XXIII

1.2K 61 60
                                    

| Pov.George |

- Kurwa mać - usłyszałem w oddali głos blondyna. Instynktownie położyłem rękę na drugi koniec łóżka, lecz stwierdziłem, że w ogóle go ze mną nie ma. Miałem tylko nadzieję, że nic sobie nie zrobił, a klął z innego powodu. Miałem chociaż pewność, że żyję, dlatego postanowiłem przewrócić się na drugi bok i znowu oddać się w krainę snów.

To wszystko jednak nie było mi dane. Na początku słyszałem jak Clay woła Biszkopta. Jego głos z normalnego przemieniał się bardziej w smutny, z odrobiną nadziei. Następnie słyszałem jak energicznie otwiera szafki prawdopodobnie w salonie. Nie wiem czy coś sprawdzał, czy czegoś szukał. Teraz słyszę jak z kimś rozmawia, jednak nie jestem w stanie ustalić o czym. Nagle wszystko ucicha i słyszę zbliżające się kroki.

- George - powiedział wchodząc do pokoju, następnie siadając na łóżko I zaczynając miziać moje włosy - Gogy, wstań proszę - słyszałem jak jego głos się załamał, a zaraz podciąga lekko nosem. Otworzyłem oczy, patrząc na zapłakanego chłopaka. Przestraszyłem się i od razu podniosłem się do siadu, ujmując jego policzki w moje dłonie.

- Boże, co się stało? - zapytałem zaniepokojony, wycierając mu pojedynczo lecące łzy. Ten tylko jeszcze bardziej się rozpłakał i przytulił mocno do siebie - Clay..? - zapytałem spokojnym głosem, po chwili jednak zaczynając gładzić jego plecy - Powiedz, co się stało.

- Było włamanie, porwali Biszkopta. P-przeszukałem jeszcze wszystkie szafki i wszystko jest na miejscu... P-przepraszam - wypłakał w moje ubranie.

- Zadzwoniłeś na policję? - zapytałem, na co ten tylko pokiwał głową - Dobrze... - odparłem do siebie, dalej trzymając chłopaka w swoich objęciach. Dziwiło mnie to, jak blondyn dużo płakał.

- P-powiedzieli, że ważniejsze jest włamanie niż kradzież psa. N-nie dam rady jak on się nie znajdzie, jest dla mnie jak syn - wypowiedział się i zalał się następną falą płaczu. Uśmiechnąłem się pod nosem na jego słowa o Biszkopcie i położyłem się tak, aby Clay na mnie leżał.

- Znajdzie się... Musi się znaleźć - zapewniłem jego i samego siebie. I już po chwili poczułem jak i mi napływają łzy do oczu. Ale kto normalny włamuje się do domu i zabiera psa, a poza tym, słyszelibyśmy to - Już spokojnie, bo mi się jeszcze odwodnisz - pomiziałem go po włosach.

==========

Policja po przjechaniu popytała się nas, czy słyszeliśmy coś podejrzanego w nocy, bądź nad ranem. W końcu drzwi od pokoju, w którym spaliśmy, były zamknięte. Nic cennego nie zginęło, a podejrzanych też nie mieliśmy.

- Zadzwonię po Wilbur'a. Posiedzisz z nim tutaj, a ja pojadę po nowy zamek I od razu go zamontuje - powiedział przybity, nawet nie podnosząc na mnie wzroku. Westchnął głęboko, chowając portfel do kieszeni od spodni. Podciągnąłem nogi do klatki piersiowej, przytulając je.

Momentalnie zrobiło mi się smutno. Nie spojrzał na mnie tymi zielonkawymi tęczówkami, w których zawsze widać płomyki szczęścia i energi. Teraz ich kolor było widać jak przez mgłę. Nie lubię widzieć smutnego Clay'a. Nawet mnie nie przytulił, nie pocałował.

- Clay... - powiedziałem cicho, widząc jak ten odwraca się w moim kierunku i patrzy na mnie, lecz się nie odezwał - Mogę buziaka? - zapytałem nie śmiało, bawiąc się materiałem od moich spodni. Widziałem jak się delikatnie uśmiecha, a w jego oczach nagle było widać troskę i miłość. Podszedł do mnie i ujmując mój podbródek, połączył nasze usta w spokojnym pocałunku.

Pogłębiam pieszczotę, jednak nie staję się ona ani agresywniejsza, ani namiętniejsza. Jest łagodna. Clay całuje moje usta z wielkim spokojem i pasją, i równie subtelnie ją oddaje. Zarzucam ręce na jego kark, przyciągając go bliżej siebie. Chłopak sapnął zaskoczony w moje usta, lecz niczego nie przerwał. Po chwili ten odsunął się ode mnie, jednak dalej oplecione ręce wokół jego karku, nie pozwalały mu odejść. Kładę się na kanapie, przez co ten prawie na mnie upadł.

- Pocałuj mnie... jeszcze raz - wyszeptałem, patrząc na jego zarużowione usta.

- Zadzwonię tylko do Willa, dobrze Skarbie? - zapytał z lekko przyśpieszonym oddechem, gładząc mnie po udzie. Ugh te jego dłonie, takie duże i męskie. Pokiwałem tylko głową, rozkoszując się dotykiem partnera. Ten złapał za telefon i zaraz rozmawiał ze swoim przyjacielem. Przysłuchiwałem się odpowiedzią blondyna I gdy skończył rozmowę, popatrzyłem się na niego z nadzieją.

- Do dwódziestu minut powi- przerwałem jego wypowiedź, namiętnie go całując. Zamruczał cicho w moje usta, od razu odwzajemniając pieszczotę, a potem zacisnął dłoń na moim udzie. Sapnąłem w odpowiedzi w jego wargi, obejmując go nogami w biodrach.

Nie czekając długo, dodaliśmy do pocałunku nasze języki. Oboje siebie pragnęliśmy. Zdesperowany poruszyłem biodrami, szukając jakiegoś zaspokojenia i stęknąłem zawiedziony, nie czując niczego co by mi pomogło.

Całe moje nastawienie się nagle zmieniło. Pragnąłem jego dotyku, pragnąłem coś w sobie poczuć. Nie miałem panowania nad swoim ciałem, nie wierzę, że w takim szybkim tępie się podnieciłem. Nie mogłem ogarnąć co się ze mną dzieje.

- Ugh, Clay~ wymamrotałem, odrywając się od jego ust. Gdy popatrzyłem w jego oczy, ten widocznie się zdziwił - Błagam, pomóż mi - posłałem w jego kierunku błagalny wzrok, a po tym stęknąłem, czując jak erekcja nie przyjemnie napiera na moją bieliznę.

- Kicia się tak szybko podnieciła?~ nic nie powiedziałem, tylko odchyliłem głowę do tyłu na uczucie zaciskającej się dłoni na moim kroczu. Zaraz to usłyszałem jak rozpina mi rozporek...

My Pretty Little Boy | Dnf |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz