To był jeden z tych pierwszych, ciepłych, wiosennych dni. Kuroo stał przed bramą liceum Nekoma i znudzonym spojrzeniem wodził po murach szkoły oraz okolicznych drzewach wiśni. Niektóre odmiany już zakwitły, więc ich płatki spadały na chodnik oraz trawnik. Kuroo zastanawiał się, czy japońskie szkoły postawiły sobie za cel, żeby wyglądać jak miejsca wyznań z anime i mang shojo. A może to tylko on do takich uczęszczał?
To były ostatnie dni marca, więc miał już za sobą prawie wszystkie egzaminy. Poszło mu naprawdę dobrze i był w stanie otwarcie to przyznać. Nawet z literatury, której nie musiał kontynuować na drugim roku, więc to były jego ostatnie chwile z tym jakże znienawidzonym przedmiotem. Teraz mógł bardziej skupić się na tym, co naprawdę chciał robić na tych studiach.
Dziś miał już wolne, dlatego postanowił udać się tam, gdzie nikt go nie zapraszał. Mianowicie chodziło o zakończenie roku w liceum Nekoma. Nie uprzedził o niczym Kenmy, bo był pewien, że zabroni mu się pojawić. Tymczasem Kuroo chciał go zobaczyć w ostatni dzień jego szkolnej edukacji. Być może chciał też spotkać się z innymi swoimi dawnymi kolegami z drużyny, ale nikt nie musiał o tym wiedzieć.
Nie wchodził na teren szkoły i wolał zaczekać przy głównej bramie, bo Kenma musiał tędy przejść. Był dość wcześnie, dlatego teraz czekał i niesamowicie się nudził. Miał tylko nadzieję, że Kenma nie będzie się guzdrał i ruszy prosto do domu. W sumie nie był typem osoby, która długo żegnałaby się z kolegami z klasy.
Wreszcie apel się skończył, a do bramy zaczęły zmierzać grupki uczniów i rodziców. Niektórzy rzucali Kuroo niepewne spojrzenia, ale Tetsuro je ignorował. Skupił się na wypatrywaniu pewnej znajomej, puddingowej czupryny w morzu czarnych włosów.
Wreszcie Kenma pojawił się w zasięgu jego wzroku. Nie był jednak sam. Razem z nim szła chyba cała męska drużyna siatkówki liceum Nekoma. Kuroo uśmiechnął się na ten widok. Przypomniał mu się zeszły rok, kiedy on również w takim towarzystwie po raz ostatni opuszczał mury szkoły.
Jak to już z tymi facetami było – robili wokół siebie straszny chaos i hałas. Ludzie rzucali im zdziwione lub zdegustowane spojrzenia, ale absolutnie nikt w ich wesołej ferajnie się tym nie przejmował. To było tak cholernie znajome, że Kuroo prawie poczuł się tak, jakby cofnął się w czasie. Brakowało tylko kopiącego Leva Yaku oraz Kaia z jego wiecznie spokojnym uśmiechem.
Pierwszy zauważył go Yamamoto.
— Kuroo-san! — krzyknął i od razu szybkim krokiem ruszył w jego stronę.
— Cześć, Yamamoto.
Kuroo przywitał się z nim piąteczką, a później zamienił słowo z innymi chłopakami, których był kapitanem w zeszłym roku. Wszyscy zdawali się cieszyć na jego widok, co było naprawdę bardzo miłe.
Dopóki nie podszedł do niego Kenma.
— Co ty tu robisz, Kuro? — zapytał chłodnym tonem. Jego wzrok może i nie wyrażał chęci mordu, ale co najmniej dotkliwego uszkodzenia ciała już tak.
— Kenma! Jak ty się witasz z najlepszym przyjacielem, co?!
Kuroo od razu znalazł się przy boku Kenmy, którego twarz rozluźniła się nieznacznie.
— A tak serio, to czemu przyszedłeś, Kuro? — Kenma zapytał bardziej neutralnym tonem.
— Miałem dzisiaj wolne i pomyślałem, że przyjdę zobaczyć, jak mój mały Kenma kończy szkołę.
— Mhm. Jesteś czasem dziwny.
Kuroo w sumie nie miał na to kontrargumentu. Tym bardziej, że Kenma uśmiechał się niemal niedostrzegalnie kącikiem ust, więc chyba aż tak bardzo nie przeszkadzała mu obecność Tetsuro, jak się niby zarzekał.
CZYTASZ
Nierozważny i romantyczny || KuroSuga
FanfictionZaczęło się od jednej krótkiej wizyty w mieszkaniu dawno niewidzianego przyjaciela, a skończyło na uczuciu, które nigdy nie powinno zaistnieć i które znacząco wpłynęło na całe późniejsze życie trójki osób. Czyli historia, gdzie Kuroo Tetsuro jest b...