XLII

802 56 32
                                    

| Pov. Dream |

- Co jest..? - wymamrotałem otwierając dziwnie, ciężkie powieki. Nade mną stało mnóstwo ludzi. Przymknąłem oczy ponownie przez jebiące mnie światło.

- Żyje, dzięki Bogu - usłyszałem radosny głos babci, która najprawdopodobniej w swoich dłoniach miała różaniec. Wyciągam dłoń, aby zasłonić źródło i normalnie móc spojrzeć dookoła siebie. Wszyscy najwyraźniej ucieszyli się na moją pobudkę.

- Ile leżałem? - pytam i z lekką pomocą pana młodego podnoszę się do siadu. Czuję lekkie zawroty głowy.

- Dwie minuty - usłyszałem ze strony swojej ciotki, zaraz to sprawdzam swój nos.

- Chuj mi nos złamał, no - mówię pod nosem, zaraz to sycząc na ból. Poczułem jak dostaję w głowę od swojej babci. Potem staję na nogi z lekką asekuracją.

- Trzeba cię zawieźć na pogotowie - mówi mężczyzna - Masz apteczkę w samochodzie? - zapytał, patrząc na mnie z nadzieją.

- Tak. Nie piłem, więc mogę prowadzić - odpowiedziałem mu. Ten się jednak uparł i powiedział, że on będzie jechał na kierownicą, ponieważ jest nie pijącym. Zgodziłem się ostatecznie i udaliśmy się do mojego samochodu, przez chwilę nawet zapomniałem o siedzącym w nim Georg'u. Okazało się, że mężczyzna, który szedł obok mnie, jest lekarzem i bezproblemowo założy mi opatrunek. Powiedział również, że jego imię to Philip i jest z Wielkiej Brytanii. Gdy dotarliśmy do pojazdu, otwieram go pilotem, a potem bagażnik i wyciągam apteczkę. Potem siadam na framudze, aby ten mógł mnie na spokojnie opatrzeć. Ból był tragiczny.

- Clay? - usłyszałem głos ukochanego, przekląłem pod nosem.

- Nie ruszaj się teraz - powiedział skupiony blondyn, poczułem ponowny krwotok. Usłyszałem jak brunet zaraz wychodzi z auta. Krzyknąłem momentalnie na silny ból i syknąłem, następnie przymykając oczy.

- Boże! Co się stało?! - wykrzyknął przerażony, lecz żaden z nas mu nie odpowiedział.

- Nie mów nic, może się tylko pogorszyć. Wszystko mu potem wytłumaczę - powiedział do mnie, a następnie spojrzał na bruneta z lekkim uśmiechem. Mężczyzna po wyciągnięciu koreczków z dziurek od nosa, kazał mi się schylić, aby krew nie spływała mi po gardle. Lało się jak z kranu, jakąś część nawet wyplułem. Czułem jak partner gładzi mnie po plecach. Jego obecność pomogła mi w uspokojeniu się. Po chwili ponownie dostałem koreczki i w końcu mogliśmy udać się do szpitala. Niższy usiadł z tyłu, trzymając mocno moją dłoń. Phil w trakcie tłumaczył co się stało.

- Nie mogłeś go zostawić? - pyta słabym głosem, lecz gładzi skórę na mojej ręce kciukiem.

- A co? Miałem słuchać jak wyzywa cię od dziwki i jeszcze się zjeb pytał, czy mi obciągniesz laskę. No proszę cię! Nie jest jeszcze ze mną tak źle, żeby nie zareagować - odpowiadam i prycham potem nosem, chłopak potem się nie odezwał. Za nie długo dotarliśmy na miejsce, wyszedłem z samochodu nie co chwiejnym krokiem przez zawroty głowy. Od razu po zostałem złapany i zostały mi oddane kluczyki. Zamknąłem auto, gdy wszyscy wyszli. Udaliśmy się na pogotowie. Było tam w ciul ludzi, to będzie cud jak wezmą mnie przed północą. Zostałem na recepcji sam z Georg'em. Najstarszy z nas powiedział, że idzie coś załatwić. Spojrzałem na bruneta, który tylko uśmiechnął się do mnie pocieszająco i przytulił mocno, co odwzajemniłem. 

- Będzie wszystko dobrze... - szepczę, a ten kiwa głową podciągając nosem.

- Clay! - usłyszałem głos Phila. Od razu spojrzałem w jego źródło. Gdy na niego spojrzałem pomachał ręką, abyśmy do niego podeszli - Wezmę cię do siebie - powiedział i zakładając niebieskie, gumowe rękawiczki udał się do jakiegoś korytarza. Po chwili znaleźliśmy się w białym pomieszczeniu, mężczyzna kazał mi usiąść na kozecie, a Georg'owi wskazał krzesło przed biurkiem.

Mężczyzna ściągnął mi wszystkie opatrunki, wcześniej jeszcze podając mi miskę, aby na wszelki wypadek krew spływała do niej. Dostałem od niego kilka pytań, czy boli mnie coś więcej oprócz nosa i głowy. Odpowiedziałem negatywnie. Następnie Brytyjczyk zaczął dokładnie oglądać mój nos.

- No, nie wygląda to tak tragicznie - mówi.

- Ale boli w cholerę - odpowiadam tylko na co mężczyzna się ze mnie cicho śmieje.

- Dobra, są dwie opcje. Operacja albo nastawianie.

- Operacja.

- Nastawianie - powiedział brunet w tym samym czasie co ja - Co?! Chcesz poświęcić swoje życie dla złamanego nosa?! Nie ma takiej opcji! - podnosi swój głos, patrząc na mnie z wyrzutami.

- Czemu od razu poświęcanie życia? - zapytałem niezrozumiale, spoglądając na niego ze zmarszczonymi brwiami.

- Nie mam zamiaru przeżywać śmierci osoby którą kocham, przez wylew. Nie ważne jak bardzo będziesz się starał, nie pozwolę ci na operacje - odpowiedział stanowczo i pewny siebie, potem zakładając nogę na nogę, odwracając ode mnie wzrok. Spojrzałem na Phila i westchnąłem cicho. Kiwnąłem potem głową za zgodą słów ukochanego. Może i operacja faktycznie nie będzie potrzebna. Podpisałem tylko kartę za zgodą, a potem została ona przekazana Georg'owi, który ją bez problemu podpisał.

- Lepiej się przygotuj, będzie bolało - mówi blondyn, poprawiając rękawiczki na rękach. Nie miałem się nawet jak przygotować, ponieważ ten od razu po złapaniu nosa nastawił go, a ja krzyknąłem z bólu, zaciskając dłonie na kozecie. Potem ten założył mi jeszcze jakiś opatrunek i dając mi jakieś karty, powiedział, że mogę normalnie wrócić do domu.

- Podwieźć cię? - pytam, lecz jego odpowiedź była negatywna. Powiedział, że zamówi sobie taksówką. Pokiwałem głową i wyszedłem z Georg'em z sali. Może i miałem spuchnięte okolice oczu, lecz nie mieliśmy długiej drogi do domu, abym spowodował wypadek. 

- Mmm, Clayton Tremblay - przeczytał moje pełne imię - Kanadyjskie nazwisko - dodał po chwili, zaraz to przechodząc na kolejną stronę karty.

- Po moim tacie. Jedna z nie wielu rzeczy, które mi po nim zostały - odpowiadam tylko i zwalniam pojazd, gdy widzę zarysy naszego domu.

My Pretty Little Boy | Dnf |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz