Rozdział 23 | Dokument o smutnym przyjacielu

68 13 2
                                    

To nie była pierwsze wizyta Kenmy w tym miejscu, ale po raz pierwszy zrobił to bez wcześniejszego wyraźnego zaproszenia ze strony Kuroo. To nie tak, że nie miał ochoty tu przychodzić. On po prostu z natury nie bardzo lubił gdzieś chodzić. Postanowił się jednak poświęcić, bo tak się składa, że martwił się o tego głupka z kogucią czupryną. Niby przez telefon brzmiał normalnie, ale Kenma miał przeczucie, że to tylko gra. Nie zamierzał tego tak po prostu zlekceważyć.

Blok Kuroo mieścił się w całkiem przyzwoitej dzielnicy i chyba każdy, kto miał oczy i jakiekolwiek pojęcie o świecie, był w stanie to przyznać. Mimo to Kenmie nie bardzo widziało się mieszkać w takim miejscu. Za blisko centrum oraz tej głośnej części Tokio. Wciąż mieszkał z rodzicami (i musiał dojeżdżać absurdalnie daleko na uczelnię!), ale miał już na oku kilka fajnych domów, do których mógłby się przeprowadzić. Trochę pospieszył się z tym całym kupnem, o którym wspominał Kuroo, bo aż takich funduszy to on jeszcze długo nie będzie mieć, ale na wynajem mógł sobie pozwolić już w niedalekiej przyszłości.

Teraz jednak nie to było ważne. Kenma przemknął praktycznie niezauważony przez holl na parterze, a potem w samotności (na całe szczęście) wjechał windą na piętro, na którym mieszkał Tetsuro. Nie bywał tu często, ale doskonale pamiętał, jak dotrzeć do odpowiednich drzwi.

Zadzwonił dzwonkiem i czekał. Włożył ręce do kieszeni swojej bluzy i zawiesił nieobecny wzrok na drewnianych drzwiach. Dopiero teraz przyszło mu na myśl, że Kuroo może nie być w środku, skoro nie uprzedził go o swojej wizycie. Niby była sobota i nie miał zajęć, ale przecież mógł gdzieś wyjść na miasto ze znajomymi. Byłaby to całkiem prawdopodobna wizja, gdyby nie to, że Tetsuro od dwóch tygodni unikał całego świata i poza zajęciami dało się go nigdzie złapać.

Ale twierdził, że wszystko jest w porządku. Od kiedy zrobił się z niego taki słaby kłamca?

Kenma musiał zadzwonić dzwonkiem jeszcze raz, bo poprzedni pozostał bez odpowiedzi. Intuicja podpowiadała mu, że jego beznadziejny przyjaciel jest w środku, więc nie zamierzał odpuszczać.

Wreszcie ze środka usłyszał jakieś stłumione odgłosy. Chwilę później drzwi się otworzyły i w przejściu pojawił się Kuroo we własnej osobie. Wyglądał na zirytowanego, ale szybko przeszedł do zaskoczenia, kiedy zobaczył, kto stoi na jego progu.

— Kenma! — powiedział jak zwykle za głośno. — Co ty tu robisz?

Kenma prychnął. Serio jego obecność tutaj była aż taka dziwna? Za kogo Kuroo go miał?

— To już nie można odwiedzić swojego przyjaciela z dzieciństwa w jego własnym mieszkaniu, Kuro? — odparł, robiąc naburmuszoną minę.

— Nie no, jasne, że można... Po prostu mnie zaskoczyłeś. Wchodź do środka.

Kenma bez wahania wpakował się Kuroo do mieszkania. Już zaczynał czuć się niezręcznie stając tak na korytarzu, więc dobrze, że miał to za sobą.

— Chcesz coś do picia? — zapytał Kuroo, kiedy Kenma ściągał buty w przedsionku.

— Coca colę.

— No jasne.

Kuroo zniknął w swojej kuchni, a Kenma poszedł rozgościć się do salonu. Był trochę zaskoczony widokiem, jaki tam zastał. Tetsuro nigdy nie był jakimś pedantem, ale bycie odpowiedzialnym kapitanem wrosło w niego na tyle, że nie lubił dawać złego przykładu. Niecelowo. Dlatego między innymi zawsze dbał o względny porządek w przestrzeni, w której przebywał. Tymczasem jego salon wypełniony był pustymi opakowaniami po fast foodach, brudnymi naczyniami oraz porozrzucanymi książkami i ubraniami. Nie było tragedii, ale było wystarczająco źle, żeby Kenma się zaniepokoił. Poza tym kanapa zawalona była kocami i poduszkami, a na telewizorze wstrzymany był jakiś film.

Nierozważny i romantyczny || KuroSugaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz