Rozdział 25 | Preludium do katastrofy

85 11 4
                                    

Kuroo potrzebował prawie półtora miesiąca, żeby przestać wymyślać wymówki do odmowy spotkania z Sawamurą. To był dostatecznie długi okres czasu, żeby zaczęło mu się robić najzwyczajniej w świecie głupio. W końcu to nie wina Daichiego, że Kuroo cierpiał po zerwaniu z jego chłopakiem. Niby zrobił to dla dobra ich przyjaźni, a teraz co? Nic dziwnego, że czuł się sobą rozczarowany.

Na miejsce spotkania wybrali dość neutralny teren, bo nie było to mieszkanie żadnego z nich. Mianowicie była to jedna z licznych restauracji typu yakiniku gdzieś na obrzeżach Shibuyi. W apartamencie Kuroo wciąż było za dużo wspomnień, a z kolei u Sawamury istniało ryzyko spotkania z Sugawarą, więc taki lokal był bezpiecznym i logicznym wyborem.

Zajęli miejsca naprzeciwko siebie w jednym z boksów. Dość szybko uwinęli się z zamówieniem wybranych składników, a niedługo później kelner przyniósł im do stolika surowe mięso i dodatki. Mieli szczęście, bo panował dziś niewielki ruch, więc nie musieli długo czekać. Od razu zabrali się za grillowanie na płycie zwanej teppanyaki. Tak jak Kuroo nie był pewien swoich umiejętności kucharskich, tak o dziwo zawsze lubił trzymać piecze nad grillem.

— I co tam słychać, Kuroo? — Sawamura zagadnął go luźnym, konwersacyjnym tonem. Pozwolił Kuroo wziąć na siebie obowiązek pilnowania ich jedzenia i rozsiadł się wygodnie, patrząc a to na niego, a to na grillowane mięso.

— Wiesz, jak jest. Człowiek zabiegany lata od wydziału do biblioteki, od biblioteki do mieszkania i tak codziennie. Ostatnio rzadko gdzieś wychodziłem.

Kuroo z oczywistych względów pominął główne powody, przez które odciął się od świata. Teraz radził sobie lepiej, dlatego był przekonany, że nie będzie po nim widać drobnego załamania, które miał do niedawana, i tym samym jego małe kłamstwo ujdzie mu na sucho.

Poza tym Kuroo dopiero teraz był pewien, że się nie złamie i nie zapyta Sawamurę o Sugę. Nie miał z nim kontaktu od zerwania i wiedział, że tak musi pozostać jak najdłużej, żeby oboje mogli ruszyć dalej. Wiedział, że prędzej czy później się spotkają, bo mają zbyt wielu wspólnych przyjaciół, żeby było inaczej, ale wolał nie kusić losu i nie wywoływać wilka z lasu.

— A co u ciebie? Surowo traktują przyszłych stróżów prawa? — Kuroo zapytał, przewracając mięso w trakcie.

Sawamura zaśmiał się krótko.

— Przyznaję, że czasami jest ciężko — odpowiedział. — Ale nie żałuję, że zdecydowałem się na Akademię Policyjną. Czuję się tam spełniony.

— Wow. Cieszę się. Serio — odparł Kuroo szczerze. Nawet jego uśmiech się poszerzył tak, że aż do zabolały policzki. Chyba odzwyczaił się od tego gestu przez ostatnie tygodnie.

— Chociaż niektórzy ludzie z roku powodują, że wątpię w przyszłość tego zawodu. — Daichi skrzywił się lekko, a Kuroo zachichotał, widząc to.

— Oj, Sawamura. Tacy to chyba wszędzie się trafią.

Sawamura westchnął, a potem uśmiechnął się łagodnie.

— Tak, pewnie tak — przyznał.

Niedługo później ich jedzenie było gotowe, więc to na nim skupili swoją uwagę. Kuroo musiał przyznać, że pachniało obłędnie. Wiedział, że zapach ma duże znaczenie w odczuwaniu smaku, więc nastawił się na naprawdę dobre mięsko. Aż mu ślinka ciekła.

Mięso naprawdę okazało się obłędne. Gorzej z dodatkami, które wyglądały i smakowały przy nim dość mizernie. Na szczęście Kuroo patrzył na ten aspekt w drugiej kolejności. No i piwo było niezłe, więc nie mógł narzekać.

Nierozważny i romantyczny || KuroSugaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz