To był jeden z tych dni, który strasznie się dłuży i masz już dość siedzenia na nudnych wykładach, a jedynym, o czym marzysz, jest to, żeby wreszcie nadeszła upragniona godzina końca. Kuroo wiedział, że powinien bardziej skupić się na tym, co mówią jego profesorzy, bo potem będzie musiał sam przerobić ten materiał, ale jakoś nie mógł się skupić. Nie pomagała mu również dżdżysta pogoda za wielkimi oknami Auli A, w której aktualnie siedział. Po prostu wszystko sprawiało, że odechciewało mu się czegokolwiek.
Na szczęście to były jego ostatnie zajęcia na dziś i zarazem ostatnie w tym tygodniu. Pocieszał się tym, że za chwilę nadejdzie długo upragniony (od poniedziałku dokładnie) weekend, a on z powrotem będzie mógł zaszyć się w swoim mieszkaniu, gdzie nikt nie będzie komentował tego, że „coś niemrawo ostatnio wygląda". Ciężko było wyglądać inaczej, kiedy to kolejny piątek, który spędzi w samotności, ale jakoś nie widziało mu się, żeby się z tego komukolwiek tłumaczyć.
Profesor przeciągnął wykład o równo minutę, bo oczywiście musiał skończyć wątek, którego Kuroo i tak nie słuchał zbyt uważnie. Później on i pozostali studenci byli wolni, więc pospiesznie zaczął pakować swoje rzeczy do torby na ramię, którą miał ze sobą. Nawet nie patrzył, gdzie co ląduje i czy się może nie pogniecie.
— Hej, Kuroo! — ktoś krzyknął w jego stronę z niedalekiej odległości.
Kuroo zapiął torbę, zanim poderwał wzrok, żeby spojrzeć w kierunku, z którego usłyszał nawoływanie. W jego stronę szedł jeden z kolegów z roku – Naoya. Był tym głośnym i pozytywnym typem, który zawsze był prowodyrem każdej akcji w ich grupie. Zaraz za nim szedł jego najlepszy kumpel, Taichi, który dla odmiany był tym cichym i spokojnym. Standardowy duecik. Zawsze się taki znajdzie. W sumie Kuroo tworzył taki z Kenmą.
— Hej, Naoya, Taichi — Kuroo odpowiedział na powitanie. — Co tam?
— Może chciałbyś skoczyć z nami na piwo? — Naoya odwrócił się gwałtownie w bok, a jego farbowane blond włosy, które sięgały mu centymetr za linię szczęki, zatrzepotały wokół niego. — Dziewczyny też idą — dodał, patrząc na grupę, która również zmierzała w ich stronę.
— Nigdzie ostatnio z nami nie byłeś, więc pomyśleliśmy, że może tym razem uda się cię namówić — wtrącił Taichi, niedbale wzruszając ramionami, jakby tak naprawdę nie miało to dla niego większego znaczenia. Może rzeczywiście tak było.
Naoya wrócił spojrzeniem do Kuroo i pokiwał energicznie głową, zgadzając się ze swoim przyjacielem.
Kuroo w pierwszej chwili chciał odmówić. Był bardziej w nastroju na jakiś kiepski film i użalanie się nad sobą, zamiast na wyjście ze znajomymi na miasto. Później jednak jego wzrok przykuła ta grupa, która również szła z Naoyą i Tachim według słów tego pierwszego. Nie chodziło tylko o to, że mieli towarzystwo pięknych pań. To byli jego koledzy z roku. Naprawdę ich lubił. Radził Kenmie, żeby spróbował zaprzyjaźnić się z takimi osobami, więc chyba nie powinien zachowywać się jak hipokryta, prawda?
Westchnął z rezygnacją, a potem uśmiechnął się z iście firmową wprawą. Naoya od razu ożywił się a ten widok i nawet Tachi lekko się uśmiechnął.
— Zgoda — powiedział. — Chodźmy zawojować Tokio.
— Tak jest! — Naoya krzyknął głośno, nie przejmując się innymi studentami i surowym spojrzeniem profesora, który jeszcze nie wyszedł z auli.
Całą grupą ruszyli w stronę wyjścia z sali, a potem bezpośrednio do automatycznych drzwi wydziału, które wypuściły ich na średnio przyjazną pogodę końcówki kwietnia. Chłodniejszy wiatr zatrzepotał rozpiętą, cienką kurtką Kuroo, który spojrzał w dal z surowym wyrazem twarzy, przeklinając zimne wiatry z północy, jakby był bohaterem żyjącym w Westeros. Chociaż tak naprawdę nawet nie patrzył na północ.
CZYTASZ
Nierozważny i romantyczny || KuroSuga
FanfictionZaczęło się od jednej krótkiej wizyty w mieszkaniu dawno niewidzianego przyjaciela, a skończyło na uczuciu, które nigdy nie powinno zaistnieć i które znacząco wpłynęło na całe późniejsze życie trójki osób. Czyli historia, gdzie Kuroo Tetsuro jest b...