Rozdział 9.

630 28 0
                                    

Anna

Dni mijały, a Tommy rzadko się odzywał. Moja relacja z tatą właściwie nadal jest taka sama, więc można powiedzieć, że wszystko jest w normie. Dziś jestem sama w kwiaciarni bo Indiana potrzebowała dnia wolnego. Nie dzieje się wiele dlatego siedzę przy kasie, zjadam babeczkę i czytam książkę. To XIV wieczna powieść o księciu i służącej ze sporą ilością intymnych opisów. Właśnie jestem w trakcie czytania kolejnej tajemnej schadzki pary kochanków, aż dociera do mnie dzwonek telefonu. Czuje rumieniec na twarzy i to jak jest mi ciepło. Z obawą podniosłam słuchawkę, jakby ktoś po drugiej stronie mógł mnie przyłapać.
-Annie? - słyszę w słuchawce jego głos i jeszcze bardziej jest mi głupio.
-Tak? - szepczę i łapie miarowo oddech.
-Przeszkadzam Ci? - jego kpiący ton mnie irytuje.
-Nie. To Pan zadzwonił, o co chodzi? -niecierpliwię się, że to właśnie on mi przeszkodził.
-Mój brat John bierze jutro ślub. Jesteśmy trochę zajęci. Moja siostra przyjdzie dziś do ciebie z małą paczką. Wolałbym żeby wyglądało to jak babskie ploteczki. Zgoda? - mimo, że rozmawiamy telefonem czuję na sobie jego przenikający wzrok. 
-Zgoda Panie Shelby - mówię cicho bo wiem jak to go irytuje.
Przez chwilę nic nie mówi, ale słyszę, że coś przełyka, chyba pił.
-Powie Pan swojemu bratu ode mnie życzenia? - zagaduje bo nie chce jeszcze kończyć, dawno go nie słyszałam.
-Nie. Chyba, że powiesz moje imię. - odpowiada pewnie.
-Cóż, sama mu wtedy je złożę. A Pańskie imię mogę powiedzieć patrząc Panu w oczy, albo może mnie Pan jakoś do tego przekonać. -rzucam mu wyzwanie i słyszę jak klnie.
-Naprawdę chciałbym cię zobaczyć, ale jestem zajęty. Trzymaj się Annie. -rozłącza się nie dając mi szans na pożegnanie.
Wracam do czytania z głupim uśmiechem na ustach. Nie całą godzinę później do sklepu wchodzi kobieta z czymś w ręku i sporym brzuchem. Od razu ją poznaję.
-Dzień dobry. Jak mogę pomóc? - podchodzi do lady i uśmiecha się.
-Szukam kwiatka do mieszkania mojego i męża, chce trochę ocieplić miejsce przed narodzinami syna. - gładzi swój brzuch jednocześnie wrzucając mi do szafki przesyłkę.
-Może bratki w doniczce? - pokazuje dłonią na omawiany przedmiot i szybko zamykam za nią szafkę. Z innej perspektywy wygląda to na zwykłą wymianę zdań. Ta przesyłka jest wyjątkowo mała, niektóre leżące w moim salonie zajmują ponad połowę pomieszczenia. Ale obiecałam się w to nie wtrącać, a poza tym nadal zapewniają, że mój biznes się kręci. Oczywiście na mieście słychać wiele plotek, że jestem 'kolejną zdobyczą Shelby' i jestem im potrzebna tylko do jednego. Nie lubię być na językach innych i stanowczo wolę być niewidzialna, dlatego liczę, że jeśli nie będę się wychylać po prostu przestaną. Cóż moje narastające pożądanie względem Tommyego raczej w tym nie pomaga.  
Ada zgadza się na moją kwiatową  propozycje i po chwili wychodzi ze sklepu dziękując mi. Po jej wyjściu zabieram paczkę i  zanoszę ją na górę do innych i wracam do pracy.
*(zmiana narracji)
Ada przemierzała ulicę Birmingham szybkim krokiem, w ręku nadal miała mały kwiatek z doniczką zapakowany w papierową torbę i uśmiech na twarzy. Nie znała dobrze tej dziewczyny, ale już nie umiała wyjąć jej z głowy. Tommy czekał na nią jak obiecał w stajni, gdzie Curly przygotował dla ciężarnej kobiety krzesło.
-Zrobione. - uśmiechnęła się i usiadła, jej brat nadal tylko obok niej stał.
-Mhm. - przytaknął jej i odpalił papieros.
-Ona jest naprawdę miła i taka ciepła, aż ma się ochotę znów ją zobaczyć. -dodała cicho Ada.
Jej starszy brat nadal nic nie mówił, ale wiedziała, że myśli podobnie. Umiała czytać z jego kamiennej twarzy. 
-To prawda? - zapytała go po chwili ciszy.
-Co? - w końcu się odezwał.
-Polly mówi, że po zamieszaniu z Johnem będziesz następny.
-Jeszcze nie wiem. Myślisz, że warto? - pyta ją i w końcu na nią patrzy.
-Jest taka młoda.. - wzdycha Ada.
-Młoda, ale życie już ją doświadczyło. - przerywa jej chłopak.
-Masz prawo żyć jak chcesz i z kim chcesz. Tylko nie pozwól by te demony przejęły nad tobą władze. - Ada wstaje i gładzi brata po policzku. -Mam dla ciebie prezent.
Sięga po papierową torbę i wyciąga doniczkę. -Żebyś o niej nie zapomniał - zostawia kwiatek na krześle  i odchodzi powoli.
-Nie da się.. - szepcze Tommy i również wraca do swoich obowiązków 
 *(zmiana narracji Anna)
Liczyłam, że Tommy odezwie się do mnie po ślubie Johna, jednak tak się nie stało. Dzień przed tym poprosiłam Finna by dostarczył parze młodej wypisany przeze mnie list z gratulacjami, zgodził się pod warunkiem czekoladowego ciasta więc i ja nie miałam wyjścia. Od tego wydarzenia minęło kilka dni i wszystko było jak zwykle. W kwiaciarni nawet był ruch, Indiana stała za ladą, a ja podlewałam kwiaty. Nagle drzwi się otworzyły i weszła do środka. Atmosfera od razu zrobiła się jakby gęsta. Wypatrzyła mnie między półkami, oceniła wzrokiem  i w końcu do mnie  podchodzi.
-Pani Gray. Witam. - lekko kiwam jej głową. Widzę jak Indiana wierci się w swoim miejscu. -Ładnie tu. -rozgląda się kobieta i chwali mnie.
-Mogę w czymś pomóc? - pytam.  Tommy nie dzwonił, więc nie jestem pewna w jakiej jest tu sprawie.
-Szukam coś dla Tommyego na biurko. Otwiera nowe biuro Shelby Limited Company i chce dać mu drobiażdżek. - patrzy na mnie i nie wiem czy jest miła czy mnie ocenia.
-Polecam wrzos. - przechodzimy do innej półki. - Mówią, że wrzos zwiastuje szczęście i fortunę. Polly uśmiecha się jakby moja odpowiedź ją satysfakcjonowała. Ja również się uśmiecham, nie zależy mi aż tak na jej aprobacie, ale podoba mi się, że się polubimy.
-Jesteś bardzo młoda. - zauważa.
-Jakoś tego nie czuje, niedługo będę mieć 24 lata, a czuje się na 44. -komentuję i obie wybuchamy śmiechem.
-A co lubisz? Podobno umiesz zajmować się domem?
-Tak, znaczy chyba tak. Zajmuję się tatą, umiem ugotować, sprzątnąć dom i takie inne zadania. A najbardziej lubię piec i czytać.
Polly kiwa głową zadowolona i znów na mnie patrzy.
-Aż dziwne, że nie masz męża.
-Ja, nie szukam nikogo. Czy pytasz mnie o to z litości? Tommy powiedział ci o moim ojcu i chcesz mnie na siłę wysłać za mąż? - trochę oburzam się jej dziwnym zachowaniem.
-Nie mam nic do twojego ojca, ani twojego męża czy braku go. Po prostu na głos się zastanawiam. - odpowiada i odpala papieros. Kiwam głową i ją przepraszam.
-Chce Pani ten wrzos? - wskazuję na doniczkę.
-Tak. Mów mi Polly. - odchyla lekko głowę. Zabieram kwiat i wracamy do lady.
-Chcesz mieć dzieci? - wypala nagle, a ja prawie puszczam kwiat.
-Słucham? - nic nie robi sobie z mojego wyższego głosu i czeka. - Tak, bardzo bym chciała. Ale jeszcze bardziej byś przestała mnie sprawdzać.  Polly znów tylko się śmieje, płaci i wychodzi. Indiana patrzy na mnie dumna i żartuje, że to prawie jakbym przekonała do siebie teściową. Wieczorem po zamknięciu sklepu Finn odprowadza mnie za rękę do domu taty jednocześnie namawiając bym upiekła mu jutro kolejne ciasto, a gdy się zgadzam szybko wraca do kolegów. Śmieję się i wchodzę do środka. Będę musiała zaprosić ich do sklepu na coś ciepłego i ciasto. Zbyt dużo czasu on i jego koledzy spędzają na wałęsaniu się po ulicach tego brudnego miasta.  Gdy wychodzę  od taty na dworze robi się ciemno. Na rogu czeka na mnie Tommy i na mój widok wyciąga swoją rękę w zapraszającym geście. Śmieje się i podaję mu swoją.

-------------------------------------------------------------------------
Cześć kochani! Oto kolejny rozdział. Bardzo chętnie poznam co myślicie. Włożyłam do niego tą drobną zmianę narracji, abyście mieli podgląd też na inne postacie i ich myśli.  Ciekawe czy coś się szykuje skoro prawie cała rodzina Shelby widziała się z Anna w tak krótkim czasie, co myślicie? 
Gwiazdkujcie, komentujcie i do następnego! xo

I love you more.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz