Rozdział 38.

484 20 0
                                    

Anna

Właściwie zaraz po wyjeździe Juli wróciliśmy do porządku dziennego. Zajmowała mnie praca, najpierw rano przy transporcie, potem w kwiaciarni, po południu w sierocińcu, a wieczorem razem z Curlym przy koniach. Cieszę się, że mam tak wypchany plan dnia bo nie skupiam się na głupotach i nie myślę o tym, że ledwo widuję męża.
Jest piątek, a ja siedzę w jego gabinecie po jednej stronie biurka, a on siedzi na swoim fotelu. Oboje jesteśmy pochłonięci pracą, on coś żarliwie pisze, a ja liczę rachunki kwiaciarni. Chciałam zrobić to w bibliotece, ale mąż zaprosił mnie do swojego biura. Żadne z nas nic nie mówi i prawie w ogóle na siebie nie patrzymy, ale przynajmniej jesteśmy w jednym pokoju. Tommy nagle wstaje z papierosem i pustą szklaną, pewnie będzie sobie dolewał. Wyciągam swoją szklankę przed siebie jako niemy znak, aby mi też napełnił. Spełnia moją prośbę. Nagle ktoś cicho puka do drzwi. Fran wchodzi do środka.
-Pani Shelby. - zaczyna. - Telefon do Pani w bibliotece.
-Kto? - pyta mój mąż, a ja podnoszę głowę znad papierów.
-Pani Ada. Prosiła o szybki kontakt. - odpowiada Fran i wychodzi.
Wstaję ze swojego miejsca zapominając o kilku papierach na moich kolanach i spadają na ziemię. Klnę cicho i się po nie schylam.
-Pozbieram je za ciebie. Idź z nią porozmawiaj. - dosięgnął  mnie jego głos.
Niepewnie zerkam na niego, kiwam głową i wychodzę.
W drodze do biblioteki zastanawiam się co może chcieć Ada o tak wieczornej porze. Mam nadzieję, że to nic związanego z Julia. Wchodzę do pomieszczenia, siadam w fotelu i wybieram numer jaki zapisała Fran.
-Halo? - słyszę po dłuższej chwili.
-Cześć Ada to Anna. Dzwoniłaś?
-Tak! Przeszkadzam Ci?
-Nie. Spokojnie, pracowałam nad rachunkami kwiaciarni. - macham ręką mimo, że ona tego nie zobaczy.
-Chce się jutro wybrać do tej nowej restauracji w Londynie. Koniecznie też musisz!
-A to jakaś okazja? - zastanawiam się czy nic mi nie umknęło.
-Esme urodziła i jej się nudzi. - śmiejemy się. - A tak poważnie to czasem trzeba wyjść i wypić kilka drinków!
-A możemy wejść tam same? - nie jestem przekonana.
-Tak! Ty, ja, Polly, Esme i może Linda jak się zgodzi. - wyobrażam sobie jak Ada wywraca oczami.
-Nie wiem czy Tommy.. - zaczynam.
-Przecież on nie może cię trzymać w tej klatce! Tylko praca i dom. Jeden wieczór, chociaż na dwie godzinki. - prosi.
-Dobrze. Zgoda. - mimowolnie się uśmiecham.
-Tak! - woła głośno. - Zapisz sobie adres. Chwytam leżący obok telefonu plik karteczek i długopis i notuję wszystkie dane. Rozmawiamy jeszcze krótką chwilę i Ada się rozłącza.
Spoglądam na zapisany papier i nie mogę ukryć ekscytacji. Naprawdę dawno nigdzie nie byłam poza pracą , a jeszcze w tak miłym towarzystwie i już nie mogę się doczekać. Wracam do gabinetu, gdzie Tommy nadal siedzi w swoim fotelu. Dostrzegam, że poukładał moje rachunki, a nawet zrobił mi więcej miejsca na swoim biurku.
-Czego chciała? - nie unosi głowy znad papieru.
-Dziękuje, że poskładałeś za mnie dokumenty. - uśmiecham się. - Zaprosiła mnie na drinka jutro i się zgodziłam.
Mąż podnosi głowę i zerka na mnie badawczo. -Co?
-To tylko małe wyjście, babskie. - podkreślam. - Polly, Ada, Esme i chyba Linda.
-Też z chłopakami będziemy jutro w Garrisonie. - wzrusza ramionami i wraca do pracy.
-Ale to restauracja w Londynie. - chichocze i biorę rachunki.
-I co, będziecie tam same? - zmienił ton głosu.
-To nic takiego. -wzruszam ramionami, a mój entuzjazm gaśnie.
-Nie powinnaś pić w obcym miejscu, sama. Zerkam na niego i marszczę brwi.
-Nie będę sama, tylko z twoją rodziną. Poza tym znasz mnie chyba. Mało pije, Linda pewnie nie wypije nic. Poradzimy sobie.
-Może miałem jakieś plany, mogłaś mnie zapytać. - dodaje on ostrzej.
Zatrzaskuje teczkę z irytacją i szybko wstaje.
-Tak jak ty pytasz mnie za każdym cholernym razem, gdy postanawiasz się upić?! Wracasz do domu nad ranem czasem ledwo stojąc na nogach i martwi cię wtedy czy miałam plany na te noc?! - krzyczę. - Nie! Pracuje całe dnie, a później siedzę sama w tym wielkim domu! Ty nie myślisz o mnie wcale, nigdzie razem nie chodzimy! Więc wybacz, że postanowiłam podjąć własną decyzję jak dorosła kobieta!
Wychodzę w ogóle na niego nie patrząc i postanawiam skończyć pracę w bibliotece. Po około godzinie nadal nie chce go widzieć, więc dla zabicia czasu by nie wrócić do sypialni biorę z półki książkę i zabieram się za czytanie. Nie wiem ile minęło, ale czuje dłoń gładzącą mnie po włosach i policzku. Otwieram szybko oczy. Nadal jestem w bibliotece, zasnęłam z książką na tym małym fotelu. Tommy nachyla się nade mną i lekko uśmiecha.
-Już późno. Chodź spać. - wyciąga do mnie dłoń.
-Zaraz dołączę. Idź pierwszy. - poprawiam się i od niego odsuwam.
-Przepraszam. - powiedział po chwili. - Masz rację, możesz wychodzić z domu i dobrze się bawić.
Nic nie odpowiadam, czekam na rozwój tej wypowiedzi. -Przepraszam, że tak się uniosłem. Wiem, że nie jestem najlepszym mężem, praca wypełnia większość mojego czasu. Nie umiem też cię adorować. Ale kocham cię mocno. I widzę jak jesteś piękna, seksowana, inteligentna.
Stanął za mną i szeptał te słowa mi do ucha. Przebiegł mnie dreszcz.
-To tylko babskie wyjście, nie randka z nieznajomym. - zapewniam go.
-Wiem, ale jesteś jeszcze młoda. Mogłabyś znaleźć sobie kogoś innego. - szepcze speszony.
-Co ty masz z tym wiekiem? - podnoszę się i stajemy na przeciw siebie. - Kocham cię. Ty jesteś moim mężem i to ciebie chcę.
Przyglądam mu się dłuższą chwilę. Wiem jaki jest. Pod maską groźne i twardego lidera gangu czai się niepewny i wątpiący w siebie chłopak. Ale jego lęki nie mogą ciągle stawać między nami. Nie mogę usprawiedliwiać naszych kłótni takim postępowaniem. Łapie jego twarz w swoje dłonie i zmuszam by na mnie spojrzał. Ma speszony i smutny wzrok.
-Nie wracajmy już do tego. Pójdę jutro na to spotkanie, będę się nieźle bawić i zmienię trochę otoczenie. - pogłaskałam go po policzku.
-Dobrze. - ucałował moją dłoń. Wracamy do sypialni, gdzie Tommy całą noc udowadnia mi, że tylko ja się dla niego liczę.
*
Następnego dnia Tommy wychodzi do pracy wcześnie rano i wraca pod wieczór akurat jak ja zbieram się do wyjścia. Ubrałam długą czarną sukienkę z odkrytymi ramionami całą pokrytą koronką. Włosy zostawiłam rozpuszczone, ale kilka pasm zaplotłam w cienkie warkoczyki. Zrobiłam też lekki makijaż. Przeglądałam się akurat w lustrze, gdy Tommy wszedł do środka.
-Isaiah już jest. - odparł nie patrząc na mnie. Zrobiłam nadąsaną minę, to by było na tyle z otrzymywania od niego komplementów.
-Wiesz. Mógłbyś chociaż skłamać, że ładnie wyglądam. - chciałam go minąć, ale mnie zatrzymał.
-Tak. Pięknie wyglądasz. - ucałował mój policzek. - Na pewno nie mam po ciebie przyjechać?
-Poradzę sobie. Będziesz w domu? Kiwa głową i znów mnie całuje.
-Idź bo ten bałwan odjedzie bez ciebie. Uśmiecham się i rzeczywiście schodzę na dół. Wsiadam do samochodu i odjeżdżamy. Na miejscu jesteśmy po dłuższej chwili. Ada czeka na mnie na zewnątrz. Żegnam się z Isaiahem. Tommy jakiś czas temu przydzielił go jako mojego niby kierowcę, niby ochroniarza. Lubię go, jest młody i można z nim porozmawiać na wiele tematów.
-Cześć! - Ada całuje mnie w policzek.
-Cześć. Dzięki za zaproszenie. - uśmiechnęłam się i weszłyśmy do środka. - A reszta?
-Linda zaraz będzie, a Esme i Polly już są.
Ada prowadzi mnie do jakiegoś boksu, gdzie rzeczywiście siedzą już wspominanie kobiety.
-Cześć! - wołam im i siadam na sofie obok Polly.
-Ładnie wyglądasz. - chwali mnie. Odpowiadam jej uśmiechem.
-Pójdę jeszcze po Linde! - woła Ada i wychodzi. Rozglądam się po sali. Jest dość tłoczno, ale to duże pomieszczenie i nie wydaje się aż tak przepełnione. Jest spory bar, a na scenie jakiś zespół gra na żywo. Jest przyjemnie. Prowadzimy zwykłą rozmowę, aż wraca do nas Ada z Lindą.
-W końcu! - Esme unosi ręce w górę. - Pijemy!
Śmiejemy się z niej, a Ada przywołuje kelnera. Zamawiamy szampana i jakieś drobne przekąski. Wieczór jest jak najbardziej przyjemny i zabawny. Przekomarzamy się i plotkujemy o wszystkim. Piję swój trzeci kieliszek i śmieję się z jakiegoś żartu Lindy. Ona chyba nawet nie skończyła jeszcze pierwszego kieliszka. Polly i Ada mają podobny wynik do mnie, a najlepiej wydaje się bawić Esme. Jest już raczej pijana.
-Idziemy tańczyć! - woła nagle i już od razu rusza pod scenę. Zerkamy na nią niepewnie, a święta Linda szybko rusza w jej stronę by ją asekurować. Mój wzrok ląduje na kilku dziewczynach, które właśnie rozproszyły się po sali. Prostytutki. Poznałam po skąpych strojach. Do głowy znów wróciły mi myśli, że któraś z nich może znać mojego męża, dotykała go. Wzdrygam się na samą myśl.
-Co się stało? - Ada złapała mnie za ramię i zmarszczyła brwi.
-Nic. Miałam jakieś głupie myśli. - usiadłam wygodniej na sofie.
-O tych kobietach? - dodała Polly.
-Nie istotne. - machnęłam ręką.
-Czy to ma związek z moim bratem? - dopytywała Ada.
-Nie wiem, może. A może ze mną. - wzruszyłam ramionami.
-Jest dupkiem?
-A kiedyś nie był? - wtrąciła Poll i mimowolnie się zaśmiałyśmy.
-Myślę, że mnie zdradza. - wydusiłam w końcu. Nic nie powiedziały, ale spojrzenia jakie sobie posłały mówiły mi wszystko. -Mhm. - dodałam. - Czyli nie myślę, ale wiem.
-To nie tak. Ja go nigdy nie przyłapałam. - broniła go siostra.
-Ale..?
-Ale znamy ich na tyle by wiedzieć, że może to robić. - stwierdziła Polly. - Tylko, że takie dziwki nic nie znaczą.
-Dla mnie znaczą. Jeśli ma ochotę, dlaczego nie przyjdzie do mnie. Pewnie dlatego, że już mu się nie podobam. - opadłam wściekła na sofę.
-Daj spokój. - Polly pogłaskała mnie po dłoni. - Każdy porządny facet ma jakieś kochanki. Dobrze, że tylko nieznane dziwki, a nie kogoś z otoczenia.
W tym czasie do stolika wróciły Esme i Linda.
-O czym rozmawiamy? - uśmiechnęła się do mnie blondynka.
-Jeszcze szampana! - zawołała Esme.
-Linda, Esme. Też jesteście żonami Shelby, myślicie, że Arthur lub John was zdradzają?
-Nie wiem. - pierwsza odzywa się Esme. - Ale jak coś usłyszysz daj znać. Urwę mu jaja!
-Myślę, że zdrada nie pokrywała by się z naszymi poglądami. - dodała cicho Linda, a Polly prychnęła.
-W sumie racja, nie wyglądają jakby robili to często. - wzruszyłam ramionami.
-Porozmawiam z nim. - odparła nagle Polly.
-Nie. Najpierw sama z nim pomówię, zapomnijcie. To szampan. - zaśmiałam się.
-Jak cię zdradza, zdradź go też. - rzuciła Esme. - A teraz idziemy tańczyć!
Resztę wieczoru przecz tańczyłyśmy i jeszcze trochę piłyśmy. Koło godziny pierwszej wyszłyśmy już na zewnątrz. Esme pojechała wcześniej z kierowcą Ady, była już pijana i raczej zmęczona.
-Na pewno nie chcesz przespać się u mnie jak Polly? - dopytywała po raz setny Ada.
-Nie. Wolę wrócić dziś. Muszę tylko zadzwonić. - czekałam w kolejce do telefonu.
-Arthur zaraz będzie, pojedź z nami. - zaproponowała Linda.
-Dobry pomysł! - wtrąciła Polly.
-Zgoda. - zaśmiałam się i ruszyłyśmy do wyjścia.
Ada i Polly już poszły, a po nas po chwili rzeczywiście przyjechał najstarszy Shelby. Linda usiadła obok niego i dała mu buziaka, a ja z tyłu.
-Nie będzie problemu? - zapytałam go dla pewności.
-No pewnie, że nie. Cześć Annie. - pomachał mi. Zaśmiałam się i rozsiadłam wygodniej na siedzeniu.
-Jak minął wieczór? - zapytał po chwili ciszy.
-Dobrze. Zabawnie, prawda Anna? - Linda obróciła się do mnie.
-Tak. Obgadałyśmy was i pożycia seksualne. - odparłam pewnie.
-Wiedziałem cholera, że tylko o tym gadacie. - zaśmiał się.
-Jak praca Arthur? - chciałam jakoś zagaić rozmowę.
-Może być. Tylko Tommy mnie wkurza. Zadzwonił o jakieś spotka nie, a potem się nie pojawił! - warknął wściekły.
-Co? Kiedy? - zdziwiłam się.
-Jakoś jak was już nie było. Dzwoniłem do waszego domu, ale ta pokojówka mówiła, że Państwa Shelby nie ma.
Zmartwiłam się. Obiecał, że będzie w domu. Linda musiała wyczuć zmianę atmosfery bo zaczęła opowiadać o jakieś ich sąsiadce i psie co ciągle sika im na podwórko. Jednak ja nie słuchałam. Nie umiałam pozbyć się myśli, że Tommy był gdzieś teraz i mnie zdradzał. Arthur odstawił mnie pod sam dom i była już prawie trzecia w nocy. Czułam okropne zmęczenie i chciałam tylko znaleźć się w łóżku. Rozmówię się z Tommym jak tylko trochę odpocznę.
Odkluczyłam drzwi i natrafiłam na Fran w korytarzu.
-Fran? Zaskoczyłaś mnie. Nie śpisz?
-Dobry wieczór Pani Shelby. Nie było żadnego Państwa w domu to nie mogłam zasnąć.
-Jak to? - zdziwiłam się. - A mój mąż?
-Wyszedł niedługo po Pani i nadal go nie ma.
Westchnęłam i oparłam się o drzwi. Pewnie myślał, że wrócę później i zasiedział się u jakieś kurwy.
-Fran, możesz coś dla mnie zrobić? - kobieta tylko kiwnęła głową. - Przygotuj sypialnie po drugiej stronie korytarza. A ja pójdę do kuchni po wodę.
Pokojówka odeszła wykonać moje polencie, a ja dołączyłam do niej już ze szklanką wody i piżamą. Fran akurat kończyła ścielić łóżko.
-Nie musi być dokładnie. - stanęłam przy oknie. - Zaraz i tak się w nie położę.
-Jak udał się Pani wieczór? - dopytała przy drzwiach.
-Dziękuje, bardzo dobrze się bawiłam.
-Należała się Pani chwila wytchnienia. - dodała i wyszła zamykając za sobą drzwi. Usiadłam na łóżku i schowałam twarz w dłonie, czułam się skołowana. Najpierw był to bardzo przyjemny wieczór, a teraz nie mogłam przestać być rozczarowana. Miałam dość. Wstałam do łazienki i zmyłam makijaż, chciałam zdjąć sukienkę, ale miała zamek z tyłu.
-Cholera! - jęknęłam próbując ściągnąć go na dół.
-Pomogę. - usłyszałam za sobą i poczułam jego dłonie. Wzdrygnęłam się na jego dotyk i nagle znów zrobiło mi się niedobrze.
-Dzięki. - wydusiłam z siebie jak skończył.
-Jak się bawiłaś? Kiedy wróciłaś? - stanął przy drzwiach i zapalił.
-Bawiłam się super, a wróciłam niedawno. - odparłam wymijająco i zdjęłam do końca sukienkę. Stałam przed nim w samej bieliźnie.
-Nie wydajesz się pijana.
-A co? Myślałeś, że się tu zatoczę na kolanach? - zapytałam gniewnie.
-Oczywiście, że nie. Ale Fran powiedziała mi, że chcesz spać osobno, myślałem, że się upiłaś i nie chcesz mi się tak pokazać. - wypuścił sporo dymu.
-Jak widzisz mam się świetnie. - obróciłam się. - Chce wziąć prysznic.
-Przeszkadzam Ci? - wydał się urażony. Prychnęłam i zdjęłam bieliznę. Wskoczyłam pod ciepły strumień i pozwoliłam sobie na chwilę odprężenia. Mydliłam właśnie ciało, gdy Tommy stanął obok mnie, nagi.
-Co ty robisz?! - uniosłam się. - Musisz mnie osaczać?
-Dlaczego jesteś zła? Coś się stało? - zabrał ode mnie mydło, odgarnął mi włosy i zaczął masować plecy.
-Gdzie byłeś? - nie wytrzymałam.
-Co masz na myśli? - czy on zgrywał idiotę?!-Wyszedłeś zaraz po mnie, a Arthur mówił, że nie dotarłeś na spotkanie z nim.
-Arthur? - zmarszczył brwi. -Tak. Przyjechał po Lindę i przy okazji zabrał mnie. - opłukałam się i wyszłam.
-Ale jak ja chciałem pomóc to nie pozwoliłaś mi. - również wyszedł i owinął mnie ręcznikiem.
-Nie unikaj odpowiedzi. Gdzie byłeś? - warknęłam.
-W pracy, miałem sporo na głowie. Właściwie to nadal mam i będę cię potrzebować. - złapał moją twarz w dłonie.
-Tommy. - jęknęłam zmęczona.
-Ty cały czas myślisz o tych prostytutkach? - zaśmiał się.
-Podobam ci się? - wyszeptałam i ukryłam twarz w jego klatce piersiowej.
-Jeśli kiedyś powiem, że mi się nie podobasz to użyj pistoletu i mnie zabij. - stwierdził. - Kocham cię Annie, nie sypiam z nikim innym poza tobą, nie myślę nawet o tym, mam ciebie i to wystarcza mi ponad wszystko.
-Nie wiem czy umiem ci wierzyć, wiem, że je znasz, jesteś biznesmenem, człowiekiem władzy i siły, skąd mam wiedzieć, że nie używasz jej wszędzie.
-Przysięgam, że byłem w pracy. Johnny Dog mi towarzyszył, zapytaj go.
-Nie możemy w kółko tego wałkować. - westchnęłam i przeszłam do pokoju już w piżamie.
-Chodźmy do naszej sypialni. - złapał mnie za dłoń. - Kochanie..
-Chce spędzić te noc sama, muszę pomyśleć.
-Dobrze, nie będę cię zmuszać. - ucałował mnie w czoło i wyszedł. Opadłam na łóżko i nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
-----------------------------------------------------------------
Hej wszystkim! Przed nami kolejny rozdział.. w następnym akcja odrobinkę się zagęści..
Chętnie poznam co myślicie o tym♥
Gwiazdkujcie, komentujcie, do następnego.. (środa)xo

I love you more.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz