Rozdział 6 | Listopadowe wieczory

154 16 5
                                    

Kuroo był zdania, że niewiele rzeczy jest go w stanie zaskoczyć. Żył w przeświadczeniu, że widział już naprawdę bardzo wiele za sprawą swoich przyjaciół, do których zaliczali się tacy ludzie jak na przykład Bokuto lub Kenma (tak, on też potrafił odstawić niemałą akcję, ale bardziej w swoim stylu, więc nie tak szaloną jak Kotaro). Poza tym przez wiele miesięcy na co dzień obcował z Levem oraz Yamamoto, a od święta również z „problematycznymi dziećmi" z Karasuno. Doświadczenie miał więc spore.

Nie był jednak przygotowany na to, że pewnego dość pochmurnego, listopadowego popołudnia dostanie zaproszenie od Kaia oraz Azumane na wspólny wypad na karaoke. Tak, dobrze czytacie. Ta dwójka zaprosiła go na karaoke. Ponoć spotkali się gdzieś przypadkiem i uznali, że świetnym pomysłem byłoby zebranie starej ekipy, bo dawno się z nikim nie widzieli. Poza tym nigdy nie byli na karaoke czy coś.

Oczywiście całej ekipy nie udało im się zebrać, bo Yaku grał aktualnie w siatkówkę dla ligi spoza Japonii. Prócz niego wszyscy inni wyrazili zainteresowanie. A przez wszystkich innych Kuroo miał na myśli prócz siebie również Sugawarę i Sawamurę. Takim oto sposobem cała piątka wylądowała w jednym z licznych lokali, który słynął z karaoke.

Wynajęli dla siebie osobne, dźwiękoszczelne pomieszczenie. Nie było w nim żadnych okien i jedyne słabe światło zapewniały lampy na ścianach. Jedynymi meblami były trzy bordowe sofy ułożone wokół stolika, który stał w centralnej części pomieszczenia. Poza tym był też duży ekran, na którym mogli wybierać piosenki oraz później wyświetlał się na nich tekst.

Kuroo usiadł na sofie najbardziej po lewo, Suga i Daichi na tej centralnej, a Asahi i Kai naprzeciwko niego.

— To kto idzie na pierwszy ogień? — zapytał, pilotem przeskakując po tytułach oferowanych przez lokal.

— Ja proponuję pomysłodawców tego pomysłu — powiedział Sugawara, ze złośliwym uśmieszkiem patrząc w szczególności na Azumane.

— Oh, Suga-chan. — Kuroo chwycił się za serce i otworzył usta w udawanym szoku. — Chyba czytasz mi w myślach.

— Po prostu wielkie umysły myślą podobnie, Kuroo.

— No wybaczcie, panowie, ale chyba zostaliście przegłosowani — wtrącił Sawamura, również patrząc na dwójkę, która siedziała na sofie po prawo.

Kai wzruszył ramionami, łagodnie się uśmiechając, a z kolei Azumane wyglądał na mocno zestresowanego. Nic więc dziwnego, że to na nim skupiły się spojrzenia Kuroo, Sugi oraz Sawamury.

— Chyba chcą, abyś to ty jako pierwszy debiutował — powiedział Kai, posyłając siedzącemu obok Azumane współczujące spojrzenie.

— Ale... Ale...

— Nie bądź ciepłą kluchą, Asahi! — wtrącił Suga, patrząc na przyjaciela z naganą. Kuroo skojarzyło się to z czasami, kiedy jeszcze był wice kapitanem swojej drużyny i musiał w ten sposób niejednokrotnie sprowadzać innych na właściwą (jego zdaniem) ścieżkę.

Tymczasem Azumane posłał błagalne spojrzenie w stronę Sawamury. Ha! Jakby to miało cokolwiek zmienić. Czyżby zapomniał, że wszyscy tu dosłownie grają, jak im Suga zagra? Nie bez powodu był rozgrywającym.

— Przykro mi, Asahi — powiedział Sawamura zgodnie z oczekiwaniami. — Padło na ciebie, więc czyń honory i wybierz sobie jakąś piosenkę.

Azumane jęknął żałośnie, ale odebrał pilota od Kuroo i zaczął przeglądać listę. W tym czasie (bo trochę to zajęło) pozostała czwórka naradziła się na wybór jakiegoś jedzenia, a potem Daichi poszedł je dla nich zamówić przy pomocy telefonu stacjonarnego przy drzwiach.

Nierozważny i romantyczny || KuroSugaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz