Rozdział 23.

578 25 3
                                    

Anna 

Tydzień minął bardzo szybko. Tommy i Arthur wyjeżdżali dziś z rana. Przed naszym domem czekał już samochód. W domu byli też Polly, Michael, John i Esme. Wyszliśmy na zewnątrz. Tom szybko pożegnał się z rodzinom i stanął przede mną. Miałam złe przeczucia i musiał to wyczytać na mojej twarzy.
-Spokojnie - złapał moją twarz w swoje dłonie. - Przez ciebie czuje się jak bym jechał znów na front.
-Wybacz. Po prostu się denerwuję. - wzruszyłam ramionami. -Wrócisz do mnie tak?
-Jadę tylko ustalić kilka spraw, nawet nie zdążysz za mną zatęsknić - musnął moje usta.
-Tylko ja, prawda? -nie potrafiłam ukryć tej aluzji.
-Tylko ty. Zawsze. - znów mnie ucałował. -I tylko ja.- zaborczość w jego głosie aż biła po uszach. W końcu się od siebie oderwaliśmy. Ostatni raz wszyscy się pożegnali i w końcu pojechali. Zaprosiłam Polly i Esme do domu, a mężczyźni poszli do pracy.
-Och! Dzieci potrafią być takim utrapieniem! - jęknęła Esme i usiadła na sofie. Polly usiadła na fotelu, a ja podałam im po szklance whisky.
-Poczekaj aż dorosną. - Polly wywróciła oczami. Zaśmiałam się i usiadłam obok nich.
-A co z Tobą? - szturchnęła mnie szwagierka.
-Co ze mną?- zdziwiłam się.  Polly wywróciła oczami i opróżniła szklankę.
-Nie chce być jedyną matką! - zawołała Esme, a Polly ją uderzyła.
-Tommy i Arthur mówili, że Ada z nimi wróci na kilka dni, będzie Karl. - uśmiechnęłam się.
-Ale Esme ma racje. Mogłabyś być już w ciąży. -zawtórowała jej Poll.
-Nie myślimy narazie o dzieciach.
-O tym się nie myśli. To się robi.
-Po prostu to wszystko jest świeże i boje się, że ciąża by się mu nie spodobała.
-Niech będzie - westchnęła Poll - A co będziemy robić pod ich nieobecność?
-Pójdziemy do klubu- zaklaskała Es.
-Do klubu? - skrzywiłam się. - Pamiętaj, że twój mąż nadal tu jest i raczej nas nie puści.
-Od kiedy kobiety Shelby pytają o zgodę? - zdziwiła się Polly.
Miałam swoje obawy, ale znałam je. Decyzja została podjęta. Minęło około dwóch tygodni jak Tommyego nie było. Oddałam się głównie pracy i starałam się o nim nie myśleć. Czasem dzwonił, ale był bardzo zabiegany. Akurat był wieczór, a ja siedziałam z książką w szlafroku gdy ktoś zadzwonił do drzwi. Spięłam się, jednak  wiedziałam, że ulica jest patrolowana przez Peaky Blinders, ktokolwiek pukał był akceptowalny w otoczeniu. Uchyliłam drzwi, a Polly i Esme wręcz rzuciły się do środka.
-Co ty masz na sobie? - Es obrzuciła mnie krzywym spojrzeniem.
-Piżamę? - obie głośno się śmiały i chyba były pijane.
-Natychmiast idź się przebrać. Idziemy do klubu. - odparła Polly.
-Co? A John? -zniżyłam głos. - A Tommy?
-Idziemy i już! To jest rozkaz Peaky Blinders. - krzyczała Esme. Teraz i ja się śmiałam, były szalone, ale chyba jedno wyjście nic nie zmieni. Tommy uważał, że musze uważać na ulicach. Ale  jeden drink nic nie zmieni. Udałam się do swojego pokoju i znalazłam jakąś czarną długą  sukienkę bez ramiączek. Wcisnęłam się w nią, do tego szpilki i makijaż. Wyszłyśmy na zewnątrz przemierzając ulice Birmingham. Wybrałyśmy mały bar, gdzie wiedziałyśmy, że PB ma swoje udziały, to była najłatwiejsza i wygodniejsza opcja dla nas. Wchodząc do środka można było usłyszeć gwar i zapach alkoholu.
-Ej! - krzyknął jakiś barman. - Kobiet nie obsługujemy.
Obróciłam się do niego twarzą i wtedy zbladł. Wiedziałam co to znaczy, moja pozycja. Jako żona tego, który rządził miastem wzbudzałam strach, ale tylko jako żona.
-Myślę, że jednak uda nam się coś zamówić. - odparłam pewnie.
-Pani Shelby? Czy Pan Shelby wie? - zdziwił się.
-A czy twoja matka wie, że nie szanujesz kobiet? -podeszłam bliżej baru.
-Pani.. - zaczął, ale mu przerwałam.
-Jeśli chcesz proszę bardzo. Zadzwoń do mojego męża. Powiedz mu jak mnie potraktowałeś. - wskazałam na moje towarzyszki. - To tylko drobna kontrola jakości.
Skinął tylko głową. Czułam jak serce wali mi w piersi. Jeśli naprawdę zadzwoni, Tommy raczej nie stanie w mojej obronie i tylko się ośmieszę.
-Proszę sobie wybrać miejsce. - westchnął. - Co podać?
-Szampana!- krzyknęła Es i podeszłyśmy do jednej z loży. Była zajęta przez jakiś dwóch pijaczków, a gdy jeden z nich nas zobaczył, oburzył się.
-Spadajcie lale. Chyba, że jesteście dla rozrywki. - zrobił minę jak do pocałunku.
-Czy w tym barze wszyscy są głupi albo głusi? - warknęłam.
-Wynoście się. - rzucił im barman jak podszedł z naszą butelką. Odeszli, a my mogłyśmy się usadowić i napić.
-Co to było? - śmiała się Polly.
-Chyba nigdy ci takiej nie widziałam. - dodała Esme.
-Tommy zawsze mi mówi, że w tym mieście i z tym nazwiskiem musze wiedzieć aby twardo stąpać i nie dać im się. - wzruszyłam ramionami.
Wypiłyśmy dwie butelki i dziewczyny ewidentnie miały dość. Wyszłyśmy na zewnątrz. Pijaną Es zabrał jeden z ludzi gangu bo John kazał jej wracać do dzieci. Ja i Polly szłyśmy akurat w stronę mojego domu.
-Mamo! - przed nami stał Michael.
-Dlaczego tak krzyczysz? - zwróciła mu uwagę Polly.
-Szukam cię! Idziemy do domu!- złapał ją za rękę i oboje odeszli.
Weszłam do swojego domu ze śmiechem. Nie czułam się pijana, ale zmęczona. Alkohol zawsze sprawiał, że byłam senna. W domu było ciemni i cicho. Tęskniłam za nim. Musiał wyjechać akurat jak się do siebie zbliżyliśmy? Weszłam do jego pokoju. Wszystko było na swoim miejscu, łóżko idealnie złożone. W koszu obok drzwi była jedna z jego poprzednich koszul. Zdjęłam sukienkę i nałożyłam jego ubranie. Pachniała nim, a jak zamknęłam oczy mogłam sobie wyobrazić jego bliskość na swoim nagim ciele. Położyłam głowę na jego poduszce i zasnęłam. Kolejne tygodnie mijały. Aż nastał ten dzień. Jutro Tommy, Arthur i Ada z dzieckiem mieli wrócić. Jutro też miały być moje 24 urodziny. Z tej okazji szykowałam uroczystą kolacje. Rano wybrałam się do doków i kwiaciarni, następnie na targ i do Polly. Akurat, gdy weszłam do domu dzwonił telefon.
-Halo? - łapałam miarowo oddech.
-Annie..-wychrypiał Thomas. - Przeszkadzam ci?
-Nie. Właśnie wróciłam z targu i pracy. Będę sprzątać, a potem gotować. - nie mogłam ukryć mojego podekscytowania.
-Mhm. - zaśmiał się. -Ja też nie mogę się doczekać. Będziemy jutro rano. Zaczekaj w domu, zgoda?
-Tak, tak.
-Szkoda tylko, że Ada i Arthur chcą wejść ze mną, od razu wziąłbym cię na korytarzu. -westchnął. -Tommy!- speszyłam się. - Ktoś może słuchać.
-Do zobaczenia kochanie. - rozłączył się.
Wieczorem gdy już prawie wszystko było gotowe zabrałam się za ciasto, jednak zabrakło mi składnika i postanowiłam wybrać się do pobliskiego sklepu. Szłam wąskimi uliczkami, gdy nagle poczułam huk z tyłu głowy. Potem miałam wrażenie, że  ktoś wziął mnie na ręce i gdzieś odłożył. Zrobiło mi się czarno przed oczami, wszystko mi się mieszało  i już nic nie wiedziałam. *
*
Obudziłam się w jakieś ciemnej piwnicy, padało tylko małe światło świec. Moje ręce były wyciągnięte w górę i związane pod sufitem. Stałam na nogach, ale miałam bardzo ciężką głowę. Wszystko mnie bolało. Nie byłam pewna ile minęło czasu, ani gdzie dokładnie jestem, niewygodna pozycja tylko utrudniała mi myślenie. Ktoś wszedł do środka, dwóch mężczyzn. Próbowałam im się przyjrzeć, ale oczy ledwo ze mną współgrały.
-Pani Shelby! - mieli dziwny akcent, ale brzmieli brytyjsko.
-Szybkie pytanie. Wszystko co Pani wie o działaniach męża i puszcze Panią wolno. - powiedział jeden z nich i ułożył dłoń na sercu.
-Nic.. nie wiem. - wydusiłam.
-Szkoda. -westchnął ten sam facet i wskazał na tego drugiego. -Steve.
 Po chwili on  chwycił jakiś kij leżący przy drzwiach i do mnie podszedł. Zaczął bić mnie nim po żebrach i plecach. Uderzał jakby na oślep, tylko nisko, omijając twarz.  Nagle poczułam silny ból w dole brzucha, jakby ktoś chciał wyrwać mi wnętrzności. Wtedy zobaczyłam krew na nogach. Wiedziałam co to znaczy...

---------------------------------------------------------
Witam wszystkich! Pierwszy września, pierwszy dzień dwóch rozdziałów tygodniowo ;). Dla każdego z Was kto zaczął dziś szkołę ślę uściski i powodzenia! Pamiętajcie robicie to od zerówki, i teraz dacie radę. 
Trochę nam się akcja rozwinęła, zobaczymy co z tego wyjdzie..
Piszcie śmiało co myślicie, chętnie poczytam ♥
Gwiazdkujcie i komentujcie! Do następnego (niedziela) xo

I love you more.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz