Rozdział 15

68 6 0
                                    

Pamiętając o liście od mamy parę dni później udałam się do Japonii. Sprawdziłam wszystko i to właśnie tam miałam walczyć z mistycznym przeznaczeniem. Co to było nie miałam pojęcia, ale chęć uratowania przyjaciela nie dawała mi odetchnąć, więc musiałam to zrobić. Zabukowałam bilet i parę dni później bez słowa poleciałam do Japonii. Może to głupie, ale przyjaźń była dla mnie ważniejsza. Taehwan był dla mnie ważny. Dlatego też po paru godzinach. Byłam już w hotelu i kiedy się rozpakowałam. Od razu poszłam na miasto.

Trafiłam na jakąś uliczkę, nie zastanawiając się weszłam wgłąb. Po chwili morska fala zabrała mnie gdzieś indziej. Przebudziłam się i byłam w pałacu. Takim, jakie widzimy w dramach historycznych. Chodziłam po pomieszczeniach. Gdy nagle pojawiła się przede mną kobieta. Ubrana w strój, który mówił mi, że jest służącą.

- Generale Kim Mi Lan. ( zwróciła się do mnie).

Spojrzałam i faktycznie miałam na sobie mundur, historyczny mundur. Ja śnie, albo coś jest nie tak. ( pomyślałam sobie i odezwałam się do niej mówiąc)

- Tak?
- Generale jesteś proszona do głównej sali.
- Oczywiście.

Ruszyłam pewnym krokiem i po mniej więcej dziesięciu minutach byłam na miejscu. Oczywiście nie obyło się bez spojrzeń. Nie wiem czemu, ale czułam, że mnie podziwiają i cenią, a może mi się wydaje. No cóż muszę iść dalej. Podeszłam bliżej i skłoniłam się jak należy.

- Podnieś głowę generale. (wskazał ręką w moją stronę krol. Dając mi do zrozumienia, że mogę podnieść głowę.)
- Dziękuję panie. ( powiedziałam podnosząc głowę)

On wydał rozkaz, aby wszyscy wyszli, a potem zostaliśmy sami. Z za rogu wyszło kilku mężczyzn, w tym Taehwan.

- Taehwan! ( krzyknęłam i podbiegłam do niego)
- To ja. ( odpowiedział i przytulił mnie do siebie) Wiesz co masz tutaj robić? (zapytał)
- Walczyć z mistycznym przeznaczeniem?
- Dokładnie. Dzięki temu sprawisz, że zyskamy nowe imiona i będziemy mogli żyć jako ludzie i przeżywać to co ludzie, a nie wyklęci przeciwnicy.
- No dobrze, ale ja nie władam mieczem.
- Spokojnie nauczymy cię tego i innych rzeczy.

Następnego dnia zaczęłam lekcje. Nawet dobrze mi szło gdyby nie fakt, że byłam w innym wymiarze i moje zdrowie na tym cierpiało. Codziennie wymiotowałam i byłam blada. Cóż może taka jest cena poświęcenia. Nie wiem, ale muszę się wziąść w garść i walczyć z tym całym przeznaczeniem. Ciekawe co to jest i jak wygląda. Tego dowiem się dopiero za dziesięć dni. Teraz idę odpocząć.

***

Spałam, aż nagle poczułam, że ktoś ściąga mi kołdrę albo koc. Coś w tym stylu. W każdym razie ten ktoś wyrwał mnie ze snu i nie byłam mu za to wdzięczna. Wręcz przeciwnie byłam zła. Spojrzałam i zobaczyłam stojącego nade mną Taehwan'a.

- Co tu robisz? ( spytałam)
- Idziemy na lekcje. Wstawaj! ( krzyknął, a ja szybko wstałam)

Poszliśmy na lekcje i od razu dostałam swój miecz. Zaczęłam walczyć, ale wcale mi nie wychodziło. Więc powoli, małymi kroczkami Minhwa, zwany Hanijia pokazał mi jak mam trzymać miecz i po tym było już lepiej. Dzień i noc trenowaliśmy, aby mi się udało. Cóż w dziesięć dni to było nierealne. Ale liczyłam, że chociaż trochę dam radę i będzie dobrze. Z drugiej strony może jednak nie podołam, a pakuję się w kłopoty. Kto wie co może się stać. Jestem tu zaledwie dzień, a już za nimi tęsknie. Nie wiem czemu ale w nocy śnił się Bang Chan, patrzył na mnie i coś szeptał ale nie wiedziałam co. Widziałam jak rusza ustami ale nic nie było słychać.

Czekałam na ruch Biliktu, to znaczy Lee Chan'a. Swoją drogą to muszę przyznać, że jest przystojnym królem. Gdy nagle cios wymierzył we mnie Taehwan. Od razu zablokowałam jego ruch i nasze miecze się skrzyżowały. Popatrzyliśmy na siebie, po czym zaczęliśmy się głośno śmiać.

- Brawo. ( klasnął kilka razy dłońmi Liu).

Liu to jeden z jedenastu tutejszych braci Taehwan'a. Jest wysoki, ma ciemne oczy i czarne włosy.

- Zablokowałaś atak. Oby tak dalej.
- Dobrze, w takim razie może coś zjemy? ( spytałam)
- Dobrze. Yoo Na idź coś przynieś nam do jedzenia.
- Tak jest panie.

Yoo Na ma status damy dworu, dlatego może służyć bezpośrednio królowi gdy ten ją wybierze. W innym wypadku musi wykonywać rozkazy wyższej rangi służących.

Gdy my usiedliśmy Yoo Na wraz z innymi służącymi przyniosła nam jedzenie.

- Możesz wyjść. ( powiedział Lee Chan, a służąca dygnęła i wyszła). - Jedzmy. ( dodał i zaczęliśmy jeść).

Siedząc pomyślałam sobie o tym, dlaczego jakieś mistyczne przeznaczenie musi być pokonane przeze mnie i dlaczego wszyscy mnie nazywają generał Kim Mi Lan.

- O czym myślisz? ( zapytał Minhwa)
- Zastanawia mnie to całe mistyczne przeznaczenie i dlaczego jestem generał Kim Mi Lan. ( odparłam po krótce)
- Tego dowiesz się po walce z mistycznym przeznaczeniem.

Co to wogóle jest?
- Mistyczny potwór, coś co może mieć w rękach całe twoje życie. Nikt nie wie jak wygląda, ale wiadomo, że jeśli przegrasz i zostaniesz zraniony możesz albo zostać ciężko ranny albo zostać pochłonięty przez potwora. To okrutna bestia.
- Nie straszcie jej. ( odezwał się Taehwan)
- Kiedy to prawda.
- To nic. ( machnęłam ręką). Dam radę i pokonam tą bestie.
- To nauczymy cię teraz pić.
- Że co?
- No tak Lee Mi Rose musi dorównać w piciu naszej młodszej siostrze generał Kim Mi Lan.
- Więc ja zajęłam jej miejsce? ( zapytałam zaskoczona)
- Dokładnie tak. Kiedy nas ocalisz, ocalisz też ją.
- Ale jak to jest możliwe, że wszyscy jesteście braćmi?
- Nie wszyscy. Lecz tylko pięciu. Reszta to tylko przyjaciele, którzy są dla nas jak bracia.
- Aa, teraz to rozumiem.

Siedzieliśmy i piliśmy tak do późna. Rankiem wróciłam do siebie. Kiedy spałam służąca zaczęła mnie budzić.

- Generale Mi Lan pora wstawać pani.
- Jeszcze chwilkę.
- Nie pani wstawaj! Musisz iść ćwiczyć.
- Dobrze, dobrze już wstaje.

Wstałam i zrobiłam poranną rutynę, mojej nowej twarzy. Bo będąc tutaj weszłam w ciało innej osoby. Potem poszłam poćwiczyć.

Bang Chan

Poszedłem obudzić Mi Rose, ponieważ tyle czasu nie zeszła na dół. Dziwne to było, ale bardzo się martwiłem o nią. Spała długo, ale nigdy aż tak. Dlatego będąc już pod jej drzwiami nie wahałem się, złapałem za klamkę i otworzyłem jej drzwi. Podeszłem bliżej i odkryłem, że jej nie ma. Od razu pobiegłem na dół i krzyknąłem

- Nie ma jej!
- Co? Kogo? ( zapytał Seungmin)
- Mi Rose, nie ma.
- To niemożliwe. ( powiedziała Lee Yeon)
- To idź i zobacz. Znaczy przepraszam, zostań.

Lee Yeon jest w ciąży, więc nie chce aby chodziła na próżno.

- Pójdę i zobaczę.

Lee Yeon poszła, a po pięciu minutach wróciła z powrotem na dół.

- Masz rację nie ma jej. Ciekawe gdzie poszła?
- Nie mam pojęcia. ( powiedział Han)
- No ja też. ( powiedziałem i usiadłem obok)
- Nie martw się, na pewno się znajdzie. ( zwróciła się do mnie Yeon Ah)
- Ja... Się... Nie... Martwię. ( wyjąkałem)
- Dobra, dobra. ( powiedział Seungmin)

Nic już nie mówiłem i po prostu jadłem śniadanie. Potem pojechaliśmy do wytwórni.

Moc przeznaczenia Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz