, że blizny nie będą tak widoczne jak rany w tej chwili- odparła.
-Nieważne, czy będą widoczne, czy nie i tak będę cię kochał. Będę kochał każdą część twojego ciała, tak jak kochałem i kocham teraz. Każdą część ciebie- powiedziałem szczerze, a ona przytuliła się do mnie z uśmiechem.

















~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

It's just meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz