Rozdział 87.

176 8 0
                                    


Anna

Następnego dnia obudziłam się później niż zazwyczaj, mało z Tommym spaliśmy, a może to wrażenia całego poprzedniego dnia. 

Już ubrana zeszłam szybkim krokiem na dół. W jadalni akurat stały Fran i Jean.
-Dzień dobry Pani Anno! - zawołała młodsza pokojówka.
-Pani Shelby.. - mruknęła w jej stronę Fran poprawiając ją. - Dzień dobry.
-Dzień dobry. - uśmiechnęłam się zmieszana. - Przepraszam, że tyle spałam.
-Rozumiemy to, miała Pani wczoraj ważny dzień. - Fran kiwnęła głową.
-Mam nadzieję, że nie mieliście dużo sprzątania? - spojrzałam na nie.
-Proszę się tym nie martwić. - Fran machnęła ręką.
-A spróbowaliście chociaż tortu? Specjalnie kazałam dla was zostawić.
-Tak był pyszny. - Jean wydawała się aż kipieć energią. -To takie romantyczne odnawiać pierwszy ślub! Pan Shelby ma gest.
-Jean. - Fran klepnęła dziewczynę szmatką.
-Zgadzam się. - zaśmiałam się na jej rozmarzenie. - Aż do niego nie podobne.
-Wyjechał do Londynu wcześnie rano razem z częścią swojej rodziny. - dodała Fran poważniejszym głosem.
-Tak wiem. - usiadłam na krześle. - Charlie już wstał?
-Obudziłam go dwadzieścia minut temu, miał się ubrać i zejść na dół. - odparła Jean.
-Dobrze. To poprosimy śniadanie. 

Wczoraj zanim ja i Tommy w pełni oddaliśmy się sobie udało mi się jeszcze z nim ustalić, że on pojedzie do Londynu już rano, a ja zostanę w domu.
Zawiozę Charliego do szkoły, następnie razem z Rosie pojedziemy do Parlamentu, a Charlie przyjedzie po szkole. 

Akurat, gdy śniadanie zostało podane do jadalni wszedł Charlie oraz Martha z Rosie.
-Dzień dobry kochany. - uśmiechnęłam się do niego i zabrałam Rosie na ręce. -Dzień dobry księżniczko.
-Cześć mamo. - usiadł na przeciw mnie.
-Jak zjesz to cię zawiozę. - powiedziałam, na co przytaknął.
-Przygotować jej to mleko jak rozmawiałyśmy? - Martha stanęła obok mnie.
-A jadła coś dziś? - poprawiłam Ro w swoich ramionach i upiłam łyk herbaty.
-Wypiła troszkę mleka od Pani.
-To narazie nie. Jak wyjdę z Charliem.

 Po szybkim posiłku bo już i tak byliśmy do tyłu w czasie zapakowałam siebie i Charliego do samochodu i ruszyliśmy do szkoły.
To ja przekonałam Tommyego by wysłać Charliyego do pierwszej szkoły.
Co prawda uczył się także w Ameryce, ale tutaj był inny system.
On uważał, że możemy zapewnić Charliemu naukę w domu, ale ja chciałam by poznał kolegów. Szkoła była bardziej na obrzeżach nie aż tak daleko naszego domu.

-Dobrze się wczoraj bawiłeś? - spojrzałam na niego przez lusterko.
-Tak. - odparł krótko. -Mamo?
-Słucham? - zerknęłam na niego szybko.
-Czy jak tata wygra to będzie ważny?-szepnął zawstydzony.
-Ważny? - zmarszczyłam brwi. - Twój tata już jest ważny. Dlaczego?
Przez chwile nic nie mówił i myślałam, że może coś źle zrozumiał i moje słowa go uspokoiły.
-A myślisz, że ja jestem cygańskim pomiotem? - zapytał szeptem. 

Zahamowałam gwałtownie, aż oboje przechyliliśmy się do przodu.
-Charles Thomas Shelby! Co to za pytanie? - odwróciłam się do niego.
-Po prostu. - wzruszył ramionami. - Jedź bo się spóźnimy, już blisko.
-Czy ktoś cię tak nazwał? - odpięłam pas by bardziej się obrócić.
-Nie ważne, zapomnij.-odwrócił twarz do okna.
-Zapomnij?! - ciśnienie mi wzrosło. - O nie mój drogi. Jeszcze dziś dyrektor i nauczyciele stracą pracę, niech tylko ojciec się dowie..
-Mamo! - podniósł głos. - Daj temu spokój, to tylko głupie dzieciaki. 

Ruszyłam znów i po kilkunastu minutach w ciszy byliśmy pod szkołą. Wysiadłam pierwsza i otworzyłam mu drzwi.
Stanął przed samochodem, a ja klęknęłam przed nim.
-Powiedź mi ich nazwiska. - złapałam go za dłoń. -Mówiłeś nauczycielom?
-Umiem sam się bronić. - zrobił groźną minę, jak jego ojciec..
-Oczywiście, że tak. - westchnęłam. - Porozmawiam o tym z tatą..
-Nie! - zaprotestował szybko. - Jeszcze pomyśli..
-Charlie. - przerwałam mu, wiedziałam co chce powiedzieć.-Twój tata kocha cię ponad życie, z resztą znasz zasady nikt nie będzie obrażał naszej rodziny.
-Sam sobie poradzę! - chciał się wyrwać.
-Isaiah dziś po ciebie przyjedzie, możesz powiedzieć jemu. - zmierzwiła mu włosy.
-Charlie! - zawołała nauczycielka.
-Dołącz do klasy!-Idź! - ucałowałam go w policzek. -Ale jeszcze do tego wrócimy.
-Pa mamo. - odbiegł w stronę innych dzieci.
-Kocham cię! - zawołałam za nim. 

Spojrzałam na nauczycielkę, sprawdzała listę obecności. Rozejrzałam się po dzieciach, to mógł być każdy.. może z innej grupy?
Wiedziałam jak ludzie reagują na osoby z cygańskiego otoczenia, Tommy i jego rodzeństwo, mimo niepełnej krwi też byli szykanowani, a przynajmniej dopóki nie wyrobili sobie nazwiska.
Charlie i Rosie też mieli te geny, ale małe dzieci nie znają takich słów, poznają je w domu od rodziców. 

Wsiadłam do samochodu i wróciłam do domu. Nadal byłam wściekła. Ubrałam Rosie i pojechałyśmy obie do Parlamentu.
Muszę pamiętać by poruszyć z nim temat Charliego.
Akurat, gdy stanęłyśmy przed główną salą Tommy wyszedł razem ze swoją rodziną i innymi. Wszyscy wyglądali na szczęśliwych, a on gdy nas zobaczył rozłożył ręce w geście 'a nie mówiłem' zaśmiałam się i przejął ode mnie Rosie.
Podrzucił ją do góry i zaczął obcałowywać jej małą buźkę, a ona się śmiała. Polly stanęła obok nas i szybko przekazała wieści, złapałam kontakt wzrokowy z jakąś kobietą, która pojawiła się za Tommym, ale nim mogłam się jej przyjrzeć Tommy przyciągnął mnie do siebie.
-W porządku?- szepnął przy moich ustach.
-Tak. - zaśmiałam się. -Gratuluję Panie Pośle.
Zaśmiał się i znów mnie ucałował. 

Następnie wszyscy razem pojechaliśmy do Hotelu Royal, tam czekał też Isaiah z Charliem.
Nasz syn od razu objął tatę gratulując mu. Ich wspólny widok przypomniał mi, że muszę koniecznie pomówić z Tommym.
Zabawa trwała w najlepsze, była to głównie kolacja z sporą ilością alkoholu.

Byłam akurat w osobnym pomieszczeniu by nakarmić Rosie, była dziś pełna energii.
-Pani Shelby? - stanęła przede mną ta kobieta, którą widziałam wcześniej. - Można na słówko?
-O co chodzi? - poprawiłam Rosie.
-Jestem Jessie Eden. - wyciągnęła dłoń. - Może Pani kojarzy? Znam Pani męża.
Przez chwilę się spięłam, gdy jakaś kobieta mówiła, że zna mojego męża czułam niepokój. Po chwili jednak dotarło do mnie skąd ją kojarzę.
-Aa. - podałam jej swoją dłoń. -Pani jest aktywistką na rzecz kobiet?
-Tak, można tak powiedzieć. - uśmiechnęła się do mojej córki. -Ale też ogólnie wspieram wolne związki pracy, aby godnie pracować.
-Jasne. - Rosie zaczęła się wiercić. -Mogę jakoś pomóc?
-Wiem, że jest Pani kobietą biznesu. - uśmiechnęła się. -Może udzieliłaby Pani małego wywiadu. Opowiedziała jak to jest zaczynać w takim mieście?
-Wie Pani, ja za wiele nie osiągnęłam. - zmieszałam się. -I na pewno nie sama.
-Proszę to jednak przemyśleć. Pani mąż ma do mnie numer. - odparła i odeszła na bok. 

Akurat w tym czasie poczułam za sobą obecność męża, złapał mnie za biodro i przyciągnął do siebie.
-Co chciała? - szepnął mi do ucha i przygryzł płatek.
-Nic takiego. - zaśmiałam się i chciałam go odepchnąć. -Właściwie to będziemy musieli porozmawiać.
-O czym? -westchnął znużony.-Akurat dziś?
-A masz już dziś jakieś plany? - spojrzałam na niego.
-Mam. - zaczął całować moją szyję. - Muszę pokazać mojej żonie jak to jest z Posłem.
Wybuchłam śmiechem na te słowa i złączyłam nasze usta. 

Późnym wieczorem leżeliśmy razem z Tommym w swoich objęciach. Niestety nie udało mi dowiedzieć jak to jest w łóżku z Panem Posłem.
Gdy byliśmy w łazience Tommy klęczał między moimi udami dając rozkosz, ale nagle Rosie zaczęła głośno płakać i większość wieczoru spędziłam z nią.

Gdy wróciłam do sypialni Tommy już leżał w łóżku.
-O czym chciałaś rozmawiać? -masował moje ramię, a ja leżałam na jego piersi.
-Dowiedziałam się dziś czegoś, ale się nie złość.. - westchnęłam.
-To znaczy? - zmarszczył brwi.
-Myślę, że miałeś rację z tą nauką w domu. Charlie powinien w nim zostać. - spojrzałam na niego. -A zmieniasz zdanie bo? - podniósł się.
-Myślę, że jest wyśmiewany w szkole.. - odparłam szeptem.
-Słucham?! - krzyknął. - Powtórz bo chyba nie usłyszałem.
-Dzieci chyba go przezywają. - znów się na nim ułożyłam.
-Co to niby znaczy?!
-Zapytał mnie dziś czy jest cygańskim pomiotem. - ciężko było mi nawet to wymówić. - Sam sobie tego raczej nie wymyślił.
-Cygańskim..? Chyba żartujesz?! - Tommy aż zaklął.
-Trzeba to rozwiązać spokojnie. - złapałam go za policzki. - Wypiszemy go.
-Trzeba tą szkołę spalić w pizdu. - odparł poważnie.
-Charlie nie chciał ci mówić. - westchnęłam. - Boi się, że uznasz go za słabego bo sam tego nie rozwiązał. 

Twarz Tommyego złagodniała, wydawało mi się nawet, że się zmartwił.
-Nigdy bym tak nie pomyślał. - odparł lekko speszony.
-Wiem kochanie. -ucałowałam go w usta. -Dlatego zamiast zajmować się głupimi bachorami skupmy się na Charliem. 
Tommy zgasił lampkę i oboje leżeliśmy w ciszy. Ja starałam się zasnąć, ale wiedziałam, że mój mąż szybko nie zaśnie.
--------------------------------------------
Hej kochani! Miałam drobną przerwę, ale już wracam. Kolejny wstawię jutro.
Chętnie poznam co myślicie♥
Gwiazdkujcie, komentujcie, do następnego xo

I love you more.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz