LVII

738 46 20
                                    

•tydzień później•

| Pov. Dream |

Minął już tydzień od oświadczyn. Właśnie wracamy z lotniska, aby zgarnąć Biszkopta od Wilbur'a. Te kilka dni spędziliśmy w Paryżu, było to idealne oraz bardzo romantyczne miejsce. Spędziliśmy tam bardzo miło czas i cieszyłem się, widząc również podekscytowanego Georg'a. Prawie każdego dnia jedliśmy na mieście i zwiedzaliśmy jego nowe zakątki. Mamy również dużo różnych zdjęć z naszej podróży, a niektóre z nich, na pewno znajdą się w ramce na komodzie.

Spojrzałem zadowolony na bruneta, który właśnie wstawiał zdjęcie na instagrama, jak całuję go w policzek, a za nami widać oświetloną fontannę.

- Zostaniemy trochę u Will'a? Pewnie ucieszy się na odwiedziny - zapytałem, widząc już zarysy domu okularnika.

- W sumie, to nie jest taki zły pomysł - odpowiedział wyłączając swój telefon, następnie wkładając go do kieszeni od spodni.

Zaraz to parkuję na podjeździe domu okularnika, wysiadając z ukochanym z pojazdu. Łapię go za rękę, uśmiechając się do niego, co oczywiście odwzajemnił. Podchodzę do drzwi, pukając w nie. I nie musieliśmy długo czekać, aż w końcu ktoś nam otworzy. Przywitałem się z przyjacielem, widząc jak obok jego nóg przechodzi, merdający ogonem Biszkopt. Rozłączając dłoń z ukochanym, kucam do niego, zaczynając bawić się jego puszystymi uszkami. Zaczynam coś do niego mówić, a ten liże mnie po policzku. Pod koniec biorę psa na ręce, wchodząc z nim do salonu. Oczywiście najpierw zdjąłem buty.

- Mój kochany psiutek, tak? - mówię do niego przesłodoznym głosem, znowu bawiąc się jego uszami. Siedziałem na fotelu, mając na swoich kolanach zwierzaka.

- No i już go dopuścić do psa, i mnie zdradza - usłyszałem ze strony swojego narzeczonego, na co tylko wystawiłem w jego kierunku język, a ten zachichotał.

- Chcecie coś do picia? - zapytał najwyższy z nas, patrząc raz na mnie I raz na bruneta.

- Ja kawę - odpowiedziałem, dalej skupiając swój wzrok na Biszkopcie. Potem tylko słyszę, jak George z Wilbur'em udają się razem do kuchni, a ja dalej bawię się sierścią psa. Od zawsze ze zwierzętami łatwiej mi było zasnąć. I przypominając sobie nie przespany lot samolotem, który jednak trochę trwał, zrobiłem się momentalnie senny. Ziewam i dalej powoli głaszcząc zwierzę, zamykam oczy.

- A nie chcesz czegoś mocniejszego? Może wina? - usłyszałem głos Will'a, który prawdopodobnie wchodził do pomieszczenia, w którym się znajduję.

- Nie, dzisiaj do nas jeszcze przychodzi babka od ślubu. Wiesz, wystrój sali, jakiś tort, liczba miejsc - odpowiedział George. Zaraz to usłyszałem zbliżające się do mnie kroki, następnie czując, jak ten przeczesuje moje włosy I całuję w policzek. Już nie raz widzi mnie, jak tak zasypiałem.

Słyszałem jeszcze, jak Wilbur komentuje coś o pierścionku bruneta, potem jednak mój film się urywa, a Morfeusz porywa mnie w krainę marzeń i snów.

==========

Po kilku godzinach spania, budzę się, tak bez żadnego powodu. Przeciągam się, ziewając, następnie otwierając swoje oczy, pod nosem jeszcze mlaskając.

- Witam w świecie żywych Claytonie - słysząc jak ukochany mówi do mnie pełnym imieniem, śmieję się cicho. Rozglądam się za Biszkoptem, który podczas mojego odpoczynku musiał gdzieś pójść. Potem ziewam kolejny raz i łapię za zimną kawę, zawsze coś. Przecież kofeina z tego nie wyparuje.

- Ile spałem? - zapytałem, przerywając przez przypadek ich konwersację. Widzę jak Will spogląda na zegarek widzący na ścianie.

- Z nie całe pięć godzin - odpowiedział. Czyli była trzynasta. Babka od wesela miała być koło szesnastej. My również mamy jeszcze przed sobą zakupy, częściowe rozpakowanie rzeczy i ogarnięcie domu. No dobra, zostaniemy na jeszcze kilkanaście minut.

- Co myślisz o kotku Biszkopt, o przyjacielu? - zapytałem psiaka, siedzącego przede mną. W pomieszczeniu nagle zrobiło się cicho, George pewnie załamywał się nad moim pomysłem. Momentalnie poczułem jak pies zagryza się na moich genitaliach. Odganiam go, zaciskając nogi z włożonymi pomiędzy nimi rękoma, sycząc z bólu. W tle słyszę jeszcze jak ci się ze mnie śmieją.

- To nie jest śmieszne imbecyle - mamroczę tylko, patrząc z przymrużonymi oczami na zwierzaka. Patrzę na zegarek, który wskazywał już za piętnaście drugą. No, trzeba się powoli zbierać.

- To my się chyba zbiery, co? - zapytałem swojego ukochanego, wstając z fotela. Ten również sprawdził godzinę i jak poparzony podniósł się na nogi. Podeszliśmy do drzwi, rozmawiając jeszcze z Will'em i żegnając się z nim. I po zapięciu Biszkopta na smycz, lrzytuliliśmy się po kolei do okularnika, następnie opuszczając jego dom.

I kiedy zwierzak znajduje się już na tylnich siedzeniach, przechodzę dookoła pojazdu, machając jeszcze przyjacielowi. Wsiadam za kierownicę, odpalając samochód, który wydał z siebie przyjemny dla uszu warkot.

Weszliśmy w końcu do swojego domu. Odwiesiłem klucze od domu, zaraz to wzdychając. Łapię kontakt wzrokowy z Georg'em. Stoimy tak w ciszy przez dłuższą chwilę, aż ten w końcu na mnie wskakuje i łączy nasze usta w namiętnym pocałunku. Układając dłonie na jego pośladki, zaciskam je, zaraz to czując jak chłopak wypuszcza sapnięcie. Potem przygważdżam go do ściany, dalej pochłaniając jego wargi, jakby zależało od tego całe moje życie.

W tym wszystkim jednak przerywa nam dzwonek do drzwi. Mamroczę niezadowolony, opierając głowę o ścianę. Po chwili pomagam chłopakowi ze mnie zejść i otwieram drzwi gościowi.

- Dzień dobry, mam przyjemność rozmawiać z Clayton'em Trembley'em? - zapytała dość młoda i sympatyczna kobieta. Odpowiedziałem pozytywnie - To z Panem rozmawiałam ostatnio na temat ślubu i wesela, tak?

- Tak - odpowiedziałem niepewnie, zaraz to wpuściłem ją do domu, spoglądając na zegarek - Jesteśmy trochę nieogarnięci, ponieważ dopiero co wróciliśmy z lotniska, a jestem pewien, że umawialiśmy się na piętnastą - powiedziałem, zamykając drzwi na górny zamek. Potem ściągam też swoje buty, tak jak zrobiła to dziewczyna.

- Ah, Faktycznie! Przepraszam jak najmocniej, musiałam źle spojrzeć na zegarek - odpowiedziała, sprawdzając coś w swojej czerwonej teczce. Zaprosiłem ją do salonu, gdzie ta usiadła na kanapie, a ja na fotelu. Po chwili do pomieszczenia wszedł Gogy.

My Pretty Little Boy | Dnf |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz