Anna
Pozwoliłam sobie na jeszcze jakieś pięć minut załamania. Następnie wstałam i ocierając łzy udałam się do gabinetu męża.
Weszłam z hukiem bez pukania, siedział w fotelu i coś pisał.
-Kto jeszcze o tym wie?-zapytałam od razu.
-Musisz być dokładniejsza..-mruknął nie patrząc na mnie.
Wyrwałam mu ten papier z ręki i rzuciłam gdzieś na bok. Oparłam się cała o biurku przyglądając mu się.
-Kto jeszcze wie?-warknęłam-Czy jesteś na tyle odważny, że nie mówisz nikomu. Szczególnie swojej żonie.
Przez moment w jego oczach błysnęło coś na kształt niepokoju, ale zaraz wrócił do swojej poważnej miny.
-Kto ci powiedział?-odchylił się w fotelu.
-Doktor Larsen.-skrzyżowałam ramiona.
-Nie miał prawa.-wytknął-Wysłałem mu swoją kartę w zaufaniu.
-Taa..-prychnęłam-Idź do sądu albo wydłub mu oko. Kto jeszcze wie?!
Kącik ust podszedł mu do góry, ale zaraz opadł.
-John i Arthur..-zaczął, a widząc jak się wkurzam szybko dodał-Ale tylko po to by zająć się firmą.
-Czyli co?-usiadłam-Chcesz umrzeć gdzieś w kącie sam?
Przełknął ślinę.
-Wszystkim się zająłem..-zaczął-Chłopcy wiedzą co robić.
-A kto zajmie się tobą?-czułam łzy w kącikach.Westchnął i przetarł twarz.
-Nie chciałem żebyś wiedziała-odparł-Chciałem oszczędzić ci cierpienia.
-Ja jestem twoją żoną!!-krzyknęłam głośniej niż zamierzałam-Miałam prawo wiedzieć.
-Annie..-pokręcił głową- Zamierzam zabić Mosleya, a następnie siebie.
-Co?-wstałam znów.
-Churchill mi nie pomoże więc to moja jedyna szansa.-mówił spokojnie.-John i Arthur zajmą się firmą. Dom jest na ciebie, w moim testamencie większość pieniędzy jest twoja.
-Nie chce tego słuchać..-zaczęłam krążyć po pokoju.
-Sprzedaj dom, chciałaś tego-mówił dalej spokojnie-Jest też fundusz na dzieci jak będą dorosłe, mogą pójść na uniwersytet.
-Co ty pieprzysz?!-oparłam się o biurko, nawet nie czułam łez-Tommy..Wyjął coś z szafki i mi podał. Skan jego głowy.
Przyjęłam kartę patrząc na nią, faktycznie można było dostrzec jakieś wybrzuszenie, nachodziło na jego mózg.
-To może być cokolwiek-odparłam stanowczo-Jesteś mądry może masz dwa mózgi.
Wygiął brew bacznie mnie obserwując.
-Oboje wiemy, że nie-pokręcił głową.
-Mam to gdzieś, słyszysz.-rzuciłam to na ziemie-Doktor Larsen powiedział, że chce to sprawdzić. Jest nadzieja.
-Nie chce tego robić-wzruszył ramionami-Podjąłem już decyzję i będę się tego trzymał.
-Boże jesteś taki głupi..-przymknęłam oczy.
-Poradzisz sobie beze mnie.-dodał łagodniej.
-Zamknij się bo ci przypieprzę.-otarłam łzy-Kto cię zdiagnozował?
Nie chce mi się w to wierzyć. Tommy nigdy sam z siebie nie poszedłby na badanie. Jedynie doktor Larsen go leczył, ale też tylko wtedy kiedy był pobity lub coś tego typu.
-Mosley zlecił badania w parlamencie.-odpalił papieros-Po tym jak wyszło, ze Danny był chory na głowę kazał przebadać całą partię.
-Mosley?-prychnęłam-I tobie to się nie wydaje podejrzane?
-Mosley nie wie co planuje..
-Na pewno się domyśla, ona się domyśla-wyliczałam-Nie rozumiesz? Mosley nie chce zabijać cię by nie być w nic zamieszanym, by mieć czyste ręce. Kto inny może zabić Thomasa Shelby jeśli nie on sam?Jak on mógł tego nie widzieć? Jasne widzę na tym zdjęciu, że ma coś w głowie, ale może to coś niegroźnego? Jestem pewna, że Mosley nie przegapiłby takiej okazji by zrujnować mu życie i przy okazji się nie napracować.
Tommy wyglądał jakby się nad czymś zastanawiał.
Podeszłam do niego i klęknęłam przy fotelu, złapałam jego twarz w swoje dłonie.
-Tommy..-potarłam jego policzki-Tak bardzo cię kocham. Proszę pojedź ze mną do Szkocji, pozwól sobie pomóc.
Patrzył na mnie przenikliwie, widziałam, że się poddał. Ale ja nie mogłam, jeszcze nie. Najpierw odwiedzimy doktora Larsena, później znajdę innego lekarza. Powiem Polly, ona zna te szamańskie gesty na pewno coś wymyśli. Nie pozwolę mu odejść tak o, poddając się.
-Moje kochanie..-szepnął, a mnie serce ścisnęło-Ja już podjąłem decyzję.
Spuściłam wzrok walcząc z kolejną falą napływających emocji.
-Jeśli kochasz mnie i nasze dzieci pojedziemy do Szkocji.-rzuciłam.
Zaśmiał się i mnie ucałował.
-Nie możesz mnie tak szantażować..-pokiwał głową.
-Tylko ten jeden doktor..-szepnęłam-Jeśli powie, że nic nie da się zrobić dam ci spokój. Będę udawać, że nic nie wiem. Nikomu nic nie powie, pozwolę ci zrealizować ten plan.
Przechylił lekko głowę, wiedziałam, że analizuje moje słowa.
-Zgoda- kiwnął głową- Ale jedźmy od razu.
Wstałam na równe nogi. W porządku, mogę to zorganizować.
Szybkim krokiem udałam się do drzwi.
-Dziękuje..-obróciłam się jeszcze do niego by na niego spojrzeć.
Przetrwamy to, musimy.
CZYTASZ
I love you more.
FanficAnna Vox, młoda, ambitna i samotna. Czy uda jej się znaleźć miłość o jakiej marzy? A może pogodziła się już ze swoim panieństwem? Thomas Shelby, ambitny, chłodny, uparty. Mógłby mieć żonę, ale czy z miłości do niej? Czy z miłości do firmy?