Anna
Charlie został z Tommym w gabinecie, a ja poszłam umyć Rosie.
To był przyjemny wieczór, ale myślami byłam gdzieś indziej.
Nie umiałam określić co to było,ale może to tylko doświadczenia przeszłości. Może jeszcze nie nauczyłam się, że nie każda dobra chwila musi łączyć się falą nieszczęść.Wykąpanie Rosie i jej uspanie zajęło mi dziś więcej czasu niż zazwyczaj, chciałam też iść się położyć,ale najpierw muszę zaciągnąć tego lunatyka do spania. Weszłam do gabinetu i na zastany tam widok mało nie upadłam.
-Co tu robisz? - spojrzałam na syna. - Wiesz jak jest późno?! Jutro masz zajęcia.
-Oj mamo. - jęknął marudnie.
Podeszłam bliżej ich, grali w szachy. Tommy siedział w swoim fotelu, a nas syn naprzeciw niego.
-Tommy! - zwróciłam jego uwagę.
-Tylko wygram z tatą. - odparł nonszalanco Charlie.
-O proszę jaki pewny siebie. - Tommy się zaśmiał. - Mama ma rację, idź do łóżka.
-Dobrze. - przewrócił oczami, a ja klepnęłam go w ramię.
-A to prawda, że ty uczyłaś tatę grać w szachy? - zapytał stając naprzeciw mnie.
-Nie do końca. - spojrzałam na męża. - Tata umiał już trochę grać, po ślubie czasem robiliśmy to w Small Heat gdzie tata się doszkalał.
-A wrócimy tam kiedyś? - zapytał po chwili ciszy.
-Do Small Heat? - zmarszczyłam brwi.
-Jeśli będziesz chciał. - wtrącił Tommy.
-Rosie powinna zobaczyć to miejsce. - wzruszył ramionami. - To też jej dom i dla was ważny.
-Pomyślimy. - ucałowałam go w czóbek głowy. -A teraz leć, rano masz literaturę.
-Będziesz jutro w domu tato? - zapytał przy drzwiach.
-Być może będę musiał wyjść, ale pewnie więcej czasu będę w domu. - spojrzał na syna. - A czemu?
Charlie jednak nie odpowiedział, życzył nam dobranoc i poszedł do siebie.Spojrzałam znów na Tommyego, marszczył brwi, myślał o czymś.
-Co się dzieje? - przerwałam ciszę.
-Zagraj ze mną. - wskazał na planszę. -Nie.. -mruknęłam marudnie. - Chce się umyć i muszę odpompować mleko.
-Skończymy tylko tą rundę, graj za niego.Usiadłam na miejsce zajmowane wcześniej przez syna i spojrzałam na ukłąd na planszy.
-Dawałeś mu wygrać? - zmarszczyłam brwi.
Raczej tego nie robimy bo Tommy uważa, ze życie to głównie porażki, a do zwycięstw dochodzisz sam.
-Brałaś tabletki od lekarza? - zignorował mnie i zaczął palić.
-Tak, ale jak mówił całkowite zejście mleka może potrfać nawet miesiąc. - westchnęłam zrezygnowana. -Na ten moment produkuję nawet trzy butelki mleka, które później wylewam.
-Bolą cię? - spojrzał na mój dekolt.
-Trochę. -wykonałam ruch pionkiem. -Jakie lekcje Charlie ma jutro? - zapytał po chwili ciszy.
-Literaturę, matematykę i coś o historii świata. - wzruszyłam lekko ramionami.
-Czemu chciał abym był w domu? - brzmiał jakby mówił do siebie.
-Może się za tobą stęsknił. - wzruszyłam ramionami.
-Szachy chyba też ma po tobie. -zaśmiał się Tommy i zbił moją figurę.
-Nie jest aż tak strategiczny. - wzruszyłam ramionami. -Ale nauczyciele go chwalą. Czasem jak mijam jego pokój słyszę jak odpowiada, albo jak wychodzą i jestem w pobliżu to mówią mi jak Charlie się stara i przykłada.
-Dostają więcej niż w pracy w szkole przez rok. - nalał sobie whisky. - Spróbowali by powiedzieć na niego złe słowo.
-Chyba lepiej żeby dostawał konstruktywną krytykę niż żeby wchodzili mu w tyłek. - odparłam zirytowana, miałam wrażenie, że Tommy umniejsza naszego syna.
-Oczywiście. -odparł krótko. -Mam wrażenie,że kryje się za tym coś więcej. -Powiedziałbym tylko, że opinia nauczycieli jest najmniej ważna, i tak czego oni go tam uczą. -wypił cały alkohol.
-No wiesz. - prychnęłam. - Ja też uczyłam się w szkołach.
-Ja uczyłem się na ulicy. -przerwał mi. - Kto z nas jest bogatszy?Przez moment miałam wrażenie,że serce przestało mi być.
-Słucham? - wstałam z miejsca.
-Poza tym jestem zdania,że jesteś dla niego za delikatna. - kontynuował.
-O czym ty mówisz?! - ciśnienie mi wzrosło. -Jestem złą matką?
-Nie. - westchnął. -Ale za bardzo się nad nim pochylasz, to moje dziedzictwo i musi wiedzieć w jakiej jest rodzinie. A ty płakaś,że nie możesz karmić Ro.
-Nie wykorzystuj moich słabości przeciw mnie! - krzyczałam. - Nie wiesz jak to jest chcieć mieć więź z dzieckiem. Ciebie one nie obchodzą!
-Widzisz. - westchnął.- Już krzyczysz, histeryzujesz. A twoje emocje są czasem żałosne..
-Żałosne?! - krzyknęłam tak głośno,że rozbolało mnie gardło.
-Nie Annie.. - zmieszał się.
-Ty też jesteś jego ojcem, skoro taki z ciebie geniusz i znawca może zajmi się nim w końcu, a nie własnymi ambicjami!Wyszłam z gabinetu trzaskając drzwiami.
CZYTASZ
I love you more.
FanfictionAnna Vox, młoda, ambitna i samotna. Czy uda jej się znaleźć miłość o jakiej marzy? A może pogodziła się już ze swoim panieństwem? Thomas Shelby, ambitny, chłodny, uparty. Mógłby mieć żonę, ale czy z miłości do niej? Czy z miłości do firmy?