XXXIX

1K 60 36
                                    

| Pov. George | 

Byłem strasznie podekscytowany, czekałem na tą chwilę już od dłuższego czasu. Chyba od miesiąca robię garnitur dla Clay'a. Poświęcam na niego większość wolnego czasu, wczoraj, gdy blondyn składał jeszcze meble, ja robiłem poprawki. Nie spodziewałem się jednak, że ten zostanie zaproszony na ślub i od razu na następny dzień, będę mógł mu dać garnitur. 

- Jak się spało? - słyszę zachrypnięty głos ukochanego za sobą, przewracam się na plecy, czując jak dłoń chłopaka, przemieszcza się na mój brzuch. Z uśmiecham patrzę na ukochanego.

- Dobrze - odpowiadam, ten nagle zwisa nade mną, uśmiechając się chytrze

- Jak dobrze? Chcę to usłyszeć~ mówi nachylając się nad moją szyją, czuję subtelny róż wkraczający na moje poliki. Potem czuję jak chłopak ociera delikatnie swoim nosem o moją szyję w dość przyjemny sposób. Momentalnie zaczynam się śmiać, zaczynało mnie to powoli łaskotać

- Clay, błagam - mówię, zaraz zaczynając się głośniej śmiać, ponieważ ten dołączył swoje dłonie do łaskotania mnie. 

- Jak było? - przestaje na chwilę i po mojej odpowiedzi, która brzmiała tak samo jak poprzednia powrócił do wcześniejszej czynności - Zła odpowiedź.

- No p-proszę - mówię przez śmiech, lecz ten nie reaguje. Czuję jak powoli zaczyna boleć mnie brzuch - Okay, okay! Powiem, tylko przestań błagam - w końcu po tych słowach zaprzestał.

- To jak było kochanie? - zapytał z promieniującym uśmiechem, rumienie się na to jak mnie nazwał.

- Bardzo dobrze - odpowiadam, a ten kładzie się obok mnie - I jesteś idiotą - mamroczę.

- Twoim idiotą - dodał i pocałował mnie w policzek, zaraz to wstając z łóżka - Zrobić ci kawę? - zapytał, odpowiedziałem na tak. I gdy ten zszedł na dół wstałem szybko i podszedłem do szafy, gdzie schowałem prezent dla Clay'a. Mam nadzieję, że się ucieszy. Na szczęście mieliśmy podzieloną szafę, więc nie było szans, że ten zobaczy garnitur. Dodałem wczoraj zapomnianą jasnoszarą muszkę i zasunąłem drzwi. Zszedłem na dół od razu po zobaczeniu Biszkopta podbiegając do niego i głaszcząc, ten zaczął machać ogonem, skacząc na mnie i prawie mnie przewracając. Potem wchodząc do kuchni daję mu świeżą wodę i dosypuję karmę. Nagle czuję jak się o coś potykam i lecę do tyłu, zamykam oczy czekając na bliskie spotkanie z kafelkami. I nie czując tego, otwieram oczy i od razu odetchnąłem z ulgą widząc trzymającego mnie blondyna. Po chwili staję na podłodze.

- A może zatańczymy salsę na weselu? - zapytał zalewając dwa kubki gorącą wodą. Parzę na niego nieco zagubiony w sytuacji.

- A twoja rodzina nie będzie... No wiesz. Że to jednak chłopak? - odpowiedziałem pytaniem lekko zestresowany - Oczywiście nie mówię, że jest to zły pomysł - dodaję po chwili.

- Nie masz się czego martwić skarbie - podchodzi do mnie bliżej i łapiąc mnie za uda podnosi delikatnie do góry, zaraz to znalazłem się na blacie - Przez ciotkę wie... nawet jakiś gość z rodziny którego nie znam, więc nikt nie powinien być zaskoczony - powiedział jeżdżąc powoli swoimi dłońmi wzdłuż mojej talii, już nawet zapomniałem co mówił, bardziej interesowały mnie jego usta. Zaplatam nogi wokół jego bioder i całuję namiętnie. Czuję jak chłopak z zaskoczenia mruczy w moje usta, lecz oddaje pieszczotę z wielką chęcią. Pocałunek należał raczej do tych spokojnych, gdzie przekazuje się dużo miłości i troski. Pogłębiamy pieszczotę, wczuwając się w swoje ruchy. Moja dłoń sama zaplątuje się w jego sianko i ciągnie je, na co w odpowiedzi dostaję pomruki zadowolenia. Clay wprowadza jedną dłoń pod moją koszulkę, a raczej jego, zaczynając masować moje biodra. Robimy krótką przerwę na wzięcie oddechu i ponownie się w sobie zatapiamy. Prawie od razu daję wstęp do swojej buzi. Całujemy się do momentu, w którym nie zabrakło nam powietrza i gdy się od siebie odklejamy łączy nas nitka śliny. Ten posyła mi zadowolony uśmieszek i odchodzi ode mnie, gdy rozplątuje swoje nogi. 

Po wypiciu kawy, ubraniu się i pójściem z Biszkoptem na spacer, mogliśmy się powoli szykować na ślub. Najpierw musiałem znaleźć swój garnitur, jego też sam robiłem, tylko, że rok temu. W końcu go odnajduję. Kładę na łóżko wieszak z pokrowcem i rozpinam go. Ujawniła się niebieska marynarka w jasnoszarą kratę, jasnoszara kamizelka z niebieskimi guzikami, biała koszula, niebieski krawat z białymi wzorami oraz błękitne spodnie. Jestem ciekawy co powie na to Clay i jak zareaguje na prezent. Teraz prawdopodobnie wykonuję swoją poranną rutynę, czyli chodzi z maseczką po domu.

Kieruję się na górę, tam widzę jak blondyn wykłada na łóżko swój garnitur. Potem słyszę jak przeklina na coś pod nosem I jeszcze czegoś szuka w szafie. Podchodzę do niego kładąc dłoń na jego ramieniu, czuję jak ten lekko podskakuje w miejscu.

- Nie chciałem cię przestraszyć - mówię przepraszająco, lecz po minie chłopaka nie widać, żeby miał mi za złe. Zachichotałem cicho na jego widok w maseczce i opasce krówki, aby nie leciały mu do tego włosy.

- Masz może jakąś muszkę? - zapytał niepewnie próbując ograniczyć ze mną kontakt wzrokowy. Uśmiecham się tylko i podchodzę do drugiej połowy szafy, zaraz to ją otwierając. Wyciągam wieszak z garniturem dla Clay'a i podaję go mu. Ten jednak patrzy na mnie zdezorientowanym wzrokiem.

- Od jakiegoś czasu robiłem ci garnitur. Miałem ci go dać w prezencie na jakąś wielką okazję. Mam nadzieję, że Ci się spodoba i będzie dobry - czuję, że jestem rumiany na twarzy i tym razem to ja nie patrzę mu w oczy.

- Chciałbym cię pocałować, ale zbytnio nie mog- jego wypowiedź przerwał stoper, który miał odliczać piętnaście minut - Poczekaj - mówi tylko i znika za drzwiami od łazienki. Odkładam wieszak w bezpieczne miejsce, ponieważ nie Wien co ten chce zrobić, a po nim można się spodziewać na prawdę wszystkiego. Słyszę jak ten zakręca wodę i wracając łapie mnie w tali ifzucając na łóżko zaraz nade mną zwisa i całuje namiętnie. Oddaję oczywiście pieszczotę ponownie tego dnia ciągnąc za jego włosy. Po chwili odklejamy się od siebie. Blondyn ma strasznie duży uśmiech na twarzy.

- Jest piękny. Dziękuję kochanie - powiedział po chwili ze mnie wstając I biorąc wieszak z garniturem. Była to czarna koszula, w tym samym kolorze marynarka z kieszonką na górze , która miała złoty pasek, tak samo jak na rękawach. Czarne były również spodnie, a muszka jasnoszara, która będzie się najbardziej wyróżniać.

- W takim razie cieszę się, że Ci się podoba - uśmiecham się I wstając wychodzę z pomieszczenia. Czasu było coraz mniej, zostało nam się tylko przebrać, dlatego to uczyniłem. Ubrania są bardzo delikatne i miłe w dotyku, robiłem wszystko tak, aby było nam komfortowo i żeby wszystko wyglądało ładnie oraz się ze sobą komponowało. W końcu wychodzę z pokoiku i wchodząc do łazienki psikam się swoimi perfumami, następnie poprawiając lekko swoje włosy. Potem słyszę jak mój ukochany również schodzi na dół. Stojąc w drzwiach wpatruję się w niego jak w obraz. Wyglądał fantastycznie, a skórzany zegarek ze złotą obramówką i czarną tarczą, dodawał mu dojrzałości, tak samo jak pasek w tych samych kolorach. Od razu po nim widać, że jest tym dominującym i hot partnerem. Jest strasznie przystojny.

- Idziemy? - zapytał poprawiając zegarek na nadgarstku, a potem przenosząc swój wzrok na mnie. Pokiwałem tylko głową I żegnając się z Biszkoptem wyszliśmy z domu. Clay poszedł odpalać samochód, który był gdzie nie gdzie ozdobiony białymi balonami, ja za ten czas zamykałem drzwi. Po chwili do niego dołączam i odjeżdżamy z podjazdu.

My Pretty Little Boy | Dnf |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz