Rozdział 52.

353 14 0
                                    

Anna

Okazało się, że organizacja takiej imprezy nie zajmuje więcej jak tydzień i już w sobotę mogliśmy mieć takie przyjęcie. Tego dnia Tommy obiecał, że wróci wcześniej, ale zegar wskazywał kilka minut po 13, gdy siedziałam w salonie i malowałam paznokcie. Musieliśmy wyjść za jakieś trzy godziny, a jego nigdzie nie było. W końcu Fran weszła do pomieszczenia, a za nią mąż.
-Pan Shelby.. - zaczęła kobieta.
-Tak widzę. - uniosłam na niego wzrok. - Gdzie byłeś?
-Przecież jestem. - ucałował mnie w czubek głowy. - Gdzie Charlie?
-Z Marthą, niedawno wstał. - przyjrzałam mu się. -Idź się ubierz.
-Co to znaczy? - zmarszczył brwi. - Przecież mam garnitur.
-Ale taki do pracy, ubierz coś bardziej wyjściowego.
-Wyjściowego? Jak sukienkę? - zaśmiał się.
-Proszę zrób co mówię. - przewróciłam oczami.
-Co mam ubrać, ten ze ślubu?
-Długo będziesz się ze mnie nabijał? - odłożyłam fiolkę z lakierem.
-Po prostu się tak nie spinaj. - ucałował mnie i wyszedł.
Tommy najpierw obmył się w łazience, a później zmienił koszulę i marynarkę. Dobrze, że do ciemnych spodni wszystko pasuje. Czuł się gotowy i dlatego mógł usiąść jeszcze w gabinecie i popracować. Ledwie wziął do ręki plik kartek i odpalił papieros, a do środka weszła Anna.
-Jestem gotowy. - zgasił ledwo nadpalony papieros.
-Widzę. Dziękuję. - podałam mu synka. - Charlie też.
Przyjrzał mu się. Charlie miał ciemne spodnie i białą górę oraz granatowy sweterek, wyglądali podobnie.
-Przystojniak z ciebie, ey? - ucałował jego policzek.
-Mogę teraz ja iść się szykować? - przyjrzałam im się.
-Tak, jasne.
-Zostaniesz z nim? - pogłaskałam synka po policzku.
-A Martha? - jęknął niechętnie.
-Zostaniesz czy nie? - zapytałam ostrzej.
-Tak. - westchnął i poprawił go w swoich ramionach.
-Dobrze. - szybko opuściła gabinet i przeszłam do sypialni.
Wzięłam szybki prysznic i nakremowałam ciało. Musiałam odczekać jak wyschną mi włosy i nałożyłam makijaż. Zdążyłam jeszcze tylko ubrać ciemnofioletowy gorset i majtki, gdy z dołu dotarły do mnie wołania męża. Charlie pewnie był głody. Narzuciłam szlafrok i szybko do nich zeszłam. Wróciłam z Charliem i Marthą do sypialni, gdzie mały od razu przyssał się do mnie. Uspokojony leżał w ramionach opiekunki, a ja ubrałam się do końca. Wybrałam na dziś długą burgundową suknię z wyciętym dekoltem. Idealnie łapała moje pełne piersi. Miałam na sobie jeszcze czarne pończochy i szpilki. Przejrzałam się w lustrze. Myślę, że to zadowalający efekt. Wzięłam synka i zeszłam na dół szukać męża. Dochodziła 16 i w ciągu pół godziny mieliśmy być na miejscu. Jak to zwykle on był w gabinecie i z kimś rozmawiał.
-Tommy! Thomas! - wołałam wchodząc do środka.
-Muszę kończyć, pogadamy na przyjęciu. - odłożył słuchawkę.
-Musimy iść! - stanęłam przed nim. - Z kim ty znowu rozmawiałeś?
-Z Arthurem. - przyglądał mi się uważnie, mogłam zobaczyć jak ciaśnieją mu spodnie.
-Spóźnimy się. - jęknęłam. -Charlie powiedź tatusiowi, że pora iść.
Mały zaczął coś gaworzyć po swojemu i pluć na około. Zaśmiałam się, a Tommy wywrócił oczami.
-Wyglądasz tak zajebiście pięknie. - odparł zaborczym tonem.
-Dziękuje. - udałam dygnięcie.
-Moglibyśmy też zostać w domu. Mógłbym świętować twoje ciało. - rzucił w moją stronę.
-Przestań. To dla niego. - wskazałam na syna.
-I tak nie będzie pamiętał.
-Tommy! - obróciłam się. - Ja wychodzę.
Przy drzwiach dostrzegłam, że odpiął mi się but. Zawróciłam do biurka gdzie nadal siedział Tommy i położyłam stopę na siedzeniu krzesła między jego nogami. Podniosłam sukienkę ukazując szpilkę.
-Hm? - zmarszczył brwi i przełknął głośno ślinę.
-But, zapnij proszę. - ponagliłam go. - Nie mogę się schylać z małym na rękach.
Wykonał moje polecenie i dostrzegłam, że chce dotknąć mojej nogi, ale szybko wyszłam na korytarz. Usłyszałam jeszcze jak przeklina.
W końcu we trójkę usiedliśmy do samochodu, gdzie czekał Isaiaha.
-Myślałam, że ty będziesz prowadził? - zagadnęłam do męża.
-Wolę mieć was obok. - trzymał Charliego, a drugą rękę miał na moim kolanie.
-Co będzie się tam działo?
-Raczej nic wielkiego. Zulema go pobłogosławi, wywróży przyszłość i takie tam. Potem zasiądziemy do stołu, zjemy i się napijemy, można też tańczyć. - wzruszył ramionami.
-Będzie fajnie. - połaskotałam małego pod bródką i cicho się zaśmiał.
Dojechaliśmy na miejsce. Nie było tam jakoś dużo ludzi. Rodzina Lee i Shelby oraz mój tata. Wszyscy powitali nas oklaskami. Prowadziliśmy luźne rozmowy i w końcu można było zacząć.
Ja i Tommy z synem na rękach staliśmy przed Zulemą, a ona najpierw wykonała jakieś dziwne gesty, a później wzięła go na ręce. Zaczęła mówić w ich języku, ale ja nic nie rozumiałam. Ścisnęłam Tommyego za rękę, a on posłał mi uśmiech. Stara kobieta mówiła coś jeszcze chwile, a potem podniosła go do góry jakby prezentując. Wszyscy zaczęli wiwatować i poczułam jak kamień spada mi z serca. Udało się.
Podziękowaliśmy jej i przeszliśmy do stołów. Były zastawione alkoholem i jedzeniem. Każdy zajął miejsce. Najpierw było dość sztywno, ale zaraz zrobiło się głośno. Każdy jadł, pił, niektórzy tańczyli i prowadzili głośne rozmowy. Tommy stał na uboczu ze swoimi braćmi. Poczułam się trochę jak na naszym weselu. Opiekowałam się Charliem, karmiłam go i pilnowałam gości. Chciałam aby każdy był zadowolony. Robiło się już późno i chłodno. Charlie akurat zasnął w przyczepie, a ja mogła wrócić do gości. Sporo facetów było już pijanych. Akurat jak usiadłam jeden z nich zaczął machać kieliszkiem i rozlewać po stole. Starłam się go zatrzymać i posprzątać bałagan.
/Tommy/
Przyjęcie okazało się całkiem udane. Charlie był grzeczny, a Anna wyglądała niezwykle pięknie. Stałem z moim braćmi oparty o jakąś beczkę i piliśmy whisky. Widziałem jak Anna poszła odłożyć śpiącego Charliego i po chwili wraca. Cały czas miałem na niej swój wzrok.
-Tom. - Polly stanęła obok nich.
-Jak się bawisz Polly? - rzucił Arthur.
-Na pewno nie tak jak Pani Shelby. - odparła kąśliwie.
-O co chodzi, ey? - przyjrzałem jej się.
-Cały wieczór siedziała z Charliem, a teraz zajmuje się tymi kretynami. - wskazała głową na stół. - Jeden z kuzynów Lee zaraz ją przewróci.
John wydał jakiś zduszony jęk i razem z Arthurem się ulotnili.
-To dobry wieczór.. - zacząłem.
-Tak, ale mógłbyś poświęcić jej chwile. - ciotka ścisnęła moje ramię. - Idź z nią zatańcz.
Wywróciłem oczami, ale ruszyłem w kierunku swojej żony.
-Zatańczymy. - wyciągnąłem do niej dłoń.
-Daj spokój. - zbyła mnie. - Nie mam ochoty.
-Chodź. - złapałem ją w pasie.
Nachyliła się nad stołem, a ten dupek obok od razu zerknął w jej biust.
Złapałem go za koszulę. - Nawet nie oddychaj więcej przy mojej żonie.
Anna pociągnęła mnie na parkiet z uśmiechem.
-Mógłbyś odpuścić. - przyciągnąłem ją do siebie.
-Wyglądasz zbyt pięknie i seksownie. - mruknąłem w jej włosy.
-To prawda. - rzuciła kokieteryjnie.
-Masz coś dla mnie pod tą sukienką? - potarłem nosem o jej nos.
-Może.. - zaśmiała się. - Jak będziesz grzeczny.
-Ja zawsze jestem grzeczny. - na dowód moich słów ścisnąłem jej tyłek.
Zaśmiała się i schowała twarz w mojej szyi. Byłem tak na nią gotowy. Wiem, że nie mogę naciskać ani zmuszać do niczego, ale mam nadzieję, że pozwoli mi chociaż się posmakować.
Minęły może dwie godziny jak większość gości się rozeszła. Anna chciała już wracać aby nie zaziębić małego, dlatego pożegnaliśmy ich i ruszyliśmy do auta.
Charlie leżał w jej ramionach, a ona oparła się o mnie.
-Dobrze się bawiłaś? - szepnąłem do niej.
-Tak. - ziewnęła cicho. - Co mówiła mu Zulema?
-Martwisz się tym? - zaśmiałem się.
-Po prostu to trochę uciążliwe słyszeć czyjś język i nie rozumieć.
-Nie mówiła nic złego. Wiesz, że nie dałbym powiedzieć o nas złego słowa. - ucałowałem czółko synka. - Wróżyła mu, że będzie królem.
-To raczej oczywiste, skoro już jest księciem Brimingham. - puściła mi oczko.
W domu Anna przeszła z małym do jego pokoju. To był dla niego dzień pełen wrażeń i szybko zasnął. Zostawiła go z Martą i wróciła do sypialni. Siedziałem na naszym łóżku już bez marynarki i spodni.
-Będziesz pracował? - zamknęła za sobą drzwi.
-Tak. - odparłem poważnie, a ona się skrzywiła. - Będę pracował by dowiedzieć się co jest pod tą sukienką.
-Cóż.. - okręciła się i stanęła przede mną. - Sam się przekonaj.
Złapałem ją w pasie i przyciągnąłem do siebie. Oboje opadliśmy na łóżko. Całowałem ją żarliwie i mocno. Wręcz jednym ruchem zerwałem jej suknię i została w samej bieliźnie.
-Och kurwa.. - jęknąłem na jej widok.
-Podoba ci się? - miała zaczerwienione policzki i szeroko otwarte oczy.
-Bardzo. - całowałem jej szyje, obojczyki, piersi.
Najpierw masowałem ją przez materiał gorsetu, a gdy wiła się coraz bardziej i cicho skomlała zdjąłem go.
Przeniosłem się na jej brzuch, lekko go gryząc. Już miałem ucałować jej biodro i zdjąć majtki, ale zza ściany dało się usłyszeć płacz. Anna od razu znieruchomiała. Uniosłem na nią wzrok.
-Martha tam jest. - przypomniałem jej.
-Tak. - westchnęła. - Tak, jasne.
Znów zacząłem ją całować i pozbyłem się jej majtek, ale płacz był coraz głośniejszy. Lekko się podniosła.
-Anna. - warknąłem. -Gdyby był problem sama by do nas przyszła.
-Tylko sprawdzę. - zaczęła mnie z siebie zrzucać.
Opadłem na poduszkę obok. Anna szybko wstała i ubrała na siebie jakąś koszule nocną. Ta była dość krótka i czarna, na dodatek dla wygody karmienia miała spory dekolt, piersi jej prawie wypadały. Wyszła z pokoju nawet się na mnie nie oglądając. Przetarłem twarz i zakląłem. Byłem już tak cholernie twardy, wszystkie emocje we mnie buzowały. Usiadłem na brzegu łóżka i odpaliłem papieros. Wiem, że instynkt w niej szaleje i uwielbiam jaka jest mu oddana, ale ja też potrzebowałem miłości, jej potrzebowałem. Nie minęło sporo czasu, a płacz ustał i wróciła do pokoju. Podeszła do mnie niepewnie. Nadal miałem w ręku spaloną końcówkę peta.
-Faktycznie mnie nie potrzebowali. - odparła speszona.
Przewróciłem oczami, ale pociągnąłem ją na swoje kolana. Zaskoczona rozszerzyła nogi i usiadła na moim udzie.
Całowałem ją łapczywie, a potem przeszedłem na jej szyje i dekolt. Gryzłem ją i zostawiałem mokre pocałunki. Miałem już dość czekania. Zwłaszcza, że jej dłonie lekko drapały mnie po głowie i było to moje ulubione uczucie. No może na równi z uczuciem spuszczania się w jej gardle.
-Tommy. - wychrypiała, a ja złapałem za jej dekolt. - Urwiesz..
Nim jednak mogła skończyć to zdanie jej koszula już była rozerwana na pół. Przywarłem ustami do jej piersi i drażniłem ustami prawy sutek, a drugi dłonią.
Anna cicho mruczała, a moje działania sprawiły, że wyciekło z niej mleko.
-Słodkie. - odsunąłem głowę by patrzeć jej w oczy jak zlizuje kropelkę mleka.
-To twojego syna. - upomniała mnie i uniosła biodra. - Cała reszta jest twoja.
Pocierała się o mnie, ja miałem bokserki, ale ona była naga i czułem na sobie jej mokre, gorące wejście.
-Tylko kurwa moja. - ugryzłem ją ponownie i zdjąłem swoje majtki.
Uniosła się i opadła na mojego kutasa całą sobą. Oparła czoło o moje i patrzyliśmy sobie w oczy.
-Jesteś tak cudowna. - dyszałem.
-Lepsza niż ona? - wyszła ze mnie, a ja instynktownie uniosłem biodra.
-Najlepsza. - szepnąłem jej do ucha. - Annie błagam.
-Tylko ja. - złapała moją twarz w dłonie.
-Zawsze tylko ty. - czułem pierwsze kropelki potu.
Torturowała mnie, ale wiem, że mi się należało. W końcu ponownie na mnie opadła i tym razem rzuciłem ją na łóżku. Musiałem odzyskać kontrolę. Wchodziłem w nią szybko i łapczywie pragnąc dać nam obojgu spełnienie. Anna cicho jęczała i szeptała jakieś brudne słówka. Doszedłem pierwszy i na nią opadłem.
-Cholera. - zakląłem w jej szyje.
-Szybko. - zakpiła.
-Nie prowokuj mnie. - warknąłem.
Objęła mnie nogami w pasie i po chwili znów zacząłem się w niej ruszać. Doszła po chwili jęcząc nieco głośniej.
-Od tyłu. - powiedzieliśmy w tym samym czasie.
Tak minęła nam cała noc.
-----------------------------------------------------------------
Hej kochani!
To jest ostatni rozdział przed świętami.. więc WESOŁYCH ŚWIĄT! OBY TO BYLŁY DLA WAS DOBRE DNI♥♥
Chętnie poznam co myślicie ;)
Gwiazdkujcie, komentujcie, do następnego(wtorek) xo

I love you more.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz