Rozdział 18 | Widok z trybun

93 14 2
                                    

Wreszcie nadszedł ten dzień. Kuroo musiał przyznać, że był bardzo podekscytowany z tego powodu i ciężko było mu zachować neutralną twarz. Miał świadomość tego, że szczerzy się jak głupek, ale pocieszał go fakt, że nie tylko on zachowuje się jak dziecko, które wpuszczono do parku rozrywki. Na przykład taki idący obok niego Suga w ogóle się nie krępował i okazywał swoją radość uśmiechając się szeroko i podskakując co jakiś czas. Nawet jego oczy błyszczały w świetle jarzeniówek.

Ale dość o Sudze. W końcu nie byli tu sami i całą piątką przemierzali korytarze stadionu w Tokio. Sugawara był po jego lewej, dalej Sawamura i Azumane, a z kolei po jego prawej szedł Kai. Każdy bez wyjątku rozglądał się wokół siebie w poszukiwaniu jakiejś znajomej twarzy.

Zawody potocznie zwane narodowymi zaczęły się na dobre. Od dziś przez kilka następnych dni najlepsze siatkarskie drużyny z liceów z całego kraju będą walczyć o tytuł mistrza. Kuroo oczywiście gorąco wierzył, że to Nekoma po niego sięgnie.

Było już po ceremonii otwarcia, ale pierwsze mecze jeszcze się nie rozpoczęły. Kuroo już od dawna miał harmonogram spotkań od Kenmy, więc wiedział, że to Karasuno wyjdzie na boisko jako pierwsze. Dopiero później swój mecz mieli zagrać zawodnicy z Nekomy.

Ponieważ mieli jeszcze trochę czasu do obu spotkań, postanowi poszukać swoich dawnych kolegów z drużyny i po prostu życzyć im powodzenia. Nie szczęścia, jak powiedział Suga, bo tego nie potrzebują. Sami swoimi własnymi siłami wywalczą zwycięstwo – ponoć były to słowa Shimizu Kiyoko.

Na razie Kuroo nigdzie na horyzoncie nie widział czarnych lub czerwonych strojów, ale rzuciła mu się w oczy inna bardzo znajoma twarz. Od razu uśmiechnął się zadziornie i podszedł do nowego kapitana Fukurodani, który aktualnie stał do niego tyłem i coś tłumaczył swojej drużynie.

— Ahaashi! — przywitał się głośno, na co jego ofiara nieznacznie się wzdrygnęła.

Aakaashi Keiji przerwał to, co aktualnie mówił, i powoli odwrócił się w jego stronę. Na jego twarzy gościł stoicki spokój, chociaż lekkie wygięcie warg świadczyło o tym, że Kuroo wtrącił go z równowagi swoim nagłym pojawieniem się.

— Witaj, Kuroo-san — powiedział jak zwykle bardzo uprzejmie. Wtedy zobaczył też resztę ekipy za plecami Tetsuro. — Witajcie — dodał. — Nie spodziewałem się tutaj was wszystkich.

— Cześć, Akaashi — Suga jako pierwszy znalazł się obok Kuroo. — Wybacz, że tak cię nachodzimy przed meczem.

— Nic się nie stało, Sugawara-san.

— I sorki za tego nadpobudliwego typa — wtrącił Sawamura żartobliwym tonem.

— Ej! Ale bez obrażania mnie! — Kuroo zrobił oburzoną minę. — Ja i Akaashi to dobrzy znajomi, więc na pewno cieszy się na mój widok.

— No powiedzmy — odparł Akaashi wymijająco.

— Ej! A co z naszymi długimi, wspólnie spędzonymi godzinami podczas obozów treningowych?!

Kai i absolwenci Karasuno zaczęli się śmiać i nawet Akaashi lekko się uśmiechnął. Fajnie, że tak dobrze się bawili kosztem Kuroo. Prawdziwi przyjaciele.

Jeszcze przez chwilę rozmawiali z Akaashim i innymi zawodnikami z Fukurodani, którzy prezentowali się dziwnie cicho bez obecności Bokuto. Życzyli im powodzenia, a potem ruszyli na dalsze poszukiwania swoich własnych kociaków i piskląt.

Nekomę i Karasuno znaleźli niedługo później. Oczywiście zawodnicy obu drużyn byli w tym samym miejscu i większość rozmawiała ze sobą w większych lub mniejszych grupkach. Raczej nikogo nie zdziwił ten obrazek. W końcu prócz bycia zaciekłymi rywalami, byli też przyjaciółmi.

Nierozważny i romantyczny || KuroSugaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz