Anna
W poniedziałek rano stoję przed lustrem i ostatni raz wygładzam dół swojej sukienki. Jest długa, prosta i satynowa, w kolorze błękitnym. Przylega do mojego ciała i ma tylko cienkie podtrzymujące ramiączka. Denerwuje się otwarciem sierocińca, oczywiście, chcę przede wszystkim pomóc dzieciom. Dlatego jest dla mnie tak ważne, aby wszystko się udało. Do naszej sypialni wchodzi Tommy. Ma na sobie jeden ze swoich garniturów z krawatem pasującym do mojej sukienki i papierosa w buzi.
-Musimy wychodzić. - mówi nawet na mnie nie patrząc.
-Wyglądasz pięknie kochanie. - udaje jego głos i uderzam go w ramie.
-Dziękuje. - ironizuje i podchodzi jeszcze bliżej mnie.
-Myślisz, że wszyscy będą zadowoleni? - staje za mną i opieram się o jego tors.
-Ja będę. - zapewnia mnie.
-Śmieszne. - wywracam oczami. - Po prostu się martwię.
-Będziesz mieć moje wsparcie, rodziny i będzie też twój tata. - całuje mnie we włosy. - Wszyscy, którzy się liczą.
-Tak. - ostatni raz poprawiam się w lustrze. - Szkoda, że Julia nie może być tam ze mną.
Tommy kiwa głową i mnie puszcza. Jak tylko poprzedniego dnia powiedziałam mu o wstępnym planie, od razu się zgodził. Obiecał, że postara się znaleźć Juli pracę jak najszybciej co właściwie stało się od razu.
-To był jedyny dogodny termin dla niego. - wzrusza ramionami.
-Wiem, wiem. - obracam się do niego przodem i całuje w policzek.
Tommy skontaktował się z jakimś swoim znajomym, który ma filie na Londyn i Irlandię i przy okazji bycia w Londynie zgodził się spotkać z Julią, niestety ten wolny termin był akurat dzisiaj.
-Poradzi sobie. - odgarnął mi włosy z twarzy. - Tak naprawdę już się zgodził, tylko Julia musi mu pokazać, że jest gotowa do pracy.
Kiwam głową. Była bardzo gotowa. Naprawdę chciała wrócić do Irlandii. Została tam jakaś rodzina jej męża i obiecali pomóc.
-Może powinnam ściąć włosy. - obróciłam się ostatni raz do lustra i spięłam kilka wystających kosmyków wsuwką.
-Na pewno nie. - klepie mnie w tyłek.
-Hej. - szturcham go i akurat drzwi do naszego pokoju się otwierają.
-Przestańcie się pieprzyć i chodźcie już! - krzyczy John.
Zerkam na Tommyego, a on wywraca oczami i ciągnie mnie do wyjścia. Wsiadamy do samochodów i ruszamy do nowego miejsca, mojego miejsca. Pod budynkiem czekało już sporo osób, nawet jakiś wysłannik premiera żeby nadzorować otwarcie. Wszyscy udaliśmy się do wielkiej sali. Były rozstawione krzesła dla gości, a na środku stała mównica. Zerknęłam na męża, ale miał swój typowo znudzony wyraz twarzy. Za mównicą na wysokim stojaku był mój portret. Stworzono go jakiś czas temu właśnie na potrzeby tego miejsca, jako honorowa patronka muszę być widoczna. Wszyscy zajęli już miejsca. Tommy siedział po mojej lewej stronie zaraz na wyjściu z rzędu dalej siedzi nasza rodzina łącznie z moim tatą. Siostra przełożona wchodzi na mównice, a razem z nią człowiek, który budował sierociniec. Mówią kilka słów o tym jak się cieszą z tej inicjatywy i inne takie. Siostra Grace zaprasza na scenę mojego męża, a on niechętnie tam wchodzi.
-Dziękuje wszystkim za przybycie. To dla mnie zaszczyt i ogromna radość, że możemy razem tutaj być i cieszyć się tym przedsięwzięciem. Jednak więcej powie wam jego główna patronka. Moja żona, Anna Shelby. - Tom wskazuje na mnie dłonią.
Mam ochotę go zabić. Nie mówił nic o żadnym przemówieniu. Podchodzę do niego niepewnie, czuje jak czerwienię się na twarzy. Staje na jego poprzednim miejscu, przodem do gości, a on siada. Biorę głęboki wdech i próbuje uspokoić drżenie rąk.
-Dzień dobry. - zerkam niepewnie po sali. - Cieszę się, że jest nas tu dzisiaj tak dużo. Wyznam szczerze, że nie przygotowałam żadnej przemowy i nie czuję się pewnie w tej sytuacji, dlatego powiem kilka zdań z serca. Pomysł na to miejsce miał mój mąż. Wiemy jak ważne jest aby dzieci miały dobre i szczęśliwe dzieciństwo i jak trudne to jest tutaj, w Birmingham. Ja się tu wychowałam i choć miałam więcej szczęścia i beztroski niż mój mąż i jego bracia, oni pewnie i tak stwierdzą, że było przyjemnie. Pewnie w takowej sytuacji znaczenie słowa 'przyjemne' będzie się różnić. Ale po to właśnie powstało to miejsce, aby dzieciom było przyjemnie i bezpiecznie. Nie tylko tym, których rodzice porzucają z różnych przyczyn. Ale też te, które są zmuszane spędzać na tych ulicach całe dnie. Aby mogły zjeść ciepły posiłek, aby mogły się czegoś nauczyć, a przede wszystkim aby mogły się bawić z rówieśnikami. Jako patronka, ale także jako kobieta, Shelby, kiedyś może nawet matka, mogę obiecać, że dołożę wszelkich starań, aby niczego im nie brakowało i aby praca sióstr Bożego Miłosierdzia była jak najbardziej przyjemna.
Kończę swoją mowę i schodzę ze sceny. Wszyscy biją brawo, a ja zajmuje miejsce obok męża. Nic nie mówi tylko bierze moją dłoń i całuje, tak jak zawsze. Oddycham z ulgą. Siostra przełożona Grace mówi jeszcze kilka słów i pierwsza część się kończy. Przechodzimy do sali obok, w której ma się odbyć małe przyjęcie. Jakieś drinki, przekąski i rozmowy.
Prowadzę różne rozmowy, chcemy aby miejsce miało kogoś na kształt darczyńcy, abyśmy nie musieli sami całkowicie w nie dokładać. Akurat stoję w kącie z szampanem i łapie oddech od panującego tu zgiełku. Z drugiej strony przy stole z drinkami stoi mój mąż. Czuje na sobie jego wzrok, więc się do niego obracam. Macha mi i unosi swój kieliszek z szampanem, wiem jak go nie lubi, ale zabroniłam w taki miejscu cięższych alkoholi. Również lekko unoszę swój, czuję jak się rumienię. Chce wykonać jakiś kokietujący gest w jego stronę, ale zasłania mnie Esme i podaje coś do spróbowania. Praktyczni wkłada mi jakąś babeczkę całą do ust i prawie się nią krztuszę. Szwagierka zachwala jakie to dobre i muszę jej przyznać racje. Gdy w końcu udaje mi się ją minąć, chce poszukać Tommyego, ale drogę zagradzają mi starsze kobiety. Tommy nazywa je starymi dewotami, ale to po prostu arystokratki po 60, których mężowie dorobili się fortuny. Zaczynają mnie chwalić, jak pięknie wyglądam i jak wiele tu zrobiłam, a potem zaczynają zadawać niezliczoną ilość pytań.
/trzecia narracja/
W tym samym czasie Tommy był na papierosie z braćmi. Linda i Arthur musieli wyjść wcześniej, a John pomagał Esme zapanować nad dziećmi. Tommy wrócił do głównej sali i zaczął się rozglądać w tłumie za żoną. Poszedł na swoje poprzednie miejsce przy jednym z długich stołów i wtedy ją zobaczył. Stała otoczona tymi nudnymi babami, które pewnie męczyły swoimi opowieściami. Nie mógł oderwać od niej oczu. Wyglądała tak pięknie w tej sukni prosto z Paryża, błękitny pasował do jej bladej karnacji. Jej piękne długie włosy opadały na jej plecy, a na nogach miała szpilki, przez co była wyższa. Nagle ktoś obok niego stanął.
-Wyglądasz jakbyś ją pierwszy raz widział. - zadrwiła z niego Polly.
-Tak się czasem czuje. - odparł obojętnie.
-Poradziła sobie świetnie. - dodała jego ciotka.
-Tak. Jest świetna. - wydał się rozmarzony.
-Oj Thomas. - poklepała go po ramieniu.
-O co chodzi, ey? - zerka na nią.
-Jej przemowa była ładna. Szkoda tylko, że nadal nie jest w ciąży.
-Byłoby lepiej, jakbyś jej nie mówiła, że nigdy nie będzie. - zauważa zirytowany.
-A ja myślę, że byłoby lepiej jakbyś się bardziej do tego przykładał i okazywał jej uczucia.
-Wiem jak kochać się z żoną.
-To na pewno, ale na biurku i szybko nie zawsze pomaga. - wzdycha kobieta.
-Ona to lubi. - rzuca kąśliwie.
Akurat Anna zaczęła podchodzić w ich stronę. Stanęła przed mężem.
/Anna/
-W porządku? - zapytałam Thomasa i złapałam go za dłoń.
-Tak. -odchrząknął. - Polly właśnie cię komplementowała.
-Na pewno. - zarumieniłam się. - Nie zrobiłam nic nadzwyczajnego.
-Ma racje. - Polly podała mi szampana. - Wyszło świetnie.
-Dziękuje Poll. - uśmiecham się niepewnie, a ona odeszła na bok.
-Jak się czujesz? - obracam się do męża na to pytanie.
-Dobrze, ale bolą mnie trochę stopy. - krzywię się.
Tommy chce coś dodać, ale ktoś nam przerywa.
-Państwo Shelby, Daily Maily. Możemy zdjęcie do artykułu? - mówi jakiś młody chłopak z aparatem.
-Tak. - uśmiecham się do niego, a Tommy wywraca oczami.
-Dziękuje, może być tutaj, tylko bliżej. - gestykuluje coś ręką.
-Dobrze wyglądam? - wycieram usta. - Przed chwilą jadłam.
-Jest Pani piękna. -mówi ten chłopak, a mój mąż cały się spina.
-Pytała mnie. - mówi mu, a ja się rumienię.
Stoję przed Tommym wtulona w jego tors, a on ma ramiona oplecione wokoło mnie. Ten młody reporter robi nam kilka zdjęć, dziękuje i odchodzi. Obracam się do męża i zaplatam ręce wokoło jego szyi.
-Nie musisz być ciągle taki zaborczy. - gładzę do po karku.
-Jesteś tu najpiękniejszą kobietą. Oczywiście, że muszę. - całuje mnie. Reszta przyjęcia mija nam spokojnie. Gości robiło się coraz mniej i w końcu my też docieramy do domy, gdy już wszystko posprzątane. Fran zabiera nasze płaszcze i zdaję jej szybką relacje jak było, ale Tommy odsyła ją do swojego pokoju.
-Zmęczona? - staje na schodach i wyciąga do mnie dłoń.
-Nie czuje nóg. Daj mi chwilkę. - jęczę i opieram się o poręcz. Nagle czuje jak Tommy bierze mnie na ręce i prowadzi na schody. Piszczę cicho.
-Kocham cię. - całuje mnie w szyje. Docieramy do sypialni. Kładzie mnie delikatnie na łóżku i ściąga ze mnie sukienkę. Gdy już mu się to udaje rzuca ją za siebie i przygląda mi się. Jego spojrzenie jest intensywne i mimowolnie się kurczę. Nakrywam czerwoną twarz dłońmi.
-To jest w tobie niesamowite. - słyszę jego głos. Zerkam na niego przez palce, rozbiera się.
-Co? - szepczę i kładę się na boku. - Mam to zdjąć?
Kiwa głową na nie i kładzie się obok mnie, przyciąga mnie do siebie.
-Minęło tyle czasu, uprawialiśmy seks w wielu miejscach i pozycjach, a ty nadal się rumienisz. -
całuje mnie w czoło i sprawnym ruchem ściąga ze mnie stanik.
-Mhm. - dotykam jego twarzy. - Teraz też będziemy uprawiać seks?
-Nie. - unosi się i zaraz leży na mnie. - Będziemy się kochać.
Leże na plecach, a Tommy leży na prawym boku. Mam nogi przyciśnięte do klatki piersiowej, a ręce za głową. To nasza ostatnio ulubiona pozycja, on wchodzi we mnie pod nowym kątem i daje mi to niesamowitą przyjemność.
-Uwielbiam to. - jęczę.
-Ja uwielbiam ciebie. - całuje mnie w usta. Jego dłoń dotyka mojego podbrzusza.
-Czujesz mnie tutaj kochanie?
-Tak. - jęczę. - Tommy..
-Wiem kochanie, wiem. - całuje mnie w usta. - Zaraz dojdziesz.
Czuje jak cała się spinam i uczucie spełnienia jest coraz bliżej.
-Ja też zaraz dojdę. Głęboko w Tobie. - dalej dotyka mojego brzucha. -Będziesz leżeć z moim nasieniem i poduszką między nogami, aby nic nie wypłynęło.
Przyciągam go za kark do siebie i mocno całuje, jestem coraz bliżej i wydaje coraz głośniejsze jęki. Tommy również dyszy w moje usta i czuje jak drży.
Nagle drzwi naszej sypialni się otwierają z hukiem. Tommy szybko ze mnie wychodzi, co sprawia mi ból i nakrywa nas kołdrą. Widzę, że sięga do schowka za nocną szafką po broń. Podnoszę głowę i zauważam Isę. Biegnie radośnie w naszą stronę.
-Mary! - krzyczy głośno Tom i dziewczynka aż się zatrzymuje.
-Tommy. - łapie go za ramię. Nie chce by mała zobaczyła pistolet.
-Isabela! - za nią wchodzi jej matka. - O Boże!
Łapie dziewczynkę i zakrywa jej oczy. -Przepraszam, przepraszam! - woła Julia i zamyka za sobą drzwi.
Opadam na poduszkę, a Tommy odpala papieros.
-Ubiorę się i do nich pójdę. - mówię po chwili ciszy.
-Nadal jestem twardy. - zauważa.
-A ja mokra, ale czas minął. -całuje go w policzek i wstaję.
-Annie! - jęczy i opada na poduszkę. - Chodź tutaj.
Wkładam szlafrok i się do niego obracam. -Nie pal na poduszkę. - mówię mu i przechodzę do łazienki.
Obmywam się i zakładam jakąkolwiek sukienkę, po czym wychodzę z sypialni mimo głośnych protestów męża. Schodzę na dół i widzę, że Julia siedzi z Isą w jadalni. Przechodzę tam i staje przed nimi.
-Co się dzieje? - poprawiam włosy.
-Będę jeść! - woła dziewczynka. -Anna, tak strasznie cię przepraszam. - zaczyna Julia.
-Daj spokój. To nie tak, że przerwałaś nam coś ważnego. - wzruszam ramionami. -Jak było na rozmowie?
-Świetnie! - klaszcze w dłonie. - Mogę zacząć nawet w przyszłym tygodniu!
-Och. To świetnie. - siadam na krześle.
-Tak. Narazie zatrzymamy się u rodziny męża.
-Daj spokój. Mówiłam, że pokryjemy mieszkanie. Temat zamknięty. - akurat Fran podaje Isie miskę z zupą, więc jej dziękuje. -Nawet nie wiem jak wam się odwdzięczę. - Julia robi zmartwioną minę.
-Mogłabyś pozwolić nam się kochać w naszej sypialni. - wtrącił Tommy schodząc na dół. Miał już na sobie koszulę i spodnie, stanął za mną bliżej okna i odpalił papieros.
-Thomas! - szturchnęłam go w bok.
-Naprawdę Was przepraszam.. - znów zaczyna Julia.
-Spokojnie. - uśmiechnął się do niej mój mąż.
-Julia już w przyszłym tygodniu może zacząć pracę. - powiedziałam mu i złapałam go za dłoń.
-To dobrze dla was. - kiwnął jej głową z uznaniem.
-Znajdę im mieszkanie. Rozmawiałam z Adą i obiecała, że pomoże.
-W porządku. - Tommy pogładził mnie po ramieniu.
-Tommy? - Isa skończyła jeść zupę.
-Tak? - stanął za mną i oparł się o krzesło.
-A czemu jakoś tak dziwnie leżałeś z ciocią? Biłeś ją? - dziewczynka zrobiła skrzywioną minę.
Ja zrobiłam zdziwioną minę, a Tommy wciągnął głośno powietrze.
-Oczywiście, że wujek mnie nie bił! - zaprotestowałam szybko.
-Isabela! Tak się nie mówi! - skarciła ją mama. - Ciocia źle się czuła i wujek jej pomagał.
Dziewczynka wzruszyła ramionami i uciekła z jadalni na górę.
-Pójdę za nią, jeszcze raz przepraszam. - Julia również odeszła od stołu.
Odchyliłam głowę i spojrzałam na Tommyego. Górował nade mną.
-Idziemy spać? - złapałam jego dłonie w swoje i ucałowałam. Nachylił się nade mną i ucałował mnie w czoło.
-A może zostaniemy tutaj? - wychrypiał mi do ucha.
-Nie ma szans, nawet w sypialni nas przyłapano, a co dopiero tutaj. -wywróciłam oczami.
-W porządku. - podniósł mnie i na rękach zaniósł do sypialni i położył na naszym łóżku, ale przed tym zakluczył drzwi.
----------------------------------------------------------------
Hej kochani! Dziękuje każdemu z Was, razem i osobno za każdą aktywność tutaj! To dla mnie bardzo wiele znaczy. ♥
Ten rozdział jest troszkę dłuższy, mam nadzieje,że wam się spodoba.
Jeszcze jeden rozdział będzie taki spokojniejszy, a od przyszłego tygodnia wprowadzimy trochę zamieszania. Jestem ciekawa jakie będą wasze opinie na temat działań nie tyle Tommyego(jego znamy) co na decyzje Anny.
Gwiazdkujcie, komentujcie. Do następnego(niedziela) xo
CZYTASZ
I love you more.
FanfictionAnna Vox, młoda, ambitna i samotna. Czy uda jej się znaleźć miłość o jakiej marzy? A może pogodziła się już ze swoim panieństwem? Thomas Shelby, ambitny, chłodny, uparty. Mógłby mieć żonę, ale czy z miłości do niej? Czy z miłości do firmy?