Rozdział 54

65 2 2
                                    



Stella

Otworzyłam oczy i z jękiem od razu je zamknęłam.
Słońce świeciło niemiłosiernie, moja głowa sprawiała wrażenie jakby miała zaraz eksplodować, a moje ciało opanowały dreszcze.

-Alex- mruknęłam, licząc, że jest gdzieś w pobliżu.

Z jękiem podniosłam się z łóżka i szybko podeszłam do szafy.
Ubrałam ciepłą bluzę Alexa, zostawiając kaptur na głowie.
Z rękami założonymi na piersiach wyszłam z pokoju i ruszyłam schodami na dół.

-Alex, czemu tu tak zimno?- zapytałam zaspanym głosem, wchodząc do kuchni, gdzie siedział również Cameron.
-Wydaje mi się, że temperatura tutaj jest w porządku. Chodź do mnie- odparł, wyciągając ręce w moją stronę.

Szybko do niego podeszłam, a on posadził mnie sobie na kolanach i ciasno oplótł ramionami.

-Dobrze się czujesz oprócz tego, że ci zimno? Może jesteś chora- odparł Cameron, a Alex przyłożył usta do mojego czoła.
-Chyba masz gorączkę- stwierdził, a ja lekko się skuliłam i jeszcze bardziej przysunęłam do jego torsu.
-Trochę boli mnie głowa- wymamrotałam, bo choć ból był bardzo intensywny nie chciałam go martwić.
-Położę cię na kanapie i poszukam leków- postanowił, podnosząc mnie i niosąc do salonu.

Położył mnie na kanapie i nakrył dwoma kocami.
Słyszałam tylko otwieranie szafek i ich rozmowy.
Alex zdążył nawet zadzwonić do Seleny, bo nie wiedział, co może mi podać.

Po kilku minutach przyszedł do mnie ze szklanką wody i 2 tabletkami.
Połknęłam tabletki, popijając wodą, po czym oddałam mu szklankę.
Owinęłam się szczelniej kocem, a Alex usiadł obok mnie i oplatając mnie ramieniem przycisnął do swojego boku.
Zamknęłam oczy, spokojnie oddychając i napawając się jego ciepłem.

-Mam zadzwonić do Lucasa?- zapytał po chwili.
-Nie, zaraz mi przejdzie- odpowiedziałam cicho.
-To nie wygląda jakby miało zaraz przejść- odparł.

Już miałam coś powiedzieć, ale przerwał mi Cameron.

-Pojadę sam po rzeczy- oznajmił, a Alex od razu wstał i wyszedł z nim z salonu, zostawiając mnie na kanapie.

Mówili bardzo cicho, więc nic nie zrozumiałam.
Po kilku minutach Alex stanął w progu.

-Zostawimy cię samą na chwilę- odparł.
-Gdzie idziecie?- zapytałam zmęczonym głosem.
-Cameron się do nas wprowadza, musi zabrać rzeczy- wyjaśnił, a ja od razu wiedziałam co to znaczy.
-Ojciec zrobił mu krzywdę- powiedziałam ledwie słyszalnie.
-Stella, nic się nie stało. Cameron po prostu nie chce mieszkać z ojcem- zapewnił.
Kłamał.
Widziałam to w jego oczach.

Potem tak po prostu wyszedł z salonu, a następnie obydwaj opuścili dom.

-Zajebiście- parsknęłam sama do siebie.

Wykończona ułożyłam się wygodnie na kanapie i po krótkim czasie zasnęłam.

~~~~~~~~~

Obudził mnie alarm.
Od razu pomyślałam, że dzwoni do mnie Alex, ale się myliłam.
Dźwięk, który rozbrzmiał oznaczał, że nie jestem sama w domu.
Od razu zerwałam się na równe nogi, ignorując swoje złe samopoczucie.

-Kto tam?- zapytałam niepewnie, wychodząc z salonu.

W progu drzwi stał Daniel Harris.
Uśmiechał się do mnie przerażająco.
Zamurowało mnie.
Stałam jak wryta, a w środku panikowałam.

-Czemu tu jesteś?- zapytałam cicho.

Dopiero wtedy zauważyłam wielki baniak, stojący przy jego nodze.
Podniósł go i odkręcił nakrętkę.

-Co robisz?! Wyjdź stąd!- wrzasnęłam przerażona.
-Czas to zakończyć- warknął i zaczął wszędzie rozlewać benzynę.

Oblał cały przedpokój, kuchnie i ruszył w moją stronę.
Cofałam się z każdym jego krokiem.
Gdy znalazł się już wystarczająco blisko mnie wykonał cios w moją twarz.
Przewróciłam się do tyłu, bo jego siła była ogromna.
Chciałam wstać, ale mnie kopnął, przez co krzyknęłam przestraszona, próbując uciekać.
Usiadł okrakiem na moim brzuchu, a ja się rozpłakałam.

-Nie, proszę- błagałam przez łzy.
-Jesteś taka całkiem całkiem. Jason mówił, że nie masz powodzenia- odparł z uśmiechem, a ja dalej płakałam próbując wyślizgnąć się i uciec.

Nie byłam w stanie nic zrobić.
Harris wyciągnął z kieszeni zapalniczkę i podsunął mi ogień bardzo blisko twarzy.

-Widzisz? Wystarczy, że rzucę to na podłogę, a wszystko spłonie. Włącznie z tobą- odparł, a ja zacisnęłam usta, powstrzymując łzy.
-Nie rób tego, proszę- dalej błagałam, a on parsknął krótkim śmiechem.

Po chwili wstał i uderzył mnie w brzuch.
Jęknęłam, a on wykorzystując chwilę mojej nieuwagi po prostu rzucił na podłogę zapalniczkę.
Automatycznie cała kuchnia zaczęła płonąć, a on szybko przemknął do drzwi i po prostu wyszedł.
Ogień zaczął pochłaniać wszystko, włącznie z wyjściem z domu.
Przerażona szybko przeczołgałam się do ściany w salonie.
To koniec.
Wiedziałam, że to kwestia czasu kiedy zabraknie mi tlenu.
Spojrzałam na schody, które również zablokował rozprzestrzeniający się pożar.
Byłam otoczona.
To sytuacja bez wyjścia.
Szybko zaczęłam dzwonić do Alexa.
Odebrał po drugim sygnale.

-Zaraz będziemy? Wszystko okej?
-Straż pożarna. Wzywaj straż pożarną. Niech mnie stąd wyciągną, nie chcę umierać...
-Co ty mówisz, Stella? Co się dzieje?
-Harris tu był. Nie mogę wyjść z domu, wszędzie jest ogień, nie mogę oddychać.
-Połóż się płasko na podłodze i staraj się być spokojna. Wyciągnę cię stamtąd.

Panikował tak jak ja.
Słyszałam to w jego głosie.
Ostrożnie położyłam się na podłodze.
Dym sprawiał, że zaczęłam kaszleć.
Mijały sekundy, potem minuty.
Każdy wydech mogł być moim ostatnim.












~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

It's just meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz