Rozdział 40

40 6 0
                                    

Wiadomość do Lee Yeon

Cześć Lee Yeon, co tam u was słychać? Bardzo za wami tęsknie. Odezwij się kiedy będziesz miała czas.

Weszłam do domu i pierwsze co zrobiłam to, położyłam na szafce torebkę, a potem zdjęłam kurtke i powiesiłam na wieszaku. Następnie dostałam odpowiedź od Lee Yeon.

Wiadomość od Lee Yeon

Mi Rose jak dobrze, że piszesz. U nas wszystko dobrze, dzieci rosną jak na drożdżach, a nasze trzy ciężarne mają swoje humorki. Całe szczęście, że niedługo wracają chłopaki. A co u ciebie? Dobrze wszystko? Odezwij się. Tęsknimy za tobą.

Zakręciła mi się łezka w oku, gdy przeczytałam, że za mną tęsknią. Bałam się, że o mnie zapomnieli i żyją sobie szczęśliwie beze mnie, ale na szczęście pamiętają i tęsknią. Na dodatek chłopaki wracają. Cieszy mnie to, bo pragnęłam już usłyszeć głos Chan'a. Nie wiem dlaczego, ale to zanim najbardziej tęskniłam. Odpisałam Lee Yeon na wiadomość i poszłam do kuchni coś zjeść. Potem położyłam się i usnęłam.

***

Byłam na "akcji" inaczej mówiąc misji, którą miałam do wykonania. Jak wiadomo od dwóch lat byłam liderką tej "mafii" i dowodziłam ją. Dzisiaj nadszedł dzień walki z wrogami. Mieliśmy podbić nowe tereny i zakończyć działalność naszych wrogów. Nie było to proste, bo byli oni już dawno powiedzmy w naszej "branży", ale trzeba było to zrobić. Więc udaliśmy się na bitewną przechadzkę. Potem ruszyliśmy na wroga i zaczęliśmy walkę. W między czasie zabijaliśmy ich i chowaliśmy się po seulskich uliczkach. Niestety nie dość, że miałam ich na karku to jeszcze dołączyli do nich ludzie od mojego ojca, który miał zaciągnięte długi od lichwiarzy. Schowałam się w jakąś uliczkę, a chłopaki walczyli za mnie. Opaskę, która zasłaniała mi twarz miałam całą pokrytą krwią, która tryskała lekko od tych, którzy wcześniej ze mną walczyli. Jednak po chwili poczułam jak ktoś zatyka mi usta. Lekko się przeraziłam, ale po chwili usłyszałam znajomy mi głos mówiący

- Mi Rose to ja Chan.

Odwróciłam się i poczułam ulgę, spojrzałam w jego oczy i zobaczyłam, że ktoś chce go zabić. Nie mogłam na to pozwolić, więc rzuciłam w jego stronę czymś ostrym, a Chan'a złapałam za rękę i zaczęłam biec ile sił przed siebie. On chciał pomóc temu człowiekowi, ale nie dałam mu tego zrobić, bo tylko tak mogłam być bezpieczna.

Po drodze schowałam tą opaskę do kieszeni, bo kiedy on się pojawił ją zdjęłam. Poszliśmy do domu chłopaków. W środku byli Felix, Changbin, Han, Seungmin i I. N. Byłam ranna, więc Chan wziął mnie na ręce i wniósł do salonu. Reszta która tam siedziała była bardzo zaskoczona, tym co widzi. Chan posadził mnie i poszedł po apteczkę. W tym czasie Felix zadawał mi pytania.

- Co ty masz na sobie? Co to za krew?
- Nie twój interes! ( krzyknęłam).
- Mi Rose! ( odezwał się Han).
- No co?! ( zapytałam).
- Więc skąd ta krew?( spytał ponownie).
- No dobrze wielkie mi rzeczy, zabiłam parę ludzi i tyle. ( odpowiedzialam obojętnie).
- Zabiłaś parę ludzi i dla ciebie to nic wielkiego?!
- No tak, a co być? Zasłużyli sobie na to.
- Nie wierzę, w to co słyszę.
- To uwierz!

W tym momencie do salonu wszedł nie kto inny jak Chan z koszykiem przeróżnych rzeczy do bandażowania.

- Pokaż to. ( powiedział nasaczając wacik wodą utlenioną).
- Ała! ( krzyknęłam, bo mnie zabolało). Co robisz?! Nie umiesz tego zrobić delikatniej?! Mój przyjaciel Taehwan zrobiłby to lepiej! ( oznajmiłam podnosząc ton).
- Tak? To idź do niego droga wolna!
( pokazał palcem w stronę drzwi, wstając wcześniej z kanapy).
- On nie żyje! Zmarł dwa lata temu! ( wybiegłam przed dom i tam zalałam się łzami).

Jednak przyszedł do mnie Jeong in i zaczął ze mną rozmawiać.

- Nie przejmuj się, Bang Chan nie miał tego na myśli.
- Jak mam się nie przejmować, kazał mi iść do Taehwan'a, kiedy on tak naprawdę nie żyje i a on...
- On tego nie wiedział, jego to też zabolało, że tak zareagowałaś tym bardziej przy nas. Chciał ci pomóc, a ty tak go potraktowałaś.
- Faktycznie, przepraszam.
- Mnie nie przepraszaj, chodźmy do środka.

Weszliśmy do środka. Przeprosiłam Chan'a i tak minęło resztę wieczoru.

***

Wstałam i złapałam się za głowę. Co za dziwny sen. Poszłam do kuchni napić się wody. Usiadłam na krześle i zaczęłam sobie marzyć o nierealnej przyszłości. Kiedy przestałam, napiłam się i wróciłam spać.

Rano jak zwykle obudziłam się o siódmej i pokierowałam się do kuchni w celu zrobienia sobie śniadania. Potem ubrałam się i wyszłam na uczelnie. W drodze spotkałam Seomin'a i opowiedziałam mu mój sen. Stwierdził, że nie ma on nic wspólnego z "moja rzeczywistością", a jest raczej spowodowany tym, że myślę o liderze chłopaków.

Dzień powrotu chłopaków

Był ciepły poranek, gdy dostałam sms od Chan'a, który mówił mi, że wracają do domu cali i zdrowi. Czytając to nie mogłam pohamować swojego uśmiechu. Cały czas patrzyłam i w myślach czytałam sobie każde słowo, które miałam przed oczami, a potem tak samo na głos. Czyżbym zwariowała? Jeśli tak to chyba się z tego cieszę, bo wreszcie go zobaczę. Po tych całych trzech miesiącach. Jestem ciekawa czy coś się zmienił czy też nie. Ciekawe kiedy do mnie przyjedzie. Jejku już nie mogę się doczekać. Skacze z radości po całym moim mieszkaniu. Sąsiedzi pewnie mają mnie dość ale trudno, czuje się taka szczęśliwa, że nie mogę tego określić w żaden sposób.

***
I koniec tego rozdziału 😀. Co o tym myślicie? Co sądzicie o Mi Rose? Jestem ciekawa. Buziaki 😘

Moc przeznaczenia Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz