| Pov. Dream |
Zaparkowałem właśnie na ogromnym parkingu, jednego, wielkiego cyrku. Westchnąłem zrezygnowany, zaraz patrząc na bruneta, który odpinał pasy.
- Może ja tu zostanę, a ty pójdziesz i wybierzesz meble? Dam ci kartę - uśmiechnąłem się do niego z nadzieją, jednak jego mina nie była zbyt przekonująca.
- No chodź, będzie fajnie - powiedział tylko, łapiąc mnie za dłoń I gładząc delikatnie jej skórę kciukiem. W końcu się zgodziłem I wyszedłem z samochodu. Spojrzałem się jeszcze za siebie, patrząc na przód mojego samochodu. Boże, ta maska, ten grill i światła.
- Patrz jakie cudeńko - zachwycam się wyglądem pojazdu, zatrzymując się na chwilę.
- Co? - słyszę jak mówi, a potem jestem pewny że przewrócił oczami. Czuję jak łapie mnie za koszulkę i ciągnie do wejścia od sklepu - Teraz ważniejsze są meble do naszej sypialni, potem będziesz mógł się zachwycać swoim cackiem - uśmiecham się rozmarzony, w końcu idąc za swoim partnerem. Całuję go w policzek, aby się na mnie nie złościł, następnie łapiąc go za rękę i splatając nasze palce razem. Gdy byliśmy już w środku wziąłem wózek na kartony, kierując się na przedział z sypialniami. Musieliśmy znaleźć jakieś łóżko dwuosobowe, dużą szafę, albo dwie małe, żebyśmy się ze wszystkimi zmieścili, może szafkę nocną, półki i komodę. George na pewno chciałby jeszcze wziąć jakieś ozdoby, czy lampki. Na pewno się nie uwolnię od chodzenia po tym sklepie.
Brunet największy dylemat miał z łóżkiem. Mi tam było obojętnie. Łóżko to łóżko, lecz mój ukochany twierdził, że łóżko ma nam się podobać i być wygodne. No tak, zapomniałem, że mógłby przespać całe dnie. W końcu znalazł to jedyne, więc zapisałem potrzebne dane na karteczce, typowym ołówkiem z Ikei. Następnie przeszliśmy na szafy. I zamiast wziąć zwykłą, czarno-beżową z lustrem i przesuwanymi drzwiami, szafę, brunet wymyślił sobie światełka.
- Przecież to ci się zjebie za jakiś czas - mówię załamany, następnie przecierając twarz dłońmi - Zawsze mogę ci kupić ledy - dodaję. To byłoby o wiele prostsze w zamontowaniu i kosztowałoby na pewno mniej. Chłopak później będzie się mógł bawić w ustawianie koloru.
- Okay - mówi w końcu - Ale ty będziesz mył lustro od palców.
- Mogę ci posprzątać nawet cały dom - powiedziałem sarkastycznie, prychając pod nosem.
- Na prawdę!? - odpowiedział zdziwiony, zaraz to się do mnie przytulając.
- Nie - posyłam mu uśmieszek i zapisuję nazwę szafy na karteczce, ołówek potem zakładając za ucho. Słyszałem jak ten mamrocze coś pod nosem i zmierza do kolejnego miejsca, aby wybrać komody i półki. Mam nadzieję, że chociaż z tym nie będzie problemu, potem wybierzemy jakąś lampę i George to co będzie jeszcze chciał. I w końcu będę mógł wrócić do domu. Chodzić za meblami nie lubię, ale składać, tak.
Po kolejnych dwóch godzinach w końcu szliśmy po kartony z meblami. George miał straszne dylematy, chociaż myślałem, że po łóżku i szafie będzie jak z górki. Zakładam rękawiczki robocze, a wózek przekazuje brunetowi. Ten czyta mi nazwy lub kod, a ja wykładam kartony na wózek. Dziwiłem się jak to w ogóle wszystko się zmieściło. Na końcu zdejmuję rękawice i w końcu kierujemy się do kas. Teraz jestem tylko ciekawy, czy to wszystko zmieści się do mojego samochodu. Po zapłaceniu, wychodzę z tego piekła z uśmiechem na twarzy i szybko podchodzę do auta, które po chwili otwieram.
- Ja pierdole - mamroczę tylko i ponownie nakładam na dłonie rękawice. Patrzę na kartony, a potem na bagażnik i zaczynam pakować wszystko do środka. Wszystko było tam na styk, tak samo jak na tylnych siedzeniach. Wsiadam za kierownicę, odchylając głowę do tyłu, następnie wypuszczając głośno powietrze.
- Nie jesteś zły? - słyszę głos ukochanego.
- Nie, no co ty - prycham, zaraz to sprawdzając godzinę na zegarku - Jesteśmy tu walone cztery godziny. Plecy i nogi, bolą mnie jak cholera. Nic nie jadłem od dziesiątej, a jest dziewiętnasta. Jeszcze wyjechać z tego wariatkowa, to następna jebana godzina nam minie. Później wnieść wszystko na górę i będę musiał jeszcze składać meble. Jest super, po prostu świetnie - powiedziałem i ponownie oparłem głowę o siedzenie wzdychając. Ten nic już nie powiedział. Po chwili odpalam samochód i wyjeżdżam z miejsca parkingowego.
- Nie zmuszałem cię do przeprowadzki - słyszę tylko, a potem to jak podciąga nosem. Po tych słowach już nikt nie odważył się odezwać, ciszę przerywało tylko grające radio. Może nie powinienem mówić mu tych rzeczy. Przecież się stara. Nie chcę, aby pomyślał, że to wszystko jest przez niego. W końcu po jakimś czasie parkuję pod jego domem i widząc, że ten szybko wychodzi z pojazdu, idę za nim.
- George - mówię łapiąc go delikatnie za nadgarstek, widzę jak zaciska oczy i zagryza wargi od środka. Potem śledzę łzę lecącą po jego policzku. Przyciągam go do siebie i zamykam w szczelnym uścisku. Czuję jak brunet zaciska pięści na mojej koszulce, a potem w nią płacze - Nie powinienem tego mówić, przepraszam - powiedziałem, bawiąc się jego gęstymi włosami.
- M-myślałem, że j-jednak zmieniłeś zdanie - szlocha bez przerwy co kroi moje serce na kawałki.
- Jak mógłbym? - odpowiedziałem, całując jego włosy - Kocham cię Gogy - dodaję, na co ten się ode mnie odsuwa i patrzy w oczy. Potem czuję tylko jak zarzuca swoje ręce na mój kark i łączy nasze usta w powolnym pocałunku. Korzystam z każdej sekundy, teraz jego wargi były subtelniejsze niż wcześniej i dało się wyczuć nutkę maliny. Przyciągam go bliżej, pogłębiając tym pieszczotę. Po chwili odklejamy się od siebie - Teraz ten malinowy aromat wydaje się przyjemny - mówię i uśmiecham się do niego, co ten również robi, a potem otwiera drzwi, jeszcze wcześniej mówiąc mi, że wyjdzie z Biszkoptem na spacer. Ja za ten czas na spokojnie wnosiłem wszystkie kartony do domu i gdy samochód był już posty, zamykam go i przenoszę wszystko na górę.
- Dobra - mówię do siebie, patrząc na posegregowane kartony, do jednego mebla czasami szły trzy pudła. Biorę wcześniej wzięte pudełko z narzędziami i biorę się za składanie łóżka. Przecinam pierwszy karton nożykiem, otwieram go i wyciągam instrukcję. Momentalnie słyszę jak ktoś wchodzi do pokoju.
- Dzisiaj będziesz je składał? - czuję dotyk na swoim ramieniu, odmruknąłem na jego pytanie, otwierając saszetkę ze wszystkimi potrzebnymi śrubami - A zrobić ci coś do jedzenia?
- Na prawdę chce ci się stać w kuchni i robić dla mnie jedzenie? - chłopak widocznie zignorował moje pytanie.
- Skarbie - mów, kucając przede mną - Nie jadłeś przez bardzo długi czas i teraz jeszcze bierzesz się za składanie mebli. Zależy mi bardziej na tobie. Nie pali mi się, aby nasza sypialnia była zrobiona od razu i na szybko. Odpoczniesz sobie i jutro się za to weźmiesz, dobrze? - mówi z przekonującym uśmieszkiem na twarzy, gładząc również mój policzek. W końcu się zgadzam, na co chłopak tylko powiększył swój uśmiech i łapiąc mnie za dłoń zaprowadził do kuchni. Tam zjadłem przyszykowane kanapki przez mojego ukochanego i udając się z nim do jego pokoju, zasnęliśmy w swoich ramionach.

CZYTASZ
My Pretty Little Boy | Dnf |
FanfictionCzasami warto podążać za marzeniami, nawet jeśli wydają się one nie możliwe lub głupie. Warto jest wierzyć w to, że kiedyś może się jedno z nich spełni i życie potoczy się inaczej, tą lepszą stroną. Nuty od dziecka budowały ścieżkę Gerog'a, jego ca...