Rozdział 55.

337 13 0
                                    

Anna

Tego samego dnia kilka godzin później tata wrócił do domu, odpoczywał, a potem bawiliśmy się razem z Charliem. Wiem, że starał się mnie odciążać i byłam mu za to bardzo wdzięczna. Zbliżało się południe i przygotowałam nam wczesną kolację. Charlie leżał na dywanie w salonie i bawił się jakimś pluszakiem, a ja i tata siedzieliśmy przy stole by go widzieć.
-Hej. - tata dotknął moje ramie.
-Co? - zmarszczyłam brwi i na niego spojrzałam.
-Wyłączyłaś się. O czym myślisz?
Miał rację. Od wizyty Tommyego miałam mętlik w głowie. Nie byłam pewna czego tak naprawdę chcę, ani jak zachować się w tej sytuacji. Nie mogę przecież do końca życia mieszkać u taty.
-To nic. - machnęłam ręką. - Pozmywam.
-Czekaj, o nim prawda? - złapał mnie za rękę abym nie wstała.
-Widać? - zarumieniłam się.
-Masz to wypisane na twarzy. Sprzeczne emocje. - zaśmiał się.
-To nadal mój mąż. - westchnęłam. -Kocham go, ale.. nie jest tak jak myślałam.
-Miłość nie jest tylko łatwa. Musi się łączyć z kompromisami, konfliktami. Czasem trzeba się pokłócić, aby się pogodzić.
-Tak. Myślę sobie, czy to ja nie jestem problem..-wzdycham.- W końcu wiem jaki jest, ambitny, jak wiele robi dla mnie, dla swojej rodziny. Nie mogę od niego oczekiwać nudnej pracy od 9 do 17.
-Czyli moje życie z mamą było nudne? - tata się zaśmiał.
-Oczywiście, że nie! - szybko protestuje. -To wy nauczyliście mnie jak powinna wyglądać zdrowa relacja.
-Choć nie lubię o nim mówić dobrze.- tata przybiera poważny wyraz twarzy. -To jednak widzę jak bardzo mu na tobie zależy.
-Tak, ale z drugiej strony nie czuje jakby mi to okazywał. - zakrywam twarz dłońmi. - A może to ja oczekuje za dużo?
-Hej skarbie. - tata masuje mnie pocieszająco po plecach. -Sama się z tym nie uporasz, musisz pomówić z mężem i musicie oboje ustalić w jakim kierunku chcecie dalej iść. Masz prawo do własnych potrzeb.
-Ja po prostu czuje, że wymagam od niego coś czego sama mu nie umiem dać. -wzruszam ramionami.
-Annie. Każdy z nas czasem potrzebuje przestrzeni. Zamknąć się w łazience czy sypialni. Wyjść sam na spacer. - tata nagle wstał. - To jest sekret udanego związku.
-Co robisz? - marszczę brwi.
-Idę się jeszcze położyć, jutro muszę wcześnie wstać. - całuje mnie w czubek głowy -Dasz sobie radę?
-Tak. - staję przy zlewie i zaczynam zmywać. - Wezmę małego na spacer abyś mógł odpocząć.
Tata potakuje i wchodzi na górę. Po zmyciu przechodzę do salonu. Ubieram małego, zabieram wózek i wychodzi z domu. Najpierw spacerujemy po parku, a potem wracamy. Zanim jednak wejdę zostajemy jeszcze na dworze. Charlie nie śpi, zerka na mnie tymi dużymi błękitnymi oczami. Uśmiecham się i głaszczę jego małe rączki. Siadam na ławce przed domem i zastanawiam się nad jego dzieciństwem. Czy jest szczęśliwy? Pewnie tęskni za swoim tatą. Z zamyślenia wyrywa mnie głos dochodzący z drugiej strony ulicy.
-A kogo to przywiało w te strony!- w moim kierunku zmierza Alfie z rękami w górze.
-No, mogłabym powiedzieć to samo. - wstaje i przytulam go z uśmiechem.
-Dosiądę się. - mówi i rzeczywiście zajmuje miejsce obok mnie. Przyglądam mu się chwile, zastanawia mnie skąd się tu wziął.
-Nie mogę uwierzyć, że on cię tu przysłał. - prycham i zaczynam kołysać wózkiem.
-Kto? - Alfie marszczy brwi i obraca się do mnie.
-Alfie.- wzdycham. - Co ty tu robisz?
-Spacerowałem, aż cię wpatrzyłem. - machnął ręką.
-Spacerowałeś? - dziwię się. - I dotarłeś pod dom policjanta?
-Jakoś tak wyszło. - zerknął na wózek. - To ten mały Shelby?
-Charlie. - odpowiadam dumnie i przestawiam wózek, aby mógł się przyjrzeć.
-Cholera ma oczy jak ten jego ojciec. -Alfie się śmieje. - Przenikają duszę.
-Tak, ale jest milszy niż jego tata. No i zawsze jest przy mnie. - nachylam się by ucałować synka.
-Czyli jest problem w raju, tak? - dodaje cicho mężczyzna i siada wygodniej.
-Oboje wiemy, że kazał ci tu przyjść.
-Oboje wiemy, że go nie posłuchałbym. - Alfie wyjął fajkę i ją odpalił. - Ale jakbyś chciała mojej rady.
Zaśmiałam się. Obróciłam wózek tyłem i spojrzałam na Alfiego.
-Jakiej rady? -marszczę brwi. - O moim małżeństwie?
-A coś się w nim dzieje?
-Zastanawiam się czy powinnam wrócić do domu i walczyć po raz kolejny o to samo, czy odpuścić sobie ostatecznie.
-Co znów zrobił?
-Mówił ci, więc nie karz mi tego powtarzać. - wzdycham.
-Czyli co, pracuje za dużo? Zdradza cię? Tym się martwisz?- Alfie łapie mnie za ramię.
-W dużym skrócie to tak. Siedzę w domu i zastanawiam się gdzie jest i co robi. Ale to też nie znaczy, że chciałabym mieć go obok siebie bez przerwy.-oparłam głowę o jego ramię. - Gadam bzdury, co?
-Oczywiście, że nie. - wypuścił sporo dymu. - Chcesz wiedzieć jak ja to widzę?
-Proszę. - macham dłonią aby go zachęcić do kontynuowania.
-Myślę, że się trochę zapomniałaś. - odpowiada w moje włosy.- Zapomniałaś, że poza matką i żoną, co oczywiście idzie ci świetnie, jesteś Anną. Silną, mądrą i przebojową kobietą. Masz prawo do swoich spraw, pracy, celów i to nie sprawi, że będziesz złą matką. Jeśli on może wychodzić i mieć swoje życie, kto mówi, że ty masz siedzieć zamknięta w domu?
Kilka samotnych łez spłynęło mi po policzku. A może Alfie ma racje? Może próbuję za bardzo. Może to ja jestem przy Charliem bez przerwy bo przybiegam jak tylko wyda najmniejszy dźwięk. Zamykam się w domu i wariuje wmawiając sobie, że nie mogę go opuścić.
-Afie..ja.. - ocieram twarz. -Nie wiem co powiedzieć..
-Muszę się zbierać, ale dam ci jeszcze radę. - wstajemy z ławki. - Jesteś Słoneczkiem nie bez powodu. Dla niego, ale też dla siebie. Nie zapominaj o tym.
Alfie gładzi mnie po ramieniu i w końcu odchodzi. Zerkam na synka, zasnął. Biorę głęboki wdech i wracam do domu ojca.
Wieczorem tego samego dnia samochód zatrzymuje się pod Arrow Heat. Isaiah był trochę obrażony moim wcześniejszym postępowaniem, ale ostatecznie mi wybaczył. Pomógł mi wyjąć wózek i odjechał. Wzięłam kilka głębokich wdechów i weszłam do środka.
-Pani Shelby! Charlie! -Fran podeszła do mnie.
-Witaj Fran. - zaśmiałam się jej reakcją. -Mąż jest?
-Pali w ogrodzie.
-Zostaniesz z małym? -wskazałam na wózek. Kobieta kiwnęła głową. Zdjęłam płaszcz i przeszłam przez jadalnię do ogrodu. Tommy rzeczywiście stał tyłem do mnie oparty o jedną ze ścian domu. Podeszłam do niego cicho i położyłam dłoń w okolicy jego łopatki. Obrócił się gwałtownie.
-To ty, wystraszyłaś mnie. - stanął przodem do mnie.
-To możliwe? - uniosłam wyzywająco brew.
-Co tu robisz? - przybrał tą typową dla siebie znudzoną pozę.
-Tak witasz żonę?  - skrzyżowałam ramiona na piersi.-Wróciłam.
-A Charlie? - Tommy wychylił głowę by zerknąć do domu.
-Jest tutaj, z Fran. - zatrzymałam go by nie odszedł. - Musimy porozmawiać.
-Później. - wyrzucił papieros i się nade mną nachylił. - Pozwól mi się wami nacieszyć.
-Tommy. - położyłam dłonie na jego klatce piersiowej. -Teraz.
Westchnął, ale oparł się o ścianę ponownie i spojrzał na mnie wyczekująco.-Proszę.
-Po pierwsze to nie mogę uwierzyć, że nasłałeś na mnie Alfiego. - zaśmiałam się.
-Nikogo nie nasyłałem. - wzruszył ramionami.
-Jasne. - prychnęłam. - Przypadkiem tam spacerował.
-Nawet jemu może się zdarzyć. - posłał mi kpiący uśmiech.
-I trafił pod dom policjanta?
-Może chciał się oddać w ręce prawa. - zażartował.
-Jasne. - przewróciłam oczami. - Wracam jutro do pracy.
Jego wyraz twarzy od razu się zmienił. Przez chwile był zdziwiony moimi słowami, ale zaraz potem zmarszczył gniewnie brwi.
-Nie sądzę.. - zaczął.
-Nie pytam cię o zgodę, informuje. - dodałam stanowczo. - Siedzenie w domu mi nie służy. Mam prawo mieć własne sprawy, jak ty.
-A Charlie? - posłał mi karcące spojrzenie.
-Thomas Shelby. Jesteś na tyle dużym chłopcem, że chyba nie muszę ci tłumaczyć dlaczego potrzeba dwójki ludzi do zrobienia, a potem wychowania dziecka?
-Jak sobie to wyobrażasz? - zacisnął pięści, oj był wściekły.
-Normalnie. - machnęłam włosami dla efektu. - Rano będę zajmować się końmi, mogę też nadzorować dostawy. Potem zabiorę Charliego do kwiaciarni czy sierocińca.
-Wszystko przemyślałaś,ey? - przejechał dłonią po włosach.
-Wiem czego potrzebuje. - poklepałam go po policzku. - Możesz się dostosować.
Przeszłam z ogrodu ponownie do domu. Martha usypiała małego, a Tommy ruszył zaraz za mną do sypialni. Zamknął drzwi.
-Myślałam, że chcesz się nacieszyć synem? - zerknęłam na niego, gdy zaczął się rozbierać.
-Chyba najpierw nacieszę się tobą. - rzucił mnie na łóżku.
Ale tej nocy nie uprawialiśmy seksu. Rozmawialiśmy, dotykaliśmy się, trochę jak byśmy poznawali się na nowo. Brakowało mi tego, jego.
--------------------------------------------------------------
Cześć kochani! 
Wiem, że rozdział miał być wczoraj, ale jednak troszkę miałam intensywny weekend. Ale już jest rozdział, krótszy, ale jest ;) W kolejnym będzie mały przeskok i urodziny Charliego.. Powoli zaczną się też pojawiać postacie co troszkę nam namieszają..  
Chętnie poznam do myślicie :)
Gwiazdkujcie, komentujcie, do następnego(sob lub ndz) xo

I love you more.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz