XXVI

1.1K 71 30
                                    

| Pov.George |

- Od kiedy zacząłeś interesować się modą? - zapytał po jakimś czasie. Spojrzałem na jego twarz, gdzie rumieniec pozostawił po sobie tylko subtelny ślad na jego uszach.

- Chyba od dziecka - odpowiedziałem z uśmiechem, powracając wspomnieniami do przeszłości, wpatrując się ponownie w widoki zza okna - Gdy mieszkałem jeszcze w Brighton, na wakacje często wyjeżdżałem na wieś do babci. Wiesz, w tedy nie było jeszcze tak świetnej technologii, a swój pierwszy telefon dostałem w wieku czternastu lat. Moi rodzice nie byli bogaci i musieli jeszcze utrzymywać gospodarkę dziadków. Ale wracając do tematu. W każde wakacje, oczywiście do jakiegoś czasu, przyjeżdżałem do babci. Nie było tam za dużo do roboty. Dziadek robił coś z pomocnikami na gospodarstwie, a babcia uczyła mnie gotować, szydełkowania, czy robienia na drutach. Strasznie szybko się wszystkiego uczyłem i po dwóch latach ćwiczeń, wróciłem do domu z dwoma szalikami, kocem zrobionym na szydełku i swetrem. Pewnego lata babcia zabrała mnie do piwnicy, gdzie na wejściu witała cię ściana z regałami pełnych słoików i wina. Gdy weszło się głębiej, można było dostrzec starą maszynę do szycia z ładnie poukładanym i ozdobionym stanowiskiem. Pamiętam, że w szufladkach było wszystkiego co było trzeba, a nawet z nadmiarem. Babcia zaczęła mnie więc uczuć i szycia na maszynie. Na początku mój tata powiedział, że to nie robota dla chłopaka, chociaż cieszył się coraz bardziej z każdym moim powrotem do domu i wręczaniu mu w prezencie coraz to lepiej zrobionej rzeczy. Później zacząłem szkicować ubrania I swoje stylizację w szkicowniku. Mama się tym zachwycała. I tak postanowiłem zostać projektantem ubrań i po części modelem - opowiedziałem przez cały ten czas uśmiechając się. Miło wspominam tamte czasy. Po chwili jednak popatrzyłem się na Clay'a, który równie subtelnie się uśmiechał.

- Czyli jesteś z Wielkiej Brytanii... Nie słyszałem, abyś mówił w Brytyjskim akcencie - stwierdził I popatrzył na mnie marszcząc niezrozumiale swoje brwi.

- Wiesz... To tylko dlatego, żeby nikt się ze mnie nie śmiał, a bywają takie sytuacje - odpowiedziałem lekko się wahając. Spojrzałem na blondyna, który posłał mi przyjazny uśmieszek i ponownie położył dłoń na moim udzie. Poczułem jak przechodzą mnie ciarki. Końcówki jego palców były nie co chłodne.

- Przy mnie nie musisz się wstydzić. I nie ręczę za siebie, jak ktoś przez to będzie się z ciebie śmiał - wymamrotał drugie zdanie, co brzmiało tak jakby komuś w tym momencie groził. Zachichotałem cicho.

==========

- O matko! To tutaj! - wykrzyknąłem uradowany, przylegając do szyby i zachwycając się widokami. Zawsze marzyła mi się przejażdżka do tego miejsca. I teraz ja, starszy i doświadczony w tym co robię, osobiście dostałem zaproszenie. Obserwuję okolicę dookoła. Chodniki pełne ludzi, tak samo jak plaża, znajdująca się po naszej prawej stronie. Jedziemy prześliczną drogą ozdobioną palmami po bokach. Po chwili w moje pole widzenia wkracza ogromny, biały budynek na wydmie. Właśnie tam jest mój cel.

Clay zwalnia samochód, powoli wjeżdżając pod górkę, gdzie ciągnął się nie duży sznurek aut. Chłopak obok mnie nucił piosenkę pod nosem, gdy ja patrzyłem się w fale na morzu z uśmiechem na twarzy. Nie mogę uwierzyć w to co się właśnie dzieje. Odcinam się od rzeczywistości, odpływając myślami do swojej przyszłości. Jaki zdołam uzyskać sukces?

- Patrz bugatti! - słyszałem jak blondyn zachwyca się samochodami, lecz jak przez mgłę. Nagle zrywam się i łapie go za dłoń na skrzyni biegów, wskazując palcem na jedną z dziewczyn w tłumie.

- Patrz! Ona ma moją bluzę! O boże! - powiedziałem podekscytowany, zaraz to patrząc w oczy ukochanego. Ten uśmiechnął się do mnie z miłością i szczerością.

- Gdzie mam wjechać? Chyba nie będziesz się przeciskał przez ten tłum? - zapytał po jakimś czasie, lekko zagubiony.

Po zadzwonieniu do organizatora i pokierowania mojego chłopaka do tylnego wejścia, w końcu mogliśmy wyjść z samochodu. Clay pomógł mi wypakować torby i zanieść do przeznaczonego mi pomieszczenia w tym ogromnym budynku. To był cud, że się nie zgubiliśmy.

- To ja chyba znikam - mówi po jakimś czasie ogarniania rzeczy w moim tymczasowym pokoju połączonym z ogromną garderobą na ubrania. Spogląda na zegarek ozdabiający jego nadgarstek, a potem z lekkim uśmiechem na mnie. Podchodzę do niego spokojnym krokiem, utrzymując z nim kontakt wzrokowy - A teraz zapamiętaj - Gdy jesteśmy już blisko siebie, ten ujmuje moje policzki w dłonie - Nie zwracaj uwagi na to, czy jestem zajęty, czy mam koncert. Jak coś się będzie działo, masz do mnie zadzwonić od razu. Martwię się - mówi spokojnie. Poczułem znajome ciepło na sercu.

- Jasne. Będę dzwonił - zapewniłem go, uśmiechając się tylko szerzej. Blondyn po odwzajemnieniu czynności, łączy nasze usta w spokojnym pocałunku.

Wiedziałem, że będzie mu trochę trudno, ponieważ zostaję tu na jedną noc. A sam pokaz ma trwać trzy godziny jak nie więcej. To było słodkie jak ten się o mnie troszczy.

Odwzajemniam pocałunku z wielką chęcią, przyciągając partnera za materiał koszulki, aby jeszcze bardziej wciągnąć nas w pieszczotę. Czuję jak ren mruczy w moje usta i ujmuję moje biodra w swoje męskie dłonie. Czemu on musi być taki pociągający.

Pochłaniam jego usta, jakby zależało od tego całe moje życie. Czuję jak nasze oddechy się przyśpieszając, a ja chcę więcej i więcej. Odklejam się momentalnie od jego ust, z szybko bijącym sercem i wskakuje na niego jak koala. Zarzucam ręce na jego kark, znowu łącząc nas w agresywnym i namiętnym pocałunku. Czuję jak jego dłonie przechodzą na moje pośladki. I nie hamując się wypuszczam sapnięcie w jego usta. Wplątuję powoli swoje dłonie w jego włosy I momentalnie za nie ciągnę. Odklejamy się od siebie z cichym mlaśnięciem, lecz ponownie przerywam przerwę pomiędzy nami.

Nagle słyszymy pukanie do drzwi.

- Jest może George Davi- Oh, nie przeszkadzam? - zapytał szatyn wchodzący do pomieszczenia, ja w tym momencie jak poparzony odskoczyłem od Clay'a.


My Pretty Little Boy | Dnf |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz