Rozdział 55 | Kredyt zaufania

81 12 4
                                    

W niedzielny poranek Kuroo znowu obudził się na długo przed Sugawarą. Nie było to nic dziwnego, bo z ich dwojga to właśnie on był tym, który od lat utrzymywał rutynę wczesnego wstawania. W końcu już w liceum jeszcze przed świtem biegał po osiedlu (i zaglądał do Kenmy, który zdążył wstać, żeby grać w gry, ale to tak na marginesie).

Suga nie lubił wstawać. W przeszłości Kuroo rzadko miał okazję tego doświadczyć i chociaż tak bardzo różniło się to od jego własnych przyzwyczajeń, to i tak miał nadzieję, że w przyszłości będzie miał niezliczoną ilość możliwości, żeby oglądać swojego chłopaka w ich łóżku z samego rana, kiedy jeszcze słodko śpi. To było wręcz odprężające móc patrzeć na jego spokojną twarz, zmierzwione włosy i niekiedy nawet stróżkę śliny, w której istotnie sam Suga mu nie dowierzał zaledwie wczoraj rano, kiedy mimochodem poruszył ten temat podczas ich wspólnego śniadania.

Także niedziela zaczęła się dla Kuroo bardzo leniwie. Wciąż było wcześnie, dlatego bez stresu leżał w łóżku, twarzą zwróconą do Sugi. Miał rękę przerzuconą przez jego bok i palcami delikatnie głaskał go po plecach. Już wcześniejszej nocy odkrył, że Sugawara tuż nad ranem śpi bardzo spokojnie. W trakcie nocy zdarzało mu się wiercić i mamrotać coś niezrozumiałego, ale kiedy tylko zbliżała się godzina pobudki, to stawał się nadzwyczaj zrelaksowany i nieruchomy.

Kuroo mimowolnie lekko się uśmiechnął, widząc jak Suga nieznacznie marszczy nos. Był taki uroczy, że miał ochotę go schrupać. Albo pożreć w całości.

Takie myśli automatycznie wygenerowały w jego umyśle obrazy z zeszłego wieczora. Wreszcie to zrobili. Kuroo widział, że krążą wokół siebie jak te wiele lat temu, ale tym razem było inaczej. Tym razem to zwlekanie było świadome. Nie powstrzymywało ich przekonanie o niemoralności ich uczuć, a jedynie chęć, żeby zrobić to wszystko poprawie i pokazać, jak ważna jest dla nich ta relacja.

Kuroo był wniebowzięty, kiedy usłyszał, że Suga nie spał z nikim od lat. Czy istniał większy zaszczyt, niż usłyszeć, że ktoś po latach takiej abstynencji jest gotowy porzucić ją właśnie dla niego? Nawet sam fakt, że musiał poświęcić tyle czasu na przygotowanie Sugawary sprawiał mu radość. W końcu w ten sposób mógł okazać swoje uczucia i troskę. Chciał, żeby Suga czuł, jak bardzo mu na nim zależy, a bardziej fizycznie się tego zrobić nie dało.

Głupio by było teraz powiedzieć, że opłacało się czekać te wszystkie lata, bo wciąż krzywił się na myśl, ile stracili, ale najważniejsze, że ostatecznie chyba naprawdę będą mogli stworzyć prawdziwą parę. Wczorajszy wieczór w gronie przyjaciół utwierdził go w tym przekonaniu.

Kuroo mógłby tak spędzać każde swoje urodziny do końca życia.

Chociaż urodzinowy weekend wciąż trwał. Mimowolnie spiął się na tę myśl, bo wiedział, co to dla niego... dla nich oznacza.

Kuroo przysunął się do Sugi, a potem pocałował go w czubek głowy. Była to tchórzowska ucieczka od niepokojących myśli w ramiona ukochanego, ale nie mógł znaleźć w sobie siły, żeby się za nią skarcić. Ciepło Sugawary obok niego zdawało się rozpraszać zdecydowaną większość jego trosk.

Suga jakby wyczuł jego niepokój, bo nagle poruszył się niespokojnie, mrucząc pod nosem z niezadowoleniem. Chwilę się powiercił w ramionach Kuroo, a potem wreszcie się obudził. Podniósł głowę i spojrzał mu prosto w oczy.

— Dzień dobry, księżniczko — Kuroo przywitał się wesoło. Złożył czuły pocałunek na zmarszczonym czole Sugawary.

— Hej, Tetsuro — Suga odpowiedział nieco ochryple. Mrużył oczy, jakby sam widok Kuroo go raził. — Czemu jestem księżniczką? — zapytał.

Nierozważny i romantyczny || KuroSugaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz