Anna
Usiadłam pod drzwiami gabinetu mojej lekarki. Było już trochę ludzi, ale liczyłam, że nie będę musiała długo czekać. Kilka miejsc ode mnie siedziała kobieta już z dużym brzuchem, a około niej stali dwaj mali chłopcy. Po ich ubraniach można było wywnioskować, że należą raczej do niższej klasy. Musiało im być trudno. Wpatrywałam się w nią i zastanawiałam jaką matką będę ja. A przede wszystkim jakim ojcem będzie Tommy. Oczywiście wiem, że zrobi dla nas wszystko, ale czy będzie poświęcać nam też czas? Obawiałam się porodu i pierwszych dni. Czy zostawi mnie samą i będzie spędzał dnie w pracy? Moje myśli przerwała czyjaś ciężka ręka na ramieniu. Poznałam go po zapachu.
-Co mówiła siostra? - zerknęłam na niego.
-Nic istotnego. Chciała o coś dopytać. -stał nade mną i rozglądał się po korytarzu.
Po dłuższej chwili drzwi w końcu się otworzyły i jakaś młoda pielęgniarka zawołała mnie do środka. Tommy wszedł za mną.
-Pani Shelby. Proszę siadać. - moja lekarka wskazała na krzesło.
-Dziękuje. Dzień dobry. - zajęłam miejsce, a Tommy usiadł obok.
-A to pewnie Pan Shelby? - kobieta zerknęła na niego.
-Tak. Mam nadzieję, że to nie problem.
-Ależ skąd. Skoro brał Pan udział w tworzeniu to chyba w kontroli też Pan może? - uśmiechnęła się i wyjęła moją kartę.
Tommy tylko kiwnął głową i złapał mnie za rękę.
-Jak się czuje przyszła mama? - tym razem zwróciła się do mnie.
-Dobrze. Ale ostatnio wróciły mi wymioty. Potrafię wstać nawet w nocy by zwracać.
-Rozumiem. - kobieta coś zapisała. - Mogą się jeszcze pojawiać, nawet do ósmego miesiąca. Będą jednak coraz słabsze.
Kiwnęłam głową.
-Jakieś inne objawy? Gorączka? Biegunka?
-Nie. Zachcianki, dużo kwaśnego.
-Oczywiście. - znów coś zapisała. - To akurat normalne. Jeśli nie ma Pani żadnych niepokojących objawów proszę przejść na fotel i się rozpiąć.
Wykonałam jej polecenie. Leżałam na płaskim fotelu z rozpiętą sukienką pod sam brzuch. Zakrywałam tylko partie intymne. Musiałam też zdjąć stanik.
-Jak piersi? - nachyliła się i lekko dotknęła mojego sutka.
-Trochę bolą i jakby swędzą?
-Zbiera się w nich mleko. Niedługo będzie już ciekło. Proszę masować okrężnymi ruchami i stosować olejek z nagietka. - ścisnęła moją pierś, a ja się skrzywiłam.
-A jeśli będzie go za mało? - to pytanie krążyło mi po głowie. Polly uważała, że jestem za chuda i mogę nie być w stanie go wykarmić.
-Spokojnie. Musi Pani jeść pełne posiłki i będzie dobrze. Tak Panie Shelby? - lekarka obróciła się do niego.
-Tak. - odpowiedział po chwili. Wydawał się speszony.
-Dotknę brzucha. Jeśli zaboli, proszę mówić. - zapisała coś i położyła dłoń na nim.
Dotykała mnie w różnych miejscach, ale było w porządku. Po chwili chwyciła słuchawki i je przyłożyła do mnie. Potem chwyciła jakąś małą tubkę i ułożyła ją z lewej strony na dole.
-Panie Shelby, proszę tu podejść. - zawołała go.
Wykonał polecenie i złapał mnie za dłoń. Kobieta kazała mu przyłożyć ucho do tego urządzenia. Wydał jakiś zduszony dźwięk.
-Co się dzieje? - zmartwiłam się.
-Pojawiają się pierwsze ruchy. Każdego dnia będą coraz silniejsze. - uśmiechnęła się. - Pan Shelby miał okazje usłyszeć je pierwszy.
Tommy się podniósł i zerknął na mnie. Miał dumną minę. Kobieta wróciła za swoje biurko, a mój mąż ucałował mnie w usta.
-Może się Pani ubrać. Wypisze receptę na witaminy.
Tommy wrócił na krzesełko, a ja się zapięłam.
-Panie Shelby. Proszę pilnować, żeby żona jadła. Lepiej nawet dziesięć posiłków po gryzku niż jeden przez cały dzień. Zgoda?
-Tak. Mogę zadać pytanie? - zerknęłam na niego, nie wiedziałam ,że będzie o coś pytał.
-Słucham? - lekarka podała mi receptę. Schowałam ją do torebki.
-Czy możemy uprawiać seks? - głos Tommyego był monotonny, a ja o mało się nie przewróciłam.
-Jak najbardziej. - zaśmiała się lekarka. - Dopóki Pani Shelby jest wygodnie z brzuszkiem każda pozycja jest dobra. Nawet do ostatniego dnia.
-Dziękuje. - Tommy wstał i podał jej dłoń. Pożegnaliśmy się i wyszliśmy z gabinetu. Kobieta chciała nas jeszcze namówić na kolejną wizytę, ale narazie zrezygnowałam. Póki Charlie był zdrowy, a Polly prawie codziennie sama mnie badała, nie czułam potrzeby by narazie tu wracać.
Stanęliśmy przed budynkiem, a Tommy miał na twarzy głupi uśmiech.
-W porządku? - zerknęłam na niego.
-Tak. A u ciebie? - szczerzył się jak dziecko.
-Też. Jakie to było uczucie?
-Niesamowite. To będzie mały wojownik. - ekscytował się.
-Po tobie. - ucałowałam go w policzek. - Jedziemy do firmy? Możesz mnie tam zostawić i wrócić do pracy, a ja wrócę z jakimś chłopakiem.
-Nie jedziemy do firmy. Nie będę pracował już dziś. - złapał mnie za dłoń.
-Wracamy do domu? - zdziwiłam się.
-Nie. - pociągnął mnie do samochodu.
-To co zamierzasz robić? - śmiałam się.
-Zabiorę cię do Hotelu Royal, do restauracji. W końcu mam dbać o ciebie, prawda?
-Och. - podekscytowałam się. - Z jakiej okazji?
-Po prostu. Na randkę. - wsiedliśmy do samochodu.
-Nie byliśmy wieki na randce. - zauważyłam.
-Dlatego wybierzemy się dziś. - wzruszył ramionami i odpalił samochód.
-Nie jestem odpowiednio ubrana. - skrzywiłam się.
-Jesteś piękna. O tej porze, nie powinno tam być sporo ludzi.
Zaparkowaliśmy samochód kawałek od hotelu i udaliśmy się do środka. Rzeczywiście nie było tam tłumów. Tommy miał tam już otwarty rachunek, bo czasem jadał tam z klientami. Przez myśl przeszło mi czy tylko z klientami czy może przyjeżdżał tu też z kobietami. Odrzuciłam tą myśl. To miał być nasz czas. Zostaliśmy przydzieleni do stolika i zaraz obok pojawił się kelner. Tommy powiedział, ze mogę zamówić na co tylko mam ochotę. Zaczęliśmy od bulionu z warzyw jako przystawkę, potem Tommy zamówił stek z dodatkami, a ja pieczoną rybę. Wszystko było wyjątkowo pyszne i bardzo łatwo mi przechodziło przez gardło. Tommy cały czas poświęcał mi uwagę i dużo razem rozmawialiśmy. Kończyłam swój sok, gdy kelner podszedł do nas i podał mu drugą szklaneczkę whisky.
-Nigdy nie byłam fanką alkoholu, ale napiłabym się wina. - zrobiłam nadąsaną minę.
-Jeszcze trochę. - upił łyk i złapał mnie za dłoń. - I będziesz mogła się napić.
-Jasne. - prychnęłam. - Jak już urodzę za kilka miesięcy to potem będę kilka kolejnych karmić piersią.
-A jak już skończysz sam wleję w ciebie co najmniej butelkę whisky. - zaśmiał się. - Może teraz deser?
-Tak! - oczy mi się zaświeciły i aż ślinka pociekła. - Czekoladowy!
Tommy zawołał kelnera i złożył zamówienie. Po chwili podano mi czekoladowy suflet z nadzieniem z białej czekolady. Już po pierwszej łyżeczce czułam się jak w niebie.
-Ooo. - jęknęłam. - Jak umrzesz, wyjdę za to ciasto.
-Dobrze wiedzieć. - zaśmiał się.
-Poważnie, jest fantastyczne. - zjadłam kolejny kawałek.
Nachyliłam się i podałam mu kawałek na widelcu. Zjadł go, a potem kazał mi się znów nachylić.
-Co? - przysunęłam się na tyle ile brzuszek mi pozwalał.
-Nic. - Tommy mnie pocałował, był to pocałunek pełen żaru. - Miałaś czekoladę.
-Dzięki. - wróciłam na swoje miejsce.
-Rozumiem, że gdy już zostaniesz wdową, będziecie żyć za moje pieniądze? - wypił trunek duszkiem.
-Wiadomo. - zjadłam całość.
Pobyliśmy tam jeszcze chwile aż w końcu naszedł czas aby się zbierać. Tommy uregulował rachunek i wyszliśmy na zewnątrz. Powietrze było trochę chłodne, ale przyjemne. Tommy zatrzymał mnie przy drzwiach i narzucił na mnie swój długi czarny płaszcz. Ucałowałam go w podziękowaniu.
-W porządku? - potarł nosem mój nos.
-Najadłam się. Nie dość, że w ciąży jestem gruba to jeszcze po ciąży mi zostanie. - mruknęłam.
-Będziesz równie piękna. - złapał mnie pod ramię i szliśmy do samochodu.
-Zobaczymy. - szepnęłam, ale wiem, że słyszał. Przemierzaliśmy ulicę w ciszy.
Mąż sięgnął po papieros. Wiem, że nie chciał palić przy mnie, ale widziałam jego stres.
-Co się dzieje Tommy? - potarłam jego ramię.
-Z czym? - wypuścił dym w drugą stronę niż ja.
-Z tobą. Z firmą. Mało sypiasz.
-Nic kochanie. Nie martw się. - wyrzucił papieros i objął mnie ramieniem.
-Ey. - klepnęłam go w ramię. - Nie to mi obiecałeś. Mieliśmy rozmawiać, Thomas!
-Małe problemy z eksportem. Obecnie wszyscy robią swoją whisky. Brytania ma chyba sto pieprzonych rodzai, Irlandczycy i Szkoci też nie chcą. Muszę pomyśleć nad czymś innym.
Zawiesił na chwile głowę. Wiem jakie to dla niego ważne. Chciałam coś wymyśleć, aby mu pomóc.
-Może gin? - rzuciłam po chwili.
-Gin? - skrzywił się.
-Tak. Kiedyś mój tata dostał za pracę od kogoś z Ameryki butelkę. Był bardzo dobry. Potem u nas już takiego dobrego nie piłam. - wzruszyłam ramionami.
-To babski alkohol. - zmarszczył brwi.
-No tak. Bo wasze królewskie ego by umarło jakbyś zrobił coś miłego dla kobiet. - wywróciłam oczami.
-Muszę to przemyśleć. Trzeba mieć recepturę.
-Ja bym do tych znanych dodała jakiś smaczek. Mięte, albo korzenne aromaty.
-Mięte,co? - zatrzymaliśmy się przy samochodzie.
-No co? - nachylił się nade mną i pocałował.
-Nic. Jesteś piękna, seksowna i taka mądra. - szeptał przy moich ustach. - I cała moja.
-Szczęściarz. - rzuciłam.-------------------------------------------
Hej kochani! Jak mówiłam dziś kolejny rozdział.
Następne już nie będą takie miłe, wszystkich fanów Anny i Tommyego za to przepraszam..
Chętnie poznam co myślicie♥
Gwiazdkujcie, komentujcie, do następnego.. (wtorek) xo
CZYTASZ
I love you more.
FanfictionAnna Vox, młoda, ambitna i samotna. Czy uda jej się znaleźć miłość o jakiej marzy? A może pogodziła się już ze swoim panieństwem? Thomas Shelby, ambitny, chłodny, uparty. Mógłby mieć żonę, ale czy z miłości do niej? Czy z miłości do firmy?