Rozdział 38 | Z dnia na dzień

72 11 12
                                    

— To był ostatni karton, Suga.

Sugawara odwrócił się w stronę Asahiego, który właśnie odstawił rzeczony karton na podłogę obok sterty innych. Azumane dyszał ciężko, ale uśmiechnął się, kiedy ich spojrzenia się spotkały.

— Nareszcie koniec — westchnął Suga z nieskrywaną satysfakcją. — Chociaż jak widzę ten bałagan, to mam ochotę powiedzieć, że to dopiero początek.

Oboje rozejrzeli się po zagraconym przedsionku oraz salonie, gdzie walały się mniej lub bardziej rozpakowane kartony. Sugawara planował otworzyć na razie te, w których były najpotrzebniejsze rzeczy, ale czasem nie był pewien, w którym konkretnie pudełku są. Także powstał z tego niezły harmider.

Asahi zaśmiał się krótko.

— Przynajmniej nie będziesz narzekał na brak zajęć.

Sugawara skrzywił się lekko, co jeszcze bardziej rozbawiło jego przyjaciela.

— Bardzo zabawne, Asahi. Naprawdę. Boki zrywać — skwitował z wciąż skwaszoną miną.

— A tak serio, to jesteś pewien, że nie chcesz, żebym ci z tym pomógł?

Suga rozejrzał się po bajzlu, który teraz był jego miejscem zamieszkania. Kto by przypuszczał, że w ciągu niespełna dwudziestu pięciu lat życia uzbiera tyle gratów. Nie wydawało mu się, żeby było tego aż tak dużo, kiedy dopiero planował tę przeprowadzkę.

I tak, pomoc by mu nie zaszkodziła, ale...

— Nie, dzięki — odpowiedział — I tak bardzo dużo dla mnie zrobiłeś. Pomogłeś się zabrać z całym moim dobytkiem, użyczyłeś samochodu i jeszcze nosiłeś ze mną te wszystkie kartony. Jestem twoim ogromnym dłużnikiem i nie wiem, kiedy i jak ci się za to zrewanżuję.

Asahi podszedł do niego i lekko poklepał go po ramieniu.

— Nie musisz, Suga. Od tego są przyjaciele.

Serce Sugawary napuchło z czułości. Jak to jest, że mimo tego wszystkiego, co zrobił, wciąż miał przy sobie tak wspaniałych ludzi? Chyba nigdy tego nie zrozumie.

— Dzięki. Naprawdę. — Suga uśmiechnął się lekko. — Rozpakowałem już trochę rzeczy do kuchni i znalazłem herbatę oraz kawę. Może napijemy się wspólnie?

— Chętnie. — Asahi skinął głowę. — To niby nic takiego, ale zmęczyła mnie ta cała przeprowadzka. Nie dość, że droga daleka, to jeszcze męczące jest takie chodzenie w tę i z powrotem z kartonami.

Suga zachichotał, a potem zaprowadził Azumane do swojej stosunkowo niewielkiej kuchni.

— To dlatego, że nie trenujesz i nie masz kondycji — stwierdził, krzątając się po kuchni, żeby nastawić wodę oraz znaleźć dwa kubki i puszki z kawą i herbatą. — Kawy czy herbaty? — zapytał.

Asahi usiadł na jednym z czterech taboretów kuchennych.

— Herbata może być — odparł. — I poza tym kto to mówi, co? Jakoś nie przypominam sobie, żebyś ty chodził na jakąś siłownię albo chociaż biegał.

— Nie mam na to czasu. Jestem bardzo zaangażowanym w pracę nauczycielem podstawówki. Albo bieganie, albo sprawdzone testy. Nie da się tego pogodzić.

— No właśnie. Ja też jestem zajęty w pracy. Wiesz, ile czasu pochłania projektowanie ubrań? I użeranie się z klientami?

Suga uśmiechnął się do Asahiego z rozbawieniem.

Nierozważny i romantyczny || KuroSugaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz