Rozdział 67

28 1 0
                                    

Po przeczytaniu tej wiadomości, pochwaliłem się tym reszcie i jakimś cudem uprosiłem menadżera, aby na chwilę wrócić do domu, do Korei i do mojej rodziny. Udało mi się i po kilku godzinach, byłem już w Korei, a potem pojechałem prosto do domu. Zabrałem Chan'a ze sobą i udałem się z nim do szpitala. Wchodząc  wiedziałem, że ucieszy to moją Mi Rose i nie myliłem się wcale, bo gdy tylko nas  zobaczyła w jej oczach pojawił się blask radości łączący się razem z  miłością. Moje największe szczęście było właśnie tutaj. Chciałem, aby trwało już do końca mojego życia.

- Synku. ( zawołała, a po chwili dodała).
- Chan? Co ty tu robisz?
-  Przyjechałem was zobaczyć. Nie cieszysz się?
- Oczywiście, że się cieszę. Ale trasa koncertowa, fani, zespół?
-  Menadżer mi pozwolił i przyleciałem, ale jutro muszę wrócić. Powiedz mi gdzie jest nasza córeczka? ( spytałem wogóle jej nie widząc).
- Leży tutaj obok mojego łóżka. Sam zobacz. ( odpowiedziała mi pokazując na miejsce obok).

Podszedłem bliżej i nachyliłem się nad nią. Była taka malutka i słodko spała, bałem się, że ją obudzę, ale na szczęście się tak nie stało. 

- Jak ma na imię? (zapytałem sądząc, że Mi Rose coś już wymyśliła).
-  Mina, po mojej zmarłej mamie.
-  Pięknie. Śliczne imię. ( uśmiechnąłem się i wziąłem małą na ręce).

Później podałem ją żonie, a sam wziąłem naszego syna na ręce. Siedzieliśmy tak do samego rana. Wpatrzeni w siebie uśmiechaliśmy się do siebie i patrzyliśmy na nasze dwa najukochańsze skarby. Potem pożegnaliśmy się i odwiozłem Chan'a do domu, a sam pojechałem na lotnisko. Po kilku godzinach byłem na miejscu i wróciłem do hotelu, aby następnego dnia wystąpić na scenie razem z moim zespołem. Chodź w sercu było mi ciężko to musiałem to zrobić, bo przecież to było dla mnie równie ważne jak rodzina, ale rodzina oczywiście ważniejsza.

Mi Rose

Byłam w szoku gdy zobaczyłam swojego synka, ale w jeszcze większym gdy zobaczyłam swojego męża, który powinien być w trasie koncertowej. Ale cieszyłam się, że chociaż na chwilę wpadł nas odwiedzić. Wchodząc do sali miał przed sobą nasze szczęście, naszego ukochanego synka. Posadził go przy mnie i nachylił się nade mną, pytając o naszą małą kruszynę, naszą córeczkę, która przyszła właśnie teraz na świat.

- Gdzie jest nasza córeczka? ( zapytał).
- Leży obok mojego łóżka. ( odpowiedziałam).

Nachylił się nad nią i popatrzył. Potem spytał jak ma na imię, a następnie wziął ją na ręce.

- Jak ma na imię?
- Mina, po mojej zmarłej mamie. ( odpowiedziałam myśląc, że zrozumie dlaczego wybrałam akurat to imię, a nie inne).
- Pięknie. Śliczne imię. ( uśmiechnął się trzymając ją w ramionach).

Gdy skończył ją przytulać, podał mi ją, a sam wziął ode mnie Lee Chan'a. Siedzieliśmy razem tak do rana. Wpatrzeni w siebie uśmiechaliśmy się i rozmawiając patrzyliśmy na nasze dwa najukochańsze skarby. Pożegnaliśmy się i Chan odwiózł Chan'a do domu, a sam pojechał na lotnisko, aby następnego dnia wrócić do hotelu i móc wraz z zespołem kontynuować koncert i tym samym ich trasę koncertową. Obojgu nam ciężko było się rozstać chodź na chwilę i przez dłuższy czas mieliśmy być razem to i tak nie było łatwo. Nasz mały Lee nawet płakał za tatusiem i był niespokojny, ale nasza babcia na szczęście go uspokoiła i właśnie wtedy zrozumiałam, że nasza córka powinna mieć jej imię. Bo to ona jest cały czas przy nas i nam pomaga. Chodź wiem, że mama patrzy na nas z góry to czuje, że jej imię jeszcze znajdzie osobę w naszej rodzinie, która to imię otrzyma. Przemyślałam to dokładnie i napisałam do Bang Chan'a. On oczywiście się zgodził i nawet zadzwonił do mnie, aby powiedzieć, że to dobry pomysł i piękne imię, którego babcia Lee tak bardzo nie lubi i że sam pomyślał właśnie o tym imieniu. Patrząc na Yoo Mi wypowiedziałam jej imię oraz nazwisko, a ta odruchowo otworzyła oczka, jakby właśnie wypowiedzenie tego imienia zbudziło ją ze snu. Jeszcze kilka dni zostałyśmy w szpitalu, a potem wróciłyśmy do domu. Tam czekały na nas dzieci oraz babcia, dziadek i wszystkie ciocie. Oczywiście ze szpitala przywiózł nas kierowca chłopaków, który do samego domu jechał powoli i mało ruchliwymi uliczkami. Później wysadził nas pod domem i odjechał. Weszłam z Yoo Mi do domu, ale nikogo nie było. Dopiero po chwili zobaczyłam mojego synka Lee Chan'a, a zanim resztę, dziadka, babcię, Lee Yeon, Seolin, Yuri, Mine, Lucy, Yeon Ah, dzieci i jego, mojego męża za którym bardzo tęskniłam. Nie zwracałam uwagi na nikogo oprócz jego. On zrobił tak samo, przytulił mnie i Yoo Mi. Następnie wziął Chan'a na ręce i powiedział

- Chan to twoja siostrzyczka Yoo Mi, mam nadzieję, że kiedy podrośniesz będziesz dobrym bratem i tak samo jak my będziesz się nią opiekował.

Chłopiec wyciągnął do niej rączkę i delikatnie posmerał po policzku. Wszyscy byliśmy tym wzruszeni i długo po tym musieliśmy ocierać z twarzy łzy. Gdy już nam przeszło każdy podszedł i przywitał się ze mną i Yoo Mi. Oczywiście zaraz po Chan'ie był to Minho mój starszy brat i to co mi wyszeptał bardzo mnie zdziwiło.

- Jestem z ciebie dumny siostrzyczko. Kocham cię.

Popatrzyłam na niego i ze łzami w oczach przytuliłam go. Reszta patrzyła na nas zdezorientowana, a ja byłam szczęśliwa tym co usłyszałam. Nigdy mi tego nie mówił to był pierwszy raz kiedy usłyszałam od niego, że jest ze mnie dumny. Cieszyłam się tak bardzo jak małe dziecko, które dostało coś o co od dawna prosiło rodziców.

- O co chodzi, że tak się przytulacie? ( zapytała Seolin).
- Nic. Po prostu powiedziałem Mi Rose to co powinienem już dawno, a mianowicie to, że jestem z niej dumny.
( wyjaśnił Minho).

Babcia Yoo Mi była tak samo wzruszona jak ja, a reszta tylko zaskoczona.

***

Jakiś czas od porodu wszyscy byliśmy razem, co zaowocowało tym, że po raz trzeci byłam w ciąży. Oczywiście miałam już dwójkę małych dzieci i studia na głowie, ale dziecko to dar i nie mogłabym zrobić inaczej niż je urodzić. Z resztą i tak je pokochałam, a Bang kolejny raz udowodnił, że jest opiekuńczym i odpowiedzialnym mężem jak i ojcem. Lee Yeon jak i Yeon Ah bardzo mnie wspierały i tak samo jak babcia Lee  pomagały mi przy dzieciach. Ja natomiast miałam na głowie i dzieci i swoje studia. Chan był przy mnie i mnie wspierał we wszystkim. Razem z chłopakami zrobili sobie małą przerwę. Jedynie tuż przed porodem wyruszyli znów w trasę koncertową. W czasie kiedy ich nie było zaczęłam rodzić i po pół godzinie wydałam na świat dwóch zdrowych chłopców. Po krótkim czasie zadzwoniłam do Chan'a, a gdy już wrócili. Daliśmy im imię Minsung i Jongmin co tworzyło kombinacje z imion Seungmin, Minho i Jongin, bo Minsung to Min i Seung, a Jongmin to Min i Jong. Przy wyborze imienia Minsung wzięliśmy pod uwagę mojego brata i kuzyna, czyli Minho i Seungmin'a. Natomiast przy Jongmin'ie Jong in'a, bo to on pierwszy domyślił się, tego czego nikt inny się nie domyślił i już wcześniej podejrzewał, że między nami coś się zrodziło. Mieliśmy czworo wspaniałych dzieci. Byliśmy bardzo szczęśliwi, spełnialiśmy swoje marzenia i pokonywaliśmy trudności, aż w końcu po raz kolejny zostaliśmy rodzicami dwójki dzieci. Tym razem chłopca i dziewczynki, Miny, imię po mojej zmarłej mamie i Ji Woo, imię po dziadku Kim'ie, który tak samo jak babcia Lee zawsze jest przy nas. Nasze życie stało się szczęśliwe i spokojnie. Dzieci rosły zdrowo, chłopaki wyjeżdżali w trasy, babcia z dziadkiem przeprowadzili się bliżej nas i zamieszkali w jednym domu. Yeon Ah została fryzjerką, o czym zawsze marzyła. Mina, Yuri, Somi zaczęły pracę w szkole i uczyły starsze dzieci. Seolin podjęła pracę w urzędzie, ale po kilku miesiącach okazało się, że po raz czwarty zostanie mamą. Była bardzo szczęśliwa, z resztą mój brat tak samo. Lee Yeon i Lucy stwierdziły, że co jak co ale zajmowanie się dziećmi i domem to jest właśnie to co ich uszczęśliwia. Oczywiście nikt nie miał do nich oto pretensji, a wręcz przeciwnie każdy się ucieszył z takiego obrotu sprawy. Ja byłam szczęśliwą mamą i lekarzem pediatrą. Leczyłam dzieci i robiłam to co zawsze chciałam zrobić. Żyło nam się dobrze i szczęśliwie.

Nauczyłam się, że nie zawsze trzeba wierzyć w to co powie nam ktoś inny, bo nigdy nie wiadomo jak to wpłynie na życie drugiej osoby. Moja mama wzięła sobie przepowiednie do serca i to właśnie przez to każdy mój krok w życiu był przewidziany. Chociaż nie chciałam pewnych rzeczy one same do mnie przyszły, ale dzięki temu poznałam prawdziwą miłość i doczekałam szóstki cudownych dzieci i kochanego męża. Przede wszystkim to szczęścia i radości, która tak w życiu jest ważna. Przez pewne rzeczy zaznałam bycia duszą i poznałam świat, gdzie nie każdy może być i walczyć o własne życie. To wszystko nauczyło mnie wiele, ale dało mi też dużo szczęścia. Takim sposobem zakończyłam to co było mi pisanie i zwane "Mocą przeznaczenia". Bo to właśnie "Moc przeznaczenia" albo daje nam łatwe i proste życie, albo trudne i wyboiste, abyśmy sami mogli je pokonać. Dziękuję, że chcieliście wysłuchać mojej historii do końca i mam nadzieję, że jeszcze nie raz gdzieś tam do niej wrócicie. Moja "Moc przeznaczenia" jest właśnie taka, a wasza jaka jest? Z pewnością tego nie wiecie, ale życzę wam aby nie była trudna do pokonania oraz, żebyście zawsze byli szczęśliwi i radośni.

Do widzenia! Bang Mi Rose spełniona mama i lekarka zwana wcześniej Lee Mi Rose.

Moc przeznaczenia Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz