XXV

1.1K 66 24
                                    

| Pov.Dream |

Nie jestem pewny co do tego, że dzisiejszy dzień będzie dla Georg'a szczęśliwy. Dzisiaj zadzwonił do mnie dwa razy, cały zapłakany i roztrzęsiony.

Pierwszy telefon był gdzieś nad ranem, no przed dwunastą...

- Cześć - powiedziałem uśmiechnięty do telefonu, odkładając swoją gitarę na bok. Zaniepokoiłem się jednak, nie słysząc żadnej odpowiedzi ze strony bruneta. Odsunąłem nie co telefon od ucha, sprawdzając czy w ogóle od niego odebrałem. Połączenie jednak trwało - Halo? - zapytałem nie co głośniej. Nagle usłyszałem podciągnie nosem, przestraszyłem się jeszcze bardziej. Momentalnie wstałem z łóżka, zaczynając chodzić w te i we w te - Co się stało?! Jesteś cały?! Wszystko w pożądku?! - zasypałem go pytaniami, czując jak przyśpiesza mi oddech.

- T-tak, p-po prostu miałem koszmar i-i jeszcze ta c-cała sprawa z Biszkoptem... - powiedział jąkając się co jakiś czas. Westchnąłem z ulgą, na wiadomość, że ten jest cały I zdrowy. Bez zastanowienia zacząłem go pocieszać.

Kolejna był gdzieś po trzynastej, w tedy akurat nastrajałem swoją gitarę, w której rano wymieniałem struny.

- Hej, jak się czujesz? - zapytałem łagodnie od razu po odebraniu. Znowu się zaniepokoiłem, gdy usłyszałem cichy szloch - Znowu chodzi o Biszkopta? - zapytałem, aby się upewnić.

- N-nie. Z-z okazji dnia matki p-poszedłem na jej gób i-i po prostu się rozpłakałem - powiedział z plączącym się językiem - Brakuje mi jej - dodał na końcu. Odłożyłem wszystko co miałem w rękach i kolejny raz tego dnia zacząłem go uspokajać.

Teraz czekam na niego pod domem. Obiecałem mu, że zawiozę go na pokaz. Nie chciałem go też puszczać samego. Miał dzisiaj straszny poranek.

Uśmiechnąłem się, widząc jak ten z dwoma walizkami wychodził już z domu. Wyszedłem z auta, aby pomóc mu spakować rzeczy do bagażnika. Wymieniliśmy się uśmieszkiem. Brunet poszedł usiąść na miejscu pasarzera z przodu, a mi jakimś cudem udało się spakować i zamknąć bagażnik. Wróciłem na swoje poprzednie miejsce, od razu całując się ze swoim chłopakiem.

- Hej.

- Cześć - odpowiedział równie wesoło jak ja - Jak jedziemy? - zapytał od razu, biorąc gryza jabłka.

- Autostradą - odpowiedziałem, chociaż wiedziałem, że George nie lubi nimi jeździć.

- Nie... Clay, proszę.

- Musimy nią jechać, żeby zdążyć, a ja na osiemnastą mam jeszcze koncert. Inaczej się nie wyrobimy - spojrzałem na niego przepraszającym wzrokiem, przekładając dłoń ze skrzyni biegów na jego nogę. Pomasowałem ją delikatnie.

- Ale bądź ostrożny i nie jedź szybko - spojrzał na moją dłoń, zaraz kładąc na nią tą swoją.

- Może chcesz jakiś limit ustalić? - zaproponowałem, pomyślałem, że ten przez to może się poczuć trochę lepiej.

- do stu dwudziestu, ale to już jest max - odpowiedział, kierując na mnie swój wzrok. Posłałem mu pocieszający uśmieszek i ruszyłem z miejsca postoju.

Jechałem spokojnie, nie wykonywałem żadnych gwałtownych ruchów, nie wyprzedzałem dużo i nie przyśpieszyłem gwałtownie oraz stosowałem się do wyznaczonej przez bruneta prędkości. Utrzymywała się przyjemna i luźna atmoswera, a rozmowa kleiła nam się jak nigdy. Z jednego tematu, przechodziliśmy na kolejny i kolejny.

- A jakie było twoje dzieciństwo? Jeszcze nic nie usłyszałem z twoich czasów licealnych - zapytałem zaciekawiony, otwierając okno, zaraz to opierając rękę o framugę. Byłem zaciekawiony jaki był w tedy George, może jakiś Bad boy ze szkoły. Śmiesznie by wyglądał w takiej formie, chociaż różnie bywa.

- Byłem nerdem, chociaż nie przepadałem za fizyką i geografią. Jakoś nie przekonywały mnie te wszystkie daty z upadku usług, chociaż przed gospodarką uważałem ją za interesującą. Niby nerd, a na wychowaniu fizycznym Byłem najlepszy z biegania. Pamiętam jak ściągnąłem spodnie jednemu z piłkarzyków. Potem odezwał się do mnie przywódca drużyny, wyglądał jakby chciał mi się podlizać, ale niezbyt za nim przepadałem. Przez przegrany zakład z moim przyjacielem Sapnap'em, musiałem dołączyć do czirliderek i nie było to nawet takie złe. W tedy w jakimś stopniu spodobało mi się chodzenie w spódniczce, były luźniejsze od spodni i przewiewne. Potem Harry, czyli ten cały lider, próbował mnie zgwałcić - chłopak zrobił sobie krótką przerwę na wzięcie oddechu, ja za to wsłuchiwałem się z zaskoczenia w jego słowa - Po krótkiej przerwie znowu wróciłem do szkoły, nie dawno po tym zostałem kapitanem czirliderek. I jak raz szedłem pustym korytarzem z sali od muzyki usłyszałem jak ktoś przepiękne gra na gitarze. Miał strasznie przyjemny głos. Po miesiącu staliśmy się najlepszymi przyjaciółmi i nie pamiętam, czy coś z tego potem było... Chyba nie - wzruszył ramionami I z lekkim uśmieszkiem spojrzał na mnie - No co? - zapytał nie rozumiejąc mojego zdziwienia.

- NO CO?! - powtórzyłem jego słowa jeszcze bardziej zdziwiony - Właśnie teraz dowiaduje się, że mój chłopak był liderem grupy czirliderek, nosił spódniczki. JAKIŚ CHUJ PRÓBOWAŁ GO ZGWAŁCIĆ! Ściągnął spodnie jakiemuś gościowi na oczach całej szkoły i nie pamięta czy był w związku z chłopakiem który miał ponoć tak zajebisty głos! - podsumowałem jego całą wypowiedź, dalej będąc w lekkim szoku. Ten jednak nie przejęty przytaknął mi.

- Tylko się tak nie podnieć jełopie, bo nie mam zbytnio jak ci pomóc - parsknął pod nosem, wpatrując się widoki za oknem.

- Podniecasz mnie samym patrzenien się na mnie, jakbyś miał mnie zaraz rozebrać i odsłoniętymi udami - poprawiłem się na siedzeniu, próbując nie patrzeć na jego sylwetkę, jak i reakcję. Był strasznie seksowny. Nie dało się tego inaczej powiedzieć.

-  A reszta ciała już nie? - zapytał i jak na zawołanie spojrzeliśmy sobie w oczy, ten podniósł lekko swoją brew do góry.

- Mówię, na ten mome-

- Jak chcesz, mogę się rozebrać - powiedział uśmiechając się do mnie zadziornie, zaraz łapiąc za rogi od swojej koszulki, następnie je powoli podnosząc do góry. Poczułem róż wkraczający na moje policzki.

- Nie, kurwa George, nie testuj mnie idioto! - wykrzyknąłem pod wpływem emocji i łapiąc za materiał od jego koszulki, szybko go obniżyłem na dół - Przecież pamiętasz co się stało w galerii... - wymamrotałem zażenowany i zawstydzony, teraz nawet nie próbując na niego spojrzeć. Wolałem się skupić na drodze, abyśmy byli bezpieczni.

- Tak uroczo się zarumieniłeeeeś - powiedział rozmarzony - Jak taki szczeniaczek - dodał, na co poczułem jak ponownie się zalewam czerwienią.

- Stop.

My Pretty Little Boy | Dnf |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz