Rozdział 33.

456 26 1
                                    




Anna

Przez ostatnie dni staram się skupić na wszystkim poza myślą o ich przyjeździe. To nie tak, że jestem tylko kierowana jakąś zemstą czy nienawiścią. Bardzo chętnie im pomogę, ale nie ufam Juli. Ma równie podły charakter jak jej matka, ciężko jej dogodzić i zawsze musi wyrazić swoją opinie, nawet jak nikt nie prosił. Tommy powtarza, że to ja jestem górą, to mój dom. Nie czuje tego w ten sposób. Zawsze miała na mnie taki wpływ, od małego jak się razem bawiłyśmy mnie oceniała i chyba nigdy nie wyraziła się o mnie miło. Noc przed ich przyjazdem spędziłam w bibliotece patrząc w okno. Nie mogłam spać i Tommy kazał mi się przejść po domu aż się zmęczę. Spałam może dwie godziny w niewygodnej pozycji. Od rana byłam na nogach, chodziłam w kółko po pokoju. Ktoś zapukał lekko w drzwi biblioteki i aż podskoczyłam. Mąż stanął w drzwiach i uważnie mi się przyjrzał. Nie miałam szlafroku i nadal byłam w koszuli, blada cera i sińce pod oczami, a do tego potargane włosy. Czułam się fatalnie.
-Chodź. - wyciągnął dłoń.
-Dokąd? Nie chcę. - pokręciłam głową. Podszedł do mnie i mocno objął.
-Gdybym wiedział, że aż tak się pochorujesz od razu bym odmówił. - szepnął.
-Nie. Dobrze, że im pomożemy. - zapewniłam go. - Ja tylko się boję. Wtuliłam twarz w jego klatkę piersiową.
-Nie możesz się bać, nie przy mnie. - złapał moją twarz w dłonie.
-Nie znasz jej jak ja. - zamknęłam oczy.
-Znam ciebie. Jesteś tak piękna, mądra i silna. Kochanie to ty tu rządzisz. Jedno słowo i osobiście ją stąd wywalę. - ucałował mój nos.
-Dokąd chciałeś mnie zabrać? - patrzę na niego.
-Zrobiłem kąpiel, ubierzesz się. Fran poda ci śniadanie. - uśmiechnął się.
-Idziesz do pracy! - znów zrobiło mi się słabo. - Tommy nie, proszę.
-Wrócę. Julia i dzieci przyjadą na kolacje. Będę. - mówi tym swoim władczym tonem. Potakuję. Wiem, że to przegrana sprawa. Prowadzi mnie do łazienki, potem rozbiera i sadza w wannie. Pomaga mi się umyć i ubrać w czystą bordową sukienkę. Robię lekki makijaż i oboje schodzimy na dół. Odprowadzam go do drzwi.
-Kocham cię. - całuje mnie.
-Kocham cię mocniej. - szepczę w jego usta. Kiwa głową do Fran i wychodzi. Wracamy z kobietą do jadalni i podaje mi śniadanie. Później by zająć czymś myśli dzwonię do Indiany i rozmawiamy o sprawach kwiaciarni. Nadzoruję też przygotowania na przyjazd gości. Kucharz ma przygotować dobrą kolację i deser, a Fran i jej pomocnice przygotowują pokoje. Wybrałam dwa oddzielone ścianą jakby Julia chciała spać osobno bez dzieci. Pokoje są z drugiej strony niż nasza sypialnia bo chce ich jak najdalej od naszego życia. Do domu wprowadziła się również Mary. To kobieta, która ma za zadanie być piastunką, ale że ja i Tom nie mamy dzieci ona wróciła do swoich rodziców i przyjeżdża tylko czasem pomagać przy większym sprzątaniu czy rodzinnej imprezie. Tommy uznał jednak, że to może być miła pomoc dla Juli. A mnie było wszystko jedno. Zegar wskazał 16 co oznaczało, że ich pociąg już przyjechał. Mój tata ma ich odebrać z dworca, mają tam pobyć godzinę i wtedy przyjadą z kimś z PB. Im bardziej czas płyną tym ja miałam wrażenie, że zwymiotuje. Siedziałam w saloniku i piłam miętową herbatę, jak Fran ogłosiła, że samochód wjechał przez bramę. Podniosłam się i wyszłam przed dom. Johnny Dog stanął autem przede mną i wysiadł. Przywitał mnie skinieniem głowy i pomógł wysiąść Juli. Ona wyszła jako pierwsza. Jej blond włosy były krótsze, była niższa ode mnie, a twarz miała bardzo zmęczoną. Trzymała zawinięte w chuście dziecko, a mała dziewczynka wyskoczyła z auta zaraz za nią. Dog pomógł Fran wnieść ich bagaż, dwie niezbyt duże torby. Podeszłam bliżej, nadal stali przy aucie i Julia się rozglądała.
-Witaj. - podchodzę i ją obejmuje, niepewnie oddała uścisk.
-Anna. Jak dobrze. Bardzo ci dziękuje. - wyszeptała.
-Nie ma za co. Od tego jest rodzina. Zerkam na małego chłopca w jej ramionach, musi mieć kilka miesięcy.
-To Peter. - mówi, a potem wskazuje na małą dziewczynkę.- A to Isabela.
Klękam przed nią i mierzwie włosy.
-Dzień dobry. - szepcze dziewczynka. -Kim jesteś?
-Jestem Anna. Kuzynka twojej mamy. - uśmiecham się, a ona kiwa lekko główką.
-Dom wygląda pięknie. - dodaje Julia. - Pracujesz tu?
-Nie. - staje znów przed nią. - Mieszkam  z mężem. Prowadzę ich do środka.
-Twój mąż musi być bardzo bogaty. - dodaje kobieta w środku.
-Właściwe to go wygrał dla mnie. - wzruszam ramionami. Ona tylko niepewnie kiwa głową.
-To jest Fran. - wskazuje na gosposię. - Zajmuje się domem, pokaże wam pokoje.
-Jeden mały nam starczy.. - zaczyna Julia.
-Oh bez przesady. Dom jest duży, a obie sypialnie oddziela cienka ściana. Możesz spać w jednym, a z drugiego korzystać jako salonik. - wskazuje na schody. -To Mary.
Mary staje przed nami i macha do Isabeli. - Jestem piastunką do dzieci.
-Naprawdę za dużo zachodu! - woła Julia, ale wchodzą wszyscy na schody.
-Potrzebujecie więcej czasu czy zejdziecie na kolacje?- pytam.
-Myślę, że zaraz zejdziemy. - odpowiada moja kuzynka.
-Dobrze. Fran pokaże wam jadalnie. Uśmiecham się i wchodzę do pomieszczenia.
Staje przy oknie i wypuszczam głośno powietrze. Tommy do cholery, gdzie jesteś?!
Z zamyślenia wyrywa mnie głos Isabeli i jej małe nóżki biegające po domu.
-Ciocia Anna! - podskakuje. Obracam się do niej.
-Cześć. - uśmiecham się. - Głodna? Ona potakuje i siada na jednym z krzeseł.
-Isa!- karci ją mama. - Może Anna woli by mówić do niej Pani.
-W porządku. Możesz mówić ciocia lub po imieniu. Dzieci rodzeństwa mojego męża mówią mi Anna. - zapewniam ją. -Fran możesz już podawać.
-Nie czekamy na Pana Shelbyego? - dopytuje gosposia.
-Wiedział, o której zaczynamy. Może się niedługo pojawi. - również zajmuje miejsce przy stole.
-Twój mąż jest bardzo zapracowany? - pyta Julia.
-Tak. Traktuje swoją pracę bardzo poważnie.
-To on?! - pyta Isa i wskazuje na jego portret w jadalni. - Ma konia!?
-Nie krzycz tak. - znów wtrąca się jej mama.
-Tak. -śmieje się. - To on. I tak mamy sporo koni. Nawet kilka tutaj przy domu.
-Macie dzieci? - pyta Julia po chwili ciszy.
-Nie. Byłam w ciąży, ale przez chwile bo straciłam. - odpowiadam.
-Przykro mi. Nim zdążymy powiedzieć coś więcej Fran podaje kolacje, a do pomieszczenia wchodzi mój mąż.
Zdjął już płaszcz i czapkę, a także marynarkę. Fran go wita, a Julia wstaje.
-Dzień dobry. Julia - mówi cicho kobieta, a mnie chce się śmiać. Tommy onieśmiela wszystkich.
-Witaj. Thomas Shelby - wyciąga do niej dłoń, a ona podaje mu swoją.
-Jestem Isa! - woła dziewczynka ze swojego miejsca.
-Miło mi. - Tommy podaje dłoń również jej i siada obok mnie.
-Panie Shelby bardzo dziękuję za tą możliwość. - dodaje Julia.
-Możesz mówić mi Tom, Tommy. I nie mnie należą się podziękowania. To moja żona decyduje, jest Panią domu. - puszcza mi oczko.
-Jesteś mężem cioci Anny? - pyta Isa.
-Tak. - odpowiada jej i zaczynamy sobie nakładać jedzenie.
-Dlaczego jej nie pocałowałeś? - dopytuje dziewczynka. Oboje zerkamy najpierw na nią, a potem na siebie.
-Isabela! - mama zwraca jej uwagę. - Przepraszam za nią. Nauczyła się mówić i nie da się jej zatrzymać.
-Mój tata zawsze całował moją mamę przy mnie. - dodaje dumnie dziewczynka, nie widząc problemu. Julia się rumieni i wzdycha zrezygnowana.
-Mam też syna, teraz śpi. On mniej mówi. Śmiejemy się, a Tommy przygląda się małej dziewczynce.
-Dobrze, że rodzice nie robili przy tobie innych rzeczy. - dodaje żartem.
-Tom. - kopię go pod stołem. On nachyla się i całuje mnie lekko, pocałunek jest słodki i raczej niewinny.
-Cześć. - szepcze przy moich ustach.
-Cześć. - uśmiecham się. Isabela zaczyna klaskać i w końcu możemy jeść. Po kolacji Fran sprząta stół i donosi ciasto, które ja piekłam. To czekoladowy tort i każdy z nas je w ciszy.
-Smakuje ci? - pytam małej.
-Jest pyszne! - uśmiecha się i widać czekoladę na jej ząbkach.
-To dobrze. - uśmiecham się. - Mój szwagier też je lubi.
-Czym się zajmujesz Tom? - pyta Julia i kołysze małego Petera, który niedawno wstał.
-Prowadzę firmę. Zajmujemy się transportem, głównie części samochodowych i takie tam. - macha ręką Tommy.
-Jasne. - kiwa kobieta. - Myślę, że to pora się położyć.
Isa cicho protestuje, ale zaraz potem ziewa i w końcu ulega. Żegna się z nami i w trójkę wchodzą po schodach do swojego pokoju. Tommy idzie popracować, a ja pomagam sprzątnąć jadalnie i również idę do sypialni. Najpierw trochę czytam, ale zmęczenie bierze górę i chce się położyć. Jestem akurat w łazience i nakładam krem na twarz, gdy wchodzi mój mąż.
-Jak się czujesz kochanie? - ściąga swoje ubranie i zaczyna opłukiwać swoje ciało.
-Dobrze. - ostatni raz masuje twarz i opieram się bokiem o blat.
-Na pewno? - staje przede mną w samej bieliźnie, mokry.
-Tak. - zerkam na niego. - Miałeś rację, nie musiałam się tak martwić. Julia chyba też nie do końca się odnajduje.
-Cieszę się, że tak mówisz. - opiera swoje czoło o moje.
-A jak twój dzień? - masuje mu ramiona.
-Jak każdy inny. - uśmiecha się.
-Zmęczony? - przenoszę swoje ręce i masuje teraz jego głowę. Nie przyzna się, bo przecież jest twardym mężczyznom, ale to jego czuły punkt.
-Mhm. - jęczy cicho. - Tęskniłem za tobą w nocy.
-Tak? - całuje go lekko.
-Bardzo. - rozchyla moje nogi i lekko unosi.
-Czekaj.- próbuje się odsunąć. - Nadal mam końcówkę okresu.
-Znasz mnie. - prycha. - Uwielbiam bawić się w krwi.
Znów się całujemy, a on podnosi moją koszulę. Jestem tak oddana uczuciu, że ledwo dociera do mnie jakiś szmer z naszej sypialni.
-Słyszałeś? - pytam, gdy on całuje moją szyję. Odsuwa się i nasłuchuje. Znów coś słychać, więc oboje tam idziemy. Tommy wchodzi pierwszy, a ja za nim. Osłania mnie całą. Drzwi naszej sypialni się uchylają i do środka wchodzi mała Isabela.
-Hej. - uśmiecham się do niej. - Co się dzieje?
-Nie mogłam spać, nadziałam się. A mama śpi. - wzrusza ramionami i do nas podchodzi. - Nie śpicie?
-Właśnie mieliśmy się położyć. - Tommy się do niej pochyla i wyciąga ręce. Mała również go przytula i on ją podnosi. Stają przodem do mnie.
-Powinnaś wrócić do pokoju. Jak mama się obudzi będzie się martwić. - całuje jej małe rączki.
-Co to? - wskazuje na tatuaże Tommyego.
-Tatuaże. Takie trwałe rysunki na ciele. Ona potakuje i rączkami dotyka tego z moim imieniem.
-Co pisze? - pyta cicho. -Anna. Imię mojej żony.
-Cioci?!  - piszczy dziewczynka.
-Tak. Zrobiłem go bo za nią tęskniłem. - łaskocze ją i ona się śmieje.
-No już. - karcę go. - Odprowadź młodą damę.
Macham jej na dobranoc i oboje wychodzą. Tommy wraca po chwili i od razu przywiera do mnie. Może obecność dzieci jakoś na nas wpłynie.

--------------------------------------------------------------
Hej kochani! Tak prezentuje się kolejny rozdział :)
Julia i dzieciaki nie zostaną na długo, ale czy jeszcze namieszają?
Chętnie poznam co myślicie..♥
Gwiazdkujcie, komentujcie, do następnego(czwartek)xo

I love you more.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz