Rozdział 7 | Butelka wina o północy

146 17 7
                                    

Kuroo i Sugawara wyszli z mieszkania tego pierwszego i ruszyli prosto w stronę windy. Chwilę odczekali, aż ta dotrze na ich piętro, a potem weszli do środka. Kuroo nacisnął przycisk, który miał ich zabrać na sam dół. Pomyślał też, że gdyby wszechświat go nienawidził, to winda utknęła by gdzieś w połowie drogi, a on musiałby spędzić z Sugą nie wiadomo ile czasu sam na sam w tym ciasnym pomieszczeniu.

— Tak bardzo nie chce mi się iść do tego sklepu — poskarżył się Kuroo, opierając się o ścianę windy. — Wszystko przez to, że nie sądziłem, że wśród znajomych mam aż takich pijaków.

Sugawara zachichotał wesoło i spojrzał na Kuroo bez chociaż najmniejszych oznak jakiegokolwiek współczucia. Co za drań. Jego wręcz bawiła cała ta sytuacja.

— W końcu masz do czynienia z nastolatkami — zauważył Sugawara. — A jak tacy dobiorą się do alkoholu, to nie znają umiaru.

Kuroo skrzywił się lekko.

— Fakt — przyznał niechętnie.

— Ale przynajmniej mamy okazję wyjść na zewnątrz i trochę się przewietrzyć.

— To marne pocieszenie, Suga-chan. Jakbym chciał świeżego powietrza, to bym sobie otworzył okno, a nie tłukł się w środku listopadowej nocy do monopolowego.

Sugawara zaśmiał się po raz kolejny, więc i Kuroo nie mógł się powstrzymać od lekkiego uśmieszku pod nosem.

Wreszcie zjechali na sam dół i opuścili wnętrze windy. Ruszyli przestronnym korytarzem, skinęli głową przysypiającemu ochroniarzowi, a potem wyszli na zewnątrz, gdzie przywitał ich chłodny podmuch wiatru. Kuroo od razu szczelniej otulił się swoim płaszczem. Nienawidził zimna.

— W którą stronę? — zapytał Sugawara, rozglądając się po niemal opustoszałej ulicy.

— Tędy.

Kuroo wskazał drogę w prawo, więc od razu ruszyli w tamtą stronę. Szli chodnikiem ramię w ramię i towarzyszył im jedynie dźwięk przejeżdżających co jakiś czas samochodów oraz światło ulicznych latarni. Kuroo zanurzył się głębiej w swoim płaszczu, a ręce schował do kieszeni. Chciał już wracać do swojego ciepłego mieszkanka.

— Dużo będziemy kupować tego piwa? — zapytał Suga, nieprzerwanie patrząc na drogę przed sobą.

— Chyba nie, ale wystarczająco, żebym nie musiał znowu po nie iść. Jak się znowu skończy, to ja mam to gdzieś.

— Idealny z ciebie gospodarz, Kuroo — zauważył Sugawara z rozbawieniem.

Kuroo wzruszył ramionami.

— Jestem też solenizantem, więc chyba mogę pozwolić sobie na odrobinę egoizmu.

— Prawda. Muszę pamiętać ten tekst, kiedy to ja będę miał urodziny.

Przez resztę drogi do sklepu rozmawiali na jakieś niezobowiązujące tematy, bezustannie się ze sobą drocząc lub obgadując razem wspólnych znajomych albo omawiając niektóre sytuacje z dzisiejszego wieczora. Było miło i wesoło, a Kuroo prawie zapomniał o tym, że jest mu zimno.

Wreszcie dotarli do sklepu, gdzie znudzona ekspedientka przywitała ich lekkim skinieniem głowy. Suga i Kuroo od razu poszli na dział z alkoholami, nie zaszczycając innych nawet najmniejszym spojrzeniem.

Kuroo zaczął pakować czteropaki do swojego przyprowadzonego koszyka, a Sugawara w tym czasie oddalił się na kilka metrów. Kuroo w końcu uznał, że tyle wystarczy i zaczął rozglądać się w poszukiwaniu swojego towarzysza. Suga zmaterializował się przy nim dosłownie kilka sekund później. Jego policzki były zaróżowione, oczy błyszczały, a w rękach trzymał jakąś litrową, szklaną butelkę.

Nierozważny i romantyczny || KuroSugaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz