Rozdział 43.

391 19 0
                                    


Anna

Przespałam całą noc. Przez to, że poprzednią tak dużo się denerwowałam teraz nie obudził mnie żaden szmer. Przynajmniej dopóki Fran nie zaczęła szturchać mnie po ramieniu.
-Pani Shelby? - szeptała.
-Tak? - przetarłam niechętnie twarz i usiadłam na łóżku. Spojrzałam na swoją lewą stronę. Finn nadal spał.
-Pan Shelby właśnie przyjechał z Panem Arthurem. - miała zmartwioną minę.
-Co? - szybko się podniosłam. Narzuciłam na siebie szlafrok i szybkim krokiem zeszłam na dół.
Rzeczywiście w drzwiach stał Tommy, a zanim Arthur.
-Cześć Anna! - pomachał mi najstarszy brat i zdjął swoją czapkę.
-Nie śpisz? - Tommy stanął przede mną.
-Co ty tu robisz? - przyjrzałam mu się.
-Muszę tylko zabrać parę rzeczy i zaraz pojedziemy. - chciał mnie minąć, ale go zatrzymałam.
-Co? Dokąd? - skrzyżowałam dłonie.
-Do Londynu. Góra cztery dni. - położył dłonie na moim brzuchu. - Jak nasz chłopiec, ey?
-Zaraz. - odsunęłam się. -Jakiego Londynu? Tommy masz nadal bandaż na głowie.
-Później go zdejmę. Nie denerwuj się. - położył dłonie na mojej szczęce.
-Tommy. Musisz myśleć o naszym synku. Nie dam rady sama.
-Wrócę. - ucałował mnie w czoło. - W ciągu kilku dni. A potem zabiorę cię do Brighton. Woda, świeże powietrze, my.
Przymknęłam oczy, ta wizja była bardzo przyjemna, ale wiem, że przy nim nic nie jest pewne. Nawet to czy naprawdę wróci. Kolejny raz mnie ucałował i przeszedł do naszej sypialni. Podreptałam za nim. Zatrzymał się pod drzwiami bo stał tam jego najmłodszy brat.
-Finn? - Tommy zmarszczył brwi.
-Jesteś! - Finn podbiegł i objął go za nogi, mąż posłał mi pytające spojrzenie.
-Finn martwił się o ciebie, bał się, że umrzesz jak wasza mama. -wyszeptałam. - Pozwoliłam mu zostać na noc.
-Oy. - Tommy klęknął i objął chłopca. - No już. Wiesz przecież, że nic mnie nie zatrzyma. Finn odsunął się i kiwnął zgodnie głową. Ten widok miękł mi serce. Tommy poświęcał mu za mało czasu.
-Wyspałeś się? - nachyliłam się nad nimi i zmierzwiłam włosy chłopcu.
-Tak. Uważałem na twój brzuch. A wiesz, że Anna jest w ciąży? - znów zwrócił się do brata.
-Wiem. - zaśmiał się. - Na dole jest Arthur idź się przywitaj.
Chłopiec zbiegł na dół, a my przeszliśmy do pokoju. Tommy wyjął małą skórzaną torbę i spakował do niej kilka rzeczy. Obserwowałam go siedząc na łóżku z dłonią na moim jeszcze malutkim brzuchu.
-Uważaj na siebie. - wyszeptałam w przestrzeń pokoju.
-To ty na siebie uważaj. - klęknął przede mną. - Nie wychodź za dużo z domu i nigdy nie sama, okej?
-Tak. - oparłam czoło o jego. Chciałam coś dodać, ale nadal miałam mętlik w głowie, a moje hormony tego nie ułatwiały. Tommy musiał wyczuć moje wahanie. Nachylił się i ustami musnął mój brzuch.
-Wrócę. - wyszeptał nadal z ustami na mojej koszuli. - Wtedy porozmawiamy. Ustalimy wszystko. Pamiętaj tylko jak cię kocham.
Kiwnęłam głową i po chwili oboje zeszliśmy na dół. Finn i Arthur akurat o coś się sprzeczali.
-Finn. - Tommy znów klęknął by być z nim na jednej wysokości. - Ja i Arthur musimy wyjechać, John musi pilnować firmy i Polly. A ty musisz pilnować Anny i swojego bratanka, zgoda? - wyciągnął do niego dłoń.
-Tak. - Finn podał mu swoją, a potem stanął przede mną.
Jego bracia śmiali się z jego zaciętej miny. Arthur pożegnał mnie i wyszedł już na zewnątrz, a Tommy ostatni raz mnie pocałował. Obserwowaliśmy jak odjeżdżają, a potem udaliśmy się do domu na śniadanie.
*
Minęły trzy dni. Mniej więcej tyle siedziałam w domu i zastanawiałam się jak mają toczyć się sprawy między nami. Z jednej strony oczywiście, że go kochałam i chciałam z nim być. Ale z drugiej myślałam o tej małej fasolce we mnie. Trzy miesiące.. Kiedy byłam u Kimbera już byłam w ciąży. Co gdyby nie tylko mnie uderzył, ale też na przykład kopnął? Tommy nie wydawał się chętny pomóc. Schowałam twarz w dłoniach i wzięłam kilka wdechów. Siedzenie w domu zaczynało mnie dobijać.
-Fran? - wyszłam na korytarz. - Poproś aby Isaiah przyjechał, teraz.
-Oczywiście! - odkrzyknęła. Przebrałam się w coś wygodniejszego, zabrałam torebkę i wyszłam na zewnątrz.
Muszę kupić sobie o kilka rozmiarów większe ubrania, jakieś koszule, spódnice i może sukienki. Piersi znów mnie bolały i pulsowały stopy. Mój kierowca w końcu jednak zjawił się pod domem. Jechaliśmy w ciszy do Esmę. Po porodzie jakoś rzadko ją widywałam. Wiem, że mała Katie i piątką ich pozostałych dzieci na pewno jest wymagająca. Zatrzymał samochód pod ich domem i poprosiłam aby zaczekał na zewnątrz. Esme od razu mnie wpuściła i mocno wyściskała. Pogratulowała również ciąży. Dzieciaki zbiegły na dół i również mnie otoczyły, a najmłodsza była na rękach niańki.
-Mam coś dla was. - sięgnęłam do torby i wyjęłam tabliczki czekolady dla każdego.
-Nie rozpieszczaj ich. - wywróciła oczami kobieta i przejęła bobasa. - Będą mieć masę energii potem.
-Będzie chwila spokoju. - wzruszyłam ramionami.
Usiadłyśmy w kuchni. Esme podała ciastka i zaczęła robić herbatę. -Daj mi ją. - wyciągnęłam ręce po małą.
-Jest cholernie ciężka. - westchnęła jej matka.
-Cześć! - zmieniłam głos na delikatniejszy i potarłam główkę małej. Katie leżała grzecznie w moich ramionach, a jej mama usiadła obok mnie i nalała herbaty.
-To mów. - wzięła ciastko. - Jak tam twoje małżeństwo? Podobno Tommy śpi w biurze.
-Skąd to wiesz? - upiłam trochę herbaty.
-Polly mi powiedziała. - prychnęła jakby to było oczywiste.
-Nie wiem co mam czuć. Nadal jestem na niego zła za to co się stało. Ale też tęsknie za nim i go potrzebuje. - spuściłam wzrok na małą dziewczynkę.
-Hormony. Jak pójdziecie do łóżka przejdzie ci. - zaśmiałyśmy się. -Myślisz, że powinnam?
-Będziecie mieć dziecko, którego tak pragnęłaś. Może skupcie się na tym. Porozmawiajcie pod tym kątem.
-Chyba tak. A co do seksu. Myślisz, że mnie zdradza?
Nim zdążyła coś powiedzieć do domu wszedł John. Dzieciaki przybiegły i od razu się na niego rzucili.
-Annie. - udawał, że siłuje się ze swoimi  chłopcami.
-Ciocia dała nam czekoladę! - odparła dumnie ich najstarsza córka.
-Super. Dajcie mi chwilę. - minął ich.
Najpierw ucałował Esme, a potem mnie w policzek. Zabrał ode mnie swoje najmłodsze dziecko.
-Jak tam Johny? Wiesz kiedy wrócą? - upiłam kolejny łyk herbaty.
-Chyba w ciągu kilku dni. Pięknie wyglądasz. - przekazał dziewczynkę Esme.
-Dzięki. - oparłam się o stolik. - Ale narazie nie czuje się piękna. Bolą mnie stopy, mam mdłości, a na dodatek czuje jakby piersi miały mi wybuchnąć.
-Musisz mieć kogoś kto ci je wymasuje. To była moja ulubiona część ciąży. - mrugnął do mnie. - Szepnę słówko mojemu bratu, ey.
-Pewnie, lepiej ja niż te inne. - zażartowałam.
-Nie wiem czy cię zdradza.. - zaczął John.
-Mężczyźni.. - mruknęła Esme.-Ale jeśli to miałoby być coś poważniejszego wiesz, że pierwszy dam mu w mordę, nie? - dał mi jedno ciastko.
-Wiem, dziękuje. - przyjęłam je i stuknęliśmy się nimi na kształt toastu.
-Tato! - rozległ się krzyk z innego pokoju. - Obiecałeś, że zagramy.
John wywrócił oczami, ale widziałam jego uśmiech. Był dobrym tatą.
-Zaraz! - odkrzyknął i zaczął ściągać marynarkę, podwinął rękawy koszuli. - Obowiązki.
Nachylił się i ucałował mnie w czoło. - Jakbyś czegoś potrzebowała daj mi znać.
Jasne, dziękuje. - posłałam mu uśmiech.
-Najpierw pobawię się z nimi, a potem z tobą. - powiedział do Esme i ją ucałował.
-Od tego na pewno będę chora. - zrobiłam gest do wymiotów.
-Jesteś zazdrosna. - Esme pokazała mi język.
Siedziałam u nich jeszcze około dwóch godzin, ale czułam się coraz bardziej zmęczona i postanowiłam wrócić do domu.
-Dzięki, że czekałeś. - zwróciłam się do Isaiaha gdy jechaliśmy do Arrow Heat.
-Jasne, jesteś moją ulubienicą. - puścił mi oczko.
-Oj chłopaku. - zaśmiałam się.
W domu zjadłam kolację, ale moja głowa nie chciała przestać pulsować więc poszłam do biblioteki i postanowiłam poczytać. Ciężko było mi się jednak skupić.
-Pani Shelby. -Jean stanęła w progu. -Przyniosłam herbatę, pomoże na ból głowy.
-Och! -przyjęłam od niej filiżankę. -Dziękuje bardzo!
-Pięknie Pani wygląda. - mruknęła cicho dziewczyna. -Ta ciąża Pani pasuje.
-Tak sądzisz? - zaśmiałam się. -Dziękuje bardzo.
Kobieta kiwnęła nieśmiało głową i wyszła. Upiłam łyk herbaty.. znów zaczęłam się nad wszystkim zastanawiać. Czy powinnam powiedzieć swojej rodzinie, tacie, Indianie? Chciałam by wiedzieli, ale wydawało mi się to za szybko, co jeśli znów poronię? Chociaż mój lekarz i Polly zapewniają, że moje ciało jest gotowe, a tamta sytuacja to był wypadek to nadal byłam wystraszona. Zastanawiałam się też czy mogłabym mieć też kolejne dzieci? Nie chciałam aby mój syn był samotnikiem, wiem że ma sporo kuzynostwa, jak pójdzie do szkoły pewnie będzie miał masę kolegów, ale w domu też przydałoby mu się towarzystwo. Zwałszcza jak Tommy będzie tak nagle znikał i sama będę musiała bawić naszego syna. Westchnęłam cicho na tą myśl.. jakim ojcem będzie Tommy? Na pewno gotowym do poświęceń, ale czy gotowym do wyrzeczeń?
-Chyba musimy iść spać. - szepnęłam patrząc na swój brzuch. -Mama już wymyśla jakieś bzdury.
Mama... będę mamą dla tego maleństwa. Jego całym światem i wzorem, co jeśli jednak nie będę wiedziała jak, co jeśli mnie nie polubi, lub w przyszłości znienawidzi bo popełnię zbyt wiele błędów?
Wypiłam herbatę duszkiem i wyszłam z biblioteki. Tego wieczoru chodziłam między sypialnią moją i Thomasa, a tą którą obecnie zajmowałam. Tęskniłam za nim, a moje hormony tylko to potęgowały. Chciałam czuć na sobie jego dotyk, jego język. Zaciągnąć się jego męskim zapachem, poczuć się bezpiecznie w jego ramionach. Wydałam sfrustrowany jęk i opadłam na poduszkę w swoim obecnym pokoju. Cóż moje palce po raz kolejny będą musiały wystarczyć.
---------------------------------------------------------
Hej kochani! Intensywny tydzień pod względem rozdziałów ;)
Chętnie poznam co myślicie.. 
Gwiazdkujcie, komentujcie, do następnego(wtorek) xo ♥

I love you more.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz