Rozdział 31.

623 26 1
                                    

Anna


Ostatnie dni tak naprawdę zlewały mi się w jedno. I tak minęło mi kilka ostatnich miesięcy, były święta, potem nowy rok. Spędzaliśmy ten czas z rodziną. Byłam pochłonięta przebudową jednego ze starych budynków na sierociniec, do tego nadzór przemytu alkoholu, organizacja dokumentów kwiaciarni i nowymi końmi, które pojawiły się w przybudowanej do domu stadninie. Część z nich będzie brać udział w wyścigach i pomagam Michaelowi i Curlyemu się w tym połapać. Tommy również ma dużo pracy i spędzamy ze sobą bardzo mało czasu. Czasem wraca do domu późno w nocy, czasem nad ranem. Nie okazujemy sobie nawet zbyt wiele czułość.
Obecnie jest późno w nocy i leżę wygodnie w pościeli. Thomas właśnie wrócił i obmywał się w łazience. Po chwili woda przestała lecieć, a on wrócił do pokoju i z ciężkim jękiem opadł na łóżko obok mnie. Ostatnio bardzo mało sypia, a pracuje jeszcze ciężej i to mnie martwi. Obracam się do niego, leży na wznak z jedną ręką za głową, a drugą na brzuchu, ma przymknięte oczy.
-Ciężki dzień? - pytam i łapie jego dłoń.
-Nie gorszy niż inne. - odpowiada po chwili. Kiwam głową, choć wiem, że mnie nie widzi w ciemnym pokoju.
-Chcesz o tym porozmawiać? Gdy przez dłuższą chwilę się nie odzywa myślę, że zasnął. Ale on podnosi się szybko i przygniata mnie całą swoim ciałem .
-Chce się z tobą całować. - wyznaje, a ja się lekko rumienię, nadal.
Jego usta przywierają do mojej szyi, a ręka zahacza o skrawek mojej krótkiej halki. Jego ręka sunie coraz wyżej aż dociera do mojego wnętrza. Unosi szybko głowę.
-Bez bielizny? - uśmiecha się.
-To dla męża. - odpowiadam ironicznie.
-Szczęściarz. - jego usta atakują moje, a potem szybko we mnie wchodzi.
Tak właśnie wyglądają nasze noce ostatnio. Thomas wraca późno przywiera do mnie, daje nam obu spełnienie, a czasem tylko sobie i idzie spać. Wstaje może po trzech godzinach i każdy kolejny dzień toczy się takim samym rytmem.
Następnego dnia spotykam się z Polly na kawę w Londynie.
-Co masz taką minę? - pyta mnie kobieta już na wstępie.
-Ciebie też miło widzieć. - siadam obok niej w kawiarni i odpalam papieros. Nie palę często, mąż zawsze się wścieka mimo, że on robi to bez przerwy. Lubię od czasu do czasu dla towarzystwa.
-Widzę od razu, że jesteś przybita. Zakłócasz moją aurę. - śmieje się.
-To nic. - macham ręką i podaje swoje zamówienie kelnerowi.
-Tommy? - dopytuje Pol, ale już i tak wie.
-Po prostu.. - zaczynam. - Niby jesteśmy blisko, ale nie mamy dla siebie czasu. Ostatnio nawet wróciliśmy do planów o dziecko, ale czuje jakbym nie miała go obok. - wzruszam ramionami i przyjmuje swoją kawę.
Polly upija łyk swojej i bacznie mnie obserwuje.
-Myślisz, że wymyślam? Że gadam jak znudzona bogata żonka. - dodaje po chwili ciszy.
-Myślę, że mimo iż jesteś żoną Shelby nadal nie umiesz mówić co myślisz i się zamykasz. Spuszczam wzrok bo to po części prawda.
-Nie chce po prostu żeby myślał, że to co robi mi nie wystarcza. - odpowiadam.
-Nie pomyśli. Niedługo wasza rocznica prawda? - zauważa.
-Cholera! - robię zdziwioną minę. - Tak, to już rok.
-Więc przygotuj coś szczególnego, spędźcie trochę czasu razem. - podpowiada mi. Kiwam głową, to może się udać. Resztę rozmowy prowadzimy o lżejszych tematach i spędzamy miło czas. Następne dni mijają równie szybko jak poprzednie, wszystkie zlewają mi się w jedno.
Wstaje koło godziny 8 i ubrana schodzę na dół. Fran informuje mnie, że Pan Shelby już wyszedł więc śniadanie będę jeść sama. Nie jest to dla mnie nic nowego. Siadam na jednym z krzeseł w jadalni. Na stole leży zostawiona przez niego gazeta. Oglądam ją od niechcenia, ale jedna rzecz przykuwa moją uwagę, data. To już dzisiaj nasza rocznica ślubu. Otwieram szeroko oczy i cicho klnę. Jak mogłam zapomnieć?! No może i mogłam, wspomnienia tego dnia nie należą do moich ulubionych. Tommy też chyba zdaje się nie pamiętać. Nie ukrywam jestem trochę zasmucona, ale na duchu podnosi mnie porada Polly. To dobry moment by spędzić trochę czasu razem. Szkoda tylko, że i ja i on jesteśmy dziś bardzo zapracowani. Najpierw muszę jechać do kwiaciarni, a później do sierocińca. Remont wewnątrz i na zewnątrz prawie skończony więc muszę pomyśleć jakich mebli nam brakuje i ogólnie ustalić wystrój. Biorę głęboki wdech i kończę swoje śniadanie. Im szybciej to pozałatwiam tym szybciej wrócę do domu, może upiekę mu ciasto, ubiorę coś ładnego. Wstaje od stołu, daje Fran predyspozycje i wychodzę. Jednak nic nie układa mi się tak jak chciałam.
Spędzam w sierocińcu o wiele za dużo czasu i w domu jestem, gdy na zewnątrz już ciemno. Nie wiem nawet czy Tommy już jest. Drzwi otwiera mi Fran.
-Dobry wieczór Pani Shelby. - uśmiecha się.
-Witaj. - odpowiadam tym samym. - Czy mój mąż wrócił?
-Tak. Jest w gabinecie. Prosił by mu nie przeszkadzać. - po chwili ciszy dodaje. - Czy podawać kolacje?
-Nie. Dziękuje. Proszę nie mów mu, że jestem w domu. - odpowiadam i idę do naszej sypialni. Wyciągam z szafy małe prostokątne pudełko. Ostatnio razem z Polly kupiłam mu nowy satynowy krawat. Piszę mały liścik i dorzucam do środka. Przez chwile myślę, co mogłabym jeszcze zrobić. Przeglądam swoje ubrania i nagle pomysł sam wpada mi do głowy. Rozbieram się, perfumuje i nakładam moją ulubioną kreacje. Starą zabudowaną suknię, której kiedyś używałam jako fartucha do pracy. Uśmiecham się, będzie zachwycony. Wołam do siebie Fran.
-Możesz zanieść to mojemu mężowi i powiedzieć żeby na mnie zaczekał z otwarciem? - podaje jej pudełko, kiwa głową i odchodzi.
Rozczesuje włosy i ostatni raz przeglądam się w lustrze. Idę do jego gabinetu i lekko pukam w drzwi.
-Proszę. - słyszę po chwili.
-Zamknij oczy. - uchylam lekko drzwi by mnie nie widział.
 -Co? - woła do mnie.
-Zrób to! - niecierpliwe się. - Zrobiłeś?
-Tak. Wchodzę niepewnie do środka. Tommy siedzi na swoim skórzanym fotelu za długim mahoniowym biurkiem, między palcami ma papieros, przed sobą mój prezent i whisky w szklance. Na biurku wala się pełno teczek i papierów. Pali się tylko jedna lampka oświetlająca biurko i kilka małych świec na komodzie obok. Staje blisko drzwi w ciemnym kącie aby nie mógł mnie jeszcze zobaczyć.
-Otwórz oczy. - proszę. Otwiera i mruga kilka razy aby przyzwyczaić wzrok. Spogląda na mnie i marszczy brwi, wie gdzie jestem ale mnie nie dostrzega dokładnie.
-Chodź bliżej. - przywołuje mnie dłonią.
-Nie, to część planu. - uśmiecham się.
-Planu ey? - również się uśmiecha. - Dobrze. Słucham. Rozsiada się i dopala papieros.
-Otwórz pudełko. - mówię mu. Przez chwile tylko na mnie patrzy, ale w końcu chwyta je w dłonie. Najpierw dotyka samego pudełka, jakby bał się, że ukrywam tam coś złego. Odwiązuje wstążkę i uchyla wieczko. Na samej górze leży mała karteczka. Chwyta ją w dłonie i czyta na głos.
-"To pierwszy prezent tylko dla ciebie. Za pierwszy rok i na każde kolejne. Wspaniałej rocznicy". - kończy i upuszcza kartkę, jest zdziwiony. -Kochanie. - szybko wstaje, ale wyciągam dłoń by go powstrzymać.
-Nic nie mów. Nie ukrywam, że mnie też wypadło z głowy. Ale nie widziałeś jeszcze prezentu.
-Ja nic dla ciebie nie mam. - szepcze i słyszę, że jest sobą rozczarowany.
-I dobrze. - prycham. - Wiesz jak trudno kupić coś tobie, przebić te wszystkie prezenty jakie mi dałeś przez rok.
Spuszcza wzrok, ale przypominam mu o prezencie w pudełku. Znów bierze je w dłonie i wyciąga czerwony satynowy krawat. Przygląda mu się uważnie.
-Podoba ci się? - pytam cicho.
-Tak. Bardzo. - uśmiecha się i wiem, że jest szczery.
-Cieszę się. - posyłam mu całusa.
-Czy teraz możesz do mnie podejść? - zerka na mnie. - Tęsknie za twoją piękną twarzą.
Rumienie się i cicho śmieje.
-Teraz czas na drugą część. - klaszcze w dłonie. - Zamknij oczy.
-Anna. - wzdycha.
-Przestań być bucem. Nie masz dla mnie prezentu to zamknij oczy. - nakazuje mu. Przez chwile ma niepewną minę moim tonem, ale zaraz potem się uśmiecha. Zamyka oczy i odchyla się w fotelu. Podchodzę do niego, odsuwam kilka dokumentów z biurka i siadam przed nim. Wierci się wyczuwając moją obecność.
-Otwórz. - mówię i opieram czoło o jego. Otwiera oczy i od razu napotyka moje. Uśmiecham się.
-Mężu. - zaczynam.
-Żono. - całuje mnie w nos. Odchyla się by na mnie spojrzeć i wtedy to zauważa, moją suknię. Marszczy brwi.
-Tada! - unoszę się lekko by na mnie spojrzał.
-Co to ma być do cholery?! Po co kupiłaś taką samą suknię? - krzywi się.
-Nie kupiłam jej. To ta sama. Twoja ulubiona. Wzdycha i zamyka na chwile oczy.
-Wydawało mi się, że miałaś się jej pozbyć. - zauważa i zaciska szczękę.
-Twojej ulubionej? Co byłaby ze mnie za żona. - ironizuje. Wywraca oczami i łapie moją twarz w swoje dłonie.
-Skoro tak. - sięga po coś na biurku. - Ja się jej pozbędę.
Nim mogę zareagować mały ostry nożyk rozcina mi całą górę uwalniając moje piersi.
-Hej! - upominam go i podtrzymuje materiał.
-Shh. - rozcina dalej. - To mój prezent. Staram się łapać dłońmi oderwane kawałki.
-Jesteś pod tym naga? - zauważa.
-Może. - wystawiam mu język.
-Zabierz ręce. - nakazuje.
-Nie. - mówię stanowczo.
-Daj mi swoje dłonie. Proszę. - jego oczy przeszywają mnie na wylot. Ulegam mu po chwili. Łapie mnie za nadgarstki i całuje. Po chwili łapie swój nowy krawat i związuje mi dłonie razem. Uścisk jest dość mocny, ale chłodny materiał aż tak mi nie przeszkadza. Zerka na mnie pytająco, a ja potakuje. Ufam mu. Unosi moje dłonie nad moją głowę.
-Bądź grzeczna. - mruczy mi do ucha i zrywa resztę sukienki. Cicho piszczę. Dreszcz przebiega moje ciało, nie tylko z zimna. Tommy ogląda moje ciało i kiwa głową z uznaniem. Sutki już mi sterczą z podniecenia prosząc o uwagę. Rozpina swoje spodnie, nawet ich nie ściągnął. I choć jestem już gotowa nie chcę byśmy znów zrobili to szybko, potem on wróci do pracy i tyle będzie z rocznicy.
-Zaczekaj. - proszę.
-Tak? - zerka na mnie niepewnie.
-Moglibyśmy się chwile całować? - pytam i czuje rumieniec na całej twarzy. Zabrzmiałam jak głupia nastolatka. On tylko się śmieje się i jest to mój ulubiony dźwięk, tak rzadki.
-To znaczy.. - jąkam się, ale on unosi palcem moja brodę i delikatnie muska moje usta. Jest to niewinny pocałunek, słodki. Potem całuje mój nos, policzki, czoło, oczy, brodę. Obcałowuje całą moją twarz. Śmieje się cicho, to łaskocze. On również się uśmiecha.
-Wybacz. - szepcze przy moich ustach. - Czasem o tym zapominam.
Chce coś dodać, ale gdy rozchylam usta on atakuje moje. Ten pocałunek jest pełen pasji, pożądania, pełne miłości. Jego język muska całe moje wnętrze. Jęczę cicho.
-Jeszcze jakieś życzenia Pani Shelby? - odrywamy się od siebie.
-Mógłbyś się rozebrać. - wydymam wargę. Znów się śmieje, ale spełnia moją prośbę. Po chwili staje przede mną nagi. Widzę, że jest już twardy. Odchylam głowę by mu się przyjrzeć. Jest wspaniały. Trzymam ręce w górze, ale poruszam nimi nieporadnie. Chciałbym go dotknąć.
-Nie. - łapie moje związane dłonie i całuje szybko. Zrzuca wszystko z biurka i mnie na nim kładzie wygodniej. Klęka przede mną, a mnie zasycha w ustach. Rozszerza moje nogi kładąc je sobie na ramionach, wzdycham cicho, a on mruczy z uznaniem.
-Chce cię słyszeć. - mówi tuż przy mojej cipce.
-Ale.. - protestuje, nie lubię być głośno, nie chcę by ktoś mnie słyszał.
-Żadnego ale, jeśli będziesz się powstrzymywać, ja też przestanę. - dodaje ostro.
Kiwam głową i na niego zerkam. Wygląda tak dobrze przede mną. Przysuwa się do mojego wejścia i zaczyna lekko kąsać moją skórę na udach. Jęczę głośno. Przysuwa się coraz wyżej, aż dociera do mojego mokrego wnętrza. Potem zatacza małe kółka swoim językiem, aż ostatecznie mnie liże. Nawet jakbym chciała nie umiem być cicho. Mój orgazm przychodzi szybko, Tommy zlizuje go ze mnie, a później wkłada we mnie dwa palce. Wiercę się, jestem zbyt wrażliwa.
-Trzymasz się kochanie? - obraca swoimi palcami we mnie, a ja jęczę. Zerkam na niego, stoi przede mną z palcami nadal we mnie. Zaraz po orgazmie nadal jestem wrażliwa i nawet jego drobne ruchy to dla mnie za wiele. Wyciąga je i równie szybko zastępuje je swoim członkiem. Jest już twardy i ciężki. Kładzie się na mnie i dyszy w moją szyję i mnie gryzie. Uwielbia zostawiać na mnie ślady. Jego ruchy są szybkie i niechluje, całe biurko rusza się z nami, a chłodna płyta wbija mi się w plecy.
-Tego chciałaś, prawda? - mruczy w moją skórę, a ja przez to jak mi dobrze prawie nie rozumiem jego pytania.
-Tommy, o boże! - wygięłam lekko plecy by być bliżej niego.
-Uwielbiam cię taką Annie. - dodaje i przykłada usta do mojego sutka. Przez to nowe doznanie całe moje ciało przebiega dreszcz, jęczę cicho. Tommy wysuwa się ze mnie i wchodzi z znów szybko zbliżając nas do końca. Oboje dochodzimy po chwili. Tommy klnie w moje usta i pocałunkiem zbiera nasze ostatnie oddechy uniesienia. Odrywamy się od siebie, Tommy patrzy mi w oczy, jakby upewniając się, że nic mi nie jest. Ja jednak zamykam swoje, to było bardzo intensywne doznanie. On leży na mojej piersi i ciężko oddycha.
-Kocham cię. - szepcze w moją szyję.
-Kocham cię mocniej. - odpowiadam.
Kilka godzin i rund później leżymy w naszej sypialni w łóżku. Jestem oparta o jego tors, a on opiera się o zagłówek. Oboje pijemy szampana.
-Nie mogę uwierzyć, że zachowałaś te ścierę. - przerywa cisze Tom.
-To była sukienka. - wywracam oczami. - I cóż teraz możesz być pewny, że nic z niej nie zostało.
-W końcu. - upija łyk z kieliszka.
-Muszę iść to posprzątać. - podnoszę szybko głowę by na niego spojrzeć.
-Na pewno Fran się tym zajmie. - odpowiada, a ja się lekko rumienię.
-Pamiętasz jak mnie w niej zobaczyłeś po raz pierwszy? - pytam go po chwili.
-Oczywiście, że tak. Już wtedy wyglądałaś okropnie. - śmieje się. - Naprawdę ona zakrywała całą ciebie.
-Twoja mina mówiła co innego. - uderzam go w bok.
-Nie możesz mnie winić. W jednej chwili nazwałaś siebie moją narzeczoną, poza tym prawie się całowaliśmy . - masuje moje ramię.
-Tak. A potem okazało się, że mój tata złamał nogę i musiałam wyjść.
-Na górze zdjęłaś z siebie to coś i przysięgam ci, że obraz ciebie w tej bieliźnie mam w głowie do dziś. - mówi zamyślony.
-Mhm. A potem odbierałeś mnie zapłakaną spod rodzinnego domu. - obracam się by na niego spojrzeć. - Naprawdę tam po mnie wróciłeś czy czekałeś?
-Uwierz mi, nie chcesz znać tej odpowiedzi. Nie dziś. - przeciera twarz ręką.
-Co to znaczy? Powiedź! - kładę się na nim cała.
-Nie mogłem sobie poradzić z widokiem ciebie w tej bieliźnie więc pojechałem do domu publicznego. - odpowiada tuż przy moich ustach.
-Co?! - siadam na łóżku, kołdra zsuwa mi się z ciała, ale nie ma to dla mnie znaczenia.
-Mówiłem, że nie chcesz tego słuchać. - dodaje oskarżycielsko.
-Pojechałeś na dziwki, a potem znów do mnie?!
-Pojechałem tam dla własnej przyjemności, tylko mi obciągnęła. Nie lubię tego robić sam. - głaszcze moje plecy. - Po za tym nie byliśmy razem.
-No tak. - wzruszam ramionami.
-Hej. - siada za mną i całuje w kark. - To nic takiego. Mogę tylko dodać, że wyjęczałem twoje imię zamiast jej.
Wywracam oczami, znów się kładziemy. Tommy głaszcze mnie po policzku, a ja dotykam jego tatuażu z moim imieniem.
-To nic takiego. - szepczę. - Nic czego byś nie robił teraz czy później.
Splatam nasze palce i oddycham głęboko. Znam go, może nie korzysta z nich tak często, ale mnie nie oszuka. Przez dłuższą chwilę Tommy nic nie mówi, oddycha spokojnie i wydaje mi się, że zasnął.
-Idę jutro do taty. - przerywam tą ciszę.
-Coś się stało? - odpowiada po chwili.
-Nie wiem. - wtulam się w niego. - Mówił, że chce coś omówić.
-Mam jutro kilka spraw w firmie, ale możesz potem wpaść. - całuje mnie we włosy.
-Mhm. - kładę się wygodniej.
-Dobranoc Panie Shelby.
-Dobranoc kochanie. - uśmiecha się.
--------------------------------------------------------------------
Cześć kochani! Kolejny rozdział prezentuje się tak :)
Zastanawiam czy nie zaszalałam z tym rozdziałami i nie napisałam ich za dużo..? 
Nie jestem pewna czy nie znudzi was ta historia jeśli będzie się ciągnąć jeszcze dwa lub trzy razy tyle rozdziałów.. Ale narazie motywuje mnie fakt, że tutaj jesteście, czytacie, wyświetlacie,komentujecie. To mi wystarczy i jeśli będzie tu choć jedna osoba będę i ja :*
Co myślicie o tym rozdziale?
Gwiazdkujcie, komentujcie, do następnego(niedziela)♥ xo

I love you more.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz