XI

1.4K 82 30
                                    

| Pov. Dream |

Już jakiś czas chodziłem z chłopakiem po wesołym miasteczku. Obecnie znajdowaliśmy się na szczycie diabelskiego młyna, oglądając widoki i jedząc watę cukrową. Rozmawialiśmy żwawo, co jakiś czas się śmiejąc. George dalej w swoich ramionach miał wygraną przeze mnie maskotkę, z którą się na razie nie rozstaje. Ja w swojej drugiej dłoni trzymałem dwa balony, jeden w kształcie serca, a drugi był cały przeźroczysty z jakimś confetti w środku.

Jesteśmy tutaj już którąś godzinę, a ja nie żałowałem żadnej minuty spędzonej z brunetem. Zachowywał się bardzo uroczo. Nawet zrobiliśmy sobie wspólne zdjęcie. Chłopak ciągle zaciągał mnie do następnych stanowisk z grami, bądź budką fotograficzną. Widziałem, że na prawdę dobrze się bawi. I uśmiech dalej widnieje na jego twarzy.

- Jaki ładny zachód słońca! - powiedział podekscytowany, wpatrzony w krajobraz zachodzący nad całą Kalifornią. Uśmiechnąłem się i popatrzyłem się również w tamtą stronę. Rzeczywiście zachód dzisiejszego wczesnego wieczoru, jest na prawdę piękny.

- Tak samo piękny jak ty - powiedziałem pod nosem, myśląc, że ten mnie nie usłyszy. 

- Stop idiot - uśmiechnął się, zawstydzony chowając twarz w rękaw od swojej bluzy. Sam poczułem jak róż wkracza na moje policzki. 

Do końca przejażdżki oboje byliśmy cicho, lecz to w żadnym stopniu nam nie przeszkadzało. Wyszliśmy z wagonika i łapiąc niższego za rękę, skierowaliśmy się już w stronę wyjścia. Podchodząc do pojazdu, otworzyłem chłopakowi drzwi, zaraz samemu wsiadając na swoje miejsce za kierownicą. Wszystkie balony dałem na tylne siedzenia, a maskotkę dalej trzymał Gogy. Popatrzyłem na niego i powoli zamykające się czekoladowe oczka. Uśmiechnąłem się pod nosem, odpalając pojazd, by po chwili odjechać z miejsca parkingowego. 

Minęło już pół godziny od naszego wyjazdu, chłopak zdążył już zasnąć, a ja już widziałem znajome mi okolice jego domu. Chyba będę musiał go obudzić, tylko, że właśnie nie chcę tego robić. Może jednak zawiozę go do siebie. Tylko, co ze świeżą bielizną...

Trudno...

Zawróciłem samochód, kierują się w stronę mojego, jak i Wilbur'a domu. George wygląda zbyt słodko, żebym miał go budzić, a chyba nie obrazi się na mnie, gdy zabiorę go do siebie. Jak zdąży się obudzić to dam mu jakieś swoje ubrania, które są już na mnie opięte. Nie wiem, czy będzie chciał się umyć. Może coś zjeść? Kuźwa Dream, jak coś będzie chciał, to na pewno ci to powie, a poza tym, nie jest dzieckiem. 

Widziałem już zarysy naszego domu, zwolniłem pojazd, po chwili wjeżdżając na posesję z nie wielkim domem. Zaparkowałem na wolnym miejscu, zaraz wysiadając i podchodząc z drugiej strony do chłopaka, aby  wziąć go na ręce i zanieść do środka. Zamknąłem auto i schowałem kluczyki do kieszeni. Podszedłem do drzwi, do których zadzwoniłem, aby okularnik, który powinien być w domu, mógł nam otworzyć. Po chwili tak się stało, w przejściu stał Will i bez dłuższego zastanowienia, wpuścił nas do środka. Od razu postanowiłem zanieść bruneta do swojego pokoju i położyć go na swoim łóżku. Gdy już to uczyniłem, pogładziłem go lekko po głowie i wyszedłem z pomieszczenia, ostatni raz patrząc jak ten przytula do siebie maskotkę. W przedpokoju zdjąłem buty i będąc blisko salonu, udałem się tam, tylko po to, aby usiąść na kanapie.

- No, jak randka? - zapytał zaciekawiony, podnosząc wzrok z nad laptopa. Uśmiechnął się do mnie podejrzliwie, wyczekując ode mnie odpowiedzi. 

- Możesz to sobie tłumaczyć jak chcesz, ale to nie była randka - przewróciłem niewidzialnie oczami, odchylając głowę do tyłu, pod którą podłożyłem splecione dłonie - Ale było dobrze, nawet bardzo dobrze - przyznałem, a z moich ust powstał lekki uśmieszek - Jest przepiękny - dodałem rozmarzony.

- Taaa, i ty mi mówisz, że to nie była randka, ani nic z tych podobnych? - powiedział pytająco podnosząc brwi do góry, popatrzyłem na niego przez chwilę, zaraz wracając do poprzedniej pozy.

- No dobra, chciałbym, żeby to była randka, ale na razie na to za wcześnie - odpowiedziałem już z większą szczerością - A poza tym, było świetnie, a oglądanie zachodu słońca z diabelskiego młyna, nawet romantyczne. Wtedy coś mi się wymsknęło, ale to już nie ważne - dodałem.

- Wiesz, że zawsze możesz ze mną porozmawiać, o czym chcesz - powiedział uśmiechając się pocieszająco, co odwzajemniłem - Wstawiłem już piosenkę na yt i spotify, więc mamy już luz - dodał po jakimś czasie grzebania czegoś w urządzeniu.

- Mam pomysł, aby zaśpiewać tez inne piosenki. Takie, jakie widzowie napiszą. Na przykład, wstawię story na Instagramie i zapytam jakie piosenki chcieliby usłyszeć, oprócz Lovejoy - zaproponowałem, zaraz patrząc na reakcję wyższego, który z zamyślenia zdjął okulary, wycierając ich szkiełka. Ponownie znalazły się na jego nosie, westchnął.

- W sumie, to nie jest taki zły pomysł, tylko nie wiem ile udałoby nam się nauczyć tego wszystkiego. Zostało półtorej tygodnia - wypowiedział się w końcu, odkładając laptopa do szafeczki pomieszczeniu, w którym aktualnie się znajdujemy. 

- Spokojnie, na pewno nie wybiorę ich z dziesięć. Zdaję sobie sprawę z nauczenia się wszystkich kordów - odpowiedziałem, zaczynając przeglądać coś w social mediach - Może zrobimy to jutro? - zapytałem.

- Jutro idziemy do studia, więc czemu nie, akurat coś przećwiczymy - wypowiedział się, na co w odpowiedzi tylko pokiwałem pozytywnie głową.

Teraz tylko albo czekać, albo iść się umyć i spać, gdy George nie zdąży się obudzić. Może dzisiaj przemęczę się na kanapie.

My Pretty Little Boy | Dnf |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz