Rozdział 8 | Smak sosu do pizzy

165 16 16
                                    

Minęło sześć dni od debiutanckiego meczu Bokuto i trzynaście od czasu imprezy urodzinowej Kuroo. W tym czasie Tetsuro odwiedził swojego ojca razem ze starszą siostrą. Nie zabawił tam co prawda długo, ale przynajmniej odbębnił te swoje rodzinne powinności. Było trochę sztywno, ale jakoś to przetrwał. Poza tym mimo iż był dom obok Kenmy, to jednak umyślnie zrobił tak, żeby nie mieć czasu wpaść do najlepszego przyjaciela. W końcu wtedy musiałby mu się tłumaczyć, a wciąż nie miał absolutnie żadnych argumentów na swoją obronę.

Teraz jednak był piątek, a on właśnie skończył zajęcia. Przed nim teoretycznie wolny weekend. Teoretycznie, bo na dziś wieczór umówiony był z Sugawarą na wspólną naukę. Od imprezy nie znaleźli na to czasu, bo oboje mieli dużo spraw do załatwienia na studiach oraz w życiu prywatnym, więc dopiero dziś udało im się coś zorganizować.

Tak szczerze to Kuroo trochę obawiał się tego spotkania, bo nie wiedział, czego się po nim spodziewać. Ostatnio posunęli się dość daleko (jeśli Tetsuro naprawdę nie wyobrażał sobie tego wszystkiego między nimi), ale to powinno zatrzymać się już dawno temu. Dla dobra jego, Sugi i przede wszystkim Sawamury. To kotłujące się w nim uczucie nigdy nie powinno ujrzeć światła dziennego.

Dlaczego więc tak uparcie szukał kontaktu z Sugawarą?

Kuroo pokonał kilka przecznic pociągiem, a potem paręset metrów pieszo i wreszcie dotarł do bloku, w którym znajdowało się jego mieszkanie. Z roztargnieniem skinął głową ochroniarzowi przy wejściu, a potem poszedł prostu do windy. Trasę pod swoje drzwi pokonał jak z automatu i dopiero wewnątrz swojego mieszkania pozwolił sobie na westchnienie pełne zmęczenia.

Było już dość późno, bo został na uczelni dłużej, żeby dopytać jednego z profesorów o pewne zagadnienie, więc tylko na szybko coś przekąsił, patrząc na mijające minuty na zegarku w swojej komórce. Godzina przybycia Sugawary była coraz bliżej.

Wreszcie usłyszał dzwonek do drzwi, więc poderwał się z miejsca i pognał do przedsionka. Po drodze poprawił w lustrze swoje włosy, co i tak nie miało żadnego sensu na dłuższą metę, bo pewnie do końca życia nie pozbędzie się swoich problemów z niesforną fryzurą.

— Cześć, Suga-chan — powiedział na widok stojącego w progu Sugawary. Na usta przywdział uprzejmy, choć neutralny uśmiech.

— Cześć, Kuroo.

— Proszę, wchodź.

Kuroo przesunął się, żeby Sugawara mógł wejść. Dobra, jak na razie było całkiem normalnie i oboje zachowywali się jak zwykle. Może nawet zapomną o tamtej sytuacji sprzed dwóch tygodni (oraz tej na schodach i tej z łaskotaniem) i będą mogli zachowywać się jak zwykli przyjaciele, którzy tylko się razem uczą. Nic trudnego, tylko zachowuj się neutralnie, Kuroo.

— Herbaty? — zapytał Kuroo, kiedy Suga ściągał z siebie kurtkę, szalik i buty.

— Tak, poproszę — odparł Sugawara zgodnie z przypuszczeniami gospodarza. Znali się już na tyle dobrze, że Kuroo pytał o to tylko dla formalności.

— To zaraz wracam.

— Jasne. To ja idę do salonu.

Rozdzielili się i Kuroo poszedł do kuchni, gdzie nastawił wodę na herbatę dla Sugi oraz kawę dla siebie. Był bardzo zmęczony nie tylko po całym dniu, ale również po całym tygodniu uczelnianych zmagań, dlatego czuł, że nie pociągnie dłużej bez porządnej dawki kofeiny.

Kilka minut później Kuroo wszedł do salonu, postawił kubki z naparami na podstawkach w bezpiecznej odległości od rozłożonych notatek, a potem usiadł na podłodze obok Sugawary, który już studiował coś zapisanego na jednej z kartek.

Nierozważny i romantyczny || KuroSugaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz