Rozdział 46 | Słuszna inicjatywa

77 14 13
                                    

Następnego dnia rano Sugawarę obudziło natarczywe pukanie do drzwi jego pokoju hotelowego. Ktoś usilnie chciał się dostać do środka i nie rozumiał, że może Suga jeszcze śpi i nie chce musieć nikogo znosić z samego rana.

Pukanie nie ustawało, mimo iż zasłonił się kołdrą.

Sugawara jęknął ciężko. Zrzucił z siebie kołdrę, a potem zgarbiony poszedł otworzyć natrętnemu intruzowi.

— Lepiej, żeby to była sprawa życia lub śmierci — mruknął pod nosem.

Przekręcił zamek i pociągnął drzwi, tworząc kilkudziesięciocentymetrową szparę na hotelowy korytarz.

— No nareszcie! — Oikawa wyrzucił z siebie, popychając drzwi i przechodząc obok Sugi wprost do jego pokoju. — Kilka minut się do ciebie dobijam.

— A nie pomyślałeś, że mogę odsypiać wesele?

— Nie czas teraz na takie bezcelowe działania. Odeśpisz sobie w tygodniu.

Suga zamknął za nimi drzwi i podążył za Oikawą, który w tym czasie rozsiadł się na łóżku, zarzucając nogę na nogę. Sugawara nie przejmował się jakoś szczególnie jego obecnością (w końcu przez krótki okres czasu byli prawie jak współlokatorzy), więc położył się z powrotem pod kołdrę, otulając się nią szczelnie. Był gotowy zasnąć z powrotem.

— Suga, no! — Oikawa jęknął przeciągle. — Nie śpij mi tu teraz!

— Która jest w ogóle godzina? — Sugawara wymamrotał spod kołdry.

— Dochodzi dziewiąta.

Suga jęknął, ale w przeciwieństwie do szopki odstawianej wcześniej przez Oikawę – on cierpiał fizycznie. Oczy go bolały, czuł zmęczenie w całym ciele i trochę pulsowała mu głowa. Na szczęście nie miał kaca (bo prawie nie pił alkoholu), ale i tak było dla niego za wcześnie. Zwłaszcza, że dość późno wrócił do pokoju po przyjęciu weselnym.

— Dlaczego napastujesz mnie bladym świtem, Oikawa? Co ja ci takiego zrobiłem?

— Nie przesadzaj, Suga.

— Myślałem, że też nie lubisz wcześnie wstawać. Oszukałeś mnie?

Ciepła kołdra nagle zniknęła znad Sugawary, kiedy Oikawa ściągnął ją z niego jednym płynnym ruchem.

— Nie lubię — powiedział ten barbarzyńca — Po prostu miałem wyjątkowo udaną noc i teraz czuję się trochę jak na haju.

— Udaną noc? — Sugawara powtórzył za nim, unosząc jedną brew.

— Nawet bardzo. — Oikawa wyszczerzył się radośnie, odsłaniając rząd białych zębów jak z reklamy pasty.

Suga nie miał więcej pytań. Ten uśmieszek na ustach Oikawy mówił mu dużo więcej, niż chciał wiedzieć. Zakładał, że Iwa teraz odsypiał nocne aktywności, w których brał udział wraz ze swoim chłopakiem, więc teraz to Sugawara był skazany na dotrzymywanie rzeczonemu chłopakowi towarzystwa z samego rana.

— Ubieraj się, Suga, to pójdziemy na jakieś śniadanie.

— Nie chcę mi się. Wolę spać.

— Buuu. I zostawisz mnie samego?

— Na pewno na dole w kafeterii spotkasz kogoś, kto też już wstał i dotrzyma ci towarzystwa.

— Ta. Znając moje szczęście, to będzie to Ushiwaka. — Oikawa przewrócił oczami. — Chociaż jak tak teraz myślę, to jest dużo irytujących osób, które mogę spotkać i popsuć tym sobie poranek.

Nierozważny i romantyczny || KuroSugaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz