XLVII

927 51 70
                                    

| Pov. George |

Clay wytłumaczył mi jego zachowanie, było mi go strasznie szkoda. Przez całą drogę do domu panowała cisza, lecz nie chcieliśmy oboje jej przerywać. Wiedziałem, że blondyn może teraz w każdym momencie wybuchnąć płaczem, dlatego nie pozwoliłem mu nawet włączyć swojej playlisty. Chciałem bezpiecznie wrócić do domu, a potem położyć się w łóżku z ukochanym, gładząc go po włosach i patrząc jak na mnie zasypia. Chcę mu poświęcić więcej uwagi, żeby wiedział, że nie jest sam i ma u mnie wsparcie. Biszkopta najwyżej wypuszczę na ogród, aby się załatwił i naleję mu świeżej wody.

Za nie długo znajdujemy się pod naszym domem. Niestety po drodze się rozpadało, więc szybko uciekliśmy pod drzwi, gdzie był daszek. I gdy ja otwierałem drzwi, chłopak zamknął pojazd i wszedł ze mną w głąb domu. Ściągnęliśmy buty ze swoich stóp, a zaraz po tym cmoknąłem usta ukochanego. Widziałem ten lekki uśmieszek wkraczający na jego usta. Potem przyciąga mnie do siebie za talię i łączy nasze odpowiedniki w spokojnym pocałunku. Potem odklejamy się od siebie z nieco większymi uśmiechami.

- Mam iść wyjść z Biszkoptem? - zapytał zaraz, odnajdując mnie w kuchni, gdzie dolewałem wody do miski zwierzaka. Podniosłem się i zakręciłem butelkę z wodą, odkładając ją na swoje miejsce.

- Nie musisz, wypuszczę go na chwilę na ogród - odpowiedziałem, spoglądając na niego.

- Okay, zrobię to - powiedział I zaraz widzę jak znika za wejściem od pomieszczenia. Stałem tam jak słup soli, wpatrzony w to samo miejsce od kilku chwil. Nawet, jeśli nie potrzebowałem jego pomocy, ten idzie i robi tą rzecz za mnie. Stało się tak nie raz, jednak dalej mnie to zacina. Jest kochany.

W tym czasie postanawiam zrobić nam relaksującą kąpiel z dużą ilością piany. Wchodzę na górę, do naszej sypialni, widząc jeszcze jak Clay stoi w drzwiach od tarasu, patrząc jak zadowolona psina chodzi swobodnie po deszczu. Uśmiechnąłem się tylko I wznowiłem swój kierunek. Tam wybieram sobie jakąś bieliznę oraz koszulkę ukochanemu, a jemu czerwone spodnie w kratkę od piżamy. Akurat wziąłem od tego kompletu koszulkę.

Wkraczam do łazienki na piętrze, nalewając tam ciepłej wody. Zdecydowałem się na to miejsce, ponieważ jest tutaj większa wanna i oboje będziemy mogli swobodnie w niej usiąść. Następnie wlałem swojego ulubionego żelu do mycia ciała, aby powstała piana. Po chwili rozbieram się do samej bielizny I ponownie mieszam wodę ręką. Nagle słyszę jak ktoś wchodzi do pomieszczenia, w którym się znajduję i przejeżdża dłonią po moim boku, aż do biodra. Uśmiechnąłem się lekko.

- Mogę się przyłączyć? - pyta, patrząc na mnie z uśmiechem na twarzy. Podniosłem się, następnie oplatając jego kark swoimi dłońmi. Złapaliśmy momentalnie kontakt wzrokowy.

- Przecież nie zrobiłem tego wszystkiego dla siebie - odpowiadam i zniżam swoje dłonie, zaczynając odpinać koszulę blondyna od samej góry, aż po sam dół. Nie odwracając od niego wzroku. Po chwili jesteśmy już cali nadzy, więc nie czekając dłużej, weszliśmy do przyjemnie ciepłej wody. Mamroczę zadowolony, od razu czując jak moje mięśnie się rozluźniają.

Po jakimś czasie zaczynamy prowadzić spokojną konwersację. Na naszych ustach przez większość czasu widniały uśmiechy, cieszyłem się, że chłopakowi poprawił się humor. Właśnie to chciałem uzyskać.

- Nie myślałeś kiedyś o dziecku? - zapytałem z ciekawości. Mina Clay'a wyrażała wszystkie jego emocje - szok. Wyglądał jakby się zawiesił albo ciężko nad tym myślał.

- Em- mamrocze tylko, a strumień różu pokrywa jego poliki oraz uszy. Nie próbuje jednak tego ukryć, lecz odwraca ode mnie wzrok - No wiesz... Nie myślałem o tym. Zaskoczyłeś mnie tym pytaniem - drapie się zestresowany po karku - Wiesz... Może kiedyś..? Jesteśmy jeszcze młodzi i-i - jąkał się strasznie.

- Rozumiem o co ci chodzi. Będzie jak będzie. Może nawet w ogóle nie będziemy mieć dziecka. Zostaniemy przy zwierzakach. Psy albo koty - wypowiedziałem się, na co ten tylko pokiwał głową. Zmieniłem temat na coś lżejszego. Trafiały się również pytania gdzie chcemy wyjechać lub jak wyobrażamy sobie naszą przyszłość. Dowiedziałem się, że Clay po swojej karierze chciałby zostać tatuarzystą. Ciekawe.

Po jakimś czasie wyszliśmy w końcu z wanny, wycierając się swoimi ręcznikami. Widziałem kątem oka jak chłopak ubiera wzięte przeze mnie spodnie dla niego i podchodzi do umywalki, aby umyć zęby. Zakładam czerwoną bieliznę z koronką i koszulę z tego samego kompletu, z jakiego Clay miał dół. Staję obok niego i również zaczynam szczotkować swoje zęby. I gdy przychodzi czas, abym to ja wypłukał swoją buzię, patrzę w lustrze, jak wyższy przygląda mi się uważnie. Dlatego też robię to w dość seksualny sposób,  czując jak piana zaraz spływa mi po brodzie. Widzę jak ten się ostro rumieni.

- Em... Chyba zostawiłem żelasko na gazie, zaraz wracam - wymamrotał I wyszedł z pomieszczenia. Wyplułem pozostałości piany i wybuchłem śmiechem.

Zaraz to wypłukałem dokładnie buzię i wyszedłem z pomieszczenia, gasząc za sobą światło. Z uśmiechem na twarzy opieram się bokiem o ścianę, patrząc jak blondyn przeciera twarz dłońmi, aby uspokoić emocje.

- I jak? Nie spaliłeś kuchni? - zapytałem, chichocze cicho, na to jak chłopak mamrocze - I nie chcesz mi wmówić, że Ci się nie podobało, co? - podchodzę do łóżka, zaraz to wchodząc powoli na materac. Siadam na nim okrakiem i odsuwam jego ręce z twarzy - Jak ty się uroczo rumienisz pingwinku - uśmiecham się do niego uroczo, a ten patrząc w moje oczy, zalewa się kolejną falą czerwieni.

I tak skończyliśmy na przekomarzaniu się w łóżku. Śmialiśmy się i ckładaliśmy co jakiś czas pocałunki. Potem Clay zaczął mnie łaskotać, wierciłem się pod nim i śmiałem w niebo głosy. Przez to ten dostał kolanem w krocze. Na początku zwinął się z bólu, lecz po chwili usłyszałem jak się cicho śmieje i mówi, że jestem idiotą.

- Jestem twoim idiotą - powiedziałem I ujmując jego poliki w dłonie, zamykam nasze usta w powolnym pocałunku, który przerwał nam poszczący Biszkopt z dołu. Chłopak postanowił go przynieść. Odkąd pamiętam Biszkopt nie umiał wchodzić po schodach, a po pewnym wypadku, z którym raz spadł, miał złamaną łapę i traumę. Widzę jak blondyn wchodzi do pokoju z psem na rękach, wyglądało to mega uroczo.

- Poczekaj! Zrobię wam zdjęcie! - ostrzegłem go i szybko chwyciłem za swój telefon, robiąc mu kilka zdjęć. Wyszli mega słodko.

Piesiu został ostrożnie położony w okolicach moich nóg, a ukochany położył się obok mnie i spojrzał w ekran urządzenia, jak rysuję serduszka na zdjęciu i ustawiam je na tapetę. Wyglądała Ślicznie. Odłożyłem telefon na swoje poprzednie miejsce, zaraz to odwracając się do blondyna tyłem, aby ten mnie objął, a ja przytuliłem Do siebie Biszkopta, który wkomponował się przed moją twarz. No prawie.

- Nie zauważyłeś koronki - mówię po chwili ciszy, zaraz czując jak ciepłą dłoń mojego partnera, wślizguje się pod materiał koszuli, a potem zostaję w miejscu na moim biodrze.

- Widziałem - w jego głosie słychać jak się uśmiecha - I jestem ciekawy ile jeszcze tego masz - dodaje, na co i ja się uśmiecham.

- I tak będziesz o wszystkich wiedział. Nawet, jak przyjdą mi nowe - odpowiadam, a ten tylko odmruknął i ucałował mnie w kark. Po chwili, w której pies zaczął cicho chrapać, zasnąłem.


My Pretty Little Boy | Dnf |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz