Rozdział 15.

634 23 1
                                    

Anna

Jedziemy z tatą porannym pociągiem do Londynu i w sumie jest to miła odmiana naszego życia. Tata stwierdził, że ten wyjazd to po prostu nasze ostatnie wspólne chwile, musi tu popracować, a potem zabierze mnie na obiad. W czasie kiedy on będzie w biurze ja pójdę na sklepy. Chce kupić sobie jakąś nową bieliznę i może kilka sukienek. Na rynku ja i tata się rozstajemy, próbuje dać mi pieniądze, ale jego też zbywam. Mam swoje, to starczy. Umawiamy się po południu przy restauracji i tak każde z nas idzie w swoją stronę. Chodzę po sklepach aż bolą mnie nogi. Odwiedzam te z lepszą jakością bo wiem jakie to ważne bym teraz się prezentowała. Wydałam prawie wszystkie odłożone na to pieniądze, ale przynajmniej mam kilka toreb z porządną zawartością. Tata siedzi już przy stoliku i gdy mnie zauważa macha w moją stronę.
-Zamówiłem nam po kieliszku wina. - przytakuję.
Obiad przebiega nam w miłej atmosferze. Rozmawiamy o wszystkim i niczym ciesząc się chwilą. Tata zamawia jeszcze deser, chce też dorzucić się do rachunku, ale mi zabrania.
-Nie musiałeś mnie tu zabierać. Czuję się jakbym miała Cię już nigdy nie zobaczyć. -mówię po chwili.
-Trochę tak jest. Teraz będziesz opiekować się mężem i jego domem. Umówmy się, że mnie odwiedzisz chociaż raz w tygodniu. - zaproponował.
-Tak, przecież Thomas nie zamknie mnie w domu.- trochę żartuję i trochę się martwię.
-Był u mnie wczoraj. Przed twoim przyjściem. Ten Pan Shelby i jego bracia.
-Jak to? - niepokoje się, dlaczego mi o tym nie wspomnieli.
-Mówił o interesach w Londynie, nic poważnego, narazie to była wstępna rozmowa. - tata patrzy na mnie, a ja czuje bardzo duży dyskomfort.
-Tommy uważa, że mu pomożesz..-zaczynam, ale mi przerywa.
-A ja uważam, że to błąd. Wiem, że to moja wina bo wmawiałem ci, że nie nadajesz się na żonę, ale miałem tylko na myśli twoje dobre serce. Masz w sobie tyle ciepła naiwności, chciałem byś trafiła w dobre ręce, a rzuciłaś się na pierwszego mężczyznę, który okazał ci odrobinę wsparcia. Tego będę żałował do końca życia. - tata kończy mówić, a mnie po twarzy lecą łzy.
-To już nie ma znaczenia. -wycieram twarz. -Ja i Tom jesteśmy kimś w rodzaju przyjaciół, a sam mówiłeś, że to ważniejsze niż miłość. Tata już nie mówi tylko kończy swój deser, a potem wracamy do domu. Pakuję ostatnią walizę z zakupionymi rzeczami i kładę się na sofę w salonie. Suknia nadal wisi na haczyku, a jakaś część mnie ma nadzieję, że jutro świat się zawali i dzień nie nastanie.
*
Stoję przed lustrem i ostatni raz się poprawiam. Mam na sobie moją suknię ślubną, tata faktycznie zajął się jej dołem i teraz ma dobrą długość. Pod suknią mam koronkowe białe majtki i stanik z nadzieją, że mojemu mężowi nie przeszkadzają takie rzeczy. Wolę takie rozdzielone bielizny niż całe długie halki. Mam też białe kolanówki i szpilki na dość wysokim obcasie. Włosy upięłam w kok i wbiłam w niego welon, a na twarzy delikatny makijaż. Wyglądam naprawdę ładnie. Jestem w trakcie okrywania się szalem, gdy Indiana wchodzi do pokoju.
-Wyglądasz pięknie! - przytula mnie i podaje mały bukiet lilii. Wywracam oczami, ale przyjmuję go.
-Samochód już jest. - tata stoi w korytarzu i nam się przygląda.
On również mnie chwali i mimo, że jestem przerażona odczuwam też ekscytację. Jedziemy na miejsce w ciszy, a potem Indiana wysiada pierwsza i idzie sprawdzić czy wszystko gotowe.
-Mam wysokie buty, trzymaj mnie mocno. - proszę tatę nim wysiądziemy.
Prowadzi mnie aż do samego ołtarza gdzie czeka Tommy i ten ksiądz. Garnitur Toma nie różni się bardzo od tych z jego pracy, ale ma przyjemny szary kolor. Staję z lewej strony na przeciw niego i wtedy zaczynamy. Ceremonia jest szybka, Jeremayah nie mówi za dużo i praktycznie od razu przechodzimy do składania przysięgi, a chwile potem do pocałunku. Dłonie Tommyego dotykają mojej twarzy i przyciąga mnie bliżej. Zamykam oczy by móc rozkoszować się tą chwilą, ale zaraz potem jego usta dotykają lekko mojego czoła i słyszę jak szepczę do tego mężczyzny 'wystarczy'. Jeremy błogosławi nas do końca i uroczystość jest gotowa. Jest mi przykro, że nie mógł mnie nawet pocałować. Rozlegają się brawa i gratulacje. Na zewnątrz robimy pamiątkowe zdjęcia i każdy idzie do samochodu. Ja i Tommy wsiadamy do jego auta i to nim ruszamy na pole.
-Czy będziemy jeszcze korzystać z tego samochodu jakim ja przyjechałam? - pytam po dłuższej chwili.
-Dlaczego pytasz? - nie odrywa wzroku od drogi.
-Zostawiłam tam walizkę z rzeczami z Londynu.- odpowiadam i przyglądam się mojej dłoni. Złote kółeczko błyszczy tak samo jak na jego.
-Załatwię aby dotarła na czas do domu. - zapewnia.
Dalszą drogę pokonujemy w ciszy aż jesteśmy na miejscu. Faktycznie jest to duże pole z kilkoma karocami i końmi. W oddali stoi nie duża drewniana chata. W środku jest dość ciepło, stoi duży stół, a na nim jedzenie i alkohol. Na końcu stoi mała kilkuosobowa kapela. Tommy prowadzi mnie do dwóch krzeseł po czym podchodzi do kapeli i coś im szepcze. Serce znów zaczyna mnie boleć bo wiem co im mówi. Ściągam szal i welon, a do moich uszu dochodzi głos jednego z mężczyzn. "Państwo młodzi od razu zapraszają na parkiet, bez pierwszego tańca." Opieram się o ścianę i łapie oddech, na stole stoi szampan więc wypijam cały kieliszek od razu. Thomas odszedł gdzieś na bok, a ja mam wrażenie, że oczy wszystkich patrzą tylko na mnie. Widzę jak Polly i Ada posyłają mi zmartwione spojrzenia, a mój tata siedzący kawałek dalej spojrzenie pełne wyrzutów. Obracam się tyłem do nich i pozwalam sobie na kilka łez.
-Nic z tego mała. - słyszę obok i się obracam. John staje przede mną ze swoim uśmiechem i podaje chustkę.
-Coś się stało? - pytam go cicho.
-Tak. Płaczesz na ślubie z powodu mojego brata, a tak nie powinno być. Musimy zatańczyć. - mówi i wyciąga mnie na parkiet.
-A twoja żona? - pytam gdy jesteśmy dość blisko siebie.
-Jest w ciąży i ciągle pieprzy mi nad uchem. - wzrusza ramionami i oboje bujamy się w rytm.
-Och, nie wiedziałam! Gratulacje, ale to chyba trochę szybko. - zauważam, nie chce brzmieć nie uprzejmie.
-Jak na robienie tego codziennie bez przerwy powiedziałbym, że późno. - odpowiada i oboje się śmiejemy.
-No i tak masz się śmiać. - dodaje.
-Wybacz, chyba trochę mnie to przytłoczyło. -wyznaję.
-Wiem. Ale teraz jesteś Shelby, a my..
-Nie okazujemy uczuć. - wchodzę mu w słowo.- Wiem Finn mnie nauczył.
John śmieje się i tańczy ze mną całą piosenkę, ciągle żartując. Mój humor troszkę się poprawił. Po tańcu z nim większość. tańczę z tatą, żadne z nas nic nie mówi i tata tylko przelotnie mi gratuluje oraz mówi, że musi już wracać bo jutro ma rano pracę. Później większość mężczyzn Peaky Blinders ze mną tańczyła, nawet Arthur i ich kuzyn Michael. Przetańczyłam chyba pierwsze kilka godzin i potrzebowałam przerwy. Podeszłam do mojego miejsca i zobaczyłam, że mój kieliszek od szampana znów jest pełny, usiadłam i upiłam łyk. Był chłodny i tego było mi trzeba. Esme staje obok mnie, a z nią Ada i Polly.
-Tak mi przykro. - mówi żona Johna.
-Chyba chciałaś złożyć mi gratulacje. - marszczę brwi.
-Muszę niedługo wracać do Karla. - wtrąca Ada. - Ale wiedz, że mnie też jest przykro. - dotyka mojego ramienia.
-Dajcie spokój, nie jest tak źle. - wzruszam ramionami -Teraz i ja jestem Panią Shelby. Muszę dawać sobie radę.
-I możesz być, nie obraź się, - Polly wskazuje na Esme, a potem na mnie -Jedną z najlepszych w tej rodzinie. Jest mi miło, mimo, że są po stronie Thomasa i tak mnie wspierają. Muzyka zaczyna grać szybciej więc ciągnę je ze sobą na parkiet i tańczymy razem. Jest późna noc, a ludzi coraz mniej. Tańczyłam już z każdym poza moim mężem. Nie czuję prawie nóg i dopada mnie zmęczenie. Mało też jadłam, ale to chyba mój nastrój. Jestem gotowa usiąść w krześle i najlepiej nie wstawać do końca, ale ktoś tarasuje mi drogę.
-Jim!- obejmuję go. -Nie wiedziałam, że tu jesteś!
-Cześć Anna, pięknie wyglądasz. -chwali, a ja dziękuje. -Nie udało nam się zatańczyć wtedy na imprezie to może teraz?
Nie czuję nóg, ale nie mam chęci mu odmawiać więc wracamy na parkiet.
-Przepraszam za wtedy. - mówię po chwili. -Wyszło nie w porządku.
-Daj spokój. Widzę, że jestem za młody na małżeństwo i tylko byłoby nam ciężko. - uśmiecha się. Cieszę się, że jesteśmy w dobrej relacji. Jim przysuwa mnie jeszcze bliżej i szepcze do ucha jakieś głupie historie abym się śmiała. Nagle słyszę za sobą jakiś pomruk i nim mogę zareagować ktoś mnie odsuwa.
-Odbijany. - Thomas przywiera do mnie, a Jim odchodzi. -Większość gości już poszła. -szepcze mi we włosy, a ja potakuję. -My też niedługo pojedziemy, twój bagaż już czeka. -Prawie nic nie zjadłaś. -Pięknie wyglądasz.
Cały czas do mnie mówi, a ja tylko przytakuję. Nie mam siły z nim rozmawiać.
-Odezwiesz się do mnie? - pyta.
-Ty też dobrze wyglądasz i jesteś tak ciepły.-kładę mu głowę na ramieniu.
-Jesteś zmęczona, chodź jedziemy.-łapie mnie za rękę i ciągnie do wyjścia.
-Czekaj-gonię go. -Mój szal i welon.
Polly zabrała już obie rzeczy i wrzuca do samochodu. Myśl, że muszę przejść całe pole w tych butach mnie przytłacza.
-Nie idziesz? - on staje obok mnie z papierosem.
-Nie czuję nóg w tych butach. - rumienię się. - Muszę tylko odetchnąć.
Nim jednak mogę coś dodać Thomas podnosi mnie na ręce i zanosi do samochodu, sadza na miejscu obok kierowcy. W drodze do Small Heat mam zamknięte oczy i rozkoszuję się przyjemnym ciepłym wieczorem. Samochód w końcu staje, a Tommy prowadzi mnie do środka. Mieszkanie nie jest duże, ale całkiem ładne.
-Niedługo kupię nam coś większego.-mówi stając za mną i całuje mnie we włosy.
Przechodzę dalej i rozglądam się, jest kuchnia, toaleta, jego gabinet i mniejszy korytarz z pokojami po obu stronach. Oraz piętro gdzie pokoje mieli kiedyś jego bracia i czasem sypia tu Finn. Staję przed jednymi drzwiami, a Tommy lekko je otwiera. Pokój jest mały, ale ładny. Ma szafę, toaletkę z lustrem, w rogu wannę i łóżko-jednoosobowe.
-Trochę małe -wskazuje na nie i się uśmiecham.
-Jeśli chcesz mogę ci je jutro zmienić. -odpowiada.
-Mnie? Chyba nam?
-Mój pokój jest po drugiej stronie twojego, jakby coś się działo. - wskazuje na inne drzwi. Staję twarzą do niego.
-Jak twój, mój? A w którym spędzamy noc? -moja głowa wariuje.
-Ty tu, ja tam. -wzdycha. -Mam nadzieję, że będzie ci wygodnie.
-Mam być twoją żoną i dziewicą?! -krzyczę.
-Jeśli tak bardzo chcesz, idź połóż się na moje łóżko i rozłóż nogi.. -nim może dokończyć moja otwarta dłoń styka się z jego policzkiem i słychać głośny plask.
-Jesteś obrzydliwy!-krzyczę i zatrzaskuję drzwi 'swojego' pokoju. Kładę się w poprzek na to małe łóżko i wydaję z siebie krzyk bezradności. Nawet nie wiem jak długo płakałam aż zasnęłam.
----------------------------------------------------------------------------
Witajcie kochani! Wiem, że obiecałam Wam rozdział wczoraj, ale zabrakło mi czasu i wstawiam dziś ;)
Tak jak ostatnio pisałam następny dopiero 26/27.07. Ten jest dość długi i mam nadzieję,że zapełni wam czas. 
Chętnie poznam co myślicie.. ♥
Gwiazdkujcie, komentujcie, do następnego xo 

I love you more.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz