Rozdział 37

38 6 0
                                    

Mój ojciec jak zapewne pamiętacie lubił sobie wypić. Potem cały czas spał i miał mnie gdzieś. Minho miał zadebiutować, a ja miałam tylko czternaście lat, więc pomieszkiwałam sobie u Taehwan'a i jego braci. Jego mama była dla mnie bardzo miła i dobra. Wtedy jeszcze do nich nie należałam, ale wiedziałam czym się zajmują. Zabijali ludzi i zdobywali nowe tereny. Ich mama mieszkała tylko z nimi, bo ich ojciec... No właśnie został zabity przez Taehwan'a gdy ten miał sześć lat. Pewnie to dla was dziwne dlaczego tak się stało, ale jego ojciec się nad nimi znęcał. Bił ich mamę gdy ta była w ciąży z najmłodszym z nich, o którym chyba nie wiecie albo wiecie, a ja nie pamiętam, że wam mówiłam. Nie ważne najmłodszy z nich nazywa i nazywał się Ban Rin. Skąd takie imię, nie mam pojęcia. Gorsze jest to, że ja pomogłam mu przyjść na świat, a to dlatego, że wszystko działo się tak szybko, a karetka była jeszcze w drodze. W Korei karetki jakoś nie jadą długo do pacjentów, maksymalnie chyba do piętnastu minut, ale mniejsza. Ban Rin nie był pierwszym dzieckiem dlatego to wszystko poszło tak szybko, a że ja byłam jedyną dziewczyną w domu to, kto miał to zrobić jak nie ja? No ja, ale spokojnie przeżyłam i ze mną wszystko dobrze. Mały też był zdrowy i jego rodzicielka również. Właśnie chyba wtedy poczułam, że chce w przyszłości studiować medycynę.

Gdy maluch przyszedł na świat oboje z Taehwan'em się nim zajmowaliśmy, że czasem ludzie myśleli, że to nasze dziecko. Wiem to chore, ale tak było i to dosłownie. Kiedy chłopiec podrózł, ich wspólna mama zmarła. Wszyscy bardzo to przeżyli, ale ja byłam przy nich i ich wspierałam.

***

Jakiś miesiąc później Lee Chan wymyślił sobie, że nauczy mnie jeździć samochodem i tak się stało. Na początku bardzo się bałam, ale dałam jakoś radę. Dlatego później jeździłam jak szalona, o czym później wam opowiem. Pewnego dnia kiedy wszyscy byli w domu, ja w końcu się do nich wprowadziłam. Tak zamieszkałam z nimi i zaczęłam z nimi żyć pod jednym dachem. Wtedy to była moja jedyna rodzina, dla której chciało, mi się żyć. Codziennie wieczorem razem z Lee Chan'em jadłam nocne przekąski i oglądałam dramy. Później spałam obok niego było tak zawsze i codziennie, aż przytyłam, że moja waga wynosiła osiemdziesiąt kilogramów. Naprawdę osiemdziesiąt, a nie czterdzieści tak jak teraz.

Nasze wspólne życie było piękne i radosne, dlatego, że cieszyliśmy się tym co mieliśmy i tym, że mamy siebie nawzajem. Docenialiśmy każdą chwilę, którą spędziliśmy razem. Jednak po jakimś czasie, ja stałam się przeszkodą na drodze do szczęścia i zgody.

***

Budzik zadzwonił mi o piątej rano. Spojrzałam na telefon i to nie był budzik, lecz sms od Chan'a. Zaspana weszłam w niego i zaczęłam czytać.

Wiadomość od Chan'a

Przepraszam cię Mi Rose, ale nie miałem wcześniej czasu, aby napisać. Mam nadzieję, że się o to nie gniewasz i że dajesz sobie jakoś radę. Miałaś mi wysyłać zdjęcia tego co jesz, a jeszcze tego nie zrobiłaś, więc zaczynam się martwić o ciebie. W końcu jesteś moją najlepszą przyjaciółką, a o przyjaciół trzeba dbać, bo to skarby jakich mało. U nas wszystko w porządku nie martw się. Daj znać jak się wyśpisz co u ciebie słychać, bo jestem tego ciekaw. Chan.

Że też on znalazł czas, aby napisać. Ale to miłe, doceniam jego gest. Później mu odpisze jeszcze mam dwie godziny snu, więc idę spać. Po dwóch godzinach faktycznie zadzwonił mi budzik i pierwsze co zrobiłam to wzięłam telefon i odpisałam na wiadomość Chan'owi, który do mnie wcześniej napisał.

Wiadomość do Chan'a

Nie musisz mnie o to przepraszać, to miłe z twojej strony, że napisałeś. Przepraszam cię, że nie wysyłałam Ci zdjęć tego co jem, ale nie miałam zbytnio czasu, bo uczyłam się do egzaminów. Ale teraz mam czas, bo wszystko zaliczyłam na pięć, więc będę Ci te zdjęcia wysyłać. Nie musisz się martwić. Cieszę się, że wszystko u was w porządku. Mi Rose.

Wysłałam i wstałam z łóżka, nałożyłam na siebie szlafrok i poszłam do kuchni. Czułam się zmęczona przez te sny, to wszystko przewijało mi się przez głowę bez żadnej przerwy, aż mnie głowa rozbolała od tego. Złapałam się za skroń i zaczęłam ją masować. Wyjęłam z szafki jakieś leki i szybko popiłam je wodą. Zrobiłam też śniadanie i wysłałam zdjęcie Bang Chan'owi, tak jak obiecałam. Potem po zjedzeniu i posprzątaniu, ubrałam się i uszykowałam do wyjścia, a na koniec wyszłam i zamknęłam drzwi na klucz.

Drogą zadzwoniłam do Seomin'a i poprosiłam, aby wcześniej wyszedł z domu. On zrobił jak prosiłam i już po chwili szedł obok mnie.

- Miałam kilka snów, przez co rozbolała mnie głowa. ( powiedziałam zamiast przywitania).
- Jakie miałaś sny? O czym były?
( zapytał ciekawy).
- Pierwszy moje szóste urodziny, drugi zaś prawie wpadniecie pod samochód, a zaraz po tym poznanie Taehwan'a. Kolejny to to jak błagał mnie na kolanach, abym nie wyjeżdżała do Seulu. Później to jak byłam obrzucana jedzeniem i miałam zniszczony mundurek. Wstąpiłam do jego mafii i zaczeli mnie trenować. Miałam czternaście lat i pomieszkiwałam z nimi, później pomogłam przyjść na świat Ban Rin'owi. Później Lee Chan uczył mnie jeździć autem i nawet mi szło. Ich mama zmarła, a ja się do nich wprowadziłam mniej więcej tak to wyglądało.
- No dobrze, to nie jest jeszcze źle bo to takie jakby wspomnienia. Możesz mieć ich jeszcze kilka zanim dotrzesz do "rzeczywistości", a tam masz być ich liderką.
- No dobrze, ale ile to jeszcze będzie trwać? ( zapytałam).
- Tego nie wiem wszystko zależy od tego jakie wybrała dla ciebie przeznaczenie ta bestia. ( odpowiedział mi chłopak, a potem poszliśmy dalej).
- Ach ciężkie to życie. ( westchnęłam, a on się roześmiał).
- Chodźmy. ( powiedział i już nic nie mówiąc szliśmy w milczeniu).

***
I właśnie tak to wygląda. Przepraszam za jakiekolwiek błędy lub nie jasności.

Do zobaczenia 🥰

Moc przeznaczenia Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz