Rozdział 65.

240 7 0
                                    

Anna

Ostatnie dni minęły nam dość spokojnie, ja więcej zajmowałam się Charliem, chciałam spędzić z nim jak najwięcej czasu. Zwłaszcza, że Tommy był mocno zajęty pracą. Cały ten rosyjski przekręt wymagał od niego bardzo dużo zaangażowania, z resztą nie tylko od niego. Wiem, że Peaky potrzebowali do tego nowych zaufanych ludzi, a swoją rolę do odegrania dostał nawet Alfie. 

Ja i Charlie akurat weszliśmy do firmy gdzie Tommy miał nas zabrać na zakupy, synek rósł jak na drożdżach i potrzebował nowych rzeczy. Początkowo miałam jechać sama, ale mąż zaoferował, że zabierze się z nami i spędzimy popołudnie tylko we trójkę.
Lizzie siedziała za swoim biurkiem, a gdy mnie zobaczyła jej mina wyrażała zmartwienie.
-Cześć. - poprawiłam Charliego na swoich ramionach. - Coś się dzieje?
Ona jednak nie zdążyła mi odpowiedzieć drzwi gabinetu Tommyego otworzyły się z hukiem i wyszedł szybko na zewnątrz.
-Nie będziesz się do mnie zwracać tym tonem! - krzyknął do kogoś kto był w środku.
Minął nas tak szybko, że prawie nas staranował. Charlie go zawołał, ale ten tylko szybko zszedł na dół.
-Jasne, uciekaj jak tchórz! - wrzasnęła Polly, która wyłoniła się z gabinetu.
-O co chodzi? -podeszłam do niej i zestawiłam małego na ziemię.
-Co ty tu robisz? - zdziwiła się na mój widok.
-Mieliśmy jechać w trójkę na zakupy. - złapałam Charliego za rączkę. - Powiedź mi co się dzieje.
-A może ty mi powiesz co się dzieje! - krzyknęła i aż się wzdrygnęłam. - Może w końcu staniesz po jakieś stronie, a nie jak jakaś dziwka przyjmujesz tylko jego pieniądze.
Jej słowa mnie zabolały. Tak o mnie myślała? Co ja niby takiego zrobiłam?
-Nie bardzo rozumiem.. - starałam się brzmieć pewnie, zwłaszcza, że drzwi gabinetu zostały otwarte i Lizzie mogła wszystko słyszeć.
-Nie rozumiesz bo nie jesteś Shelby, weszłaś do rodziny, ale nigdy nie będziesz jedną z nas. - wytknęła mi z kwaśną miną. - Służysz mu tylko do..
-Wyjdź Polly. - usłyszałam za sobą donośny głos męża, sekretarka stała obok niego.
Jego ciotka powiedziała do mnie coś po cygańsku i szybkim krokiem wyszła. 

Charlie ściskał mnie za palec i chciał skierować na siebie moją uwagę. Wzięłam go na ręce, miał smutną minkę.
-Ja.. - chrząknęłam cicho. - Też już pójdę.
-Zostań. - podszedł do mnie i złapał mnie za ramię. - Muszę tylko coś załatwić i zaraz do ciebie wrócę. Pojedziemy na zakupy.
Ucałował mnie w czoło i połaskotał małego po brzuszku. Obrócił się i bez większych słów razem z Lizzie zniknęli z pola widzenia. 

Westchnęłam przeciągle. Posadziłam małego na biurku i sama usiadłam na fotelu męża. Charlie bełkotał coś do siebie, a ja nadal przetwarzałam w głowie tą sytuacje z Polly. Naprawdę tak o mnie myślała? Że nie włączałam się w sprawy firmy? Tommy uważał, że to kwestia mojego bezpieczeństwa, a ja nie chciałam mówić mu jak ma robić coś nad czym pracował od lat. Czy to miało robić ze mnie jego dziwkę, a nie żonę? Gdyby tak na to patrzeć to od kilku tygodni ze sobą nie spaliśmy, więc nawet tytuł dziwki do mnie nie należał. 

Czekanie na jego powrót nam się strasznie dłużyło i zamiast popołudnia zrobił się wieczór.. sklepy i tak były już zamknięte, a Charlie spał na kanapie. Wlałam sobie whisky i zaczęłam porządkować mu biurko, nie chciałam szperać, tylko poukładać.
Ktoś nagle cicho zapukał w drzwi i aż podskoczyłam.
-O! Dobrze, że ktoś tu jest. - dosięgł mnie przyjemny kobiecy głos.
-Męża nie ma. - odparłam i podniosłam głowę.
-Pani Shelby! - zawołała ta kobieta i usiadła na krześle przede mną.
-A Pani to? - zmarszczyłam brwi.
-Maya Carlson. - wyciągnęła do mnie rękę i podałam jej swoją. -Bardzo chciałam Panią poznać.
-Anna Shelby. - usiadłam ponownie w fotelu. - Jeśli była Pani umówiona, to..
-Nie. - weszła mi w słowo.- Ja tylko chciałam się przedstawić. Widziałam Panią na wyścigach, współczuje z powodu konika. Jak rozumiem był Pani bliski.
-Mąż wręczył go mi zaraz po ślubie, wtedy jeszcze nie byliśmy sobie zbyt bliscy i to był dla mnie jeden z najmilszych gestów z jego strony. - odparłam niepewnie.
-Oczywiście rozumiem. - uśmiechnęła się. - I właśnie chciałabym pomóc jako trener.
-To znaczy? - zmarszczyłam brwi.
-Znam się na tym. Mam nowoczesne metody. - ożywiła się. - Tylko niech mnie Pani wysłucha. 

I love you more.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz