Rozdział 59 | Koniec pewnego rozdziału

66 13 4
                                    

Trzydziestego pierwszego grudnia Suga i Kuroo wyjechali z Tokio samochodem tego drugiego na południe w kierunku prefektury Hyogo. To właśnie tam znajdowała się farma ryżu Kity i zarazem jego wspólny dom z Daichim.

Wspólna podróż przez Japonię była dla Sugawary przyjemnym doświadczeniem, chociaż lekkie mdłości dawały mu siwe znaki. Niby nie miał choroby lokomocyjnej, ale i tak czuł skutki długiego siedzenia w samochodzie oraz zdawanie się na łaskę i niełaskę warunków panujących na drodze.

Kuroo w gruncie rzeczy był w dobrym humorze. Mknął przez drogę, rozmawiając z Sugą, okazjonalnie śpiewając i wystukująca palcami na kierownicy rytm aktualnie puszczonej piosenki. Był przyzwyczajony do podróżowania, więc cieszył się z profitów, jakimi była obecność jego partnera na siedzeniu obok.

Schody zaczęły się, kiedy dotarli do wiejskiej części Hyogo.

— Moje biedne autko — Kuroo narzekał, jadąc powoli polnymi, podejrzanie grząskimi drogami.

— Dobrze wiedziałeś, gdzie jedziemy, Tetsuro. — Suga spojrzał na niego ni to ze współczuciem, ni to z rozbawieniem. — Mówiłem, że możemy pojechać pociągiem, a Daichi by po nas wyjechał na stację.

— Oj, nooo... Chciałem swoim samochodem. To dużo wygodniejsze.

Z tym ciężko było się kłócić.

— I dużo mniej ekologiczne.

— Oya? — Kuroo rzucił mu lekko zirytowane spojrzenie. — Od kiedy to jesteś takim ekologiem, co, Ko-chan?

— Jeszcze wiele o mnie nie wiesz.

— Mhm. No jasne, że tak.

Okolica może i nie była przyjazna eleganckim samochodom, ale za to na pewno była ciekawa. Przynajmniej zdaniem Sugawary. Jak okiem sięgnąć rozciągały się pagórki z polami ryżowymi, a jakiekolwiek zabudowania pojawiały się bardzo rzadko. W sumie to zastanawiające, czy już dotarli na ziemie Kity i ile tak naprawdę dawny kapitan Inarizaki ma hektarów.

Panujący wokół spokój był wręcz kojący. Była zima, dlatego okolica wydawała się niemal spać. Tylko gdzieniegdzie dało się wypatrzyć pojedyncze grudki śniegu, ale poza tym było szaro i monochromatycznie. Na dłuższą metę musiało to być nużące, ale Suga miał być tu tylko dwa dni, więc mógł być spokojny o ewentualny brak doznań wzrokowych.

Wreszcie Kuroo skręcił w drogę bezpośrednio prowadzącego do dużego, stojącego na uboczu domu, który wykonany był w tradycyjnym stylu japońskim. Ani on, ani Sugawara nie wyobrażali sobie, żeby Kita Shinsuke mógł mieszkać w jakimkolwiek innym.

Kuroo zaparkował za stojącym na okrągłym podwórku samochodem, które wyglądało na drogie auto terenowe. Bezpośrednio pod domem stał jeszcze jeden pojazd, które z kolei prawdopodobnie należał do gospodarzy, bo był mini ciężarówką.

Para wygramoliła się z samochodu Kuroo, zabrała ze sobą swoje bagaże oraz prezenty (roślinę doniczkową na parapetówkę, wino i jakieś przekąski na imprezę sylwestrową oraz zapakowany pakunek na urodziny Daichiego), a potem przeszła przez całe podwórze w kierunku drzwi frontowych, które znajdowały się pod zadaszeniem. Suga zapukał do drzwi, ponieważ Kuroo był zbyt obładowany ich pakunkami.

Po bardzo krótkiej chwili drzwi otworzył im Kita.

— Oh, cześć — powiedział z uprzejmym uśmiechem na ustach. — Proszę, zapraszam do środka.

— Cześć, cześć. — Suga posłał mu swój promienny uśmiech.

— Przepraszam za najście. — Kuroo musiał lekko się pochylić, kiedy przechodził przez próg.

Nierozważny i romantyczny || KuroSugaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz