Rozdział 15 | Rozmowa studenta i licealisty

104 12 9
                                    

W kilku krokach pokonał niewielkie podwórze i znalazł się przed drzwiami frontowymi. Nadusił na dzwonek, mimo iż w przeszłości wielokrotnie wparowywał do tego domu jak do siebie. Teraz jednak uznał, że wypada mu zachować chociaż minimum kultury osobistej. Tym bardziej, że stojący na podjeździe samochód sugerował, że państwo Kozume są w domu i nie będzie sam z Kenmą.

Tuż po usłyszeniu dzwonka stłumionego przez drzwi, dobiegł go znajomy głos, który oznajmił, że już idzie. Kuroo nie potrafił się nie uśmiechnąć, kiedy go usłyszał. Dopiero teraz dotarło do niego, że trochę stęsknił się za rodzicami Kenmy, których w dzieciństwie czasami traktował jak swoich własnych.

Drzwi otworzył mu znacznie niższy od niego, lekko zaokrąglony mężczyzna po czterdziestce. Miał bardzo krótko ścięte, czarne włosy, a na nosie nosił okulary w cienkich oprawkach. Uśmiechnął się szeroko, kiedy zobaczył Kuroo.

— Tetsuro — powiedział wesoło. — Nie wiedziałem, że wpadniesz. Proszę, wchodź śmiało.

— Dzień dobry, proszę pana. — Kuroo przekroczył próg mijając ojca Kenmy. — I przepraszam za najście.

Pan Kozume pokiwał energicznie głową, wciąż się uśmiechając. Czekał, aż Kuroo zdejmie kurtkę i buty, stojąc jakiś metr w głąb korytarza.

— Kenma nie uprzedzał, że nas odwiedzisz. Mały drań jak zwykle zapomina, że o niektórych rzeczach wypadałoby informować swoich rodziców — stwierdził pan Kouzme, wzdychając ciężko.

Kuroo zachichotał złośliwie pod nosem. Wprost ubóstwiał tego człowieka.

— Chyba chciał mieć mnie tylko dla siebie.

— Możliwe. Co za egoiści z tych dzisiejszych licealistów. — Kozume pokręcił głową z niedowierzaniem i oburzeniem wymalowanym na twarzy.

— Co nie? Nie to jak studenci.

Tym razem to pan Kouzme się zaśmiał.

— Prawda — skwitował krótko. — Moja żona jest w kuchni, więc może przyjdziesz i z nią również się przywitasz?

— Bardzo chętnie.

Kuroo podążył za gospodarzem korytarzem i wraz z nim skręcił w lewo, gdzie znajdowała się kuchnia. Pani domu stała aktualnie przy kuchence i coś smażyła (ryby?). Z piekarnika dobiegało ciepłe światło, które sugerowało, że coś się w nim piesze. Poza tym w całym pomieszczeniu unosił się zapach różnych smakowitości. Kuroo aż pociekła ślinka, mimo iż niedawno jadł.

— Kochanie, zobacz, kto zaszczycił nasze skromne progi — zagrzmiał pan Kozume głośnym i dziwnie dumnym głosem.

Gospodyni w jednej chwili odwróciła się w ich stronę, a na jej ustach momentalnie zagościł łagodny uśmiech. Tak jak jej mąż oraz (oryginalnie) syn miała ciemne włosy. Poza tym była bardzo szczupła, więc to niewątpliwie po niej Kenma odziedziczył swoją posturę. Włosy miała do ramion, ale na czas gotowania spięła je w wysoki kok na czubku głowy. Była bardzo niska. Niższa nawet od Kenmy o jakieś co najmniej piętnaście centymetrów.

— Tetsu-chan — powiedziała radośnie. — Mam wrażenie, jakbym wieki cię nie widziała, słoneczko!

Kuroo momentalnie poczuł uderzenie wyrzutów sumienia. Zniósł to dzielnie, a jego firmowy uśmiech tylko nieznacznie zadrżał.

— Kiedy byłem ostatnio, to państwa nie było, więc jakoś tak wyszło — rzucił swoją kartą pod tytułem słaba wymówka. Bo ten ostatni raz był miesiąc temu.

Nierozważny i romantyczny || KuroSugaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz