Tommy
Cały dzień załatwiałem sprawy związane z firmą i tym denerwującym mnie nowym inspektorem. Gdy w końcu znalazłem chwile by usiąść w swoim fotelu ktoś zapukał do drzwi. Klnę, ale i tak się otwierają. Polly wchodzi do środka i trzyma coś pod pachą.
-Mam dla ciebie prezent. - stawia przede mną fioletowy kwiat i się uśmiecha. Nie muszę pytać, wiem skąd go ma.
-I jak? -pytam odpalając sobie papieros i jej.
-No bardzo ładna. Taka delikatna i młoda. Widzę jak na ciebie działa, jeszcze nie spędzasz z nią wszystkich chwil, a już cię zmienia. - jej komentarz mnie cieszy.
-Ale? - wskazuje na wolne krzesło.
-Ale -siada przede mną. - Jest tak wrażliwa i młoda, nie wiem czy powinna tu być. Może przydałby jej się porządny mężczyzna.
Wstaję i nalewam nam whisky.
-Nie ma porządnych mężczyzn. - nie umiem ukryć irytacji i zazdrości.
-Daj spokój, może jakiś bankier, uczony...
-Który będzie jej kazał rodzić dużo dzieci i siedzieć w domu. - przerywam jej.
-Ona chce mieć dzieci. - odpowiada, a ja wale ręką w stół.
-Przede wszystkim zasłużyła na wygodne życie.
-Słuchaj, zrobisz jak chcesz. Lubię ją, to na pewno. Nie wiem tylko czy się tu odnajdzie. Mówi to, wypija swój trunek i wychodzi. Przecieram twarz dłońmi i biorę kilka wdechów. Jakaś część mnie wie, że Anna nie pasuje do mnie, do mojego życia. Jest krucha jak laleczka i taka delikatna. Tak mi podpowiada rozum, ale serce.. serce chce spędzać w niej każdą noc i budzić się obok każdego ranka. Wracam do pracy bo muszę się czymś zająć. Wieczorem postanawiam wyjść na spacer i spotykam na dworze Finna z kolegami.
-Oy, idź do domu. -ganię go.
-Byłem z Anną. Zrobi nam ciasto. - wskazuje na kolegów. Przytakuję mu, ale czuję lekką zazdrość, to mój najmłodszy brat i wiem, że nie mam w nim konkurencji, jednak jest u niej prawie codziennie, a ja narazie nie mam na to czasu. Jakby była moją żoną wracałbym do niej na kolacje i seks w moim gabinecie.
-A gdzie ona teraz jest? - pytam go. Oczywiście odpowiada, że u ojca. Ta dziewczyna ma za duże serce na ten świat. Wymijam go i nogi same niosą mnie do jej rodzinnego domu. Czekam na ulicy kawałek dalej, aż w końcu dostrzegam jak wyłania się z zakrętu. Ma na sobie obcisłą błękitną sukienkę z jakimś wzorem u dołu, a na górze okryta jest szalem. Wyciągam do niej rękę, a ona się śmieje i podaje mi swoją. Mógłbym słuchać tego dźwięku już zawsze.
-Czy to mój szczęśliwy dzień? - pyta po chwili, gdy razem mijamy ludzi na ulicach.
-To znaczy? -pytam, a ona łapie mnie pod ramię i jesteśmy jeszcze bliżej siebie.
-Najpierw Polly, potem Finn, a teraz Pan, Panie Shelby. To chyba zwiastuje fortunę.- żartuje ze mnie.
-Znów ten Pan.- ganię ją, ale sam też się uśmiecham. - A kto z nas bardziej cię ucieszył?
-Oczywiście ,że Finn. To mój ulubiony Shelby. - odpowiada poważnie, ale jej oczy się cieszą.
-Aż strach zapytać gdzie ja jestem w tym rankingu. -prowadzę ją wzdłuż rzeki, aż pod stare tunele.
-Co to za miejsce? - pyta i lekko się rozgląda.
-Nie bój się. Przychodziłem tu jako dziecko. - Anna tylko potakuje i siada na jednej ze starych beczek.
-Przychodził tu Pan na ciche schadzki?
-Anno. - staję przed nią. - Nie zabrałbym damy w takie miejsce. Śmieję się, a ja czuje się przy niej jak nastolatek.
-A ty? Miałaś już swoje schadzki? - to pytanie kusi mnie od początku naszej znajomości.
-Czy to jakiś test? - zarzuca mi.
-Raczej typowa męska ciekawość. -stoję między jej nogami, a ręce schowałem do kieszeni.
-Czyli ma Pan w sobie zaborczość? - znów ten wyzywający ton.
-Zawsze możesz nie odpowiadać. - wzruszam ramionami i zapalam papieros.
-Mogę. Miałam swój pierwszy pocałunek w wieku 16 lat z chłopakiem z kościoła - krztuszę się dymem i na nią zerkam.
-Z kim?
-Mama chodziła do kościoła i tam go poznałam, nic wielkiego. Raczej byliśmy kolegami aż pewnego dnia postanowił mi włożyć język do buzi. - mówi to jak coś zwykłego.
-A inne doświadczenia? - w tym słabym świetle ledwie widzę jej twarz, ale wiem, że się rumieni.
-A Pan ma jakieś doświadczenia? - odbija pytanie.
-Żadnego. - odpowiadam stanowczo, a ona znów się śmieje i łapie mnie za płaszcz. Ona dobrze wie, że to sarkazm.
-To ze mnie żadna nauczycielka - poprawia się wspierając o mnie. - Jakoś chwile po śmierci mamy tata zabrał wszystkie jej rzeczy i zamknął na strychu, jakby chciał żeby zniknęła. Zdarzyło mi się chodzić do barów i tam czasem kilku mężczyzn wkładało mi ręce pod spódnicę albo ja im w spodnie. Żaden nie posunął się dalej. Chciałam tylko, aby mój ból się zmniejszył, ale nie aż tak.
Jej wyznanie jest smutne, ale nie mogę przestać zaciskać swoich dłoni. Miała racje, jest we mnie nadmiar zaborczości i zazdrości względem niej.
-Mimo to wciąż możemy mieć swój pierwszy raz. - dodaje cicho, gdy nic nie mówię. Wtedy zdaję sobie z tego sprawę, ma rację. Nadal jest moja, a właściwe może być. Zerkam na nią, gdyby nie miejsce w jakim jesteśmy miałaby go już za sobą.
-Oczywiście osobno, wszystko przed nami miałam na myśli. -uderza mnie w ramię, żartując. Musiała wyczytać to z mojej twarzy. Teraz to ja się uśmiecham, a ona lekko się unosi, wyciąga ręką i ściąga moją czapkę. Jej gest lekko mnie dziwi, ale widzę, że chce coś powiedzieć. -Lubię na nie patrzeć, a to mi utrudnia. -wskazuje na czapkę w swojej dłoni i wiem ,że ma na myśli moje oczy. Opieram swoje czoło o jej i przez chwilę po prostu na siebie patrzymy. Ostatnio dużo się dzieję, a jej obecność mnie uspokaja. Czuje się jak w domu.
-Tommy - chrypie i gdyby nie to, że jesteśmy tak blisko siebie mógłbym jej nie usłyszeć, także gdyby nie to, że mnie obejmuje chyba bym upadł. Czuję jak w sercu rozlewa mi się ciepło, to uczucie jak otwieranie prezentów po całorocznym czekaniu na Mikołaja. Nic innego się już dla mnie nie liczy, świat może się zawalić. Całuje ją w usta, najpierw delikatnie, a gdy próbuje przejąć inicjatywę szybko ją uprzedzam. Całujemy się tak dłuższą chwile, aż zapiera nam dech. Już wiem, że jest to ulubiona część mojego życia. Całowanie jej. Chcę to robić już zawsze.
-Wiedziałam, że to cię złamie. - odzywa się po chwili.
-Chodźmy stąd. Muszę zobaczyć twoją twarz w lepszym świetle. - łapie ją za rękę i ponownie wracamy na ulice miasta. Docieramy do niej do domu i zaprasza mnie na górę. W środku Anna siada na kanapę, a ja na nią patrzę.
-Muszę się napić -wyrzucam bardziej do siebie i idę do kuchni po szklanki.
-Nadal nie mam tu alkoholu! - woła za mną. Wyciągam dwie małe szklanki i wracam do niej. Otwieram jedną z leżących w kącie skrzyń, które u niej trzymam i wyciągam rum.
-Od mojego największego wroga. -podaje jej butelkę i siadam obok.
-Alfie Solomons? Nieźle. -chwali i odkręca butelkę. Zapach jaki z niej wychodzi wykrzywia jej twarz. Oddaje mi butelkę i zabiera jedną szklankę. Nalewam jej troszkę, wiem, że mało piję i nie chce by szybko się upiła. Sobie nalewam więcej, a butelkę stawiam na podłodze.
-Co dalej Panie Shelby? - pyta, a jej dłoń dotyka mojej.
-Jaki jest twój ulubiony kolor? - upijam łyk. Ona opiera brodę na moim prawym ramieniu i chwile mi się przygląda. Gdy nic innego się nie dzieje upija swój łyk.
-Błękitny jak ocean. A twój? - znów wypija całość od razu. Zastanawiam się chwilę.
-Szmaragdowy. - nalewam jej, ale mniej niż poprzednio. Kiwa głową i znów mi się przygląda.
-Jakie masz marzenie? - pytam, a ona jęczy.
-Thomas!-burczy, opiera całą twarz na moim ramieniu.
-Wiedziałem ,że to cię złamię. - szepcze jej we włosy i uderza mnie w ramię. Po chwili jednak decyduje się odpowiedzieć. Opowiada mi o wymarzonym ogrodzie i domu. Później pyta mnie o to samo, ale nie odpowiadam. Następne godziny po prostu żartujemy i odpowiadamy na różne pytania. Od tych osobistych po jakieś żenujące. Anna w końcu zasypia ze szklanką w dłoni z głową opartą o moje ramie. Zabieram jej szklankę i nakrywam kocem. Kładę głowę o oparcie kanapy i tak zasypiamy, trzymając się za ręce. Jednak nim zasnę szepczę jej do ucha "że to ona jest moim marzeniem".
-------------------------------------------------------------------
Hej kochani! Przedstawiam wam kolejny rozdział. W tym trochę się działo. Naszych bohaterów chyba coraz bardziej ciągnie do siebie i już nie chcą z tym walczyć. Będzie coś z tego? Chętnie poznam wasze opinie! Gwiazdkujcie i komentujcie ♥ Do następnego xoxo
CZYTASZ
I love you more.
FanfictionAnna Vox, młoda, ambitna i samotna. Czy uda jej się znaleźć miłość o jakiej marzy? A może pogodziła się już ze swoim panieństwem? Thomas Shelby, ambitny, chłodny, uparty. Mógłby mieć żonę, ale czy z miłości do niej? Czy z miłości do firmy?