Rozdział 90.

178 8 0
                                    

Tommy 

[przeskok o kilka lat]

Lata mijały, nasze życie się zmieniało, my się zmienialiśmy, ale ja miałem poczucie, że wszystko zostaje jak było.
Oczywiście dzieci rosły, nasz wygląda się zmieniał, ale cała reszta jakby stała w miejscu.
Moja praca jako posła zaczęła być coraz bardziej wymagająca tak samo jak praca w fabryce.
Starłem się jednak ze wszystkich sił w tym nie zatracić.
Muszę to łączyć z czasem dla mojej rodziny.
Często jeździmy z dziećmi do Brighton, okazało się że Ro kocha wodę, a Charlie uwielbia biegać po piasku. 

Dzieci było zadowolić łatwiej. Moja żona wymagała wiele więcej wysiłku i czasu, pojawiło się parę nieporozumień, które ona pewnie nazwałaby kłótniami.
Ostatecznie jednak udało nam się dogadać.
Byliśmy też dwa razy w Wiedniu i raz w Paryżu, chciałem żeby zobaczyła trochę świata. 

Obecnie byliśmy na Wzgórzach Primrose razem z rodziną Johnny Doga. Miałem z nimi parę spraw do załatwienia, nie tylko konnych, ale też ze względu na Szkotów, którzy siali mały postrach wśród cygańskich rodzin lub tych którzy prowadzili bardziej koczowniczy tryb życia.

Syn Pana Gold również niechcący na tym ucierpiał. Sytuacja robiła się coraz bardziej napięta.
Ale Anna tego nie musiała wiedzieć, miała mieszkać w małym manuszu i zajmować się dziećmi, to że jej się to nie podobało to inna kwestia. 

Ja i Dog wracaliśmy właśnie z miasta. Rosie zobaczyła nas pierwsza i wybiegła mi na przywitanie.
Zszedłem z konia i złapałem ją w swoje objęcia.
-Tata! - uradowała się i objęła mnie za szyje.
-Cześć księżniczko. -ucałowałem jej policzek. - Jak minął ci dzień?
-Dobrze, bawiłam się z chłopakami w wojnę. - wskazała na swoją umorusaną od błota twarz.
-Właśnie widzę. - zaśmiałem się, z oddali zbliżała się do nas moja żona. - Jak mama?
-Chyba się nudzi. - szepnęła mi do ucha. - Próbowała dziś szyć.
-Mhm. - zaśmiałem się razem z małą. - Leć się bawić.

Zestawiłem ją na dół akurat jak Anna stanęła obok mnie i złapała mnie za ramię.
Rosie od razu pobiegła w stronę bawiących się dzieci.
-W porządku? - ucałowałem Anne w czoło.
-Jasne. - uniosła swoje dłonie na poziom mojej twarzy. - Szyłam dziś.
Jej dłonie był pełne małych dziurek. Nachyliłem się i złożyłem na nich kilka pocałunków.
-Charlie? - rozejrzałem się po koczowisku.
-W wozie. - Anna stanęła przede mną od razu przyciągnąłem ją do swojej klatki piersiowej.-Nadal się gniewa za Dangerous. 

Westchnąłem i wtuliłem twarz w jej szyję. Dangerous był już starym koniem, prawie na wykończeniu, ale mój syn nie chciał o tym słyszeć.
 -Chociaż Ro zdaje się dobrze bawić. - odnalazłem wzrokiem dziewczynkę.
-Rządzi nimi. - zaśmiała się moja żona. - Dziś robili konkurs plucia na odległość i ona go wygrała. 

Parsknąłem na te słowa, kto by pomyślał.
-A ty? -szepnąłem jej od ucha. - Dobrze się bawisz?
-Pewnie. - sarknęła. - Komu by się nie podobało spanie na drewnianej płycie w małym wozie z dwójką dzieci i słuchanie obelg.
-Jakich obelg? - gładziłem ją w okolicy piersi.
-Myślę, że żony Johnny Doga na każdym kroku mnie upominają. - chciała strącić moje dłonie. - Ale nie rozumiem ich języka. 

Ścisnąłem jedną jej pierś i aż cała zadrżała, byliśmy tu prawie tydzień i Anna stanowczo zabroniła mi czegokolwiek jeśli dzieci śpią w pomieszczeniu z nami.
-To ucieszysz się, że dziś wieczorem ruszymy do domu. -szepnąłem jej do ucha i przygryzłem płatek.
-Naprawdę? -obróciła się w moich ramionach.
-Tak. - zaśmiałem się na widok jej błyszczących oczu. Moja królowa z pałacu.
-Będziemy w domu rano, muszę być w parlamencie jutro.
-Coś poważnego? - objęła mnie za kark.
-Ustawa, którą po części ja pisałem, mamy głosowanie. -skubnąłem jej wargę.
-Jaka szkoda. - przewróciła oczami.
-Zawołaj Charliego, pojadę zobaczyć konia. - obróciła się ode mnie, a ja klepnąłem ją w tyłek.
Pokazała mi środkowy palec i weszła do naszego powozu. 

I love you more.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz