Rozdział 51.

335 14 0
                                    

Anna

Charlie ma około 3 miesięcy

Był już wieczór, a ja akurat kąpałam małego. Każdego dnia rósł jak szalony i pragnęłam zatrzymać czas. Miał już ponad 12 tygodni i był coraz bardziej rozumny. Mamrotał coś po swojemu, uśmiechał się i zaczynał sam siadać, przewracać się na brzuszek.
Uwielbiał wodę, zawsze był wtedy grzeczny i uśmiechnięty.
-Tak? Lubimy wodę, co? - śmiałam się, a on machał rączkami.
Mała metalowa miseczka stała na stoliku w jego pokoju, a on leżał w niej na macie zakryty wodą, masowałam jego brzuszek flanelową szmatką. W drzwiach stanął mój mąż, nadal miał swój płaszcz tylko rozpięty, ale zdjął czapkę.
-Co słychać? - obserwował nas.
-Myjemy się, tak? - pochyliłam się nad Charliem. Podszedł do nas i stanął obok mnie. Akurat jak wyjęłam małego na ręcznik leżący obok.
-Byłeś grzeczny dla mamy, ey? - ucałował jego goły brzuszek.
-Nawet nawet. - zaśmiałam się. - Pojdę po czyste śpioszki.
Podeszłam do szafy wyjąć ubranie, a Tommy w tym czasie nasmarował ręce rumianym olejkiem i zaczął masować ciałko syna. Potem wspólnie go ubraliśmy.
-Myślałam dziś nad czymś. - rzuciłam po chwili zerkając na męża.
-Tak? To coś złego? - zaśmiał się i podniósł Charliego do góry.
-Nie wiem jak to powiedzieć byś nie myślał o mnie jak o ignorantce. - speszyłam się.
-Annie, nie pomyślę tak o tobie. - usiadł z małym w fotelu.
-Myślałam by zrobić Charliemu imprezę.. - zaczęłam sprzątać po kąpieli.
-To znaczy? - unosił małego do góry, a ten się śmiał.
-Słyszałam, że to w waszej kulturze popularne, taka przynależność. Wiesz, cygańską imprezę. - czułam jak pieką mnie policzki, nie chciałam go urazić.
-Naprawdę? Chciałabyś? - spojrzał na mnie. -Polly też o tym mówiła ostatnio.
-Czemu nie powiedziałeś? - zmarszczyłam brwi.
-Nie chciałem abyś czuła presję, to głównie moje geny. -wzruszył ramionami.
-Ale Charlie też je ma.
-Tak wiem, a twój tata? Nie będzie przeciwny?
-A czemu miałby? Ty też jesteś teraz tatą. - stanęłam obok nich. - Poza tym znasz go. Jest dość konserwatywny, uważa, że to mąż ma zawsze ostatnie zdanie.
-Racja. - zaśmiał się. - Powiem jutro Polly, ona bardziej się orientuje co potrzeba.
-Może jak będę jutro w Londynie to wpadnę i przydam się na coś. - klęknęłam by być z nim na równi.
-Nudzisz się, co? - pogłaskał mnie po policzku. - A co będziesz tam jutro robić?
-Mam wizytę kontrolną, pamiętasz? - stuknęłam go w czoło.
-Rzeczywiście. - poprawił Charliego i przyciągnął mnie na swoje kolano.
-Chce mieć pewność, że wszystko się dobrze zagoiło. - westchnęłam, a on oparł czoło o moje plecy.
-Myślisz, że moglibyśmy.. - ścisnął moje biodro.
-Chce właśnie dopytać. Chciałabym.. - szepnęłam.
-Należy nam się, minęło tyle czasu. - ucałował moje ramie.
Charlie zaczął popłakiwać więc wzięłam go na ręce i nakarmiłam. Tom powiedział, że idzie do gabinetu, a ja próbowałam usypiać małego. Gdy w końcu się to udało został z opiekunką Marthą, wydawała się dla nas najlepsza. Przeszłam do sypialni, obmyłam się i przebrałam w piżamę.
Chciałam akurat nakremować twarz, gdy do pomieszczenia wszedł Tommy.
-Muszę siku, mogę? - wskazał na muszlę.
-Tak, tak. Ja już wychodzę. - nałożyłam na twarz krem i zaczęłam smarować. Tommy stanął do mnie tyłem i zaczął się załatwiać, a ja przyglądałam się jego plecom. Nie mogłam powstrzymać cichego chichotu.
-Co się stało? - spuścił wodę, poprawił się i stanął za mną.
-Czasem zapominam, że możemy się zachowywać jak para. Tak zwyczajnie. - wzruszyłam ramionami.
-Mhm. - położył głowę na moim ramieniu. - Ładnie pachnie, co to?
-Krem liliowy. Ada dostała kilka próbek od jakiegoś znajomego i mi oddała. - pokazałam mu pudełko.
-Ładne. - ucałował mnie w czubek głowy.
Wyszedł z łazienki do pokoju i odpalił papieros. Po chwili ja również przeszłam do pokoju. Przyjrzałam się mu. Siedział na krześle przy oknie, skupiony patrzał na jakiś punkt przed sobą, z papierosem w dłoni.
 -Zastanawiam się nad czymś.-speszyłam się.
-Dwa razy w ciągu jednego dnia? - zaśmiał się, a ja do niego podeszłam.
 -Wspomniałeś, że minęło dużo czasu odkąd ostatnio my.. - usiadłam mu na kolanie. - No przynajmniej odkąd ja uprawiałam seks.
-Ja też. - wyrzucił papieros. - Naprawdę.
-Tak, wierzę. Dlatego tak myślę, może chciałbyś abym, no wiesz.. wzięła cię w usta? - zapiekły mnie policzki.
-Annie, od samego takiego pytania twoim sensualnym głosem i tą niewinną buźką prawie doszedłem. - miał zachrypnięty głos. - Ale nie chcę byś czuła, że musimy to robić. Bo martwisz się, że pójdę do innej.
-To nie tak..-jednak trochę tak było, ale sam dał mi te powody do niepewności.
-Chciałbym abyś też miała z tego chociaż jakąś przyjemność. - głaskał mnie po plecach.
-Trochę jeszcze mnie boli tam w dole, ale ty? Nie czujesz się źle?-zerknęłam na niego.
-Może trochę. Spanie obok ciebie jak masz tak pełne i duże piersi potrafi poprawić mi przepływ krwi. - zaśmiał się. - Ale rano w wannie sam sobie z tym radzę.
-Mówiłeś, że tego nie lubisz? - zmarszczyłam brwi.
-Jestem żołnierzem, wychodziłem nie z jednej opresji ey. - puścił mi oczko.
-Mogłabym, klęknąć. - zniżyłam się między jego nogami. -A potem moglibyśmy się trochę całować?
-Rób co tylko chcesz i jak chcesz. - pogłaskał mnie po włosach.
Zdjęłam mu bokserki i nieśpiesznie wzięłam go w usta. Minęła chwila, gdy ostatnio to robiliśmy, musiałam przyzwyczaić swoją żuchwę i gardło. Tommy mnie nie pospieszał, pozwalał mi na własny rytm, lekko pieściłam go językiem. Doszedł dość szybko w dół mojego gardła. Tęskniłam za tym uczuciem, jakbyśmy znów byli blisko. Potem Tommy przeniósł nas na łóżku i tam mnie całował, pieścił i powtarzał same słodkie pochlebstwa. Skupił się na mojej szyi i dekolcie bo nie chciałam aby widział mnie nago, a przynajmniej nie teraz.
Rano zostawiliśmy Charliego z opiekunką i Tommy jadąc do firmy zawiózł mnie do lekarza. Pani doktor ucieszyła się na mój widok i chętnie wysłuchała o moim dość trudnym porodzie. Następnie mnie sprawdziła i okazało się, że wszystko zagoiło się już poprawnie. Krwawienie jakie odczuwałam było spowodowane nawracającym okresem, a ból po prostu się pojawiał bo moje błonki wracały do dawnej postaci po szerokim i trudnym rozwarciu. Lekarka zażartowała nawet, że mój mąż będzie szczęśliwy bo to prawie jak odnowa dziewicza. Zaleciła branie jeszcze paru witamin zwłaszcza, że nadal karmię piersią. Była całkiem zadowolona z tej wizyty. Potem wzięłam bryczkę i pojechałam do firmy Tommyego. Gdy wchodziłam do środka czułam stres, nie chciałam patrzeć na Lizzie, nie teraz. Kiedy jeszcze nie czułam się w pełni sobą, ładną i pewną siebie. Przełknęłam ślinę i chciałam minąć jej biurko szybkim krokiem, ale nikogo przy nim nie było. Dziwne.. zapukałam do gabinetu i weszłam do środka.
-Tak? - patrzał na jakieś dokumenty i palił.
-Nie masz sekretarki? - zamknęłam drzwi, a on uniósł na mnie wzrok.
-O Annie! - odsunął się na fotelu. - Chodź. Usiadłam mu na kolanach i go pocałowałam.
-Jak było u lekarza? - oderwaliśmy się od siebie.
-Gdzie ona jest? - szepnęłam przy jego ustach.
-Wysłałem ją po kilka spraw na miasto. - westchnął. -Polly też powinna zaraz się pojawić.
Kiwnęłam głową i poprawiłam się na siedzeniu.
-Dobrze było u lekarza. Wszystko jest w porządku. Nawet wraca mi już okres. - skrzywiłam się.
-Tak? Dobrze się zagoiło? - wyczułam w jego głosie troskę.
-Mhm. Mam dla ciebie niespodziankę. - szepnęłam.
-Jaką? - zmarszczył brwi, a ja się nad nim nachyliłam.
-Podobno zrosło się na tyle dobrze, że mogę być równie ciasna jak za pierwszym razem. - przygryzłam płatek jego ucha.
Zaklął pod nosem i samoświadomie podniósł do góry biodra. Pewnie nadal pragnął więcej, zwłaszcza po wczoraj.
-Po co mnie wezwałeś? - z hukiem do środka weszła Polly.
-Oj. - speszyłam się i szybko wstałam. Kobieta nic nie powiedziała, miała na twarzy swój typowy uśmieszek. Zajęła miejsce przed biurkiem.
-Już uprawiacie seks? - zapaliła papieros.
-Jeszcze nie. - odparłam i stanęłam obok fotela męża.
-Chcemy zorganizować Charliemu imprezę rodzinną. - Tommy odchrząknął i przybrał poważny ton.
-Naszą? - jego ciotka wbiła we mnie spojrzenie.
-Oczywiście, to jego geny. - lekko się oburzyłam.
-Fantastycznie! - klasnęła w dłonie. - Wszystkim się zajmę.
-Mogę jakoś pomóc? - złapałam męża za dłoń.
-Nie obraź się, ale nie wiesz co może być potrzebne.
-Pozwól jej. - wtrącił Tommy i nalał ciotce whisky.
-Mogę zrobić ciasto? - nie chciałam się jakoś wtrącać, wiem że nie znam zbytnio ich kultury.
-Zgoda. - kobieta posłała mi uśmiech. -Upiecz jakieś dwa ciasta.
-Dziękuje. - szepnęłam i nie mogłam ukryć uśmiechu. Tommy ucałował mnie w dłoń i puścił oczko. Spędziłam z nimi jeszcze trochę czasu, rozmawialiśmy o tym co może być potrzebne i jak będzie wyglądać, a potem wróciłam do domu. Zbyt mocno tęskniłam za synkiem.
------------------------------------------
Hej kochani!
Nowy rozdział-jest :)
Wiem,że ten jest krótszy,ale też dość sielankowy ;)
Zobaczymy na jak długo.
Gwiazdkujcie,komentujcie, do nasępnego (czwartek)xo

I love you more.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz