Rozdział 66.

247 10 0
                                    


Anna

Okazało się, że Fran i nasza służba z moją pomocą potrafią bardzo szybko przygotować przyjęcie i to na naprawdę wysokim poziomie. Był już późny wieczór i jutro miało odbyć się przyjęcie, nie było to łatwe, ale udało się. 

Tommy był pochłonięty pracą i całą tą akcją więc nie było z niego żadnego pożytku. Położyłam właśnie Charliego spać i sama postanowiłam pójść do łóżka.
 Cały dzień spędziłam na przygotowanych i mimo, że wszystko było praktycznie gotowe to czułam niepokój.
Obawiała mnie obecność Tatiany, Tommy mówił, że to jej sposób bycia, ta cała kokieteryjność i podpuszczanie.
Ale Tommy zawiódł mnie zbyt wiele razy bym nie mogła czuć się sceptycznie do kobiety, która bezwstydnie próbowała ukraść mi męża. 

Po kąpieli i nasmarowaniu się balsamem, ubrana w halkę zostałam jeszcze chwile w łazience.
Mój wzrok wędrował po moim odbiciu w lustrze, a mój umysł po wyglądzie Tatiany.
Nie chciałam się do niej porównywać, wiem że jest młodsza, bogatsza i życie nigdy nie doświadczyło jej jak mnie.
Jednak z tyłu głowy nadal paliła mi się lampka, że to ona bardziej do niego pasuje niż ja. Była wykształcona, miała klasę i pozycje.
To z nią Tommy mógłby zawojować świat i o wiele więcej na tym zyskać. 

Stałam przed dużym lustrem i dotykałam swojego brzucha, był lekko wzdęty, nie byłam płaska, a do tego ślady po ciąży, duże biodra, moje piersi też był większe, lekko opadnięte po karmieniu.
Im dłużej się sobie przyglądałam tym bardziej miałam dość siebie, chciałam rozwalić to lustro na drobne kawałki za to, że pokazuje mi moje odbicie. 

-Co tu robisz? - dosięgnął mnie głos przy drzwiach.
Speszona szybko poprawiłam koszulę, policzki mnie piekły i zasłoniłam je dłońmi.
-Nic. - odchrząknęłam i spojrzałam na męża, który się do mnie zbliżał.
-Jesteś w ciąży? - zmarszczył brwi i oparł się o ścianę obok mnie.
-Co? - szybko na niego spojrzałam. - Nie! Jak mam być w ciąży, nie uprawialiśmy seksu już jakiś czas Tommy.
-Więc co robiłaś? - miał zarozumiały uśmiech.
-Podziwiałam jaka jestem stara. - odparłam z przekąsem.
-Ty? - zaśmiał się. - Chyba nie powiesz mi, że to ma związek z Tatianą? Jeszcze wyjdzie, że myślisz o niej częściej niż ja.
-Ty nie myślisz o niej wcale, więc nawet jak pomyślę raz to więcej niż ty. - skrzyżowałam ramiona na piersi i stanęłam przed nim.
-O co chodzi Annie? - potarł moje ramiona.
-Ona jest taka.. - zarumieniłam się. - Młoda i piękna, pewna siebie. Nie mam z nią żadnych szans.
-Chyba nie zdajesz sobie sprawy jak wiele mężczyzn na ciebie patrzy i o tobie myśli.
-Jasne. - przewróciłam oczami.
-Gdy częściej bywałaś na przykład w Garrison ciągle o tobie mówili, wiele razy musiałem słuchać co by z tobą zrobili. - uniosłam na niego wzrok, patrzył przed siebie i był poważny.
-I tak po prostu tego słuchałeś? - zaśmiałam się.
-Parę razy zdarzyło mi się dać im w mordę, zwłaszcza, że stałem obok, ty przeszłaś i zaczęły się komentarze na temat jak wyglądasz bez sukienki. - zacisnął szczękę.
-Pijani mężczyźni w Garrison to już coś. - oparłam czoło o jego tors, a on mnie głaskał po plecach.
-Gdy jesteśmy na przyjęciach mężczyźni się za tobą oglądają, kobiety zazdroszczą. - podniósł mój podbródek bym na niego spojrzała. - Masz w sobie tyle uroku. Zawsze nienaganny makijaż, ułożone włosy, najdroższe suknie i wszystko dopasowane.
-Tommy. - chciałam odwrócić wzrok, policzki mi różowiały.
-Jestem cholernym szczęściarzem, że to ja idę obok ciebie i to ja mam cię na wyłączność. - ucałował mnie w czoło. - Ale jestem też egoistą Annie, jesteś moja. Tylko moja.
Zaschło mi w ustach na to wyznanie, patrzył na mnie tak intensywnie i z pożądaniem. Przełknęłam ślinę, nie wiedziałam co mam mu powiedzieć.
-Ty Annie i całe twoje ciało.. - jego dłonie błądziły po mojej pupie i udach. -Należy do mnie. Tylko ja mogę się tobą zachwycać, tylko ja mogę cię dotykać. Jesteś moją żoną i moją własnością.
Chrypiał te słowa do mojego ucha i czułam się coraz bardziej mokra między udami, z każdym jego słowem przywierałam do niego chcąc być bliżej.
-Nigdy.. - szepnęłam. -Nie pomyślałabym o nikim innym.
-Wiem maleńka. - zaśmiał się i obrócił mnie gwałtownie tyłem do siebie.- Ale jak na każdego właściciela muszę oznaczyć co moje, by nikt nie miał wątpliwości.
Przyssał się do mojej szyi i zostawiał purpurowe ślady.
Jęczałam cicho, wplotłam palce w jego włosy i przysunęłam go bliżej. Całował moją szyję, a jego dłonie masowały moje piersi przez materiał halki.
-Tommy.. - wydyszałam.
-Tak kochanie? - ucałował mój policzek i ucho. - Jeszcze masz jakieś wątpliwości?
-Przestanę je mieć jak się mną porządnie zajmiesz. -obróciłam się do niego przodem. - Chyba należą mi się podziękowania za zorganizowanie twojego przyjęcia.
-Tak jest Pani Shelby. - zaśmiał się i podniósł mnie na tyle bym wsiała na jego ramieniu.
Przeszliśmy do sypialni, gdzie rzucił mnie na łóżko i oboje się w sobie zatraciliśmy. 

*
Następnego dnia stałam u szczytu schodów z Charliem u boku obserwując jak coraz więcej ludzi zbiera się w naszym holu.
Tommy lawirował już w części swojej rodziny bo nasi ważni goście jeszcze nie przyjechali. Wiem, że był spięty bo podczas nieobecności wuja Tatiany i jego żony ludzie Peaky mieli ostatni raz przeszukać ich posesję.
Nie znam szczegółów tej akcji, wiem, że kopali jakieś tunele do ucieczki.
Cała ta sprawa mocno mnie stresowała, Tommy nie ma dobrych wspomnień z tunelami i nie chciałam by robił coś brew sobie. 

Wolnym krokiem zeszłam z Charliem na dół i stanęłam obok Polly.
-Jak się ma mały dżentelmen? - zerknęła na niego.
-Podekscytowany, lubi być w centrum uwagi. - zaśmiałam się.
-Nie miałam okazji cię przeprosić.. - zaczęła wyciągając papieros.
-Nie musisz. - poprawiłam ubranie Charliego. - Goście już są. 

Tommy jak na zawołanie pojawił się obok mnie i mocno objął w pasie. Miał poważną minę.
Wzięłam Charliego na ręce i poszliśmy ich powitać. Pierwsza rzuciła mi się w oczy Tatiana.
Wyglądała zjawiskowo i na pewno nie tylko moją uwagę przykuła, policzki mnie zapiekły i spuściłam wzrok.
Mąż ścisnął moją rękę i przywitał się pierwszy.
-Miło nam Panią w końcu poznać. - Księżna Izabela odezwała się pierwsza, miała mocniejszy akcent niż Tatiana, ale lepiej brzmiał w angielskich słowach.
-A to na pewno Charlie? - Tatiana nachyliła się nad chłopcem.
-Nam również bardzo miło powitać was w naszym domu. - ukłoniłam się lekko, na tyle ile mogłam trzymając Charliego.
Tommy ucałował mnie w skroń i przeszedł z Leopoldem na stronę, a Tatiana i jej ciotka rozproszyły się po całym salonie. 

Impreza trwała w najlepsze. Wydawało się, że każdy dobrze się bawi.
Nawet Linda tańczyła z Arthurem, a John bawił się z córkami. Charlie kręcił się wśród swojego kuzynostwa bawiąc się na parkiecie obok Michaela i Finna.
Najmłodszy z braci Shelby namawiał go na piruety i razem klaskali, gdy Charlie je wykonał.
Śmiałam się na ten widok.
Polly i Ada stały kawałek ode mnie i o czymś rozmawiały.
Nie mogłam namierzyć Tommyego, ale wiem, że musiał pilnować czy nasi goście nie chcą wyjść za szybko. 

Gdy szłam do łazienki na piętrze wydawało mi się, że wśród gości widzę tego księdza Hughesa, na co mimowolnie się spięłam.
Tommy nie wspominał, że on przyjdzie, ale wiem, że rodzina Tatiany jest z nim blisko i może to oni go zaprosili.
 Odrzuciłam z siebie złe myśli, w końcu to przyjęcie pełne ludzi i raczej nie zrobi nic głupiego, poza tym wśród rodziny Petrov ma nienaganną opinię i na pewno sobie tego nie zepsuje.

Wracając na salę stanęłam przy stoliku z przekąskami i nałożyłam na talerzyk kilka owoców.
-Co robisz?- obok mnie pojawił się Tommy.
-Chce zanieść Charliemu truskawki. - skinęłam na trzymany przez siebie talerzyk.
-On uwielbia owoce. - zaśmiał się mój mąż. - Pewnie przez to, że ciągle je jadałaś w ciąży.
-Prawda. - również się zaśmiałam. -Gdzie on jest?
Rozejrzałam się po sali, ale go nie widziałam. Tommy posłał mi zdziwione spojrzenie.
-Był z Tobą. - stwierdził i również zaczął się rozglądać.
-Był na parkiecie, ja byłam w toalecie. - odłożyłam talerzyk, czułam jak serce zaczyna mi szybciej bić.
-Tam jest Polly i Ada. - wskazał i szybko do nich podeszliśmy.
-Gdzie jest Charlie?! - zapytałam gorączkowo.
-Co? - Polly przyjrzała mi się uważnie. -Z wami?
-Chyba jakaś opiekunka go brała. - odparła Ada i obejrzała się po domu. - Gdzieś go prowadziła.
-Opiekunka? - zdziwiłam się. - Nasza opiekunka czeka na górze, miała tu nie schodzić.
-Finn! Oy! - zawołał Tommy. - Idź sprawdź czy Charlie jest na górze.
Chłopak kiwnął głową i pobiegł na schody.
Oparłam się o Tommyego, a on otoczył mnie ramieniem. Ada powiedziała, że rozejrzy się po sali.
Serce biło mi jak szalone, miałam w głowie same czarne myśli.
Finn dołączył do nas po chwili i powiedział, że Charliego nie ma na górze, a Ada potwierdziła, że nie ma go na sali.
Miałam wrażenie, że się przewrócę.
-Tommy..- złapałam się go. - Hughes tu był, widziałam go.
-Co? - mąż zmarszczył brwi i jeszcze raz rozejrzał się po sali.
-On ma nasze dziecko, mojego syna.. - łkałam cicho.
-Polly, weź ją do gabinetu. - odsunął się ode mnie.
Ada i jej ciotka pomogły mi wyjść z sali. Nie wiem co zamierzał Tommy, ani czy mi uwierzył, ale ja wiedziałam, że to on.
Miał mojego syna, zabrał mi go spod nosa i Bóg jeden wiedział co może mu teraz zrobić.
-------------------------------------------------
Hej kochani! 
Tak przedstawiam wam kolejny rozdział. Teraz już będzie raczej dramatycznie :(
Chętnie poznam co myślicie..
Gwiazdkujcie, komentujcie, do następnego(piątej) xo

I love you more.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz