Rozdział 47 | Widok na bezkres możliwości

84 15 3
                                    

Sugawara przelotnie zerknął na znikające za nimi Tokio, a później skupił się na widoku przed sobą. Wyjechali z największych zabudowań i teraz mijali tylko pojedyncze domy. Ruch na drodze był raczej niewielki, więc widok był raczej nużący. Niestety czekała ich jeszcze długa droga do Kitaibaraki.

Wczoraj Suga wraz z Asahim przyleciał na lotnisko w Naricie, a później zatrzymał się u niego na noc. Mimo iż protestował, to Azumane i tak uparł się, że odwiezie go do domu. Ponoć i tak miał dzisiaj wolne, a chciał spędzić jeszcze trochę czasu z Sugawarą. Suga to doceniał. Zawsze lepsza podróż z bliskim przyjacielem w jednym samochodzie niż samotne tułanie się pociągiem.

Przygoda z weselem na Hawajach zakończyła się na dobre. Szybko minęło – Suga stwierdził z żalem. Od jutra czekał go powrót do pracy i chociaż ją lubił, to nie czuł się specjalnie zmotywowany.

Oikawa leciał bezpośrednio do Argentyny, Iwaizumi do Stanów, Daichi odwiedzał Kitę i dopiero później jechał do Sendai, a on z kolei wracał do swojej Kitaibaraki. Innymi słowy – każdy znów powracał do swojego dorosłego życia. Z tą różnicą, że Suga miał już plany na weekend, które odbiegały od tego, co robił przed wyjazdem na Hawaje.

— Mam nadzieję, że teraz zobaczymy się prędzej niż na czyimś kolejnym ślubie — Asahi skomentował z rozbawieniem, przelotnie zerkając na Sugę na siedzeniu pasażera, na moment odrywając wzrok od drogi przed nimi.

Sugawara roześmiał się krótko.

— Możesz być o to spokojny. Prawdopodobnie będę w Tokio wcześniej, niż myślisz.

Asahi znów na niego spojrzał, ale tym razem na dłużej. Uniósł jedną brew w wyrazie zaciekawiania.

A Suga był tylko trochę zdenerwowany, że poruszają ten temat. Niby wspomniał o tym wcześniej przyjacielowi, ale wtedy to nie było jeszcze nic konkretnego.

— Czy masz na myśli naszą rozmowę o tym, że chciałbyś się z kimś umówić? Czy ten ktoś jest z Tokio? — Asahi zapytał bardzo trafnie. Oczywiście zbyt dobrze znał Sugawarę, żeby dojść do innych wniosków.

— Tak... Ale w ten weekend przyjeżdża do mnie.

Asahi sapnął z zaskoczenia. Po chwili posłał Sugawarze łagodny uśmiech.

— Przyznaję, że nie spodziewałem się takiego obrotu wydarzeń.

— Ja chyba po części w to nie wierzyłem — Suga wyznał z zawstydzeniem. — Chciałem się z nim umówić, ale część mnie była przekonana, że nic z tego nie będzie. Na szczęście myliłem się.

Uśmiech Asahiego poszerzył się, a Suga poczuł się jeszcze bardziej zażenowany. To nie była taka wielka sprawa, żeby Azumane aż tak się tym ekscytował. I raczej mina mu zrzednie, kiedy pozna szczegóły.

— Cieszę się twoim szczęściem, Suga.

Sugawara w to nie wątpił. Asahi zawsze był jednym z jego największych sojuszników.

— Więc kim jest ten szczęściarz? — Asahi zapytał z zaczepnym uśmieszkiem. W liceum nie był aż tak krnąbrny i drażniący, ale Suga skłamałby, gdyby powiedział, że nie lubi tej jego pewności siebie. Przynajmniej przez większość czasu.

Sugawara oblizał spierzchnięte usta. Skoro tak ciężko było wyznać to Asahiemu, to co będzie z Daichim?

— To Kuroo — powiedział, usilnie wpatrując się w deskę rozdzielczą przed sobą.

Nierozważny i romantyczny || KuroSugaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz